powrót
wersja do druku
Wędrówka za Panem
Numer 5 - 2003
Spis treści
Od redakcji
Narodzić się na nowo
Kursy młodzieżowe 2003 - wspomnienia
Siedem stopni - refleksje na temat wiersza
Dzieje Apostolskie - czwarty rozdział
Małe płaszczyzny porozumienia...
Dla najmłodszych
Znaki dla chrześcijanina
Krzyżówka
powrót
wersja do druku
|
|
przeczytaj komentarze do artykułu
Oto sprawozdania z kursów biblijnych, które odbyły się w wakacje tego roku
2003. Dziękujemy naszym korespondentom oraz fotografom, którzy udostępnili nam
zdjęcia.
Kurs na Ukrainie
Białogard
Budziarze
Chrzanów
Czersk
Wisła
Wola Lubecka
Kurs na Ukrainie
Patrzę przez okno. W bajecznym tańcu spadają na ziemię śnieżynki. Krążą w powietrzu,
błyszczą w promieniach ulicznych lamp i już wkrótce pokryją ziemię puszystym
dywanem...
Lecz teraz jestem daleko od domu. Zniknął śnieg, zniknęły zimne krople deszczu...
Świeci słońce, jaśnieje tęcza, są kochane, drogie sercu oblicza przyjaciół.
Spróbujmy razem powrócić i ponownie znaleźć się w uroczym miasteczku z piękną
nazwą Sudowa Wiśnia. Zapytacie: Dlaczego właśnie tam? Dlatego, że w tym miasteczku
od 28 lipca do 3 sierpnia odbywał się młodzieżowy biblijny kurs. W tym miejscu
spotkała się młodzież z różnych zakątków Ukrainy. Przyjechali goście z Polski
i Rosji. Było nas 38.
Radośnie świeciło słońce, szumiał po chodnikach i dachu letni deszcz. Cieszyliśmy,
się że jesteśmy razem. Każdy z nas wierzył i marzył, śmiał się i płakał, uczył
się i śpiewał... "Jako rzecz dobra i wdzięczna gdy bracia w zgodzie [razem]
mieszkają" (Psalm 133: 1).
Jakim był nasz kurs? Ja myślę, że był dla nas potrzebny, korzystny, pouczający
- po prostu był dobry. Na porannym zebraniu badaliśmy obszerny i trudny temat
"Poświęcenie". Podeszliśmy do tego tematu z różnych stron, zostały
wysłuchane i omówione wszystkie myśli i zdania.
Na każdym popołudniowym zebraniu był rozważany jeden z moralnych tematów. Niekiedy
trzeba było przenieść zakończenie dyskusii na wieczorną godzinę. Mówiliśmy o
rzeczach, które interesują młodzież: o wzajemnych stosunkach pomiędzy młodzieżą,
o stosunku do młodszych i do starszych; rozmawialiśmy o tym, co to jest przyjaźń,
miłość, jak ma wygladać chrześcijańskie wesele i o wielu innych tematach. Spory
udział w tych rozmowach miał brat Adam Kozak, który zawsze podawał ciekawe myśli.
Zresztą wszyscy byli aktywni i często po zakończeniu zebrania jeszcze długo
trwały rozmowy, wymiany zdań, ciągle znajdowano nowe przykłady w Biblii.
Jedni poszukiwali odpowiedzi na nurtujące ich pytania, inni zdobywali dla siebie
pewność, że ich myśli biegną we właściwym kierunku.
W kursie uczestniczyło 13 dzieci w wieku od 3 do 13 lat. Miały one swoje poranne
zebrania, ale ważnym zadaniem było zorganizować czas w taki sposób, by to było
ciekawe jednocześnie dla najmniejszych i dla najstarszych. Powiem od razu, że
w ostatni wieczór na wspólnym zebraniu świadectw najwięcej mówiły właśnie dzieci.
Każdy pragnął opowiedzieć o swoich wrażeniach i wyjawić swoją radość - nawet
najmniejszą. Podobnie było w czasie kursu - na każdym zebraniu dzieci zabierały
głos w pierwszej kolejności. Miały za zadanie opowiedzieć wszystkim, co nowego
poznały, jakie lekcje zdobyły dla siebie, pokazywały swoje rysunki. Dzieci pięknie
zdały ten egzamin...
