Logo Straży

  • Karność Nowego Stworzenia.
  • Oszukanie nieprawości. - W.T.4583-1910
Rok 1948,
Numer 8


Karność Nowego Stworzenia

"Jestże człowiek, co się boi Pana? Nauczy go drogi, którąby miał obrać. Poprowadzi cichych w sądzie a nauczy pokornych drogi Swojej." - Ps. 25:12,9.

Droga chrześcijanina jest drogą trudną i nader skomplikowaną. Znajdując się w otoczeniu grzesznym, niesprawiedliwym, będąc sam niedoskonałym fizycznie, umysłowo i moralnie, narażony on jest na ustawiczne pokusy, sidła i niebezpieczeństwa tak z zewnątrz, czyli od drugich, z którymi się styka, jak i z wewnątrz, czyli od swych własnych grzechem spaczonych myśli, pojęć, upodobań i skłonności. Poświęcając się Bogu, człowiek dobrowolnie wchodzi na drogę sprawiedliwości, świętobliwości i prawdy; odwraca się od grzechu, aby w nowości żywota postępować. O ile to jego poświęcenie jest szczere, poważne i w dobrym zrozumieniu sprawy, to on, na dalszy ciąg życia swego na ziemi, wyrzeka się postępowania wedle woli własnej, przymując natomiast wolę Bożą za swoje prawidło.

Apostół określa, że jest to "złożeniem (jakoby pogrzebaniem) starego człowieka, który, według jego pierwotnego obcowania, psuje się przez pożądliwości oszukujące." A w dalszym ciągu jest to "odnowieniem się duchem umysłu i przyobleczeniem w onego nowego człowieka, który według Boga stworzony jest w sprawiedliwości i w świętobliwości prawdy." (Ef. 4:22-24.) Do tych odnowionych duchem umysłu, Apostół na innym miejscu mówi: "Nie przypodobywajcie się temu światu, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu waszego na to, abyście doświadczyli, która jest wola Boża dobra, przyjemna i doskonała." - Rzym. 12:2.

Jest to więc jakoby wstąpieniem do szkoły, w której główną lekcją, głównym kursem jest wola Boża - rozeznawana tej woli, poddawanie się jej w cichości i bez szemrania, oraz czynienia jej na ile ją rozeznajemy. Głównym nauczycielem w tej szkole jest Jezus Chrystus - Jego słowa, Jego przykazania, Jego przykład, Jego posłuszeństwo woli Ojca aż do śmierci i to śmierci krzyżowej - wszystko to stanowi naukę dla tych co wstąpili do tej szkoły. On Sam powiedział: "Uczcie się odemnie." - Mat. 11:29. Porównaj z Żyd. 10:7,9. Jan 6:38. Luk. 22:42.

Właściwe zrozumienie karności Biblijnej

Ci co chcą być dobrymi uczniami i naśladowcami Pana muszą uważać na różne nauki, przykazania i przykłady wystawione w Słowie Bożym i na ile ich stać, muszą się do nich stosować. Jak inne przedmioty tak i karność wystawiona jest dla naszej nauki, abyśmy się do niej sami stosowali, a nie abyśmy jej używali jako bicz i drugich nią smagali.

Słowo "karność" według słownika Arcta, ma znaczyć:

  1. "Utrzymanie w posłuszeństwie."
  2. "Niepuszczanie złego bez kary."
  3. "Groza."
  4. "Rygor."
  5. "Dyscyplina."

Żadne z tych określeń nie odpowiada temu, co Biblia mówi o karności i jak ona określona jest w szóstym tomie Wykładów Pisma Św. Nie byłoby może szkodliwym, gdybyśmy karność w powyższym określeniu przyjęli dla siebie, czyli gdybyśmy starali się trzymać samych siebie w posłuszeństwie (nie ludziom ale Bogu), w rygorze i w dyscyplinie. Lecz nie byłoby stosownym, abyśmy taką karność drugim narzucali; albowiem nie naszą rzeczą jest trzymać kogoś w posłuszeństwie, karać zło, albo zniewalać kogoś grozą, rygorem lub dyscypliną. Karność taka wprowadzona będzie przez Chrystusa i Kościół w przyszłości, gdy zastosowana będzie "laska żelazna," lecz nie jest ona karnością Nowego Stworzenia w czasie obecnym.

Karnością biblijną nazywamy wskazaną w Biblii metodę postępowania wobec tych, którzy będąc członkami zgromadzenia, dopuszczają się dość poważnych i jawnych grzechów lub błędów. Szczegółowe wskazówki i rady względem biblijnej karności znajdują się w szóstym tomie, str. 350-356, gdzie znajduje się pojaśnienie przykazania naszego Pana zapisanego u Mat. 18:15-18. Uważne przeczytanie tego co mówi Pan, jak i pojaśnienia br. Russella, powinno wykazać każdemu Nowemu Stworzeniu, że metody tam wskazanej nie możnaby nazwać: utrzymaniem kogoś w posłuszeństwie, karaniem złego, grozą, rygorem lub dyscypliną. Najwięcej co według tych wskazówek można uczynić, to wyłączyć ze zgromadzenia takiego lub takich, którzy niepoprawnie grzeszą, trwają w poważnych błędach doktrynalnych lub też swoją niesfornością powodują ustawiczne kłopoty w zgromadzeniu.

