Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Drukowanie Drukowanie
Drukuj Artykuł
Drukuj Cały Numer
Karność Nowego Stworzenia.
1948 Numer 8.
Straż i Zwiastun Obecności Chrystusa
Biblioteka
 

Karność Nowego Stworzenia

"Jestże człowiek, co się boi Pana? Nauczy go drogi, którąby miał obrać. Poprowadzi cichych w sądzie a nauczy pokornych drogi Swojej." - Ps. 25:12,9.

Droga chrześcijanina jest drogą trudną i nader skomplikowaną. Znajdując się w otoczeniu grzesznym, niesprawiedliwym, będąc sam niedoskonałym fizycznie, umysłowo i moralnie, narażony on jest na ustawiczne pokusy, sidła i niebezpieczeństwa tak z zewnątrz, czyli od drugich, z którymi się styka, jak i z wewnątrz, czyli od swych własnych grzechem spaczonych myśli, pojęć, upodobań i skłonności. Poświęcając się Bogu, człowiek dobrowolnie wchodzi na drogę sprawiedliwości, świętobliwości i prawdy; odwraca się od grzechu, aby w nowości żywota postępować. O ile to jego poświęcenie jest szczere, poważne i w dobrym zrozumieniu sprawy, to on, na dalszy ciąg życia swego na ziemi, wyrzeka się postępowania wedle woli własnej, przymując natomiast wolę Bożą za swoje prawidło.

Apostół określa, że jest to "złożeniem (jakoby pogrzebaniem) starego człowieka, który, według jego pierwotnego obcowania, psuje się przez pożądliwości oszukujące." A w dalszym ciągu jest to "odnowieniem się duchem umysłu i przyobleczeniem w onego nowego człowieka, który według Boga stworzony jest w sprawiedliwości i w świętobliwości prawdy." (Ef. 4:22-24.) Do tych odnowionych duchem umysłu, Apostół na innym miejscu mówi: "Nie przypodobywajcie się temu światu, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu waszego na to, abyście doświadczyli, która jest wola Boża dobra, przyjemna i doskonała." - Rzym. 12:2.

Jest to więc jakoby wstąpieniem do szkoły, w której główną lekcją, głównym kursem jest wola Boża - rozeznawana tej woli, poddawanie się jej w cichości i bez szemrania, oraz czynienia jej na ile ją rozeznajemy. Głównym nauczycielem w tej szkole jest Jezus Chrystus - Jego słowa, Jego przykazania, Jego przykład, Jego posłuszeństwo woli Ojca aż do śmierci i to śmierci krzyżowej - wszystko to stanowi naukę dla tych co wstąpili do tej szkoły. On Sam powiedział: "Uczcie się odemnie." - Mat. 11:29. Porównaj z Żyd. 10:7,9. Jan 6:38. Luk. 22:42.

Właściwe zrozumienie karności Biblijnej

Ci co chcą być dobrymi uczniami i naśladowcami Pana muszą uważać na różne nauki, przykazania i przykłady wystawione w Słowie Bożym i na ile ich stać, muszą się do nich stosować. Jak inne przedmioty tak i karność wystawiona jest dla naszej nauki, abyśmy się do niej sami stosowali, a nie abyśmy jej używali jako bicz i drugich nią smagali.

Słowo "karność" według słownika Arcta, ma znaczyć:

  1. "Utrzymanie w posłuszeństwie."
  2. "Niepuszczanie złego bez kary."
  3. "Groza."
  4. "Rygor."
  5. "Dyscyplina."

Żadne z tych określeń nie odpowiada temu, co Biblia mówi o karności i jak ona określona jest w szóstym tomie Wykładów Pisma Św. Nie byłoby może szkodliwym, gdybyśmy karność w powyższym określeniu przyjęli dla siebie, czyli gdybyśmy starali się trzymać samych siebie w posłuszeństwie (nie ludziom ale Bogu), w rygorze i w dyscyplinie. Lecz nie byłoby stosownym, abyśmy taką karność drugim narzucali; albowiem nie naszą rzeczą jest trzymać kogoś w posłuszeństwie, karać zło, albo zniewalać kogoś grozą, rygorem lub dyscypliną. Karność taka wprowadzona będzie przez Chrystusa i Kościół w przyszłości, gdy zastosowana będzie "laska żelazna," lecz nie jest ona karnością Nowego Stworzenia w czasie obecnym.