I oto ostatni wieczór. Pożegnalne ognisko, pieśni, wdzięczne słowa. Szczególnie
chcę podziękować gospodarzom tego gościnnego domu - braterstwu Lesi i Bogdanowi
Borowiec. Tyle ciepła i miłości oddali oni dla nas!
Ponadto i przede wszystkim dziękuję naszemu Panu za wspaniałe dni, za śpiew
ptaków, za radość udziału i za to, że byliśmy RAZEM.
Uczestniczka z Rosji.
powrót
Białogard 2003
Białogard to miejscowość, gdzie co roku odbywa się konwencja, a także często
organizowane są kursy. Również w tym roku odbył się tam kurs dla dzieci w wieku
od 7-9 lat. Kierownikiem tego kursu był wujek Adam Olszewski. Do Białogardu
przyjechało 26 dzieci.
Podczas
pierwszej naszej społeczności wujek kierownik zadał nam pytanie: po co tu przyjechaliśmy?
Wszyscy zgodnie odpowiedzieli: "Aby nauczyć się czegoś o Panu Bogu, a także,
aby poznać historie z Biblii".
Każdego dnia rano uczyliśmy się przykazań. Na jeden dzień przypadało jedno przykazanie.
Czytaliśmy wersety, które pomagały nam wyjaśnić dane przykazanie, a także podawaliśmy
historie z naszego życia. Po społeczności porannej było śniadanko, lecz najpierw
musieliśmy znaleźć na stole nasze karteczki z biblijnym imieniem - w ten sposób
przy posiłkach siadaliśmy koło różnych osób.
Po śniadanku był wykład. Wykłady dotyczyły modlitwy Pańskiej, która zostawił
nam Pan Jezus. Co dzień zastanawialiśmy się nad inną częścią modlitwy. Jednego
dnia mieliśmy też gościa - wujka Litkowicza z Białogardu. Wszystkim bardzo podobał
się wykład wujka. Mogliśmy także zadawać wujkowi pytania. Miło, że wujek do
nas zawitał.
Po wykładzie był czas wolny, kiedy mogliśmy do woli się wyszaleć, jednak zawsze
pod opieką troskliwej kadry.
Kadra bardzo często wymyślała nam różne zabawy na świeżym powietrzu. To było
bardzo zabawne.
Później był pyszny obiadek, który przygotowywały nam ciocie kucharki.
Po obiadku była króciutka sjesta, a potem studium, na którym zastanawialiśmy
się nad historią Józefa.
Po studium - ponownie czas wolny. I znowu były nowe pomysły na zabawy i oczywiście
mecze w piłkę nożną. Ciocie kucharki często robiły nam smaczne niespodzianki
w postaci pysznych słodkości na podwieczorek.
Po czasie wolnym - kolacyjka. Następnie był czas na toaletę.
Czyści i w piżamkach czekaliśmy na "dobranockę" i "TV expres"
[przypuszczalnie mały program artystyczny - red.]. Przy "TV expresie"
można było się pośmiać a także dowiedzieć coś o osobie, z którą był wywiad.
Wszyscy mieliśmy także kilka dni, aby dowiedzieć się czegoś o swoim biblijnym
imieniu, a wieczorem był czas, aby opowiedzieć o nim.
Później ciocie i wujkowie czytali nam na dobranoc historie o świetlikach, których
głównym bohaterem był Promyczek. Niestety, nie zdążyliśmy przeczytać całej tej
bajki. Kto wie, może za rok skończymy?...
Przez cały kurs była wspaniała pogoda, więc mieliśmy także wycieczki nad morze
i jezioro. Wycieczki były wspaniałe.
Myślę, że ten kurs będziemy bardzo długo pamiętać. A przyjaźnie, które tam
zawiązaliśmy, będą nadal kwitnąć.
Za to wszystko chcielibyśmy bardzo podziękować kochanemu Panu Bogu, który pozwolił
nam się tam spotkać i opiekował się nami. Dziękujemy także kierownikowi, który
zorganizował ten kurs, ciociom kucharkom, które nam pysznie gotowały, oraz całej
kadrze, która się nami opiekowała.