Nacisk jest położony, iż wyłączenia może dokonać tylko zgromadzenie i to dopiero po dobrym, bezstronnym wysłuchaniu sprawy i po daniu oskarżonemu niczym nie krępowanej sposobności wypowiedzenia się w swej obronie. W tomie 6, str. 351 czytamy: "Sprawa powinna być tak jasną i postępowanie z oskarżonym tak wspaniałomyślne, że wyrok (decyzja) powinien być jednomyślny lub prawie takim." Nieco dalej czytamy: "Nawet gdyby winny wzbraniał poddać się uchwale całego zgromadzenia, nie można nań nakładać kary. Cóż wtedy? Zgromadzenie wtedy odmawia mu swej społeczności, nie uważając go za brata (członka zgromadzenia)."

Drugi nacisk położony jest także na to, że o winnych, nawet już po wyłączeniu, nie powinno się źle mówić, a także iż wyłączenie może nastąpić tylko w sprawach wielkiej wagi. Na str. 532 w tomie szóstym czytamy: "Gdyby duch święty, duch miłości mieszkał w każdym członku obficie, wtedy słuchanie oszczerczych wieści o kimkolwiek, a szczególnie o współczłonku, sprawiałoby cierpienie. Usunęłoby to więcej niż połowę nieporozumień. Zastosowanie się do powyższej procedury zaznaczonej przez Pana, nie powodowałoby częstych sądów zborowych, raczej usunęłoby powody do nienawiści i wpoiłoby poszanowanie dla sądu Kościoła, jako sądu Bożego; i głosu Kościoła słuchanoby i poważano. Co więcej, gdyby panowały porządek i miłość, to każdy pilnowałby samego siebie, a nie usiłowałby gromić swego brata, naprawiać go lub oddawać go w ręce komitetu lub Kościoła, chyba że sprawa byłaby wielkiej wagi." Na str. 353 czytamy: "Bez względu czy postępujący błędnie wysłucha lub uchyli się od wysłuchania i do przyznania się, należy poprzestać na osobistym zwróceniu się do niego, chyba że sprawa jest wielkiej wagi."

Główny cel zastosowania tej karności jest, aby winnemu pomóc do podniesienia lub upamiętania się, a nie aby go karać, poniżać lub t. p. Stąd jest upomnienie, aby ujemnym wieściom nie wierzyć i całą sprawę prowadzić bardzo oględnie, wspaniałomyślnie, w obecności tak oskarżyciela jak i oskarżonego. Jako czytamy (tom 6, str. 356): "Sprawa świadków powinna być głęboko wyryta w umyślę każdego Nowego Stworzenia. Co niektórzy twierdzą, iż wiedzą i co w sposób oszczerczy opowiadają nie powinno się temu nie tylko wierzyć, ale nawet nie słuchać. Jeżeli dwuch lub trzech, idąc za wskazówkami Pana, wniosą oskarżenie przed zgromadzenie - nie zaocznie lub oszczerczo, nawet wtedy nie powinno znaleść wiary, aż przyjdzie czas właściwy na wysłuchanie sprawy przez zgromadzenie - wysłuchania obu stron, w obecności każdej z nich; wtedy nastąpi w imieniu Bożym decyzja i napomnienie, wyrażone w ten sposób, aby winnemu pomogło powrócić na drogę sprawiedliwości, nie zaś aby pogrążyć go w "ciemności zewnętrzne.""

Z tego co br. Russell pisał o karności biblijnej w szóstym tomie i wielu artykułach Strażnicy, każdemu szczeremy badaczowi Biblii powinno być jasnym, że wyłączenie kogoś ze zgromadzenia może być tylko w ostateczności i to wobec bardzo poważnych przestępców, upartych i niepoprawnych. W sprawach małoznacznych, a szczególnie w sprawach sumienia, w różnicach poglądów odnośnie punktów mniej ważnych, niefundamentalnych i niezasadniczych, nikt nie powinien być na sąd kościelny wystawiony ani wyłączany. Powinno być także jasnym, że odstępowanie od tych reguł karnościowych przez kogokolwiek - mówienie źle, oczernianie lub oskarżanie drugiego pozaocznie, prywatne lub publiczne agitowanie, że ten lub ów powinien być wyłączony - jest gwałceniem karności Nowego Stworzenia. Powinno to być lepiej rozumiane i przestrzegane przez braci starszych. Starsi nigdy nie powinni używać swego stanowiska i przywilejów starszego na szkalowanie kogokolwiek. Nie wolno im tego czynić publicznie ani prywatnie. Jeżeli mają jakie poważne zarzuty przeciwko któremukolwiek bratu, powinni postąpić według Mat. 18:15-18. Ich starszeństwo nie uwalnia ich od tej reguły; przeciwnie, tym więcej ich do niej zobowiązuje.