Karnością biblijną nazywamy wskazaną w Biblii metodę postępowania wobec tych, którzy będąc członkami zgromadzenia, dopuszczają się dość poważnych i jawnych grzechów lub błędów. Szczegółowe wskazówki i rady względem biblijnej karności znajdują się w szóstym tomie, str. 350-356, gdzie znajduje się pojaśnienie przykazania naszego Pana zapisanego u Mat. 18:15-18. Uważne przeczytanie tego co mówi Pan, jak i pojaśnienia br. Russella, powinno wykazać każdemu Nowemu Stworzeniu, że metody tam wskazanej nie możnaby nazwać: utrzymaniem kogoś w posłuszeństwie, karaniem złego, grozą, rygorem lub dyscypliną. Najwięcej co według tych wskazówek można uczynić, to wyłączyć ze zgromadzenia takiego lub takich, którzy niepoprawnie grzeszą, trwają w poważnych błędach doktrynalnych lub też swoją niesfornością powodują ustawiczne kłopoty w zgromadzeniu.

Nacisk jest położony, iż wyłączenia może dokonać tylko zgromadzenie i to dopiero po dobrym, bezstronnym wysłuchaniu sprawy i po daniu oskarżonemu niczym nie krępowanej sposobności wypowiedzenia się w swej obronie. W tomie 6, str. 351 czytamy: "Sprawa powinna być tak jasną i postępowanie z oskarżonym tak wspaniałomyślne, że wyrok (decyzja) powinien być jednomyślny lub prawie takim." Nieco dalej czytamy: "Nawet gdyby winny wzbraniał poddać się uchwale całego zgromadzenia, nie można nań nakładać kary. Cóż wtedy? Zgromadzenie wtedy odmawia mu swej społeczności, nie uważając go za brata (członka zgromadzenia)."

Drugi nacisk położony jest także na to, że o winnych, nawet już po wyłączeniu, nie powinno się źle mówić, a także iż wyłączenie może nastąpić tylko w sprawach wielkiej wagi. Na str. 532 w tomie szóstym czytamy: "Gdyby duch święty, duch miłości mieszkał w każdym członku obficie, wtedy słuchanie oszczerczych wieści o kimkolwiek, a szczególnie o współczłonku, sprawiałoby cierpienie. Usunęłoby to więcej niż połowę nieporozumień. Zastosowanie się do powyższej procedury zaznaczonej przez Pana, nie powodowałoby częstych sądów zborowych, raczej usunęłoby powody do nienawiści i wpoiłoby poszanowanie dla sądu Kościoła, jako sądu Bożego; i głosu Kościoła słuchanoby i poważano. Co więcej, gdyby panowały porządek i miłość, to każdy pilnowałby samego siebie, a nie usiłowałby gromić swego brata, naprawiać go lub oddawać go w ręce komitetu lub Kościoła, chyba że sprawa byłaby wielkiej wagi." Na str. 353 czytamy: "Bez względu czy postępujący błędnie wysłucha lub uchyli się od wysłuchania i do przyznania się, należy poprzestać na osobistym zwróceniu się do niego, chyba że sprawa jest wielkiej wagi."