Kursanci
Budziarze
Jako uczestnik kursu w Budziarzach chciałbym przybliżyć Wam jego przebieg.
Kierownikiem
był tam Michał Kubic, który z roku na rok sprawdza się w tej roli doskonale.
Głównymi tematami były: życie i panowanie króla Dawida nad Izraelem oraz czterdziestoletnia
wędrówka Izraela po pustyni. Ciekawym punktem codziennego programu było czytanie
i zastanawianie się nad z góry narzuconymi, intrygującymi fragmentami Biblii.
Kurs przebiegał bardzo spokojnie, wycieczki nie przerywały nam codziennego cyklu
badań i wykładów. W niedzielę na Budziarzach licznie zjawili się Braterstwo
ze zboru w Biłgoraju. Występ kursantów, zaplanowany na niedzielne popołudnie,
budził wiele naszych emocji i niepokojów jednak sądząc z reakcji braci i sióstr
(błyszczące oczy i szeroko uśmiechnięte twarze) można było stwierdzić, że obawy
te były bezpodstawne. Wiele radości sprawiło również wspólne ze zborem śpiewanie
pieśni oraz konkurs ogólnej wiedzy biblijnej dla braci, po głównej części nabożeństwa
i naszych występach.
Zdarzyła się jedna, ale za to bardzo bogata w atrakcje wycieczka do Kazimierza
Dolnego, gdzie zwiedzaliśmy przepiękny rynek i odbyliśmy rejs statkiem po Wiśle.
Pyszny obiad spożyliśmy w restauracji braterstwa Watrasów. Dzięki temu mogliśmy
wybrać się jeszcze na dddłłłuuugggiiii spacer...
Na kursie mieliśmy okazję poznać kilka przesympatycznych osób z zagranicy (Niemiec,
Ukrainy, Kanady, Francji), które, mam nadzieję, będą wspominać nas równie gorąco
jak my je.
Jeszcze tylko kilka słów odnośnie higieny osobistej i czasu wolnego. Codzienne
spacery nad pobliską Tanew wiązały się nie tylko z moczeniem się w wodzie w
celach relaksu i opalaniem w wakacyjnym słońcu ale także z prozaiczną czynnością
mycia się. Było to nowe doświadczenie dla osób, które jeszcze nie były na kursie
w Budziarzach, ale i one szybko zaaklimatyzowały się w tamtejszych, nieco pionierskich,
warunkach i po kilku dniach mycie w rzece dla nikogo nie stanowiło już problemu.
Czas wolny. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie wśród wielu możliwości. Chłopcy
większą część przerw w zajęciach spędzali grając "w nogę" na samodzielnie
przygotowanym boisku, a dziewczyny (korzystając z boiska również zrobionego
przez chłopców) wolały grać "w siatkę". Można też było po prostu leniuchować
albo wspólnie grać w kosza albo gadać, albo śpiewać, albo, albo, albo...
Częste nocne odwiedziny miejscowych chłopaków całkowicie burzyły plan kadry
odnośnie ciszy nocnej o 23. Te nocne, nieproszone wizyty powodowały konieczność
wystawiania wart i patroli, które miały za zadanie wyjaśnianie gościom niestosowność
takich zachowań.
Nasi kursowi "informatycy" zadbali o to, by kurs pozostał na długo
w naszej pamięci, przygotowując szczególną pamiątkę - płytę z ponad tysiącem
zdjęć oraz najważniejszymi informacjami o każdym uczestniku kursu, o samym kursie
i o Budziarzach.
Myślę, że dla każdego kurs był nie tylko emocjonujący ale i budujący więc...
do zobaczenia za rok.
Maciek Nawrocki.
"Różne odczucia naszej społeczności"
Dla mnie słowo SPOŁECZNOŚĆ oznacza więź między ludźmi. Być w SPOŁECZNOŚCI,
to nie walczyć o własne dobro, ale troszczyć się o radość innych. O ich spokój
wewnętrzny i miłe chwile wspólnie spędzone. O to poprostu, aby z nimi być. Czujesz
nie tylko chęć zrozumienia, ale i chęć rozumienia siebie nawzajem.
