Ludwig Schneider
Jerozolima - punkt zapalny
V Brama Heroda - Jeruzalem pod półksiężycem
Muzułmanie nazywają tę bramę w murze północnym na przeciw ulicy
Salah-e-Din Bab al-Zahra, co w tłumaczeniu znaczy "kwitnąca brama - brama
kwiatów" (hebr. Szaar HaPrachim). Słowo arabskie Zahra wywodzi
się od es-Sahirat, co znaczy również "obudzony". Dlatego też wzgórze
znane chrześcijanom jako Skała Golgaty i położone nad Grobem w Ogrodzie zwane
jest Wzgórzem Sahira, na którym zgodnie z tradycją wczesnochrześcijańsko-koptyjską
i muzułmańską, w Dniu Sądu, gdy cały świat ogarną płomienie, zostaną zgromadzeni
wzbudzeni z martwych, zaś całe wzgórze zakwitnie. Brama ta nosi również nazwę
Bramy Heroda, ponieważ znajduje się w murach okalających pałac Heroda Antypasa,
który królował w latach 4-39 n.e.
Brama Heroda jest nieduża i ma dwa wejścia: północne i wschodnie.
Stanowi ona wejście główne do dzielnicy muzułmańskiej. Kto wchodzi do miasta
przez tę bramę, znajduje się natychmiast na obszarze muzułmańskim, otoczony
przez muzułmanów, którzy każdego nie-muzułmanina traktują jak osobę niepożądaną.
Wcześniej żyło tutaj wielu Żydów, którzy jednak zostali przez uzbrojonych muzułmanów
usunięci i w ciągu 19 lat panowania jordańskiego (1948-1967) - całkowicie przegnani.
Kto się rozejrzy, dostrzeże jeszcze na framugach drzwi wejściowych do domów,
w których dziś mieszkają muzułmanie, po prawej stronie na wysokości oczu, zagłębienia
w miejscach, gdzie kiedyś przymocowane były żydowskie Mezusot. Gdy pewnego razu
fotografowałem te pozostałości po Mezusot, zdradzające, że domy te należały
niegdyś do Żydów, zostałem przez muzułmanów przepędzony pod groźbą utraty życia.
Stojąc przed Bramą Heroda, która wiedzie do czysto muzułmańskiej
dzielnicy, warto zastanowić się nad islamem.
Słowo islam oznacza oddanie Allahowi, inaczej mówiąc poddanie
się pod jego wolę. Świadomie unikam terminu "Bóg" w odniesieniu do Allaha,
bowiem Allah nie jest bogiem, ponieważ nie istnieje żaden inny bóg poza lub
obok Boga, który wyrzekł do nas pierwsze przykazanie słowami nie dającymi się
w żaden sposób opatrznie zrozumieć: "Nie będziesz miał innych bogów obok mnie"
- 2 Mojż. 20:3 (BW). Wszystkie samozwańcze bożki są niczym w oczach Boga. W
Koranie Allah jest nazywany tylko Allahem i dopiero w tłumaczeniach wprowadzono
dla niego określenie Bóg. Niesłusznie islam powołuje się na zapis Nowego
Testamentu z Listu do Hebrajczyków, gdzie jest napisane:
"Częstokroć i wieloma sposobami mawiał niekiedy Bóg ojcom przez
proroków" - Hebr. 1:1.
Ze słowa "częstokroć", odnoszącego się do przeszłości, muzułmanie
uczynili oni formę czasu przyszłego i utrzymują, że biblijny Bóg przemówił najpierw
przez Abrahama, następnie przez Mojżesza i Jezusa, a w końcu przez Mahometa.