Główny cel zastosowania tej karności jest, aby winnemu pomóc do podniesienia lub upamiętania się, a nie aby go karać, poniżać lub t. p. Stąd jest upomnienie, aby ujemnym wieściom nie wierzyć i całą sprawę prowadzić bardzo oględnie, wspaniałomyślnie, w obecności tak oskarżyciela jak i oskarżonego. Jako czytamy (tom 6, str. 356): "Sprawa świadków powinna być głęboko wyryta w umyślę każdego Nowego Stworzenia. Co niektórzy twierdzą, iż wiedzą i co w sposób oszczerczy opowiadają nie powinno się temu nie tylko wierzyć, ale nawet nie słuchać. Jeżeli dwuch lub trzech, idąc za wskazówkami Pana, wniosą oskarżenie przed zgromadzenie - nie zaocznie lub oszczerczo, nawet wtedy nie powinno znaleść wiary, aż przyjdzie czas właściwy na wysłuchanie sprawy przez zgromadzenie - wysłuchania obu stron, w obecności każdej z nich; wtedy nastąpi w imieniu Bożym decyzja i napomnienie, wyrażone w ten sposób, aby winnemu pomogło powrócić na drogę sprawiedliwości, nie zaś aby pogrążyć go w "ciemności zewnętrzne.""

Z tego co br. Russell pisał o karności biblijnej w szóstym tomie i wielu artykułach Strażnicy, każdemu szczeremy badaczowi Biblii powinno być jasnym, że wyłączenie kogoś ze zgromadzenia może być tylko w ostateczności i to wobec bardzo poważnych przestępców, upartych i niepoprawnych. W sprawach małoznacznych, a szczególnie w sprawach sumienia, w różnicach poglądów odnośnie punktów mniej ważnych, niefundamentalnych i niezasadniczych, nikt nie powinien być na sąd kościelny wystawiony ani wyłączany. Powinno być także jasnym, że odstępowanie od tych reguł karnościowych przez kogokolwiek - mówienie źle, oczernianie lub oskarżanie drugiego pozaocznie, prywatne lub publiczne agitowanie, że ten lub ów powinien być wyłączony - jest gwałceniem karności Nowego Stworzenia. Powinno to być lepiej rozumiane i przestrzegane przez braci starszych. Starsi nigdy nie powinni używać swego stanowiska i przywilejów starszego na szkalowanie kogokolwiek. Nie wolno im tego czynić publicznie ani prywatnie. Jeżeli mają jakie poważne zarzuty przeciwko któremukolwiek bratu, powinni postąpić według Mat. 18:15-18. Ich starszeństwo nie uwalnia ich od tej reguły; przeciwnie, tym więcej ich do niej zobowiązuje.

Gdy sprawa jest dość poważna i sąd zborowy okazał się potrzebny, starsi nie powinni używać swego wpływu i wymowy na wymuszenie od zgromadzenia takiej decyzji jak im się zdaje że zapaść powinna. Mogą wypowiedzieć swoje zdanie, na równi z innymi, lecz powinni to czynić oględnie, bezstronnie, z łagodnością i miłością raczej, a nigdy ze złością, zemstą lub nienawiścią dla kogokolwiek. Po tak oględnym, łagodnym i wspaniałomyślnym przesłuchaniu sprawy, gdy już sprawa ma być dana pod głosy, byłoby wskazanym, aby jeszcze raz odmówiona była szczera i gorąca modlitwa do Ojca Niebieskiego - prośba, aby On przez ducha Swego dopomógł do zadecydowania tej sprawy możliwie jak najsprawiedliwiej; i według woli Jego. Następnie każdy członek powinien mieć wolność głosować tak jak mu dyktuje jego sumienie i zrozumienie sprawy. Słowami br. Russella powtarzamy: "Sprawa powinna być tak jasna i postępowanie z oskarżonym tak wspaniałomyślne, że decyzja powinna być zupełnie lub prawie jednomyślna."

Jeżeli zaś decyzja nie zapadła w taki sposób, czyli wynik głosowania jest podzielony; powiedzmy 60 procent członków głosowało za wyłączeniem, a 40 procent przeciw, to co wtedy? Czy owa większość ma też wyłączyć tych co głosowali przeciw wyłączeniu? Lub czy starszy ma zgromić tę mniejszość, zagrozić jej wyłączeniem i zażądać drugiego głosowania, w tym oczekiwaniu, że przychylą się na stronę większości i głos swój odmienia? Wcale nie. Takie coś byłoby najsromotniejszym pogwałceniem karności Nowego Stworzenia.