Gdy sprawa jest dość poważna i sąd zborowy okazał się potrzebny, starsi nie powinni używać swego wpływu i wymowy na wymuszenie od zgromadzenia takiej decyzji jak im się zdaje że zapaść powinna. Mogą wypowiedzieć swoje zdanie, na równi z innymi, lecz powinni to czynić oględnie, bezstronnie, z łagodnością i miłością raczej, a nigdy ze złością, zemstą lub nienawiścią dla kogokolwiek. Po tak oględnym, łagodnym i wspaniałomyślnym przesłuchaniu sprawy, gdy już sprawa ma być dana pod głosy, byłoby wskazanym, aby jeszcze raz odmówiona była szczera i gorąca modlitwa do Ojca Niebieskiego - prośba, aby On przez ducha Swego dopomógł do zadecydowania tej sprawy możliwie jak najsprawiedliwiej; i według woli Jego. Następnie każdy członek powinien mieć wolność głosować tak jak mu dyktuje jego sumienie i zrozumienie sprawy. Słowami br. Russella powtarzamy: "Sprawa powinna być tak jasna i postępowanie z oskarżonym tak wspaniałomyślne, że decyzja powinna być zupełnie lub prawie jednomyślna."

Jeżeli zaś decyzja nie zapadła w taki sposób, czyli wynik głosowania jest podzielony; powiedzmy 60 procent członków głosowało za wyłączeniem, a 40 procent przeciw, to co wtedy? Czy owa większość ma też wyłączyć tych co głosowali przeciw wyłączeniu? Lub czy starszy ma zgromić tę mniejszość, zagrozić jej wyłączeniem i zażądać drugiego głosowania, w tym oczekiwaniu, że przychylą się na stronę większości i głos swój odmienia? Wcale nie. Takie coś byłoby najsromotniejszym pogwałceniem karności Nowego Stworzenia.

Jeżeli decyzja nie jest jednomyślna lub blisko taka, to w świetle powyżej zacytowanego zdania z szóstego tomu, sprawa nie jest dosyć jasna, albo postępowanie wobec oskarżonego nie było dosyć wspaniałomyślne (nie dosyć łagodne, miłościwe, przebaczające). Należałoby więc sprawę uznać za nierozstrzygniętą i tak ją pozostawić na pewien czas, a po paru lub kilku miesiącach, o ile zło byłoby nadal praktykowane, należałoby ją ponownie rozpatrzyć przed całym zgromadzeniem i we właściwy sposób zadecydować. Ci co według swego sumienia nie mogą głosować za wyłączeniem, czy jest ich więcej członków, czy też tylko jeden lub paru, nie powinni być za to prześladowani lub w jakikolwiek sposób molestowani. Oni spełnili swój obowiązek jaknajlepiej rozumieli i nie powinno się mieć do nich żadnej pretensji ani urazy. Ma się rozumieć, że i oni również powinni zachować się spokojnie i nie wnosić żadnej pretensji przeciwko tym co głosowali inaczej.

Na szczególniejszą uwagę w takich sprawach zasługuje artykuł br. Russella: "Bo dni złe są" (w Straży na czerwiec b.r.), który zalecamy uważnie przedstudiować. Znamienne są zdania z tego artykułu, które cytujemy: "Obowiązki jednego członka nie mogą być podejmowane przez drugiego - każdy powinien sam działać i głosować tak jak reguła Pańska nakazuje Wszelkie takie napomnienia powinny być czynione w miłości, pamiętając, że wszyscy są niedoskonali pod niektórymi względami. Celem w każdej takiej sprawie powinna być naprawa, a nie kara. Sam tylko Bóg ma prawo karania. Najwięcej co zgromadzenie może uczynić to na pewien czas powstrzymać swoją społeczność z niepokutującym i musi, tak samo publicznie, przywrócić ją, gdy pokuta jest okazana. Miłość, wesele i pokój są Pańskim celem dla nas i w tych zasadach musimy postępować jako Jego uczniowie. Jakikolwiek inny sposób postępowania przyniesie niechybna szkodę.".

Karność a sprawa połączeniowa

W powyższym rozważaniu opartym na literze i duchu Słowa Bożego i pojaśnień "roztropnego sługi," zauważyliśmy jaką powinna być karność biblijna w Kościele - kiedy, w jaki sposób i w jakim celu ma być zastosowana. Jakiekolwiek inne postępowanie w sprawach spornych, w nieporozumieniach wobec grzeszących, błądzących, niesfornych lub t. p., byłoby dla Nowych Stworzeń niewłaściwym, a więc byłoby pogwałceniem karności.

Chcemy teraz po krotce rozważyć zarzut, iż połączenie braci grupy "Wolnych" i braci od Brzasku w Ameryce, stało się kosztem karności. Na poparcie tego zarzutu twierdzonym jest, że ci od Brzasku poprzednio, a połączeni obecnie, uznawali i uznawają za braci tych co przez wolnych zostali wyłączeni. Zupełnego uzasadnienia zarzut taki niema z tej choćby racji, że uchwały i decyzje gospodarcze, karnościowe lub organizacyjne jednej grupy nie zobowiązują członków drugiej grupy, dokąd ta grupa nie miała sposobności bezstronnego zbadania sprawy, gdy takowa dotyczy pewnej biblijnej zasady. Jeszcze mniej uzasadnienia ma taki zarzut, a raczej niema żadnego, w wypadkach gdzie wyłączenia dokonywanoby w sposób niewłaściwy, nie według przepisanej karności, albo za coś takiego za co wyłączać nie należy.