Każdy z nas, z "BUDZIARSKIEJ SPOŁECZNOŚCI", ma w sobie uczucie wewnętrznej
bliskości. Jedni mają ją już od przyjazdu, inni pewnie poczują to dopiero po
powrocie do domu, gdy będzie im brakować siebie nawzajem. Czasem nie zdajemy
sobie sprawy z tego, jak bardzo nam potem brakuje codziennych rozmów, śmiechów,
tej ciągłej SPOŁECZNOŚCI. Wtedy w każdym z nas budzi się chęć powrotu ->
NA BUDZIARZE.
(Fragment tekstu z pamiątkowej płyty CD, którą otrzymał każdy z uczestników).
Chrzanów 20-30.07.2003
W tym roku byłam na kursie w Chrzanowie. Jest to inne miejsce, niż Białogard,
bo nie ma morza , ale było tak samo fajnie.
Na kursie było 30 dzieci w wieku od 10 do 13 lat, i 10 osób które opiekowały
się nami.
Kierownikiem był Korneliusz Fil, a grupowymi - Ania Purwin, Ania Konatkiewicz,
Leszek Szczepanik i Dawid Czura.
O nasze zdrowie dbał wujek Beniamin Pogoda, gotował Kuba Wysocki, a Asia Parnak
, Gosia Zelent i Ania Zduniak mu pomagały.
Zaraz po śniadaniu wujek Dawid (Czuczu) sprawdzał, czy pamiętamy, o czym mówiliśmy
dzień wcześniej, później był wykład wujka Beniamina, który opowiadał nam i czytał
o planie Pana Boga.
Po obiedzie mieliśmy czas wolny i wtedy się bawiliśmy. Mieliśmy konkursy sprawnościowe
i biblijne, również graliśmy w piłkę nożną, siatkówkę i badmintona . Był nawet
turniej badmintona, który wygrał Piotrek Konatkiewicz. Za to, jak się zachowywaliśmy,
jak słuchaliśmy wykładów i gdy byliśmy uczynni, dostawaliśmy punkty , a ta grupa,
która miała najwięcej punktów, w nagrodę dostała dużą porcję lodów.
Gdy była ładna pogoda, chodziliśmy na spacery i na basen, mieliśmy również
dwie duże wycieczki do Ojcowa i do Krakowa .
W Krakowie byliśmy w Parku Wodnym i kinie trójwymiarowym, w którym oglądaliśmy
film przyrodniczy. Po filmie pojechaliśmy do Domu Spokojnej sStarości w Miechowie
i tam śpiewaliśmy pieśni Ciociom i Wujkom, i poznawaliśmy miejsce, w którym
mieszkają.
Czas na kursie płynął nam bardzo szybko i odczuliśmy smutek, gdy musieliśmy
wyjeżdżać, bo było nam dobrze.
Basia Szczepanik
Czersk 14 dni lipca 2003
Chciałbym się z Wami podzielić cząstką moich wakacji. Dwutygodniową cząstką,
którą razem z trzydziestoma czterema osobami spędziłem na kursie biblijnym w
Czersku, miasteczku położonym w międzyrzeczu Brdy i Wdy. Ten kurs można zaliczyć
raczej do małych kursów, jeśli chodzi o liczbę kursantów. Nasze spotkanie oficjalnie
rozpoczęło się w sobotę 5 lipca, kiedy to równocześnie przybyła znaczna cześć
uczestników. Już pierwszego dnia mieliśmy okazję wypróbować nieznany nam dotąd
nowy sposób na przeprowadzenie wieczorka zapoznawczego. Sądzę, że wielu osobom
się podobał, a przy okazji dobrze spełnił swoją część praktyczną.
Położenie Czerska daje pole do popisu przy organizowaniu wycieczek, których
nie zabrakło, zarówno tych pieszych jak i tych autobusowych. W ten sposób wszyscy
korzystali z możliwości nawiązania nowych i ugruntowania starych znajomości.
Mieliśmy okazję być m. in. w Gdańsku, Gdyni, zwiedzić zamki w Gniewie i Malborku.
Na trasie jednej z naszych wycieczek znalazła się także Mierzeja Wiślana, i
tu należy pamiętać o takich miejscach jak Frombork i Krynica Morska. Nie wiem,
kto mógłby zapomnieć o spływie kajakowym Wielkim Kanałem Brdy, no i o naszych
pieszych kilkunastokilometrowych wycieczkach.
