|
|
|
Rok 1948, Numer 7 |
Wiersz ostatni poprzedniego rozdziału brzmi jak następuje: "Już potym więcej Samuel nie widział Saula, aż do śmierci swojej." To znaczy, że ponieważ Bóg zerwał z Saulem łączność i nie był więcej jego przewodnikiem, Samuel, jako Boski przedstawiciel, nie był więcej posyłany do Saula z różnymi rozporządzeniami w sprawach królestwa. Zapiski jednak świadczą, że Samuel współczuł z Saulem i litował się nad nim. Dzieci Boże w wieku Ewangelii też niekiedy tak czynią. Zwykle jesteśmy głęboko zainteresowani sprawami tych, z którymi mamy bliższą łączność i czasem możemy być skłonni pomyśleć, że Pan uczynił pomyłkę w postępowaniu z nimi, szczególnie gdy chodzi o naszych bliskich krewnych lub przyjaciół. Musimy nauczyć się tego co Samuel z czasem poznał, iż nie należy kwestionować dróg Bożych, ale spolegać na Jego nieomylnej mądrości w zarządzaniu Jego sprawami. Zganiwszy nieco Samuela, Bóg posłał go aby pomazał następcę Saula. Powiedział mu: "Napełnij róg twój oliwą a pójdź, poślę cię do Izajego Betlejemczyka, bom tam Sobie upatrzył między syny jego króla." Podobnie gdy nasze dążenia i nadzieje zawodzą, Pan każe nam udać się gdzieś indziej; i pamiętać mamy, że On nie jest zależny od kogokolwiek, ale Sam dogląda Swych spraw według Swojej nieograniczonej woli. Poselstwo Jego brzmi: "Takci będzie Słowo Moje które wynijdzie z ust Moich; nie wróci się do Mnie na próżno, ale uczyni to co Mi się podoba i poszczęści mu się w tym na co je poślę." (Iz. 55:l1.) Jeżeli to poselstwo odpowiednio ocenimy, będzie ono dla nas pociechą we wszystkich zniechęceniach jakie by na nas przyszły.
Samuel będąc rozsądnym wiedział, że Saul, zgodziwszy się przyjąć pomazanie na króla, nie życzyłby sobie aby ktoś inny był pomazany na jego następcę; chciałby raczej zachować władzę i stanowisko dla swojego potomstwa. Dla tego Samuel odpowiedział Bogu: "Jakoż mam iść?" Jeżeli Saul dowie się o tym będzie się starał przeszkodzić, może mnie nawet zabić i usprawiedliwić się tym, że zdradzałem króla. Bóg odpowiedział Samuelowi: "Weźmij z sobą jałowicę z stada i rzeczesz: Przyszedłem abym ofiarował Panu." Wiele z ludu Bożego, których umysł nie jest odpowiednio zrównoważony w takich sprawach, gotowi zganić takie oświadczenie, jako nieprawdziwe, czyli kłamstwo. Gotowi pomyśleć, że Samuel szedł pomazać króla, bo mu tak Bóg polecił, a składanie ofiary było tylko wykrętem i fałszwym przedstawieniem rzeczy; chociaż nie odważyliby się tak wyrazić tylko dlatego, że to Bóg tak rozkazał, a Prorok Boży wykonał w taki sposób jak Bóg polecił. Nie robi różnicy kto to czynił, zasada jest zawsze jednakowa. Jeżeli takie postępowanie byłoby niewłaściwym dla Samuela, lub kogo innego, to tym więcej niewłaściwym byłoby ze strony Wszechmocnego. Naszym zdaniem jednak jest, że to było właściwym ze strony Boga; i nie mniej właściwym jest dla kogokolwiek innego.
Nie byłoby właściwym mówić, że Samuel idzie składać ofiarę, gdyby on wcale nie miał zamiaru tego czynić, a jedynie dokonać pomazania. Co się tyczy ludności Betlejemskiej, to celem wizyty Proroka było złożenie ofiary. Sprawa pomazania należała wyłącznie do Boga, Isajego i jego rodziny; a ponieważ nie dotyczała ludności miasta Betlejmu, więc nie było potrzeby im o tym mówić. Pan Jezus też używał takich sposobów podczas Swojej misji na ziemi. Wyrażał się o rzeczach tylko częściowo. Niekiedy mówił w przypowieściach, ażeby słuchające rzesze nie zrozumiały prawdziwego znaczenia Jego poselstwa, jak to Sam objaśnił uczniom, mówiąc: "Warn dano wiedzieć tajemnice królestwa Bożego, ale tym, którzy są obcymi, wszystko się Jawa w podobieństwach; aby patrząc patrzeli, ale nie widzieli, i słysząc słyszeli, ale nie zrozumieli, by się snać nie nawrócili, a byłyby im grzechy odpuszczone." (Mat. 13:11-12.) Pan również mówił do uczni: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie." (Jana 16:12) Jest zatym poważnym błędem, mniemać, że zatajenie pewnej części prawdy jest złem; tym bardziej, jeżeli czynimy to dla dobra tego, kogo to dotyczy i jeżeli powiedzenie całej prawdy wyszłoby na jego szkodę. Miłość i rozsądek nakazują zataić to, co jest szkodliwym. Gdybyśmy jednak taili prawdę z pobudek samolubnych, co wyszłoby na czyją szkodę. Miłość i rozsądek nakazują zataić to co godnym nagany. Właściwe zrozumienie tych za-sad będzie pomocnym dla wielu z ludu Bożego i pomoże im ocenić i postępować według rady naszego Pana: "Bądźcie tedy roztropni jako węże, a szczerymi jak gołębice." - Mat. 10:l6
Tak więc, za Boskim poleceniem, Samuel udał się do Betlejemu. Jako Prorok Boży i były sędzia miał on tak wielkie poważanie, że starsi miasta wyszli na jego spotkanie, będąc w obawie, ze jest przysłany przez Boga z groźnym poselstwem, aby zgromić jakąś nieprawość, zdemaskować jakieś oszustwo i ogłosić karę. Wszystko to wskazuje, że ludzie mieli zaufanie do Proroka jako Boskiego narzędzia, jak również że mieli poważanie dla Boga. Świadczyło to również, ze rządy Boże za pośrednictwem sędziów nauczyły Izraelitów pewnej lekcji.
