Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Strona główna - Szukaj

powrót wersja do druku

Na Straży

Numer 3 - 2002


Spis treści



Od redakcji

Proście, kołaczcie, szukajcie

Czego nie będzie w Królestwie Bożym?

Antysemityzm - test sumienia

Dziesięcina

Zachowanie spokoju

Dwie burze, czyli postawy ludzkie w nieszczęściu, cz1, cz2.

Myśli i zdania

Czy miłujesz mnie?

Potrzeba miłości

Czasy Pogan

Kiedy kompromis?

Opętany Gadareńczyk

Pieśń o dobrodziejstwach Boga

Najcudowniejsza przygoda

Wychowanie przez przykład

powrót wersja do druku

 

 



Dwie burze czyli postawy ludzkie w nieszczęściu - Prorok Jonasz i apostoł Paweł cz. 1

ZADUMA
Człowiek: stworzony na obraz i podobieństwo Boże,
istota wolna i myśląca, pełna obaw, czasem wątpliwości,
zatroskana o przyszłość, oczekująca śmierci - swego losu na ziemi.
      Historia biblijna dostarcza nam sporo przykładów różnych zachowań człowieka - pozytywnych lub negatywnych, a czasem zupełnie niezrozumiałych, np. w przypadku zagrożenia, jakie spotyka go na drodze życia. Pod rozwagę weźmiemy dwa przykłady zachowań: proroka Jonasza i apostoła Pawła. Obaj znaleźli się w niebezpieczeństwie na morzu, podczas burzy.