Istnieje wspaniała książka na temat historii kościoła, wydana
w 1994 roku przez ówczesnego księcia Jordanii Hassana, który kierował "Królewskim
Instytutem do Badań Międzywyznaniowych". W książce tej chwali się żydowską wiarę
Hebrajczyków, która później przeistoczyła się z woli Bożej w żydowskie chrześcijaństwo,
aby następnie wyłonić się jako znamienity kościół bizantyjski. Czytając tę książkę
Żydzi, żydowscy chrześcijanie i chrześcijanie mogą na podstawie precyzyjnych
informacji zapoznać się ze swoją historią opisaną jako historia wyznań pochodzących
od Boga. Zadziwia takie uznanie ze strony wiodącego muzułmanina. Jednak potem
dochodzi się do ostatniego rozdziału, w którym islam przedstawiony jest jako
ostatnie i najwyższe stadium ewolucji: "Judaizm był dobry, żydowskie chrześcijaństwo
lepsze, a kościół jeszcze lepszy, ale islam jest najlepszy, ponieważ po nim
nie było i nie będzie nic lepszego". Czysty religijny darwinizm.
Na świecie żyje obecnie 1,3 miliarda muzułmanów podzielonych
na 74 grupy i sekty, z których do najważniejszych należą sunnici, liczący 700
milionów wiernych, szici z 250-oma milionami i wahabici ze 150-oma milionami
wyznawców. Natomiast chrześcijan jest 1,7 miliarda, a Żydów 18 milionów, z czego
5,5 miliona w Izraelu.
Wielu uważa, że Allah to tylko inne określenie Boga. Kto zna
historię islamu, może tylko na takie stwierdzenie z baśni tysiąca i jednej nocy
pokiwać głową, bowiem w czasach Mahometa było w Arabii 365 bożków plemiennych.
Każdemu dniowi roku kalendarzowego przypisane było inne bóstwo plemienne. Patron
plemienny Mahometa nazywał się Alilah.
Bezustannie imię Allah łączy się z pojawiającym się w
Biblii określeniem Eloha albo Elohim, jak gdyby były to imiona
Boże. Eloha czy Elohim to jednak sposób wyrażania się o Bogu,
a nie Jego imię, które brzmi JHWH. Boga określa się wieloma pojęciami, jak np.
Abba (Ojciec), Zidkenu (Sprawiedliwość) albo Zebaot (Pan
Zastępów). Przykładowo: auto to określenie, ale nie nazwa własna pojazdu, jaką
byłoby np. Mercedes albo BMW. Tak też, jeśli nawet Alilah lub Allah oraz Eloha
i Elohim brzmią podobnie, nie są to imiona Boga, bo jest tylko jedno imię -
JHWH.
Gdy Mohamet zwyciężył okoliczne plemiona, z Alilaha uczynił
wszechogarniającego Allaha i ogłosił: "Allah hu-akbar" - Allah jest wielki",
większy niż wszystkie bóstwa innych plemion. Poprzez rozlew krwi i miecz narzucił
plemionom Arabii swoje brzemię, aby razem z nimi wyruszyć na podbój świata.
Najpierw zdobył on Mekkę w Arabii, zawierając układ pokojowy
z rdzennymi mieszkańcami Mekki, Kuraszytami. Dwa lata później, gdy Kuraszyci
sądzili, iż są bezpieczni, uczniowie Mahometa zgładzili ich, zaś Mohamet ogłosił
Mekkę swym najświętszym miastem. Dlatego umowa zawarta w Oslo w 1993 między
Izraelem a Palestyńczykami nazywana jest przez dzisiejszych muzułmanów umową
"kuraszycką", która obowiązywać ma tylko do momentu, gdy Izrael będzie mniemał,
iż zapanował pokój i bezpieczeństwo, a wtedy zostanie zaatakowany i zniszczony.
Gdy w Mekkce rozgniewano się na Mahometa, uciekł on do Mediny
i Medinę uczynił swoim drugim świętym miastem. Teraz brakowało mu jeszcze trzeciego
świętego miasta, bo w każdej religii to co dobre występuje po trzykroć. W poszukiwaniach
tego trzeciego najświętszego miasta niesłusznie wskazuje się na Jerozolimę,
nie zważając na to, że w surze 17:1 jest tylko powiedziane, iż w jednej ze swych
nocnych wizji czy w wyśnionej podróży udał się do "odległego miejsca modlitw".
Można przewertować Koran w tę i z powrotem i w żadnej ze 114 Sur nie znajdzie
się ani razu nazwy Jerozolima. Należy przy tym czytać rzetelne i profesjonalne
tłumaczenie wydawnictwa Reclam, a nie wydanie politycznie zmanipulowane.