Jeżeli decyzja nie jest jednomyślna lub blisko taka, to w świetle powyżej zacytowanego zdania z szóstego tomu, sprawa nie jest dosyć jasna, albo postępowanie wobec oskarżonego nie było dosyć wspaniałomyślne (nie dosyć łagodne, miłościwe, przebaczające). Należałoby więc sprawę uznać za nierozstrzygniętą i tak ją pozostawić na pewien czas, a po paru lub kilku miesiącach, o ile zło byłoby nadal praktykowane, należałoby ją ponownie rozpatrzyć przed całym zgromadzeniem i we właściwy sposób zadecydować. Ci co według swego sumienia nie mogą głosować za wyłączeniem, czy jest ich więcej członków, czy też tylko jeden lub paru, nie powinni być za to prześladowani lub w jakikolwiek sposób molestowani. Oni spełnili swój obowiązek jaknajlepiej rozumieli i nie powinno się mieć do nich żadnej pretensji ani urazy. Ma się rozumieć, że i oni również powinni zachować się spokojnie i nie wnosić żadnej pretensji przeciwko tym co głosowali inaczej.

Na szczególniejszą uwagę w takich sprawach zasługuje artykuł br. Russella: "Bo dni złe są" (w Straży na czerwiec b.r.), który zalecamy uważnie przedstudiować. Znamienne są zdania z tego artykułu, które cytujemy: "Obowiązki jednego członka nie mogą być podejmowane przez drugiego - każdy powinien sam działać i głosować tak jak reguła Pańska nakazuje Wszelkie takie napomnienia powinny być czynione w miłości, pamiętając, że wszyscy są niedoskonali pod niektórymi względami. Celem w każdej takiej sprawie powinna być naprawa, a nie kara. Sam tylko Bóg ma prawo karania. Najwięcej co zgromadzenie może uczynić to na pewien czas powstrzymać swoją społeczność z niepokutującym i musi, tak samo publicznie, przywrócić ją, gdy pokuta jest okazana. Miłość, wesele i pokój są Pańskim celem dla nas i w tych zasadach musimy postępować jako Jego uczniowie. Jakikolwiek inny sposób postępowania przyniesie niechybna szkodę.".

Karność a sprawa połączeniowa

W powyższym rozważaniu opartym na literze i duchu Słowa Bożego i pojaśnień "roztropnego sługi," zauważyliśmy jaką powinna być karność biblijna w Kościele - kiedy, w jaki sposób i w jakim celu ma być zastosowana. Jakiekolwiek inne postępowanie w sprawach spornych, w nieporozumieniach wobec grzeszących, błądzących, niesfornych lub t. p., byłoby dla Nowych Stworzeń niewłaściwym, a więc byłoby pogwałceniem karności.

Chcemy teraz po krotce rozważyć zarzut, iż połączenie braci grupy "Wolnych" i braci od Brzasku w Ameryce, stało się kosztem karności. Na poparcie tego zarzutu twierdzonym jest, że ci od Brzasku poprzednio, a połączeni obecnie, uznawali i uznawają za braci tych co przez wolnych zostali wyłączeni. Zupełnego uzasadnienia zarzut taki niema z tej choćby racji, że uchwały i decyzje gospodarcze, karnościowe lub organizacyjne jednej grupy nie zobowiązują członków drugiej grupy, dokąd ta grupa nie miała sposobności bezstronnego zbadania sprawy, gdy takowa dotyczy pewnej biblijnej zasady. Jeszcze mniej uzasadnienia ma taki zarzut, a raczej niema żadnego, w wypadkach gdzie wyłączenia dokonywanoby w sposób niewłaściwy, nie według przepisanej karności, albo za coś takiego za co wyłączać nie należy.