Na zapytanie: "Spokojneli jest przyjście twoje?" - czyli, innymi słowy: Czy twoje przyjście oznacza dla nas sad, czy błogosławieństwo? Samuel odpowiedział: "Spokojne, przyszedłem abym ofiarował Panu, poświęcież się, a pójdźcie ze mną na ofiarę." Między innymi, Samuel poświęcił też Izajego, jego synów i wezwał ich również na ofiarę. Składanie ofiary było przyznawaniem się do grzechu, jak również wyrażało wdzięczność Bogu za Jego miłosierdzie względem grzeszników, a w ogólności wyrażało poświęcenie i posłuszeństwo Bogu. Zwykle pewne części ofiary były palone jako całopalenie Bogu, drugie części były spożywane przez uczestników, co reprezentowało przyjęcie błogosławieństw. Możemy przypuszczać, że zebrali się wszyscy, którzy pragnęli przybliżyć się do Boga, przez ofiarę jaką Samuel składał. Po dokonaniu ofiary, Samuel udał się do domu Isajego i tam oglądał jego synów, oczekując rozkazania Bożego, którego z nich ma pomazać na króla.
Zapewne Izajemu było powiedziane aby synowie przyszli przed Samuela jeden po drugim; pierwszy przyszedł Elijab. Gdy Samuel spojrzał na Elijaba. pomyślał sobie, zapewne ten jest pomazańcem Bożym. Lecz rzekł Pan do Samuela: "Nie patrz na urodę jego, ani na wysokość wzrostu jego, gdyżem go odrzucił. Albowiem Ja nie patrzę na to co patrzy człowiek; bo człowiek patrzy na to co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce." Jak wzniosła lekcja jest w tym! Tę lekcję można zastosować do każdego człowieka. Pan Jezus też wyraził się w podobny sposób, mówiąc: "Co jest u ludzi wyniosłego, obrzydliwością jest przed Bogiem." (Luk. 16:15.) Nie sądź z powierzchownego wyglądu. Saul miał piękny wygląd, był o głowę wyższy od przeciętnego wzrostu Izraelity. Bóg dozwolił aby Saul był wybrany na króla i przez to pokazał, że zewnętrzny wygląd nie zawsze jest oznaką, że taki człowiek podoba się Bogu. Siedmiu synów Isajego przeszło przed Samuelem i Bóg odrzucił wszystkich siedmiu; w każdym z nich znalazła się jakaś wada wewnątrz, czyli w sercu, która nie była widoczna dla patrzących tylko na zewnętrzny wygląd i którzy z tego powodu mogli mylić się, podobnie jak Samuel, który ze zdziwieniem zapytał Isajego: "Wszyscyż to już synowie twoi?" Isaj odpowiedział: "Jeszcze został najmłodszy, który pasie owce." Poszlijże, przywiedź go, boć nie usiądzimy aż on tu przyjdzie. Dawid był tym najmłodszym synem i o nim czytamy, że "był lisowaty i wdzięcznych oczu, a piękny na wejrzeniu." Opis ten zdaje się wskazywać, że Dawid miał piękną cerę, włosy ciemno bronatne. Przypuszczanym jest, że był w osiemnastym roku życia.
Tedy rzekł Pan do Samuela: "Wstań a pomaż go, boć ten jest." Wziąwszy tedy Samuel róg z oliwą, pomazał go w pośród braci jego. Pytanie zachodzi: Dlaczego Bóg wybrał Dawida, a nie którego z braci jego, albo kogo innego z narodu Izraelskiego? Nie można wątpić, że ten wybór był pewny i najlepszy, podobnie jak Bóg uczynił wybór w innych wypadkach, zaznaczonych w Słowie Bożym. Naprzykład, apostół Paweł wykazuje, że Izaak, a nie Ismael, był wybranym nasieniem Później Jakub był wybrany zamiast Ezawa i że wybór jego był przepowiedziany jeszcze przed ich narodzeniem się, iż "Starszy będzie służył młodszemu." (Popr. tłum. 1 Moj. 25:23,) Mając na uwadze informacje poda e w Słowie Bożym, przychodzimy do wniosku, ze chociaż Bóg dał wolną wolę ludziom, to jednak w niektórych wypadkach, do pewnego stopnia Bóg wdaje się w niektóre sprawy i wywiera dodatni wpływ jeszcze w zarodku na rozwój charakteru, jaki Bóg potrzebuje do pewnej służby. To daje się zauważyć w sprawie Jana Chrzciciela. Jest powiedziane, że "Duchem świętym miał być napełniony zaraz z żywota matki swojej." (Luk. 1:15.) Apostoł Paweł również oświadczył, że Bóg odłączył go zaraz z żywota matki jego. (Gal. l:15.) Z tego rozumiemy, że Boska moc i mądrość kierowały wpływami, które oddziaływały na umysł matki, gdy była w stanie brzemiennym, co wpływało dodatnio na rozwój charakteru dziecka. Wskazaliśmy w szóstym tomie Wykładów Pisma Świętego, ze to powinno pobudzić rodziców, aby dali swojemu potomstwu jak. najlepsze początki rozwoju umysłowego pod względem sprawiedliwości, mądrości, miłości i innych zalet charakteru. Gdyby wszystkie dzieci były tak zrodzone, to pomimo że nie byłyby zupełnie pozbawione śladów grzechu i niedoskonałości (bo nikt nie może zrodzić doskonałych dzieci, nie można wywieść czystego z nieczystego) to jednak byłoby wielkim błogosławieństwem i pomocą dla ludzkości.