Bracia czyniący nam ten zarzut, nie przytoczyli ani jednego poszczególnego wypadku z przeszłości, więc też nie mamy możności ani potrzeby sprawdzić, czy zarzut ten ma swoje uzasadnienie; czy wyłączenie w danych wypadkach było słuszne i właściwe, czy dani wyłączeni trwają nadal w złym, czy też pokutowali itd. Pamiętać bowiem trzeba, że żadnego wyłączenia "nie należy uważać za wyłączenie na zawsze" (tom 6, str. 354). Znamy jednak dość dobrze niektóre wyłączenia świeże, dokonane już po połączeniu i w łączności ze sprawą połączeniową, i o tych wspomnimy, dla wykazania nie tylko bezpodstawności tego zarzutu, ale i niewłaściwości takich wyłączeń.

Bez względu jak ktoś chce sobie tłumaczyć sprawę połączeniową w Ameryce, nie maże twierdzić, że jakiekolwiek połączenie - pogodzenie i zjednanie się dwuch stron powaśnionych, jest w zasadzie złem, przeciwnym karności biblijnej itd. Owszem, jest to przecież rzecz dobra, pożądana i w Piśmie Świętym jak najwyraźniej zalecana (Mat. 5:23-25. Ef. 4:23. Kol. 3:13): A jednak na wiadomość o połączeniu się braci w Ameryce, bracia pielgrzymi i starsi grupy wolnych w Polsce i niektórzy we Francji, natychmiast sprawę tę uznali za złą i potępili. Nie dali sobie dosyć czasu aby sprawę wszechstronnie i bez uprzedzenia zbadać, nie zadali sobie nawet trudu aby braci, z którymi mieli poprzednio społeczność i od których wiele duchowej i innej pomocy doznali, zapytać o ich pobudki i intencje w tej sprawie-nie, na to nie dali sobie czasu, ani uznali za właściwe bliżej sprawę zbadać, lecz według własnych jak najgorszych wyobraźni, urobili sobie o niej bardzo złą opinię i tę braciom i zgromadzeniom narzucili. Na pierwszej powojennej konwencji generalnej przeforsowali wniosek, aby z połączonymi zerwać wszelką społeczność i za braci ich nie uważać.

Nie dosyć na tym. Uchwałą tą chcieli skrępować osobistą wolność poszczególnych braci i sióstr wmawiając we wszystkich, że nie wolno im połączonych uznawać za braci, nie wolno z nimi korespondować lub przyjmować jakiejkolwiek pomocy, czy to duchowej czy materialnej. Tym, którzy do uchwały tej nie zastosowaliby się, grozili wyłączeniem i faktycznie było sporo takich wypadków gdzie na tej właśnie podstawie - za to, że niektórzy nie mogli i nie chcieli zerwać społeczności z połączonymi - wyłączono nie tylko jednostki, ale mniejsze lub większe grona braci i sióstr. Zachodziły nawet takie wypadki, że gdy, za agitacją i naporem pielgrzymów i starszych, zgromadzenie wezwało na sąd zborowy takich przestępców, i gdy odbywało się głosowanie za wyłączeniem takich, członkowie, którzy za wyłączeniem nie głosowali, byli również wyłączeni lub automatycznie za wyłączonych uznani.

Bracia, czy nie jest to prawdą? Wiecie dobrze, że tak. Moglibyśmy nawet więcej podobnych wypadków i okoliczności przytoczyć, lecz lepiej rzucić na nie zasłonę, bo sromota o nich mówić lub pisać. Pytamy teraz nieuprzedzonych i zdrowo myślących braci: Czy takie wyłączenia były i są właściwe? Czy są one według karności Nowego Stworzenia? Nie, nie i jeszcze raz nie! Czy ci, co takie wyłączenia przeprowadzają, przyznają to lub nie; czy zdają sobie sprawę z tego czy nie, faktem jest, że takie postępowanie, zamiast przestrzeganiem karności, jest raczej najsromotniejszym jej pogwałceniem.

Zauważmy jeszcze raz orzeczenie br. Russella, że "miłość, wesele i pokój są Pańskim celem dla nas i w tym zasadach musimy postępować jako Jego uczniowie. Jakikolwiek inny sposób postępowania przyniesie niechybną szkodę." Powyżej opisane postępowanie braci pielgrzymów i starszych nie było i nie jest według zasad miłości i pokoju, dlatego przynosi szkodę. O tak, ono szkodzi, bardzo szkodzi, nie tylko wam i wielu braciom i zgromadzeniom waszego zrzeszenia, ale i Prawdzie - tej ważnej i drogiej sprawie Pańskiej, której służyć staracie się. Boć wrogowie Prawdy Pańskiej obserwują nas, widzą te różne rozterki pomiędzy badaczami Pisma Św. i nie omieszkują wykorzystać ich na zdyskredytowanie nie tylko nas i naszej pracy, ale i całej idei, którą głosimy; jak to ostatnio opublikowane dzieło ks. St. Ufniarskiego o tym świadczy.