Tak więc wyznawcy Mohameta szukali po jego śmierci owego trzeciego
świętego miasta. Niewielka jeszcze wtedy i mało znacząca grupa religijna zawitała
w Kairuanie, w centrum Magrebu, ale Tunezyjczycy ich oddalili. Następnie przyszła
kolej na bogate miasto handlowe Damaszek jako trzecie święte miasto muzułmanów,
ale obywatele Damaszku także nie wyrazili na to zgody. W Jerozolimie wtedy o
nic nie zapytano.
Po tym, jak kalif Omar zwyciężył cesarza bizantyjskiego, zawarł
z patriarchą Jerozolimy umowę, w której ceną przymierza z muzułmanami byli jerozolimscy
Żydzi. W tym czasie Jerozolima była miejscem podupadłym gospodarczo. I wówczas
kalif Walid I (705-750) wpadł na pomysł, aby obwieścić Jeruzalem owym wciąż
poszukiwanym świętym miastem, by pielgrzymów zdążających do Mekki i Mediny przyciągnąć
najpierw do Jerozolimy, co byłoby opłacalne dla rozwoju tego miasta. Dlatego
kalif Waldi kazał zbudować meczet i nazwał go Al-Aksa, co się wykłada "Oddalony",
a tym samym wychodzi naprzeciw zapisowi z Koranu. Jest interesujące, że żaden
z historyków arabskich, jak Baladuri (zmarł w 892) lub Tabari (zmarł w 923)
nie wymieniają Jerozolimy jako świętego miasta islamu. Dopiero w początkach
panowania Turków Plac Świątynny z dwoma meczetami otrzymał nazwę Haram es-Scharif,
czyli "szlachetna świętość".
Gdyby w Koranie rzeczywiście
występowała nazwa Jerozolimy, pierwsi zwolennicy Mahometa nie szukaliby najpierw
w Kairuanie i w Damaszku, a gdyby nawet pod sformułowaniem odległe miejsce
modlitwy symbolicznie kryła się Jerozolima, wówczas domyślaliby się na pewno,
że chodzi właśnie o nią.
Według nauki islamu świat dzieli się na dwie części: "obszar
islamu - dar al-islam" oraz "obszar wojny - dar al-harb". Islam podąża za bezpośrednim
nakazem Mahometa: "Polecono mi, abym walczył z ludźmi, aż powiedzą: Nie ma innego
boga oprócz Allaha!". Dla osiągnięcia tego celu wprowadzono świętą wojnę - Dżihad.
W międzyczasie mamy do czynienia z jeszcze jednym "obszarem" - "dar al-ahed",
w którym na okres przejściowy zawarty jest pokój z nie-muzułmanami - jak w umowie
"kuraszyckiej" - który jednak trwać będzie tylko tak długo, aż nie-muzułmanie
będą mniemać, że są bezpieczni, a wtedy zostaną zgładzeni.
Dlaczego muzułmanie chcą świętej wojny z Izraelem, którego terytorium
jest 613 razy mniejsze niż ich? W Izraelu żyje 258 osób na jednym kilometrze
kwadratowym, wśród Arabów tylko 18, nie są oni zatem narodem "bez przestrzeni".
Cóż więc pcha ich w sposób samobójczy do tej wojny? Wszystkie tereny, które
kiedykolwiek uznane zostały przez muzułmanów za "obszary islamu" - "dar al-islam",
mają osobistą gwarancję Allaha, że zostaną na zawsze islamskie. Wiarygodność
Allaha wyraża się zatem w tym, że obszary islamu na zawsze pozostaną
obszarami islamu.
W lutym 2000 roku odbyło się w Jerozolimie sympozjum, w którym
obok przedstawicieli różnych kościołów udział wziął także mufti Jerozolimy,
Ikrami Sabri. Między innymi omawiano zagadnienie Dżihadu, świętej wojny muzułmanów.