To co wyżej przytoczyliśmy, w żadnej mierzenie narusza ludzkiej woli, było tylko przygotowaniem lepiej zrównoważonego umysłu. Dla Pawła zawsze było możliwym odrzucić łaskę Bożą, nie tylko łaskę uzyskaną przed urodzeniem, ale i tą, która nabył z różnych doświadczeń, przez jakie go Bóg później prowadził i dla jego wiary i poświęcenia przyjął go w końcu jako współdziedzica z Chrystusem w królestwie. Jednakowoż Apostół sam zaznaczył, że dla niego było możliwym opowiadać Ewangelię innym a samemu być odrzuconym, (l Kor. 9:27.) Podobnie rzecz się ma z nami. Chociaż jesteśmy powołani, pouczani, przygotowani, pod opatrznościowym nadzorem, aby wszystko wyszło dla naszego najlepszego dobra, to jednak nasza wola nie jest skrępowana; jeżeli byśmy chcieli odrzucić łaskę Bożą, mamy wolność to uczynić.
Nie możemy się dopatrzyć aby w jaki inny sposób jak tylko wyżej podany, powstały tak zacne charaktery wzmiankowane w historii biblijnej jak Abraham, Mojżesz, Dawid, Elijasz, Jan Chrzciciel, apostół Paweł i inni. Być może, iż Boska opatrzność miała coś do czynienia także z tym, że Faraon już z urodzenia był upartym do najwyższego stopnia. Taka myśl zdaje się wyrażać następujące orzeczenie: "Na tom cię samo wzbudził, abym okazał moc. Moja na tobie." (Rzym. 9:17.) Gdyby człowiek o innym usposobieniu był naówczas Faraonem, to moc Boża nie mgła by się okazać.
Z zapisków można zauważyć, że bracia Dawida nie rozumieli tego, że ich brat był pomazany na króla. Samuel zapewne wtajemniczył w to Isajego, ojca Dawida, może też powiedział to szeptem Dawidowi lecz ogólnie rzecz ta była trzymana w ścisłym sekrecie, z tym zrozumieniem, że chociaż Dawid był pomazany, to jednak niemiał władzy królewskiej, aż opatrzność Boża zupełnie odebrałaby władzę królewską od Saula i dała ją Dawidowi, który w żaden sposób nie miał starać się władzę tę zdobywać siłą. Pomazanie Dawida było niejako proroctwem na jego przyszłość, jak również było figurą na pomazanie Chrystusa. Bracia Dawida prawdopodobnie mniemali, że pomazanie jego oznaczało, że był naznaczony na proroka Bożego, aby zajął miejsce Samuela po jego śmierci, albo że to pomazanie oznaczało szczególne błogosławieństwo, w łączności z uświęceniem i ofiarowaniem, w którym i oni mieli udział. Jest pewnym, ze rnłodociany Dawid zachował się bardzo skromnie i przyzwoicie, a doświadczenia jakie później przechodził pod opatrznością Bożą, były dla niego bardzo pomocne w jego powołaniu; ćwiczyły go i przygotowywały na urząd króla, który otrzymał w czasie właściwym.
Imię Dawid oznacza umiłowany i jako takie reprezentowało Chrystusa, Głowę i Ciało. O Panu jest powiedziane: "Pomazał cię, o Boże! Bóg Twój olejkiem wesela na uczestników Twoich." Gdy w czasie właściwym Bóg posłał Swego Syna na świat, aby się stał Odkupicielem, pomazanym Królem i Odnowicielem świata, opatrzność Boża zrządziła, że miał się urodzić w mieście Dawidowym, w Betlejemie. Pan również zajmował naonczas bardzo uniżone stanowisko. Jego bracia z narodu żydowskiego rozumieli o nim, że On wcale nie nadaje się na Wybawiciela. Ze wstydu niejako zakrywali twarze przed Nim. (Iz. 53:3.) Jednakowoż Bóg pomazał Go na Wybawiciela, pominąwszy Aniołów i wszystkich wielkich na ziemi. Jezus również nie zaczął Swego panowania zaraz po pomazaniu Go duchem świętym. Najpierw miał przejść pewne doświadczenia i próby, tak jak Dawid przechodził. Podobna zasada stosuje się do Ciała Chrystusowego, czyli Kościoła, który też przechodzi próby, nie jest znany, niema poważania u ludzi, "nie wielu mądrych według ciała, nie wielu możnych, nie wielu zacnego rodu." (l Kor. l :26.)W teraźniejszym czasie Bóg powołuje tylko klasę Dawida, klasę umiłowanych. Oni też nie zaczynają królować zaraz, lecz będąc powołani, wstępują do szkoły doświadczeń wyznacznych im przez Ojca, aby te doświadczenia przygotowały ich do obowiązków i przywilejów w królestwie, które otrzymają w czasie właściwym. Świat nie zna nas, mówi Apostoł. To jest prawdą. Świat nie wie, że jesteśmy pomazani, a nawet wielu z braci, którzy dotrzegli pomazanie, nie wiedzą co ono oznacza, nie rozumieją tego, że jesteśmy pomazani na królów i współdziedziców z naszym Zbawicielem. Jednakowoż nam jest to objawione, jak to określił Apostoł: "Ale wy macie pomazanie od Onego Świętego i wiecie o tym." (l Jana 2:20.) Pod wpływem tego pomazania, czyli błogosławieństwa Bożego, mamy się rozwijać i coraz więcej przygotowywać do królewskiego stanowiska, którego dostąpimy, gdy zostaniemy przemienieni przy pierwszym zmartwychwstaniu.