Przyznając, że wiele z tych rozterek i rozdwojeń były nieuniknione, jako części doświadczeń i przesiewań potrzebnych dla Kościoła, uważajmy abyśmy nie dodawali doświadczeń i rozterek niepotrzebnych; o sprawy, które właściwie powinny nas radować i więcej spajać, a nie rozrywać. Bo cóż za pożytek z tego, gdy ogłaszać będziemy prawdę obcym, starać się będziemy aby ich pozyskać, jak mówimy: "dla Pana i prawdy," jeżeli z tymi, którzy już są w tej samej co my prawdzie, nie nauczymy się żyć zgodnie i po bratersku, "odpuszczając jedni drugim, jako Bóg w Chrystusie odpuścił nam." (Ef. 4:32.) Zauważcie bracia, że pomiędzy nami a wami niema różnic zasadniczych. Czyż więc nie lepiej jest być czynicielami pokoju i likwidować rozterki oparte na bagatelach, na cielesnych słabościach, na niezrozumieniach, lub na starych urazach i uprzedzeniach? "Przeto przyobleczcie jako wybrani Boży, święci i umiłowani, wnętrzości miłosierdzia, dobrotliwość, pokorę, cichość, cierpliwość, znaszając jedni drugich i odpuszczając sobie wzajemnie, jeźli ma kto przeciw komu skargę; jako Chrystus odpuścił wam tak i wy. A nadto wszystko przyobleczcie miłość, która jest związką doskonałości; a pokój Boży niech rząd prowadzi w sercach waszych, do któregoście też powołani w jedno ciało." - Kol. 3:12-15.

Nakoniec pamiętajmy i przyswójmy sobie piękną i zdrową doradę br. Russella: "Miejmy się w tym względzie na baczności. Najpierw sądźmy samych siebie, abyśmy nie stali się obrażeniem dla innych. Starajmy się pokonywać w naszych sercach ducha, który stwarza góry z bagateli i pobudza do walki o rzeczy małej wagi. Większym jest ten co pokonywa siebie, aniżeli ten co zdobywa miasta. Strzeżmy się, aby obrona prawdy nie pochodziła z próżnej chwały, lecz z miłości do prawdy, do Pana i do Jego ludu, czyli do braci. Jeżeli miłość jest pobudką, to ona okaże się odpowiednio w miłym obejściu, w łagodnym, cierpliwym i pokornym usiłowaniu względem spółsług. Starajmy się być uprzejmymi względem wszystkich." - Straż z czerwca b. r., str. 93, 2 kolumna, par. 3.

"A Bóg cierpliwości i pociechy niech wam da abyście byli jednomyślni między sobą według Chrystusa Jezusa. Abyście jednomyślnie, jednymi usty wysławiali Boga, Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Przeto przjmujcie jedni drugich, jako i Chrystus przyjął nas do chwały Bożej. A Bóg nadziei niech was napełni wszelką radością i pokojem w wierze." - Rzym. 15:5-7,13.


Oszukanie nieprawości

"Którego przyjście jest, z powodu złudzenia szatańskiego, ze wszelaka mocą i znakami i cudami kłamliwymi, l ze wszelkim oszukaniem nieprawości w tych, którzy giną, przeto iż miłości prawdy nie przyjęli, aby byli zbawieni. A przetoż pośle im Bóg skutek (złudzenie) błędu, aby wierzyli kłamstwu." - 2 Tesal. 2:9-11.

Powyższe słowa Apostoła stosują się przeważnie do obecnego czasu żniwa, a w szczególności do ostatnich lat tychże. Obecnie żyjemy w czasie, w którym więcej aniżeli kiedykolwiek należy się spodziewać mocnych złudzeń, nie tylko w szeregach nominalnych chrześcijan, lecz także i pomiędzy tymi co są udarowani szczególniejszym światłem prawdy, teraz świecącej. Czy nie należy się spodziewać, iż następne kilka lat żniwa dowiodą prawdziwości tego proroctwa Św. Pawła?

Niektóre z tych silnych złudzeń są dosyć widoczne. Spirityzm, Teozofia, Christian Science, Federacja Kościołów, są to sposoby onego nieprzyjaciela, za pomocą których zwodzi serca i głowy wielu, którzy inaczej byliby badaczami Biblii. Na ile pojmujemy różne proroctwa Biblii, to spodziewamy się, że te złudzenia będą miały zadziwiającą siłę nad ludzkością, a szczególnie nad chrześcijaństwem, które w następnych kilku latach wzrośnie znacznie w siłę. Jak to Apostół oświadcza, złudzenia te wywrą swą działalność, w znacznej mierze z powodu, że lud Boży nie dosyć pilnował swego przywileju badania Pisma Świętego. Rzesze chrześcijaństwa przyjęły raczej różne przepisy wiary, zamiast Słowa Pańskiego. One hołdują i starają się przypodobać raczej kościelnictwu niż prawdzie. Dlatego nie są zabezpieczonymi, są pozbawieni zbroi chrześcijańskiej, o jakiej Apostół mówi: "Obleczcie się w zupełną zbroję Bożą, abyście mogli stać przeciwko zasadzkom diabelskim abyście mogli dać odpór w dzień zły, a wszystko wykonawszy ostać się." - Ef. 6:11-13.