Mufti wyjaśnił, że podbój Izraela jest ich świętym obowiązkiem. Dlaczego? Bo
wówczas ich wiara stałaby się "daremna", co skłoniło pewnego chrześcijańskiego
uczestnika do zwrócenia mu uwagi na werset z 1 Kor. 15:17, gdzie Paweł pisze:
"A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara" (BT). Na co
mufti odrzekł, że jeśli Żydzi nie zostaną przepędzeni z obszarów islamu,
także ich wiara jest "daremna". Dlatego muzułmanie walczą tak fanatycznie.
Islam pojawił się w 622 roku,
ogarnął Arabię i nieustannie toczył wojny z władcami Ziemi Świętej - czy byli
to Bizantyjczycy, czy Rycerze Krzyżowi, aż do roku 1517, kiedy to udało im się
wreszcie zawładnąć ziemią izraelską i Jerozolimą. Tym samym ogłosili oni oficjalnie
Izrael obszarem islamu, "dar al-islam", terytorium posiadającym osobiste zapewnienie
Allaha, że nigdy nie może im zostać odebrane. Tak rozpoczął się dramat, czyli
według aktualnej terminologii - współczesny konflikt bliskowschodni, ponieważ
400 lat po tym, jak Turcy ogłosili tę ziemię za obszar islamu, przekazując
go pod bezpośrednie władanie Allaha, w roku 1917 pewien wierzący Biblii chrześcijanin,
brytyjski generał Allenby, wyrwał im - lepiej powiedziawszy: Allahowi - tę ziemię,
a 50 lat później, w roku 1967, do Jeruzalem powrócili Żydzi. Była to, tak mówi
Allah, podwójna porażka, bo chrześcijanie i Żydzi, a właściwie Bóg chrześcijan
i Żydów, ich, a więc i Allaha, pokonał. Chcą więc oni teraz zmazać tę hańbę.
Gdy dziś muzułmanie głoszą, że chcą odzyskać każdy centymetr
Palestyny, nie chodzi im o ziemię jako taką, bo ziemi mają na świecie pod dostatkiem,
lecz o godność Allaha. Chcą przez to ocalić jego wiarygodność, ponieważ jeśli
Izrael będzie nadal istniał w tym regionie jako państwo żydowskie, burzy to
całą ich podwalinę wiary, bo Allah nie mógł dotrzymać danego przyrzeczenia.
I tak muzułmańscy męczennicy świętej wojny i terroryści-samobójcy walczą dla
Allaha. Całkiem inaczej ma się rzecz z biblijnym Bogiem, bo to On walczy za
swój lud. Wyjaśnia to również pojawienie się Al-Qaidy i innych walczących w
obronie Allaha ekstremistów. Muszą oni ratować honor Allaha.
Jak głosi Koran w surze 16:11 i 9:41 każdy muzułmanin zobowiązany
jest swą osobą i mieniem służyć świętej wojnie. Po pierwsze, aby strzec "obszarów
islamu" i po drugie, aby zdobywać "obszar wojenny". Z początku przez rokowania,
a gdy te nie prowadzą do celu - przez walkę. Do metod prowadzenia świętej wojny
należy w myśl ich wykładni Koranu również infiltracja bądź migracja do krajów
nie-muzułmańskich, co da się obecnie wszędzie na świecie zaobserwować. Powinny
na to zwrócić uwagę narody chrześcijańskie, ponieważ jedno z haseł muzułmańskich
głosi: "W sabat zabijamy Żydów, a w niedzielę chrześcijan". Zaczyna się to od
tego, muzułmanie wnikają do kultur innych narodów i powołując się na wolność
religijną w krajach, gdzie przebywają, wznoszą wszędzie meczety, ale Żydom i
chrześcijanom zabraniają budować synagog i kościołów, jak np. w Arabii Saudyjskiej.
Wszystko to ma na celu, by kiedyś móc ogłosić te kraje "obszarem islamu", o
co walczyć się musi metodą świętej wojny.
Ich atak na Nowy Jork był tylko
uwerturą do walki ze światem chrześcijańskim. Dlatego dziwi, że kościelnictwo
i politycy nie pojmują, że ich rozmowy z muzułmanami to wiodące do zguby ulice
jednokierunkowe, bowiem kościelna tolerancja nie zostanie przypuszczalnie odwzajemniona.