"I został duch Pański nad Dawidem, od onegoż dnia na potym." Nie mamy rozumieć, że Dawid został spłodzony z ducha świętego, jak Kościół, czyli członkowie Ciała Chrystusowego, podczas Wieku Ewangelii. To co my otrzymujemy jest szczególnym błogosławieństwem od Boga, którego nikt nie mógł otrzymać przed zesłaniem ducha świętego podczas Zielonych Świąt, oprócz naszego Pana, który otrzymał ducha świętego bez miary przy chrzcie, w rzece Jordan. Duch, czyli wpływ Boży, oddziałający na Dawida, był podobny do tego jaki oddziaływał na Samuela i na innych proroków. Bez wątpienia, duch ten dodawał Dawidowi mądrości, mocy i odwagi do tego stopnia, że on mógł rozsądnie rozważać różne sposobności i mógł uczyć się dobrych lekcyj z doświadczeń, które były dla niego szkołą przygotowawczą do jego przyszłej pracy na stanowisku króla.
Podobnie, lecz w daleko wyższym znaczeniu i stopniu, wierni w wieku Ewangelii, od czasu gdy wchodzą pod wpływ świętego ducha spłodzenia, który był wylany podczas Zielonych Świąt, mają zawsze kierować się tymże duchem, jak mówi Apostoł: "Bądźcie napełnieni duchem, napełnieni wszelaką zupełnością Bożą" (Efez. 5:18; 3:19), czyli coraz większą znajomością woli Bożej i duchem posłuszeństwa tejże woli. Im większa obfitość ducha świętego będzie rozlana w sercach naszych, tym więcej będziemy oświeceni i uczucie posłuszeństwa będzie się w nas pomnażać. Będziemy coraz więcej poważać Boga, oceniać nasze przywileje i powołanie do współdziedzictwa z Jezusem. Będziemy więcej widzieć potrzebę uczenia się lekcji, któraby nas uczyniła sposobnymi do zajęcia tego tak chwalebnego stanowiska.
Niżej podajemy uwagi, napisane przez doktora Bushnell'a, na temat: Powód dlaczego Bóg wybrał Dawida, a nie innego z jego braci.
Nie zapominaj ani na chwilę, że żadna twarz lub forma nie może być tak piękną ażeby ukryła brzydotę złego i przewrotnego serca. Na takiej piękności jest zawsze skaza, chmura lub zasłona. Przez wszystkie powierzchowne upiększenia wzrok Boży przenika do serca i duszy.
"Często się zdarza, że ludzie pogardzają kimś z powodu, że jest młody, ubogi lub niesławny, ale Bóg może go wybrać do najwyższych zaszczytów. Ludzie mogą przeznaczyć kogoś do korony, lecz uczta koronacyjna nie nastąpi aż się znajdzie kandydat przez Boga naznaczony. W naszej ciasnocie umysłowej może tego nie rozeznajemy i z tego powodu przy koronacji świętych zwycięzców Bożych w niebie, wielu dozna wielkich niespodzianek. Starajmy się szanować tych, których Bóg szanuje."
W.T.4209-1908
Powyższy ustęp z listu do Rzymian jest dobrą nauką odnoszącą się do wstrzemięźliwość. Pośrednio zaś, obejmuje w sobie także naukę odnoszącą się do wszystkich myśli, słów i czynów poświęconego chrześcijanina. Rozpoczyna on się określeniem Boskiego prawa, wykazując zrozumiały charakter tegoż, oraz stosuje się do wszystkich spraw życia. 'Nikomu nic winni nie bądźcie, tylko abyście się społecznie miłowali. Tego zobowiązania względem drugich nigdy pozbywać się nie możemy. Każdego dnia i każdej godziny, oraz we wszystkich sprawach codziennego życia, zobowiązanie to spoczywa na nas. Inne długi i zobowiązania możemy czasami miewać i załatwić się z nimi raz na zawsze, lecz ten dług miłości, ta esencja Boskich przykazań, jest naszym stałym zobowiązaniem wobec Boga, wobec Zboru, wobec naszych rodzin, wobec wszystkich ludzi, a nawet nieprzyjaciół. Czemu? Ponieważ, "kto miłuje bliźniego zakon wypełnił." Nic dziwnego więc, że ani jeden Izraelita nie mógł wypełnić zakonu. Nic też dziwnego, że żaden poganin ani próbował go wypełnić! Jedynie chrześcijanom spłodzonym z ducha świętego Pismo Święte poleca zachowywanie tego prawa miłości. Ci tym samym otrzymują pomoc Boskiej łaski w ich codziennym życiu, oraz miłosierdzie Boże w Chrystusie, na pokrycie ich wszystkich niedoskonałości, wszystkich nie rozmyślnych uchybień. Jednakowoż spodziewanym jest od tych poświęconych, że oni będą zachowywać to prawo. Komukolwiek nie będzie dostawać na tym w duchu, czyli w intencjach serca, taki nie jest odpowiednim do Królestwa, czyli nie znajdzie się w "Małym Stadku." Co więcej, nie będzie on nawet zaliczony do klasy "Wielkiego Grona," ponieważ Bóg nie udzieli żywota wiecznego nikomu, jak tylko tym, którzy w obecnym czasie dojdą do tego stanu miłości w swym sercu, jak również i woli, czyli intencji; zaś w Tysiącleciu, tylko ci otrzymają żywot, co osiągną doskonałą miłość istotnie.