Nie byliśmy jednak zaabsorbowani samymi wycieczkami, ale myślę, że przede wszystkim
Bożymi prawdami, jakie mogliśmy rozważać podczas społeczności. Nasze spotkanie
opierało się na współpracy kadry i kursantów; tylko dzięki temu byliśmy na tyle
zorganizowani, aby na wszystkie te zajęcia starczyło nam, czasu. Cieszę się,
że cała kadra składała się z młodych osób, to ułatwiło mi (i chyba nam wszystkim)
wzajemne zrozumienie.
Nasz dzień rozpoczynał się społecznością poranną, prowadzoną przez chłopców,
którzy przedstawiali poszczególne przymioty z wersetów zapisanych w 2 Liście
św. Piotra 1:5-7. Podczas studium zastanawialiśmy się nad listem św. Pawła do
Filipian. Jestem przekonany, że są osoby, które sięgnęły "głębiej"
do zapisanych w tym liście wersetów, odnoszących się do całego Planu Pana Boga
i szczególnej w nim roli Pana Jezusa, o czym przekonywaliśmy się już podczas
studium. Nasz wykładowca, brat Jurek Nieckarz, usługiwał nam wykładami na temat
Wieku Tysiąclecia. Także wykłady opierały się na wzajemnej pomocy, której celem
było według mnie poznanie toku myślenia wykładowcy. Społeczności wieczorne polegały
na rozważaniach tematów, które wychodziły od nas samych - kursantów. Tutaj znajduję
kolejny powód do zadowolenia wynikający z podejścia nas wszystkich do często
trudnych zagadnień.
Już dawno nie miałem w sobie tyle smutku i radości jednocześnie, jak 18 lipca,
kiedy to na peronie żegnałem odjeżdżającą grupę. Radości z tak wspaniale spędzonego
czasu wśród Bożych błogosławieństw, przy rozważaniu Biblii, czy przy innych
zajęciach, spędzanych w tak wyśmienitym gronie. Smutku z tego, że ta wspaniała
cząstka wakacji dobiegła końca...
Janek Knop
powrót
Wisła 2003
Ponownie, już czwarty raz z kolei, w miejscowości Wisła - Czarne, w szkole
podstawowej odbył się kurs biblijny, pod kierownictwem Ireneusza Zajdy.
Kursanci zjeżdżali się powoli. Ogromna część z nich przyjechała późnym wieczorem.
Ale najważniejsze było jednak to, że wszyscy spotkaliśmy się w tej malowniczej
miejscowości.
Ze względu na dużą ilość młodzieży posiłki musiały być podzielone na dwie tury.
W związku z tym pierwsza grupa była zmuszona wstawać wcześniej, niż pozostali.
Nowością był wieczorek zapoznawczy, zorganizowany w inny niż dotychczas sposób.
Mianowicie prawie 80 kursantów (!!!) podzielonych zostało na pary i jedna z
osób wymieniała tylko pozytywne cechy drugiej. Jestem przekonany, że była to
bardzo ciekawa forma przedstawiania innych.
Głównym motywem przewodnim codziennych badań w Wiśle był I i II List do Tesaloniczan.
Każdy z kursantów miał przygotować w domu na kartce refleksje po zapoznaniu
się z treścią listów apostoła Pawła. Trzeba było również przedstawić nurtujący
problem z życia codziennego. Podczas popołudniowych i wieczornych społeczności
były rozpatrywane owe pytania.
Jak to przystało na zgrupowanie w górach, nie zabrakło wycieczek górskich. Przed
zdobywaniem zaplanowanych szczytów postanowiliśmy się rozgrzać. Trening polegał
na krótkiej wycieczce po okolicy. Prawdziwe wyzwanie czekało nas po kilku dniach.
Najpierw zdobyliśmy Baranią Górę (niektórzy zapaleńcy dwa razy?), na koniec
czekał nas trud pokonania Czantorii. Po wdrapaniu się na szczyt rozsiedliśmy
się wygodnie i długo śpiewaliśmy przy akompaniamencie instrumentów strunowych
(gitary). Najprzyjemniejszy jednak był zjazd wyciągiem krzesełkowym do Ustronia.
