powrót
wersja do druku
Wędrówka za Panem
Numer 5 - 2003
Spis treści
Od redakcji
Narodzić się na nowo
Kursy młodzieżowe 2003 - wspomnienia
Siedem stopni - refleksje na temat wiersza
Dzieje Apostolskie - czwarty rozdział
Małe płaszczyzny porozumienia...
Dla najmłodszych
Znaki dla chrześcijanina
Krzyżówka
powrót
wersja do druku
|
|
Choć otaczający nas chrześcijanie obchodzą święta narodzin Pana w grudniu,
niniejszym tekstem nawiązujemy do najbardziej prawdopodobnego okresu narodzin
- przełomu września i października, w okolicach żydowskiego Święta Namiotów.
Oczywiście data nie jest tu najważniejsza, niech jednak nasze skryte przemyślenia
cofną się w czasie do tamtych ubogich narodzin.
"Dobrze, że możesz czasem narodzić się na nowo..."
Kiedy na świat przychodzi malutkie dziecko, cieszą się wszyscy - rodzice,
dziadkowie, krewni i znajomi. Ludzie gratulują, przynoszą prezenty. Nawet przypadkowe
osoby uśmiechają się nad wózkiem, gdy wychodzimy na spacer.
Nie inaczej było wtedy, gdy przychodził na świat Pan Jezus. Choć warunki, w
jakich się urodził, nie były najlepsze, każdy, kto o tym wiedział, cieszył się
z tego zdarzenia. Przybyli mędrcy z darami, pasterze zeszli z pastwisk oddać
mu pokłon. Zapanowała radość. Ożyła nadzieja. Oto narodził się Ten, który miał
zbawić Izraela. Niektórzy uwierzyli, że jest Synem Najwyższego już na samym
początku; inni nie uwierzyli nawet na końcu.
Mam w domu małego dzidziusia. Zastanawiam się, jak dużej wiary potrzeba, by
patrząc na małe, zupełnie bezbronne dziecko, uwierzyć, że ono ma zbawić ludzi.
Dziś, mówiąc o narodzinach Zbawcy wiemy, że później wykonał wszystko, co zamierzył.
Ale czy Józef z Marią mieli taką pewność? Czy inni bliscy wierzyli, że w tym
nowonarodzonym dziecku dojrzewa tak wielka moc?
Pan Jezus przyszedł na świat jak każdy z nas. Musiał uczyć się wszystkiego od
początku, musiał zaufać swoim rodzicom. Najpierw tym ziemskim, zwyczajnym, mającym
problemy, nie zawsze potrafiącym się obejść bez sprzeczki, nieznającym odpowiedzi
na mnóstwo pytań. Właśnie od takich rodziców uczył się bycia człowiekiem. Z
biegiem lat zbliżał się coraz bardziej do swego Ojca Niebieskiego, ale cały
czas był człowiekiem - cierpiał jak człowiek, cieszył się jak człowiek, tylko
nie grzeszył jak człowiek.
Właściwie po co Panu Jezusowi było to doświadczenie? Po co od kołyski, a raczej
od żłóbka, uczył się człowieczeństwa? Przecież mógł zstąpić na ziemię jako dorosły
mężczyzna, pojawić się nagle między ludźmi, nauczać, uzdrawiać, pokazywać lepszą
drogę. Dlaczego tak się nie stało? Myślę, że miał najpierw sam być nauczany,
miał zobaczyć, co dobrego ludzie mogą przekazać sobie w procesie wychowania,
jakie popełniają błędy, co prowadzi ich do grzechu. Pan Jezus poznał ludzi z
dobrej, ale i z najgorszej strony. Dzięki temu jednak mógł przekazać im wartościowe
- bo praktyczne - drogowskazy. Dzięki temu pomaga nam zmieniać się dzisiaj i
wesprze ludzi żmudnie odbudowujących swą pierwotną doskonałość, gdy będzie na
ziemi zaprowadzał nowy porządek. Do zbawienia ludzi potrzebne było zatem Jezusowi
dzieciństwo.
A my mamy odwieczny dylemat, czy wraz z całym chrześcijańskim światem świętować
narodziny Pana Jezusa. Jeśli jest On w nas wiecznie żywy, jeśli codziennie z
takim samym zapałem postępujemy zgodnie z jego nauką i każdego dnia umiemy "na
świeżo" rozradować się nadzieją, którą On nam daje, to może nie mamy potrzeby
przypominać sobie w tym szczególnym okresie o początku jego ludzkiej drogi.
Jeżeli natomiast zdarza nam się w pędzie codzienności przeżyć dzień bez Jezusa,
myślę, że warto czasem pozwolić Mu narodzić się w nas na nowo...
Michał Sochacki
Kiedy przychodzisz topnieją ludzkie serca
Żale odchodzą w chwilowe zapomnienie
Z letargu zimy budzi się dobra wola
Modlitwy marnotrawnych płyną znów znad stołów
Gdy stajesz w progu, wejść może nawet obcy
Na chwilę wraca myśl o potrzebujących
Tak wiele chce się innym dać w prezencie
Ty przypominasz nam, do czego służy serce
Dobrze, że możesz czasem narodzić się ponownie,
bo w naszym życiu tak mało cię na co dzień.
Dzisiaj przed tobą każdy dom drzwi otwiera.
Umarłeś raz. Obyś w nas więcej nie umierał!
|
|
|