Apostoł wylicza następnie niektóre poszczególne przykazania, mianowicie przykazania przeciwko cudzołóstwu, zabójstwu, kradzieży, fałszywego świadectwa i pożądliwości. Wszytkie te przykazania przewidują upadły stan umysłu tych, którzy nie są w harmonii z Bogiem, czyli serce samolubne. Czy nie samolubstwo powoduje do pożądania cudzych rzeczy? Czy nie samolubstwo prowadzi do fałszywego świadectwa? Co jak nic samolubstwo i chciwość pobudza do kradzieży? Czy nie samolubstwo, które jest hołdowaniem swym żądzom i namiętnościom, jest powodem do wszeteczeństwa i mordów? Treścią tych jak: wszystkich innych przykazań jest miłość, taka sama miłość dla bliźnich jaką mamy dla samych siebie; takie same zainteresowanie w powodzeniu i szczęściu bliźnich jakie mamy w swym własnym. Ktokolwiek dochodzi do stanu zupełnego poświęcenia się Bogu, i został spłodzony z ducha świętego, ma przed sobą te wielkie zadanie - by nauczyć się miłować bliźniego jak samego siebie.
Słusznie dodaje Apostół: "Miłość bliźniemu złości nie wyrządza," czyli żadnej, choćby najmniejszej szkody. Miłość pobudza nas,, by być tak bacznym na zdrowie naszego bliźniego jak na nasze własne; tak bacznym na jego czy to reputację, czy posiadłość, czy też uczucia jak na nasze własne. Jak cudownym będzie ten świat gdy w Królestwie miłego Syna Bożego, w wieku Tysiąclecia zostaną wszyscy doprowadzeni do doskonałości umysłowej, moralnej i fizycznej - do pierwotnej doskonałości ludzkiej natury, na wyobrażenie i podobieństwo miłości Bożej - po wytraceniu tych, co nie zechcą współdziałać i czynić dobrze.
Musimy mieć na uwadze, że Apostoł w tym liście odzywa się do chrześcijan, w których nowe życie zostało zapoczątkowane. Jego wyrażenia zawierają w sobie to, o czym wiemy, że się często trafia, mianowicie pierwsze doświadczenia chrześcijanina po odwróceniu się od grzechu ku sprawiedliwości, od niewiadomości i przesądów, do wiary i umiejętności, od stanu w którym się było oddalonym od Boga, do stanu członkostwa w rodzinie Bożej, że po niejakim czasie, przychodzi pewnego rodzaju zaniedbywanie się, duchowe drzemanie. Duch tego świata przychodzi i zagraża przemożeniem i osłabieniem Nowego Stworzenia. Wzniosłe prawdy poczynają tracić swoją świeżość, piękność i smak. Rodzi się pożądanie czegoś nowego, co też chętnie dostarczane jest przez onego nieprzyjaciela, pod pozorem lepszego światła, lub w mniejszym lub większym stopniu pozwalania sobie na rzeczy ziemskie.
Siła nowego życia słabnie i następuje duchowy letarg. Radość otrzymana z poznania, iż grzechy zostały nam przebaczone, i że zostaliśmy przyjęci do rodziny Bożej, jak również wyrozumienie konieczności uczenia się w szkole Chrystusowej, bywają stosunkowo zapominane. Niektórzy z takich wołają od czasu do czasu: "Gdzież się podziała ta błogość, jakiej doświadczałem gdym najpierw poznał Pana ? Gdzie się podział on orzeźwiający duszę pogląd na Jezusa i Jego Słowo?" Takie wołanie obejmuje w sobie przebudzanie się, do jakiego właśnie zachęcić chce Apostoł, mówiąc: A to czyńcie, wiedząc czas, iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili, albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył; odrzućmyż tedy uczynki ciemności, a obleczmy się W zbroję światłości." W słowach powyższych objęta jest podwójna myśl:
Tak z ostatniego jak i z pierwszego punktu zapatrywania, przyjmując jeden lub drugi argument, właściwą jest dla nas rzeczą odrzucić uczynki ciemności i wszystko co skłania się do grzechu i błędu, a przyoblec się w zbroję światłości i przygotować się do obowiązków nowego dnia, którego ranne zorze już zaczyna świecić.
Napomnienie Apostała jest tak odpowiednim teraz jak było w ówczas, i siłę tegoż zalecamy wszystkim. Mniemaniem naszym jest, że ludowi Swemu w obecnym czasie zesłał Pan napomnienie w formie Ślubu, któregośmy swego czasu zalecili, aby przez to pomóc do przebudzenia. Pewien drogi brat tak się do nas wyraził: Mówiłem już bratu jak bezbożnym było moje życie zanim poznałem prawdę. Gdy przyjąłem prawdę i poświęciłem się w zupełności Panu, doświadczyłem błogosławieństwa wielkiej radości i pokoju. Później utraciłem to uczucie radości w znacznej mierze. Strata zmartwiła mnie znacznie. Szukałem gorliwie za tym straconym błogiem uczuciem, lecz znaleźć go nie mogłem. Lecz teraz z przyjemnością mogę powiedzieć, iż od czasu kiedy uczyniłem "Ślub Panu" i odnowiłem swój pierwotny ślub ofiarowania, radość pierwotna wróciła się do mnie i odtąd zawsze pozostaję w miłej społeczności z Panem. Staram się, usilnie i nadal pozostać w tej społeczności i bym nie zasmuca! ducha świętego Bożego, którym zostałem zapieczętowany na dzień odkupienia.