Bracia czyniący nam ten zarzut, nie przytoczyli ani jednego poszczególnego wypadku z przeszłości, więc też nie mamy możności ani potrzeby sprawdzić, czy zarzut ten ma swoje uzasadnienie; czy wyłączenie w danych wypadkach było słuszne i właściwe, czy dani wyłączeni trwają nadal w złym, czy też pokutowali itd. Pamiętać bowiem trzeba, że żadnego wyłączenia "nie należy uważać za wyłączenie na zawsze" (tom 6, str. 354). Znamy jednak dość dobrze niektóre wyłączenia świeże, dokonane już po połączeniu i w łączności ze sprawą połączeniową, i o tych wspomnimy, dla wykazania nie tylko bezpodstawności tego zarzutu, ale i niewłaściwości takich wyłączeń.

Bez względu jak ktoś chce sobie tłumaczyć sprawę połączeniową w Ameryce, nie maże twierdzić, że jakiekolwiek połączenie - pogodzenie i zjednanie się dwuch stron powaśnionych, jest w zasadzie złem, przeciwnym karności biblijnej itd. Owszem, jest to przecież rzecz dobra, pożądana i w Piśmie Świętym jak najwyraźniej zalecana (Mat. 5:23-25. Ef. 4:23. Kol. 3:13): A jednak na wiadomość o połączeniu się braci w Ameryce, bracia pielgrzymi i starsi grupy wolnych w Polsce i niektórzy we Francji, natychmiast sprawę tę uznali za złą i potępili. Nie dali sobie dosyć czasu aby sprawę wszechstronnie i bez uprzedzenia zbadać, nie zadali sobie nawet trudu aby braci, z którymi mieli poprzednio społeczność i od których wiele duchowej i innej pomocy doznali, zapytać o ich pobudki i intencje w tej sprawie-nie, na to nie dali sobie czasu, ani uznali za właściwe bliżej sprawę zbadać, lecz według własnych jak najgorszych wyobraźni, urobili sobie o niej bardzo złą opinię i tę braciom i zgromadzeniom narzucili. Na pierwszej powojennej konwencji generalnej przeforsowali wniosek, aby z połączonymi zerwać wszelką społeczność i za braci ich nie uważać.

Nie dosyć na tym. Uchwałą tą chcieli skrępować osobistą wolność poszczególnych braci i sióstr wmawiając we wszystkich, że nie wolno im połączonych uznawać za braci, nie wolno z nimi korespondować lub przyjmować jakiejkolwiek pomocy, czy to duchowej czy materialnej. Tym, którzy do uchwały tej nie zastosowaliby się, grozili wyłączeniem i faktycznie było sporo takich wypadków gdzie na tej właśnie podstawie - za to, że niektórzy nie mogli i nie chcieli zerwać społeczności z połączonymi - wyłączono nie tylko jednostki, ale mniejsze lub większe grona braci i sióstr. Zachodziły nawet takie wypadki, że gdy, za agitacją i naporem pielgrzymów i starszych, zgromadzenie wezwało na sąd zborowy takich przestępców, i gdy odbywało się głosowanie za wyłączeniem takich, członkowie, którzy za wyłączeniem nie głosowali, byli również wyłączeni lub automatycznie za wyłączonych uznani.

Bracia, czy nie jest to prawdą? Wiecie dobrze, że tak. Moglibyśmy nawet więcej podobnych wypadków i okoliczności przytoczyć, lecz lepiej rzucić na nie zasłonę, bo sromota o nich mówić lub pisać. Pytamy teraz nieuprzedzonych i zdrowo myślących braci: Czy takie wyłączenia były i są właściwe? Czy są one według karności Nowego Stworzenia? Nie, nie i jeszcze raz nie! Czy ci, co takie wyłączenia przeprowadzają, przyznają to lub nie; czy zdają sobie sprawę z tego czy nie, faktem jest, że takie postępowanie, zamiast przestrzeganiem karności, jest raczej najsromotniejszym jej pogwałceniem.