      PROROK JONASZ UCIEKA PRZED BOGIEM
      "Jonasza, syna Amittaja, doszło słowo Pana tej treści: Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie. Lecz Jonasz wstał, aby uciec sprzed oblicza Pana do Tarszyszu. A gdy przybył do Jaffy, znalazł tam okręt, który miał płynąć do Tarszyszu. I zapłaciwszy za przejazd, wszedł na pokład, aby sprzed oblicza Pana jechać z nimi do Tarszyszu. Lecz Pan zesłał silny wiatr na morze i zerwała się potężna burza na morzu, tak iż zdawało się, że okrętowi grozi rozbicie. Wtedy żeglarze przestraszyli się i każdy wołał do swojego boga; sprzęt, który był na okręcie, wyrzucili do morza, aby zmniejszyć ciężar. Jonasz zaś zszedł na sam dół okrętu i zasnął twardym snem. Wtedy podszedł do niego kapitan okrętu i tak rzekł do niego: Dlaczego śpisz? Wstań, wołaj do swojego Boga! Może Bóg wspomni na nas i nie zginiemy. I rzekł jeden do drugiego: Szybko! Rzućmy losy, aby się dowiedzieć, z czyjej winy spadło na nas to nieszczęście! Gdy więc rzucili losy, los padł na Jonasza. Wtedy rzekli do niego: Powiedzże nam, z czyjej winy spadło na nas to nieszczęście, jakie jest twoje rzemiosło, skąd pochodzisz, jaki jest twój kraj i z którego ludu jesteś? I odpowiedział im: Jestem Hebrajczykiem, czczę Pana, Boga niebios, który stworzył morze i ląd. Wtedy ci mężowie bardzo się zlękli i dowiedziawszy się, że ucieka sprzed oblicza Pana, bo im to był powiedział, rzekli do niego: Dlaczego to uczyniłeś? Nadto rzekli do niego: Co poczniemy z tobą, aby morze uspokoiło się i zaniechało nas, bo morze, im dłużej, tym bardziej się burzy? Wtedy rzekł do nich: Weźcie mnie i wrzućcie do morza, a morze uspokoi się i zaniecha was, bo wiem, że z powodu mnie zaskoczyła was ta wielka burza. Lecz ci mężowie wiosłowali, chcąc się dostać do brzegu, nie mogli wszakże, gdyż morze coraz bardziej burzyło się przeciwko nim. Wtedy wzywali Pana, mówiąc: O Panie! Nie dopuść, abyśmy zginęli z powodu tego człowieka, i nie obarczaj nas winą przelania krwi niewinnej, bo Ty, o Panie, czynisz, co chcesz. Wzięli więc Jonasza i wrzucili do morza; wtedy morze przestało się burzyć."
      Niejeden z nas zapyta: Dlaczego Jonasz ucieka? Odpowiedź nie jest prosta. Gdy weźmiemy pod uwagę jego nieposłuszeństwo, to możemy sądzić, że Stwórca wzbudza burzę jako karę za ucieczkę, ale nie kieruje swego gniewu bezpośrednio wobec Jonasza. Mamy kapitalny przykład tajemniczości Bożego działania.
      Aby mówić o zachowaniu się męża Bożego Jonasza, musimy przypomnieć jego wcześniejsze życie i specyficzne przesłanie jego misji. W 2 Król. 14:25-28 czytamy: "Lecz przywrócił Izraelowi granice ciągnące się od wejścia do Chamat aż do Morza Stepowego, zgodnie ze słowem Pana, Boga izraelskiego, które wypowiedział przez swojego sługę Jonasza, syna Amittaja, proroka z Gat-Chefer. Wejrzał bowiem Pan na niedolę Izraela, niezwykle gorzką, tak iż nie było już ani niewolnego, ani wolnego, nie było, kto by Izraelowi przyszedł z pomocą. Lecz ponieważ Pan nie zamyślał wymazać imienia Izraela z powierzchni ziemi, przeto wyratował ich przez Jeroboama, syna Joasza". Przypatrzmy się tej sytuacji: Zły, bezbożny król Izraela - Jeroboam II i odstępczy naród. Bóg nie stawia warunków, nie nawołuje nawet do poprawy. Dla swego tajemniczego celu i w swej dobroci nie chce jeszcze "wymazać imienia Izraela z powierzchni ziemi" - daje szansę naprawienia i ratuje (do czasu) naród od niewoli. Pozwala nawet rozszerzyć granice na północy, do Chamat. Jest to granica Izraela w jego najlepszych czasach - Dawidowych i Salomonowych. 1 Kron. 13:5 podaje: "I Dawid zgromadził całego Izraela od Szichoru Egipskiego aż dotąd, gdzie się idzie do Chamat, ażeby sprowadzić skrzynię Bożą z Kiriat-Jearim". W 2 Kron. 7:8 czytamy: "W tym to czasie obchodził Salomon, a wraz z nim cały Izrael, ogromne zgromadzenie ludu, począwszy od miejsca, gdzie się idzie do Chamat, aż po rzekę egipską, uroczyste święto przez siedem dni".
      Droga od Morza Śródziemnego do Chamat jest granicą północną Izraela, tak w obietnicach, jak i w obrazie nowego Izraela z Proroctwa Ezechiela. Nawet szpiedzy Mojżesza się tam zapędzili: "I poszli, zbadali tę ziemię, od pustyni Syn aż po Rechob, tuż przy wejściu do Chamat" - 4 Mojż. 13:21. Sam Mojżesz wyznaczył tę granicę: "Od góry Hor pociągniecie ją aż do miejsca, gdzie się idzie do Chamat, a krańce tej granicy sięgną do Sedad" - 4 Mojż. 34:8. Ale w ziemi Chamat, w Rybli, swój sztab wojenny urządził Nabuchodonozor, gdy walczył z Sedekiaszem. Tam też wydawał wyroki: "Lecz wojsko Chaldejczyków pędziło za nimi i doścignęło Sedekiasza na stepach Jerycha. Wtedy pojmali go i przyprowadzili do Nebukadnesara, króla babilońskiego, do Rybli w ziemi Chamat, a ten wydał nań wyrok. Król babiloński kazał stracić w Rybli synów Sedekiasza na jego oczach; także wszystkich dostojników Judy kazał stracić król babiloński" - Jer. 39:5-6. O granicy nowego Izraela czytamy w opisie widzenia Ezechiela: "Granica ziemi od północy jest taka: Od Morza Wielkiego w kierunku na Chetlon, tam gdzie się idzie do Chamat, Zedad" - Ezech. 47:15 oraz w wersecie 17: "Tak więc granica biegnie od Morza do Chazar-Enon, tak że okręg Damaszku jest na północy, tak samo okręg Chamat; to jest granica północna".