Wierzymy, iż podobne doświadczenie jest udziałem wielu, a nauki dla siebie nie potrzeba daleko szukać. Każdy wysiłek zbliżenia się więcej do Pana i każde pokonanie przeszkód i czynienie ścieżek prostych nogami naszymi sprowadza napewno błogosławieństwo Boże.
Słowo "uczciwie" tu użyte mogłoby właściwiej być przetłumaczone na przyzwoicie lub stosownie; myślą Apostała jest, aby postępować stosownie, odpowiednio do naszej wiary, naszych nadziei i naszego ocenienia Pana jako i ważności chwili, tj. poranku nowego dnia. Dla kontrastu Apostół wymienia niektóre rzeczy należące do nocy, a więc niestosowne dla nas, nie tylko w pełnej ich brzydocie, ale nawet w ogładzonej lub małej mierze. Nie żyjcie w biesiadach i pijaństwach. Z pewnością iż nie tyłoby właściwym dla którego ze świętych na jakiejś biesiadzie lub uczcie upić się literalnie, lecz jest innego rodzaju ucztowanie i upajanie się. Naprzykład: ktoś może się upoić zbytnim zainteresowaniem się jazdą automobilową, inny gra w piłkę, jeszcze inny różnego rodzaju zabawami i t.p. Prawdziwy chrześcijanin powinien rozeznawać te wszystkie rzeczy jako nie należące do poranku nowego wieku, rzeczy przeciwne światłu teraźniejszej prawdy, która objaśnia nas, iż żyjemy w zaraniu nowego wieku i pokazuje nam chwalebną sposobność do ofiarowania obecnego naszego życia i dostąpienia chwały w Królestwie. Jako chrześcijanie nie mamy chodzić (żyć) we wszeteczeństwach (w nielegalnych stosunkach, ani w rozpustach; w gonieniu za rozkoszami) . Rzeczy te mogą stosować się do niektórych w bardzo ogładzonym znaczeniu. Między światłością a ciemnością żadnej społeczności być nie może, ponieważ te rzeczy są sobie przeciwne. Przeto jakakolwiek społeczność z rzeczami ciemności, grzechu, okultyzmu, lub rzeczami nie będącymi w zupełnej harmonii z Bogiem, jest niegodnym, nieprawym stosunkiem czyli społecznością. Podobnież i rozpusta (samolubstwo) może odnosić się do ogładzonej formy samolubstwa czyli do służenia samemu siebie. Może to być służenie apetytowi, lub zaniedbanie w poświęcaniu ziemskich przyjemności, jakich przy ofierze naszej wyrzekliśmy się, na korzyść służenia Panu, prawdzie i braciom, oraz by czynić dobrze wszystkim z którymi się stykamy i na ile sposobność nam się nastręcza.
Chrześcijanin nie powinien chodzić w poswarkach lub zazdrości. Tu również można odróżnić surową jak i ogładzona formę tych grzechów. Dla ??? a poswarki mogłyby być rozumiane jako kłucenie się, lub awantury, a zazdrość jako gorzka zawiść prowadząca do niegodziwych czynów, do mężobójstwa istotnego lub w sercu. Lecz orzeczenia te możemy też stosować do ogładzonych sposobów, i uważać je jako napomnienie skierowane do świętych, aby życie tych, którzy w świętobliwości chcą postępować nie było spornym, lecz, aby naśladowali pokoju i starali się czynić i podtrzymywać pokój wszędzie - czy to w ich domach, czy w sąsiedztwie, czy też pomiędzy ludem Bożym, blisko lub daleko. "Pokoju naśladujcie ze wszystkimi i świętobliwości, bez których żaden nie ogląda Pana." (Żyd. 12:14) Zazdrość w ogładzonej formie można znaleźć w całej ludzkości. Często nierozpoznana przez Nowe Stworzenie zazdrość staje się silnym czynnikiem do powodowania wiele szkody w Kościele, który jest ciałem Chrystusowym. Zazdrość może przynieść więcej szkody nam samym i drugim, aniżeli jakakolwiek inna zła wada. Z tego powodu powinniśmy pozbywać się wszystkich tych rzeczy.
Tu wyrażona jest poważna myśl. Serca nasze są już poświęcone Bogu. Zostaliśmy już przyjęci do Jego rodziny przez spłodzenie z ducha świętego; lecz ciało nasze nie jest doskonałe i w dalszym ciągu lubuje się w tych łachmanach starej natury, których powinniśmy się pozbywać. Stopniowo mamy przywdziewać nową szatę niebiańską, po której wszyscy mogliby nas poznać z powierzchności, tak jak znają nas z naszego wyznania, iż staramy się być dziećmi Bożymi, braćmi Chrystusowymi, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Jezusa Chrystusa Pana naszego.
Obleczenie się w Pana Jezusa nie jest dziełem jednej chwili, lub jednej godziny ani miesiąca, a nawet jednego roku. Jest to dzieło całego życia. Lecz jeżeli nie zostanie rozpoczęte, to też nigdy dokonamy nie będzie. Prawda, że charakterystyka Chrystusa w doskonałej mierze nigdy nie zdobędziemy. Jednak Pan będzie widział nasze wysiłki, nasz wytrwały bój przy pozbywaniu się starej natury, pozbywaniu się uczynków ciała, a przywdziewaniu szaty sprawiedliwości odpowiedniej do naszej społeczności z Nim - czyli w ową szatę niebieską, która wyróżnia nas od świata i poświęca Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.