Lecz nasza uwaga właściwie koncentruje się na nas samych i na tych, którzy wraz z nami zostali udarowani przez Pana, światłem obecnego czasu żniwa. Czy wszyscy, co usłyszeli poselstwo żniwa i radowali się przez jakiś czas w nim, będą zachowani w on "dzień zły," czy też zakradną się i pomiędzy nimi pewne złudzenia - dla ich wypróbowania i przesiania?

Inne Pisma zapewniają nas, że ona wielka godzina pokuszenia (próby) przychodząca na wszystek świat, musi się rozpocząć od Kościoła, od "domu wiary" - od tych co mienią się być świętymi: Św. Piotr wyraża tę myśl, gdy mówi: "Ponieważ najprzód zaczyna się od nas, jakiż będzie koniec tych, co są nieposłuszni Ewangelii Bożej?" (l Piot. 4:17.) Tę samą myśl wyraża apostół Paweł, gdy mówi o Kościele: "Każdego robota jawną będzie, bo to dzień pokaże; gdyż przez ogień objawiona będzie, a każdego roboty, jaka jest, ogień doświadczy." (l Kor. 3:13.) Teksty te dają nam do zrozumienia, że zrobiony tu nacisk, na ostateczne dni próby, dosięgnie najprzód świętych. O ile wyznawane przez nas nauki obejmują w sobie jakiekolwiek błędy, o tyle sroższą będzie nasza próba. Ci, których budowa wiary mieści w sobie mało drzewa, słomy i siana, ucierpią mniej, podczas gdy ci, co będą mieli więcej tego palnego materiału, ucierpią o tyle więcej.

Zauważmy, iż wszystkie przepisy i dogmaty wiary, jakich nas nauczono, obejmowały w sobie dużo błędów, i że próbą naszej wierności dla prawdy była nasza gotowość porzucenia tych błędnych przepisów, a zastąpienie ich złotem, srebrem i drogimi kamieniami Słowa Bożego. Dla wielu, ta sprawa uznania błędu i odrzucenia go, jest z pewnych względów, bolesną próbą. Doświadcza ona wierność ku Bogu i Jego Słowu; doświadcza pokory serca; gotowości wyznania błędów, oraz miłości do braci. Bez względu jak małą jest omyłką, potrzebną jest pewna odwaga do przyznania się do niej i do odsunięcia jej od siebie. To było właśnie procedurą trzech ostatnich stuleci w których lud Boży dźwigał się coraz wyżej i wyżej z dymu "Średniowiecza." Z powodu powyżej przytoczonych trudności i prób, ten postęp z ciemności do pełnej i czystej prawdy był powolnym. Na każdym kroku tej drogi, światło i prawda były znieważane, zwalczane, poniżone i prześladowane, a obrońcy prawdy tyli na pal wbijani i na stosach paleni, bądź literalnie, bądź w wyobrażeniach.

W ostatnich czterech stuleciach szatan starając się utrzymać swoją przewagę nad umysłami ludu Bożego, zwalczał zajadle każdą odrobinę prawdy. Dopiekał na ile mógł tym, których Pan łaską Swoją prowadził, ku coraz jaśniejszemu światłu i znajomości chwały Bożej i Jego cudownego planu zbawienia. Nie możemy się przeto dziwić, że ten nasz nieprzyjaciel prowadzi w dalszym ciągu ta samą walkę, lecz z większą niż kiedykolwiek siłą - z większą "energią" niż przedtem. Jego obecna opozycję rozumiemy jako wypełnienie się Pisma Świętego i nie spodziewamy się z jego strony zawieszenia broni, ale raczej tym większych ataków aż do końca naszej drogi.

Nie należy mniemać, ażeby tylko osoby o diabelskim usposobieniu były używane przez szatana. Na zwalczanie światła i na prześladowanie tych, co postępują drogą światłości, która coraz jaśniej świeci, szatan używa najlepszych ludzi jakich tylko może dostać. Ścieżka Kościoła ujawnia nam zaraz z początku, iż szatanowi zawsze się udawało pozyskiwać tak dobrych jak i złych ludzi na przeprowadzenie swoich celów i niezawodnie im lepszym jest człowiek zwiedziony, tym jest przyjemniejszym sługą szatana i tym większym będzie jego wpływ. Zauważ przykład Saula z Tarsu, świadka i uczestnika morderstwa dokonanego na Szczepanie; zauważ fakt, że Św. Paweł oświadcza sam, że działał to w najlepszym sumieniu i przekonaniu, że służył Bogu, a nie szatanowi, który go zaślepił. Zauważ przykład Jana Kalwina, który pomimo wielu zacnych cech chrześcijańskiego charakteru został tak dalece uwiedziony przez nieprzyjaciela, czyli tak dalece zaślepiony stanowiskiem swego wysokiego urzędu jaki zajmował w Genewie, iż użył go na palenie na stosie współchrześcijanina. Bezwątpienia, on także był pewnym tego, że Bogu służył. Zauważ także nauczonych w Piśmie kapłanów i faryzeuszów, odpowiedzialnych za śmierć Pana Jezusa, którzy mniemali, iż to czyniąc służą Bogu. Św. Piotr mówi o nich, iż uczynili to nieświadomie, bo gdyby wiedzieli, nigdyby nie ukrzyżowali Pana chwały. Podobnie jest dziś i będzie tak do samego prawie końca; niektórzy dobrego i wiernego serca, mogą się znaleść pomiędzy naszymi nieprzyjaciółmi - prześladowcami, zabójcami. Za przykładem Szczepana, módlmy się za takimi.