Śpiewaliśmy nie tylko na łonie natury. Jak nam to w rzeczywistości wychodziło,
przekonał się zbór z Bielska goszczący u nas na niedzielnym nabożeństwie.
Również ciekawym i interesującym wydarzeniem, które utkwiło mi w pamięci, był
koncert zespołu "Sól Ziemi". Wykonanie utworów było nowatorskie i
niecodzienne, ale zarazem bardzo ciekawe. Niektórzy z uczestników poświęcali
swoje wolne chwile na utrwalanie całego pobytu w Wiśle. Dzięki temu każdy z
kursantów może powracać wspomnieniami do chwil spędzonych w Wiśle - powstała
płyta ze zdjęciami. Niesamowite wrażenie na niektórych kursantach wywarło spontanicznie
zorganizowane ognisko pożegnalne - na mnie chyba też ?
Najsmutniejszą chwilą całego kursu był moment pożegnania, a co za tym idzie
i i wyjazdu. Jednak nie przejmowaliśmy się tym tak bardzo, ponieważ spotkaliśmy
się prawie wszyscy następnego dnia na Konwencji Generalnej w Krakowie.
Z pewnością długo nie zapomnę dni przeżytych w Wiśle.
Krzysztof Matysek
P.S. Z niecierpliwością czekamy na następny kurs z tym samym kierownictwem i
jeszcze większą liczbą kursantów.
powrót
Wola Lubecka 2003
To, co odrazu kojarzę z tym kursem, to miła atmosfera i ci wszyscy wspaniali
ludzie, z którymi mogłam spędzić niezapomniane 12 dni.
Myślę, że podstawą tej atmosfery było zgranie się kadry i kursantów. Różnice
wiekowe nie były duże, więc wszyscy mogliśmy się lepiej rozumieć. Łatwiej było
nam nawiązać ze sobą kontakt, łatwiej było rozmawiać. Sposób, w jaki prowadzono
badania i społeczności, był bardzo trafny, ponieważ wszystko było tłumaczone
prosto i zrozumiale. Rozmawialiśmy na temat historii Dawida i Boskiego Planu
Wieków.
Codziennie były organizowane jakieś konkursy sprawnościowe i konkurs wiedzy
biblijnej. Kursanci mogli uczestniczyć również w kółku plastycznym, zawodach
w ping-ponga i badmintona.
Wola Lubecka to w ogóle piękne, ciche, spokojne miejsce, gdzie mogliśmy oderwać
się od życia codziennego, trochę wyciszyć, coś tam przemyśleć. Pomysł, by zorganizować
kurs właśnie tam, był moim zdaniem bardzo dobry.
Na tym kursie poznałam też, jak żyje kadra kursowa, jakie ma obowiązki i przyjemności
:)
Bardzo miło wspominam wszystkie chwile spędzone w tym właśnie gronie. Ten kurs
był inny niż wszystkie, dlatego na długo zachowam go w swoim sercu.
Marta Marek
Komentarze
hej wszystkim. czytając te krótkie relacje przpominają sie wspaniale chwile
z naszych kursów. ale te opisy nie zastąpią bycia na takim kursie. aby przekonać
sie jak wspaniale jest przebywać razem w społeczności trzeba to przeżyć. mam
nadzieje że nikt nie wspomina swojego kursu będź kursów negatywnie. wiele się
nauczyliśmy, poznaliśmy mnóstwo wspanialych osób. wspomnienia są najcenniejszą
rzeczą. myślcie o kursach, uczestnikach i rzeczach których się nauczyliście.
caluje i pozdrawiam
Eunika :)
Miłe wspomnienia z kursu są bardzo budujące. Nie zapominamy, że nie jesteśmy
sami, oglądamy zdjęcia coś w nas drży. Łzy cisną się do oczu, i napływają wspaniałe
myśli. Czy jest coś wspanialszego??
Starajmy się przebywać jak najwięcej w społecznościach.
Sam wiem to bardzo dobrze. To był mój pierwszy kurs - Budziarze 2003.
Damian S.
Miło tak sobie powspominać.
Bywcia
|
|
|