      Te różne świadectwa Biblii wyraźnie mówią o zamiarach Boga względem Izraela. To ostanie rozszerzenie granic staje się symboliczne.
      Ale Jonasz, wierny Bogu prorok, nie mógł zrozumieć, jak Stwórca może błogosławić czyniącym zło? Jego ludzki rozum nie mógł zrozumieć zamiarów Stwórcy. To pierwsze doświadczenie nie było ostateczną lekcją dla Jonasza. Izrael dostaje się do niewoli asyryjskiej. Niniwa staje się stolicą. To wyniesienie miasta musiało przyczynić się do rozzuchwalenia się mieszkańców i być przyczyną szybkiego wzrostu bezprawia. Stwórca postanawia ukarać miasto zagładą. Ale jako sprawiedliwy i zarazem miłosierny daje szansę uniknięcia kary na drodze odwrócenia się od grzechu. Wysyła proroka z misją.
      Wyobraźmy sobie sytuację, w jakiej znajduje się Jonasz: kraj okupowany przez Asyrię i zapewne ciężki los zniewolonego i wyniszczanego narodu. Stwórca, zamiast słać Jonasza do swego ludu - wysyła go do wrogów! Możemy tylko przypuszczać, że ze strony Izraelczyków nie znalazł się ani jeden, by zwrócić się do Boga o pomoc. Niniwczycy nie byli zaznajomieni z prawem Bożym, zaś sytuacja, w jakiej się znaleźli, została im narzucona. Skorzystali z dobrobytu. Ich serca nie były tak zdegradowane, jak ich ówczesne postępowanie.
      Jonasz zaczyna działać - chce na swój sposób zmienić Boże działanie. Może boi się okupanta? Nie widząc innej możliwości, po prostu ucieka. Ucieka jak najdalej od swego kraju. Tarszysz, jeśli wierzyć historykom i geografom, leżał w Hiszpanii. Trzeba było przepłynąć prawie całe Morze Śródziemne, zwane wówczas "Wielkim". Zamożny Jonasz płaci za przejazd i wsiada na okręt. Stwórca sprawia, że nadciąga sztorm. Jonasz, rozumiejąc swój postępek, nawet nie modli się. Rezygnuje ze starań o ocalenie - schodzi na najniższy pokład, może do luku ładunkowego i zasypia. To postępowanie jest nieco dziwne. Ale on wie, że może zaufać Bogu. Ocali lub nie - niech wola Boża się spełni.
      Ciekawe jest jeszcze coś: Jonasz nie współpracuje z marynarzami ani nie podejmuje starań o ocalenie okrętu. W jego postępowaniu nie sprawdza się przysłowie: Jak trwoga, to do Boga. Biblijny opis pozwala natomiast dostrzec szlachetność załogi okrętu. Nawet wtedy, gdy wiedzą, kto jest winien, usiłują ratować okręt własnymi siłami. Nadaremnie! Pozytywne jest to, że wołają do Boga Izraela - do Jahwe oraz że składają podziękowanie Bogu przez złożenie ofiar. Jonasz zostaje wrzucony do morza. Nie broni się, lecz przeciwnie - winę przyjmuje na siebie. Ten spokój może zastanawiać. Nie możemy zajrzeć do serca Jonasza. Musiało to być jednak serce już ukształtowane, bez bojaźni i rozumiejące odpowiedzialność za czyn.
      Czytamy dalej: "Lecz Pan wyznaczył wielką rybę, aby połknęła Jonasza. I był Jonasz we wnętrznościach ryby trzy dni i trzy noce. I modlił się Jonasz do Pana, swojego Boga, z wnętrzności ryby, mówiąc: Wzywałem Pana w mojej niedoli i odpowiedział mi, z głębi krainy umarłych wołałem o pomoc i wysłuchał mojego głosu. Wrzucił mnie na głębię pośród morza i porwał mnie wir; wszystkie twoje bałwany i fale przeszły nade mną. Już pomyślałem: Jestem wygnany sprzed twoich oczu, jakże będę mógł jeszcze spojrzeć na twój święty przybytek? Wody sięgały mi aż do gardła, ogarnęło mnie topielisko, sitowie wiło się koło mojej głowy. Zstąpiłem do stóp gór, zawory ziemi na zawsze się za mną zamknęły. Lecz Ty wydobyłeś z przepaści moje życie, Panie, Boże mój. Gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem na Pana; i tak doszła moja modlitwa do ciebie, do twojego świętego przybytku. Ci, którzy trzymają się marnych bożyszczy, opuszczają swojego Miłościwego, lecz ja pragnę ci złożyć ofiarę z głośnym dziękczynieniem, spełnię, co ślubowałem. U Pana jest wybawienie. Wtedy Pan rozkazał rybie, a ta wypluła Jonasza na ląd" - Jon. 2:1-10.