Nie możemy jednak przypuszczać, iż będą to czynić wszyscy - szczególnie teraz gdy światło prawdy przyświeca i gdy Pan szczególnie doświadcza wierności lub niewierności tych, którzy mianują Jego imię. On czyni to w celu oddzielenia ich i zadecydowaniu ich wiecznego żywota, lub zniszczenia. Bezwątpienia, niektórzy z klasy "Wielkiego Grona" zostaną mniej lub więcej zwiedzeni przez nieprzyjaciela, onym silnym złudzeniem tej godziny. Tacy w swoim zaślepieniu i zwiedzeniu będą może przedstawiać ciemność za światłość, a światłość za ciemność. Będą może czynić to z wielką pewnością siebie, lecz nie ze spokojem i miłością, ale z gorzkością, złością, z nienawiścią, zazdrością i t. p. uczynkami ciała i diabła.

Ktoś może zapyta czemu tak? Czyż Paweł z Tarsu, gdy ulegał złudzeniu, nie objawiał wielkiej zajadłości? Odpowiadamy: Tak. Lecz on wielki prześladowca Kościoła nie był wówczas jeszcze spłodzonym z ducha świętego. Nie mógł przeto grzeszyć przeciwko duchowi Św. ani "zasmucać ducha świętego Bożego." (Ef. 4:30.) Ci zaś, którzy będą stanowić klasę "Wielkiego Grona," są wszyscy poświęconymi i spłodzonymi z ducha świętego. Wszyscy tacy obowiązani są posiadać ducha Chrystusowego. Gdyby ktokolwiek postradał tego ducha, to wynikiem byłoby nie tylko postradanie światła i pójście do zewnętrznych ciemności, lecz zupełna utrata, umorzenie - zabicie ducha spłodzenia, a to sprowadza wtóra śmierć. Nie zapominajmy o tym, że duch Boży jest duchem miłości - pokory, łagodności, cierpliwości, wytrwałości, braterskiej uprzejmości, łaski, pokoju i innych cnót.

Ktoś powiedział: "Jeden tylko krok dzieli wyniosłość od śmieszności," z powodu łatwości ludzkiej imaginacji. Podobnie na zło i na dobro, na prawdę i na błąd, można patrzeć się w taki sposób, że sentyment może uledz zmianie prawie momentalnie. Hypnotyści wykorzystują tą władzę a raczej słabość natury ludzkiej, to samo czynią i adwokaci. Odpowiednio do sprawy przez siebie bronionej, jeden adwokat opisze swego klienta jako uosobienie wszelkiej cnoty i uczciwości, podczas gdy oponent jego te same cechy, słowa i czyny danej osoby tak wywróci, że zacny charakter zostanie przedstawiony jako bezecny, niegodziwy w motywach, oraz dziecinny, lub fałszywy w postępowaniu. Dlatego Apostół pisał: "Wszystko czyste czystym, lecz pokalanym i niewiernym niemasz nic czystego, ale pokalany jest i umysł i sumienie ich." - Tytus 1:15.

Szatan stara się by zatruć nasze umysły, i zaszczepić do nich nieczystość, gniew, złość, zazdrość, nienawiść i inne uczynki ciała i diabła. W miarę jak uda mu się zatruć nasze serca, o tyle odciąga nas od społeczności z Panem i z tymi, co znajdują się z Nim w zgodzie i to jest właśnie jego celem. On ma najlepsze powodzenie, posługując się ludźmi jako swymi narzędziami. Wszystkim wiadomo, że gdy jeden pies zostanie dotknięty wścieklizną, każde inne zwierzę jest w mniejszym lub większym niebezpieczeństwie stania się wściekłym, choćby tylko przez nieznaczne zetknięcie się z takowym - przez zarażenie się. Podobnie i szatańskie "silne złudzenie" rozprzestrzenia się z jednych na drugich, aż wielu zostaje pokalanych korzeniem gorzkości. Umysły i serca raz zarażone i przejęte gorzkością, zostały tym sposobem pozbawione możności patrzenia na sprawy z Boskiego punktu zapatrywania, wszystko przybiera inny kolor i koniec może okazać się daleko sięgającym, jak to i Apostół przestrzega: "aby się ich wiele nie pokalało."