Zauważmy jeszcze raz orzeczenie br. Russella, że "miłość, wesele i pokój są Pańskim celem dla nas i w tym zasadach musimy postępować jako Jego uczniowie. Jakikolwiek inny sposób postępowania przyniesie niechybną szkodę." Powyżej opisane postępowanie braci pielgrzymów i starszych nie było i nie jest według zasad miłości i pokoju, dlatego przynosi szkodę. O tak, ono szkodzi, bardzo szkodzi, nie tylko wam i wielu braciom i zgromadzeniom waszego zrzeszenia, ale i Prawdzie - tej ważnej i drogiej sprawie Pańskiej, której służyć staracie się. Boć wrogowie Prawdy Pańskiej obserwują nas, widzą te różne rozterki pomiędzy badaczami Pisma Św. i nie omieszkują wykorzystać ich na zdyskredytowanie nie tylko nas i naszej pracy, ale i całej idei, którą głosimy; jak to ostatnio opublikowane dzieło ks. St. Ufniarskiego o tym świadczy.

Przyznając, że wiele z tych rozterek i rozdwojeń były nieuniknione, jako części doświadczeń i przesiewań potrzebnych dla Kościoła, uważajmy abyśmy nie dodawali doświadczeń i rozterek niepotrzebnych; o sprawy, które właściwie powinny nas radować i więcej spajać, a nie rozrywać. Bo cóż za pożytek z tego, gdy ogłaszać będziemy prawdę obcym, starać się będziemy aby ich pozyskać, jak mówimy: "dla Pana i prawdy," jeżeli z tymi, którzy już są w tej samej co my prawdzie, nie nauczymy się żyć zgodnie i po bratersku, "odpuszczając jedni drugim, jako Bóg w Chrystusie odpuścił nam." (Ef. 4:32.) Zauważcie bracia, że pomiędzy nami a wami niema różnic zasadniczych. Czyż więc nie lepiej jest być czynicielami pokoju i likwidować rozterki oparte na bagatelach, na cielesnych słabościach, na niezrozumieniach, lub na starych urazach i uprzedzeniach? "Przeto przyobleczcie jako wybrani Boży, święci i umiłowani, wnętrzości miłosierdzia, dobrotliwość, pokorę, cichość, cierpliwość, znaszając jedni drugich i odpuszczając sobie wzajemnie, jeźli ma kto przeciw komu skargę; jako Chrystus odpuścił wam tak i wy. A nadto wszystko przyobleczcie miłość, która jest związką doskonałości; a pokój Boży niech rząd prowadzi w sercach waszych, do któregoście też powołani w jedno ciało." - Kol. 3:12-15.

Nakoniec pamiętajmy i przyswójmy sobie piękną i zdrową doradę br. Russella: "Miejmy się w tym względzie na baczności. Najpierw sądźmy samych siebie, abyśmy nie stali się obrażeniem dla innych. Starajmy się pokonywać w naszych sercach ducha, który stwarza góry z bagateli i pobudza do walki o rzeczy małej wagi. Większym jest ten co pokonywa siebie, aniżeli ten co zdobywa miasta. Strzeżmy się, aby obrona prawdy nie pochodziła z próżnej chwały, lecz z miłości do prawdy, do Pana i do Jego ludu, czyli do braci. Jeżeli miłość jest pobudką, to ona okaże się odpowiednio w miłym obejściu, w łagodnym, cierpliwym i pokornym usiłowaniu względem spółsług. Starajmy się być uprzejmymi względem wszystkich." - Straż z czerwca b. r., str. 93, 2 kolumna, par. 3.

"A Bóg cierpliwości i pociechy niech wam da abyście byli jednomyślni między sobą według Chrystusa Jezusa. Abyście jednomyślnie, jednymi usty wysławiali Boga, Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Przeto przjmujcie jedni drugich, jako i Chrystus przyjął nas do chwały Bożej. A Bóg nadziei niech was napełni wszelką radością i pokojem w wierze." - Rzym. 15:5-7,13.