Ilość wyjątkowych muzułmanów o umiarkowanych poglądach maleje w czach, ponieważ
narażają oni swe życie na niebezpieczeństwo, gdy nie podzielają radykalnego
kursu walczących muzułmanów. Przy tym Jeruzalem coraz wyraźniej wkracza w punkt
zapalny, bo kto dzisiaj opowie się po stronie Izraela, będzie automatycznie
prześladowany i zwalczany przez bojówki muzułmańskie, zaś firmy, które utrzymują
z Izraelem stosunki gospodarcze, będą bojkotowane. To również przynależy do
strategii Dżihadu, który właśnie trwa.
W tym miejscu należy nadmienić, że Koran składa się z dwóch części:
z sur, które zostały ułożone w Mekce i z tych, które powstały w Medinie. W Mekce
zależało jeszcze Mohametowi na żyjących tam Żydach i chrześcijanach. Dlatego
sury, które powstały w Mekce, są przyjazne Żydom i chrześcijanom. Dlatego też
chrześcijanie, którzy pragną porozumienia z muzułmanami, cytują wyłącznie sury
z Mekki. Gdy jednakże religijna społeczność Mohameta nie została przyjęta ani
przez Żydów, ani przez chrześcijan, odwrócił się on od Mekki i uciekł do Mediny.
Dlatego sury, które zapisał w Medinie, są wrogie Żydom i chrześcijanom. Od tamtej
chwili chciał on zgładzić wszystkich Żydów i chrześcijan i wezwał do świętej
wojny: "Allah rozkazuje: Zabijcie ich, gdziekolwiek uda się wam ich schwytać!"
Dlatego sury z Mediny cytują ci muzułmanie, którzy toczą wojnę i stosują terror
wobec Żydów i chrześcijan. Cytaty z tych sur znajdują się też na zielonych opaskach
terrorystów-samobójców, którzy poświęcają się dla sprawy świętej wojny. Ci muzułmanie
Mediny śmieją się z dialogów prowadzonych przez liberalnych chrześcijan i lewicowych
Izraelitów, którzy chcą zaprowadzić pokój posługując się surami z Mekki, dzisiaj
bowiem nie obowiązują sury z Mekki, lecz świat terroryzowany jest przez sury
z Mediny.
Rozprzestrzeniony na całym
świecie terror ma dziś swe źródło wśród muzułmanów. Przy czym ich celem jest
i pozostanie Jerozolima. Aby ten ostateczny cel osiągnąć, będą oni tak długo
nękać przyjaciół Izraela, aż wielu z nich dla własnego bezpieczeństwa odwróci
się od Izraela. Chociaż islam jest religią dominującą w krajach arabskich, jego
wyznawcy nie zawsze zgodni są co do sposobu stosowania zasad wiary. Istnieją
znaczne różnice przede wszystkim między umiarkowanymi sunnitami a fundamentalistycznymi
sziitami. Bogactwo naftowe sziici wykorzystują do większej radykalizacji, co
konieczne jest dla prowadzenia świętej wojny przeciwko Jeruzalem, bo chociaż
sunnici i sziici są do siebie wrogo nastawieni, to w kwestii jerozolimskiej
stanowią jedność. W ten sposób islamski terror i arabskie bogactwo naftowe chcą,
aby inne narody coraz bardziej skłaniały się ku temu, co dyktują muzułmanie
i głosowały przeciwko Izraelowi podczas głosowań w ONZ. Mamy tu zatem fałszywego
proroka (Obj. 19:20), który stanie się podium dla antychrysta, który
w imieniu wszystkich narodów wypowie wojnę Jerozolimie. Potem jednak Bóg będzie
walczył za swój lud, jak obiecał w Zach. 12.