Zgorzkniałe, nieczyste serce, ze swego własnego punktu zapatrywania, widzi wszystko złe. Zły język raz rozpuszczony może "zapalić koło urodzenia" (czyli, rozpalić wszystkie wrodzone złe namiętności), jak to Św. Jakub oświadcza, dodając, że zły język sam bywa zapalony od ognia Gehenny, czyli wtórej śmierci. (Jak. 3:7.) To znaczy, iż złośliwy i niecny potwarca, lub obmówca sam został pokąsany przez onego nieprzyjaciela, a jeżeli nie uleczy się z tego to sprawa zakończy się na pewno wtóra śmiercią. Ta sama zasada stosuje się i do tych, których on zaraził. Dlatego Pismo Święte ustawicznie napomina lud Boży, aby zachowywał Złotą Regułę, aby wszyscy czynili jedni drugim, mówili do nich i myśleli o nich tak, jak chcieliby żeby drudzy odnosili się do nich, czy to w myśli, w słowie, czy w uczynku. Biblia w wielu miejscach napomina, abyśmy wyzbyli się wszelkiej gorzkości, obmowy, skłonności do wtrącania się w cudze sprawy i t.p., tak abyśmy tym więcej i tym zupełniej mogli przyoblec się w Chrystusa i tym więcej być pod kontrolą Jego świętego ducha miłości, pokory, cierpliwości, wytrwałości i łagodności.

"Jeźli to wiecie, błogosławieni jesteście, jeźli czynicie" (Jan 13:17) jest poselstwem Pana. Pan nie przemawia do takich, którzy potrzebują zmuszania i napędzania, by postępowali po Bożemu. Z takimi będzie się On liczył w Tysiącleciu, pod Nowym Przymierzem, kiedy pod zarządem Pośrednika i Jego Królestwa będzie zastosowaną przemoc, w przyprowadzeniu ludzi do posłuszeństwa. Obecnie Pan przemawia do innej zupełnie klasy, o całkiem innym usposobieniu. On szuka takich chwalców, którzyby Go chwalili w duchu i w prawdzie - takich, którzy miłują Go i miłują Jego sprawiedliwe wymagania Złotej Reguły, a ponadto jeszcze on wysoki probierz: Nowe Przykazanie, by miłować się wzajemnie, aż do poświęcenia się dla drugich, tak, jak On umiłował Kościół i poświęcił samego Siebie zań. - Jan 17:19. Pan szuka obecnie tylko klasy nazwanej "Maluczkiem Stadkiem," członkowie której posiadają ducha Chrystusowego, czyli Jego usposobienie i miłują braci aż do stopnia samo - ofiary. Jest przeto powinnością wszystkich, którzy chcą aby Ojciec Niebieski uznał ich, iż posiadają podobieństwo charakteru Jezusowego, aby wyzbyli się, umartwiali, czyli uśmiercali każdy nieczysty, niemiły, niesprawiedliwy sentyment, tak jakby unikali wszelkiej zarazy wścieklizny, lub zakaźnej choroby. Słowem, podczas gdy zachęcamy wciąż do wzrostu w znajomości, nie przestajemy też napominać, by wszyscy starali się wzrastać odpowiednio w łasce Bożej, jeżeli chcą być przyjemnymi Panu i chcą być przyjęci jako współdziedzice z Jezusem, w Jego Królestwie. Jeźli ktoś niegrzecznie, nieprawdziwie, obelżywie, złośliwie lub szyderczo o nas mówi, lub do nas się odnosi, to nie mamy oddawać złem za zło, ani zelżywością za zelżywość, lecz tak, jak mówi Pismo Święte: "Uprzejmymi bądźcie przeciwko wszystkim."

Faktycznie nie należy nam nawet żadnej złej myśli żywić przeciwko tym, którzy nam dokuczają, ale tak jak Michał nie wymówił nic złośliwego na szatana, tylko rzekł: "Niech cię Pan zgromi," tak i z nami niechaj rzecz się ma. Zauważmy, jak wielką była potwarz szatana. Umysł jego, sam pełen ambicji i przewrotności, przypisywał to samo Wszechmocnemu, więc powiedział Matce Ewie, że Bóg zabronił im owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego, ponieważ On chce synów ludzkich trzymać w nieświadomości i w umysłowej niewoli. Oświadczył nawet, iż Wszechmocny skłamał gdy zapowiedział, że zapłatą, czyli karą za nieposłuszeństwo w danej sprawie, będzie śmierć. Tak jak szatan mógł mówić i mówił źle, o najwyższym dostojeństwie, tak i jego słudzy uwiedzeni jego duchem, rzucają różne potwarze na nas. Lecz jak Michał nie śmiał przeciwko szatanowi podnieść bluźnierczego sądu (szkalowania) tak i my strzeżmy się, abyśmy nie stosowali odwetu przeciwko tym, którzy mówią wszelkie zło przeciwko nam fałszywie, jedynie tylko dlatego, że jesteśmy wierni Panu i Jego Słowu. Maluczko jeszcze, a wierni zostaną nagrodzeni.

W.T.4583-1910