O jak ważny mamy tu punkt do zapamiętania. Na nim w znacznej mierze zależy nasze powodzenie lub zawód w otrzymaniu nagrody. Gdy jako Nowe Stworzenie uczyniliśmy zupełne poświęcenie Panu i wyrzekliśmy się wszystkich praw ludzkiej natury, ciało nasze nie godziło się na taki kontrakt, lecz protestowało przeciwko takowemu. Często wyszukiwało rzekomo dobre podstawy do argumentowania z Nowym Stworzeniem, doradzając mu po cichu, lecz uparcie aby było umiarkowane w sprawiedliwości i samo - ofierze - doradzając nam też, abyśmy nie byli bardziej krańcowymi w poświęcaniu się, aniżeli są drudzy, że nie powinniśmy przez zbytnią gorliwość ośmieszać się w oczach drugich, bo to przyniosłoby ujmę sprawie, której służyć chcemy.
O jak chytrym, jak podstępnym i jak zwodniczym jest ciało! Dając posłuch jego pozornie dobrym rozumowaniom, wnet zaniedbalibyśmy naszego biegu w zupełności; wnet byśmy zaprzestali naszej ofiary, a tym samym utracili sposobność stania się członkami "Królewskiego Kapłaństwa," i uczestniczenia w królewskiej chwale naszego Odkupiciela. Od czasu do czasu Nowe Stworzenie zrywa się i działa energicznie podejmując sposoby samo - ofiary w każdym kierunku, lecz stara natura, ciało wnet pocichu glos swój podnosi argumentując: Ty powinieneś przynajmniej zastrzec sobie tamto lub zatrzymać owo. Nie możesz tego całkiem się pozbyć; byłoby to niesprawiedliwym dla ciebie praktykować zaparcie samego siebie do takiego stopnia. Obowiązkiem twojem jest mieć staranie o ciele. Paweł apostoł jednak mówi: "Nie czyńcie starania o ciele." Ciało zwykle przeprowadza swoje umysły i z tego powodu zwycięskich samo-ofiarników będzie tylko "Maluczkie Stadko, " podczas gdy tych co pójdą na wtóra śmierć, lub do "Wielkiego Grona" będzie znacznie więcej.
Pytanie, czy ja mam czynić staranie o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości, czy też nie mam tego czynić? powinno być rozważane przez każdego poświęconego. Na odpowiedniej decyzji wiele zależy. Było to właśnie z tego względu, że ów "Ślub Panu" został przez nas polecony "domownikom wiary" i okazał się wielkim błogosławieństwem dla wielu. Jest pomocnym właśnie w tym kierunku, aby nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jakichkolwiek jego pożądliwości. Częścią tego ślubu jest ścisłe baczenie na wszelkie myśli, słowa i czyny. Kładzie on więc zaporę na różne słabe strony i tym sposobem zasila Nowe Stworzenie i podtrzymuje go w jego wyższych dążeniach, oraz odpowiednio ukraca wolność starej natury i umartwia (uśmierca) ją.
Stara natura jest niezmiernie zwodnicza. Ona się nie przyzna, że się boi ślubu. Będzie raczej chełpić się, że ona nie potrzebuje takiego ślubu, bo jest już umarłą. Lecz właściwa trudność leży w tym, że stara natura z obawą pilnuje aby Nowe Stworzenie nie zamknęło i na dobre nie zaryglowało dla niej wszelkich drzwi wolności. Ona doradza, że Nowe Stworzenie jeżeli już nie czyni starania o ciele, to przynajmniej nie powinno podejmować tak usilnych zabiegów przeciwko ciału i jego wolności. Dajmy raczej posłuch głosowi Para wypowiedzianemu przez Apostoła i zamknijmy wszystkie ścieżki, którymi ciało nasze mogłoby nas podejść i zaatakować w chwili naszej słabości i niebaczenia. Rozstawmy pikiety modlitwy i czuwania przeciwko wszystkim myślom, słowom i czynem, które nie są w zupełnej harmonii z duchem naszego Pana. Tak więc przy pomocy tegoż ślubu starajmy się oblec w Pana Jezusa Chrystusa i nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości.
W.T.4401-1909
Czy tacy co znają i oceniają prawdę od pewnego nie bardzo długiego czasu a nie okazali jeszcze swego poświęcenia przez chrzest w wodzie, mogą brać udział w Wieczerzy Pańskiej?
Wieczerza Pańska jest tylko dla Kościoła, dla prawdziwych naśladowców Pana, członków Jego ciała. Chociaż chrzest zanurzenia w wodzie jest zalecany i wymagany od naśladowców Pana (ponieważ sam Pan był ochrzczony), to jednak nie znaczy, że chrzest wodny jest głównym i bezsprzecznym dowodem i znakiem członkostwa w ciele Chrystusowym. Ważniejszym i konieczniejszym Jest to, czego wodny chrzest jest obrazem, czyli symbolem. A co właściwie symbolizuje chrzest wodny? Chrzest zanurzenia ciała w wodzie (jakoby pogrzebanie ciała) symbolizuje stawienie ciała swego "ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu"; symbolizuje więc zupełne poświęcenie się Bogu, zanurzenie swej woli w Boską wolę, zgodnie z uczuciem naszego Pana w czasie Jego chrztu w wodach Jordanu: "Oto idę abym czynił, o Boże, wolę Twoją." - Żyd. 10:5-10.