Corocznie na święta Bożego
Narodzenia jeżdżę do Betlejem. To, co dzieje się na placu z szopkami, jest czymś
w rodzaju barometru nastrojów. Gdy w Wigilię roku 1987-ego na placu przed Kościołem
Narodzenia Pańskiego ujrzałem w tłumie pielgrzymów przybyłych na procesję bożonarodzeniową,
prowadzoną przez patriarchów łacińskich, pierwsze czarne flagi z mieczami Mahometa,
sfotografowałem je i ostrzegłem w naszym czasopiśmie NAI, że jest to początek
końca, gdyż muzułmanie owi ośmielili się wmieszać w tłum chrześcijan i nie napotykając
sprzeciwu ze strony przywódców kościelnych - głosić otwarcie zwycięstwo Mahometa.
Z obawy przed muzułmanami łaciński patriarcha Jerozolimy, Michael Sabbah, nazwał
ich "braćmi", zaś Żydów - "okupantami", co zostało skrytykowane przez Watykan.
Aby lepiej zrozumieć muzułmanów, trzeba zapoznać się ze sformułowanym
przez nauczyciela Koranu Al-Ghazali dogmatem, który dosłownie brzmi następująco:
"Wiedz, że kłamstwo samo w sobie nie jest złe. Gdy kłamstwo
jest jedyną drogą do osiągnięcia dobrego rezultatu, jest dozwolone. Dlatego
musimy kłamać, aby osiągnąć cel, który wyznaczył nam Allah."
Jak mogą Żydzi i chrześcijanie,
zobowiązani przez Boga do mówienia prawdy, znaleźć jakąś wspólną płaszczyznę
z muzułmanami?
Gdy będą Państwo kiedykolwiek
oglądać zdjęcia Kaaby, świętego miejsca w Mekkce, obwieszonego dywanami, proszę
zwrócić uwagę na zaokrąglony, wysoki na ok. 1 metr mur przed tą budowlą. Była
to apsyda kościoła żydowsko-chrześcijańskiego z czasów przedislamskich. W jednym
rogu tego budynku pokazuje się słynny czarny meteoryt. W środku jednakże znajduje
się wciąż jeszcze chrzcielnica. W roku 1936 muzułmanie czuli się jeszcze na
tyle wolni, że obwieścili publicznie owe archeologiczne fakty. Dzisiaj coś takiego
musiałoby zostać przemilczane, gdyż muzułmanie, którzy opowiedzieliby takie
rzeczy, zostaliby uznani za zdrajców. W taki to sposób najświętsza świątynia
islamu powstała z żydowsko-chrześcijańskiego kościoła z VI wieku. Tak też muzułmanie
uporczywie utrzymują, że na Placu Świątynnym w Jerozolimie nigdy nie było żadnej
żydowskiej świątyni i że w całej Jerozolimie nie ma ani jednego żydowskiego
kamienia, lecz wszystko wiąże się jedynie z islamem. Tak powiedział mufti Jerozolimy
w wywiadzie dla gazety niemieckiej "Die Welt". To, że tak oznajmił, leży w jego
naturze, ale że czasopismo "Die Welt" opublikowało to bez oporu, zadziwiło wielu.
Islam pojawił się dopiero w roku 622 po Chrystusie. Archeologiczne odkrycia
z czasów króla Dawida i Świątyni Salomona datuje się na rok 1000 przed
Chrystusem, a mufti utrzymuje, że w Jerozolimie nie ma żadnego kamienia pochodzenia
żydowskiego, lecz wszystkie znaleziska archeologiczne w Jeruzalem są wyłącznie
pochodzenia islamskiego.
Muzułmanie nie przyznają Żydom prawa do Placu Świątynnego, a
swoją Kaabę w Mekce założyli na pozostałościach kościoła. Chcą w ten sposób
udokumentować swoją dominację nad Żydami i chrześcijanami. W tym aspekcie islam
nie jest religią, lecz demonizmem, który chce odgrywać ponadczasową rolę, być
może rolę fałszywego proroka - samozwańczego proroka Mahometa. Dlatego już teraz
islam zaprzęga świat pod swoje jarzmo. Jedynie naród izraelski i społeczność
Jezusowa zostaną przez Boga zachowane od islamu, ale tylko wtedy, gdy napełnią
się miłością do prawdy.
tłum. Barbara Kaleta
powrót
do
góry
wersja do druku
|