      Nastaje chwila zastanowienia i przestrachu: Jonasz nie umiera, ale rozumie, że znalazł się we wnętrzu "wielkiej ryby". Nie sposób ustalić, jaki to był gatunek ryby. Nie był to wieloryb, ten jest ssakiem. Musiała to być ryba i w jej komorze powietrznej, we wnętrzu, znalazł się Jonasz. Teraz dopiero odczuł potrzebę modlitwy! Zrozumiał też ważną rzecz: życie "po Bożemu", to życie w świątyni! Dzisiaj możemy powiedzieć to samo: życie ludu Bożego jest tylko w jego Kościele!
      Jonasz wspomina o ślubach - być może o ślubach posłuszeństwa, które właśnie złamał. Ma to swoje znaczenie: Bóg najbardziej każe za złamanie ślubów, złamanie "przymierza przez ofiarę", które lud Boży zawiera dobrowolnie. Jest to większy grzech niż każdy pospolity grzech wynikający z prawa Bożego! Bóg ratuje Jonasza - pozwala spełnić "śluby posłuszeństwa". Jonasz ogłasza zagładę Niniwy. "Potem Jonasz wyszedł z miasta i zamieszkał na wschód od miasta; i zrobił sobie tam szałas, i usiadł w jego cieniu, aby zobaczyć, co będzie się dziać w mieście" - Jon. 4:5. O wschodzie słońca miasto miało zginąć. Szałas umieszczony po wschodniej stronie miasta pozwalał o rannej porze lepiej je widzieć. Jonasz nie chciał pozostać w mieście, by nie zginąć razem z grzesznymi.
      "A gdy wieść o tym doszła do króla Niniwy, wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz i oblókł się we włosiennicę, i usiadł w popiele. Na polecenie króla i jego dostojników ogłoszono taki rozkaz: Ludzie i zwierzęta, bydło i owce niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i niech nie piją wody! Niech włożą włosiennice, zarówno ludzie jak i bydło, i niech żarliwie wołają do Boga, niech każdy zawróci ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego. A może Bóg znów się użali i odstąpi od swojego gniewu, i nie zginiemy. A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego. Jonaszowi bardzo się to nie podobało, tak że się rozgniewał. I modlił się do Pana, mówiąc: Ach, Panie! Czy nie to miałem na myśli, gdy jeszcze byłem w mojej ojczyźnie? Dlatego pierwszym razem uciekałem do Tarszyszu; wiedziałem bowiem, że Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który żałuje nieszczęścia. Otóż teraz, Panie, zabierz moją duszę, bo lepiej mi umrzeć aniżeli żyć. A Pan odpowiedział: Czy to słuszne, tak się gniewać? Potem Jonasz wyszedł z miasta i zamieszkał na wschód od miasta; i zrobił sobie tam szałas, i usiadł w jego cieniu, aby zobaczyć, co będzie się dziać w mieście. A Pan, Bóg, wyznaczył krzew rycynowy, aby wyrósł nad Jonaszem, dawał cień jego głowie i osłaniał go przed grożącym mu nieszczęściem. I Jonasz radował się bardzo z tego krzewu rycynowego. Lecz nazajutrz z pojawieniem się zorzy wyznaczył Bóg robaka, który podgryzł krzew rycynowy, tak że usechł. A gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg suchy wiatr wschodni i słońce prażyło głowę Jonasza, tak że omdlewał i życzył sobie śmierci, mówiąc: Lepiej mi umrzeć niż żyć. Wtedy rzekł Bóg do Jonasza: Czy to słuszne, tak się gniewać z powodu krzewu rycynowego? A ten odpowiedział: Słusznie jestem zagniewany, i to na śmierć. A Pan rzekł: Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś i którego nie wyhodowałeś; wyrósł on w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy zginął, a Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?" - Jon. 3:6-10; 4:1-5.
      Wyjaśnijmy najpierw pewną istotną sprawę. Król Niniwy nie był królem Asyrii - ten zapewne by się nie upokorzył. Chodzi tu o króla "miasta-państwa", coś w znaczeniu naszego burmistrza, mera czy prezydenta miasta. Po zajęciu Niniwy przez satrapę administracja miasta pozostała nie zmieniona.
      Wielkość miasta i powaga chwili oraz ważność powierzonej misji musiały zmienić proroka. Nie od razu zrozumiał wolę Bożą, Boży sposób postępowania z człowiekiem "na bieżąco". Jonasz uznał swą misję za daremną. Tymczasem faktycznie stało się odwrotnie. Misja spełniła swoją rolę - lud Niniwy czyni pokutę, odwraca się od grzechu. Jest to ważna nauka biblijna!
      Zaciętość Jonasza nabiera cech przysłowiowego: "gniewam się aż na śmierć". Ale Stwórca chce jeszcze raz przemówić do niego. W upalnym słońcu chowa jego głowę w cieniu krzewu rycynowego o szerokich liściach. Rycynus w swoich szerokich i grubych liściach gromadzi dużo wilgoci. Dzięki temu daje chłodny cień. Woda paruje, obniża temperaturę liści i dodatkowo chłodzi głowę proroka. Rozkoszuje się on tym chłodem! Jednak to nie przekonuje go o dobroci Boga. W końcu rycynus usycha - co za nieszczęście! Teraz gniew Jonasza przechodzi w rezygnację. Jest to kolejna wspaniała lekcja!

druga część artykułu


powrót do góry wersja do druku