Ci, co w swym sercu przyjmują podobny chrzest, zanurzają swoją wolę w wolę Pańską, aby iść Jego śladem aż do śmierci - aby z Nim cierpieć i umrzeć - wchodzą na drogę poświęcenia i naśladowania Chrystusa. Tacy są członkami Kościoła, chociażby jeszcze nie uczynili chrztu wodnego, podczas gdy samo zanurzenie ciała w wodzie, bez tego zanurzenia swej woli w wolę Pańską, nie miałoby w oczach Bożych żadnego znaczenia. Ma się rozumieć, że i ich chrzest wodny jest potrzebny i przy sposobności powinien być uczyniony, lecz ten w sercu jest ważniejszy.
Br. Russell, rozumiejąc tę sprawę w taki sposób, w artykule o Pańskiej Wieczerzy (W. T. 5194-1913), napisał co następuje: "Z prawdziwie zanurzonych (ochrzczonych) uznajemy wszystkich tych, których wola jest umarłą i pogrzebaną w woli Chrystusowej i którzy jako Nowe Stworzenie w Nim, chodzą w nowości żywota, oczekując dopełnienia swej ofiary w literalnej śmierci, oraz ich przebudzenia jako nowych istot w pierwszym zmartwychwstaniu. Wszyscy tacy, którzykolwiek oni są i gdziekolwiek znajdują się, są rzeczywistymi członkami ciała Chrystusowego, Jego Kościoła, bez względu czy przeszli symboliczny chrzest wodny lub nie." Jako tacy, mogą więc uczestniczyć w Pańskiej Wieczerzy.
Ponieważ serc drugich czytać nie możemy i nie wiemy którzy ten chrzest w sercu uczynili a którzy nie, nie możemy za drugich decydować o ich godności lub niegodności uczestniczenia w tej Pamiątce. - Wszystko co możemy uczynić, to wyjaśnić im tę sprawę jak najlepiej umiemy, według Słowa Bożego, a decyzję pozostawić im. Ani starszy ani żaden w Zborze nie ma prawa zabronić udziału w Wieczerzy Pańskiej takiemu, który szczerze interesuje się prawdą, uczęszcza na zebranie i przyznaje się do wiary w Odkupiciela i do poświęcenia się Bogu. Nikogo nie należy do tego namawiać, ale też nikomu nie należy zabraniać (oprócz chyba tym, co zostali wyłączeni według Mat. 18:15-18). "Niechże tedy człowiek samego siebie doświadczy, a tak niech je z chleba tego i z kielicha tego niechaj pije"; niechże jednak pamięta, że "kto je i pije niegodnie, sąd sobie samemu je i pije, nie rozsądzając ciała Pańskiego." - l Kor. 11:27-29.
Jak właściwie nazywa się obecnie kraj żydowski, czyli ziemia święta, bo na mapie podana jest nazwa Arabia i Palestyna? Drugie pytanie: Czy w obecnym zatargu arabsko-żydowskim żydzi wygrają?
Oficjalną nazwą kraju, który w starożytności dany był żydom, pod Opatrznościowym kierownictwem Bożym, jest Palestyna, a część położona na wschód od rzeki Jordan nazywa się Transjordania. Arabia znajduje się na południe od Palestyny. Chociaż Palestyna jest i przez ostatnie dziewiętnaście stuleci była zamieszkałą w większości przez ludność arabską, to jednak oficjalnie nie jest częścią Arabii, tak samo jak nie jest nią Iran, Irak i parę innych państewek o ludności arabskiej.
Co do drugiego pytania: Czy żydzi wygrają? to na podstawie proroctw biblijnych odpowiadamy: Tak! Pomimo różnych sprzeciwów i trudności żydzi w końcu wygrają; nie tyle swoja mocą pieniężną lub dyplomacją ile raczej opatrznościowym kierownictwem Bożym, zgodnie z obietnicami wyrażonymi w Słowie Bożym. Nie przytaczamy tu Pism o tym traktujących ani szczegółowego komentowania, ponieważ jest to obszernie opisane w broszurce "Syjonizm w proroctwie", którą można otrzymać na żądanie.
Czy brat starszy ma prawo naznaczać Jakich braci zgromadzenie ma wybrać na swoich sług?
Nie wprost, lecz pośrednio tak. Czyli starszy nie ma prawa naznaczyć niektórych braci i po nazwisku ich wywołać, że ci bracia powinni być obrani starszymi a ci diakonami; lecz ma prawo i obowiązek wykazać, na podstawie Pisma Świętego, jakie kwalifikacje i przymioty powinni posiadać ci, których zgromadzenie ma obrać na swoich sług. Po takim rozważeniu instrukcji Słowa Bożego, powinny w zgromadzeniu odbyć się wolne i jawne nominacja, a po kilku dniach wolne i jawne wybory. Sprawa ta powinna być już dobrze rozumiana przez badaczy Pisma Świętego, bo jest ona dość szczegółowo opisana w szóstym rozdziale szóstego tomu Wykładów Pisma Świętego.
Prosimy o podanie nam dorady do rozwiązania następującego problematu: Zgromadzenie w przeszłości z jakiegoś powodu zadecydowało aby korzystać z usługi braci mówców z okolicznych zgromadzeń, o ile ci bracia mówcy sami bez zaproszenia przyjadą; lecz aby ich specjalnie nie zapraszać. To sprawiło, że zgromadzenie nasze prawie nigdy nie jest odwiedzane przez okolicznych braci sposobnych do usłużenia wkładem. Wielu, bodaj czy nie większość, w zgromadzeniu życzyliby usługi pozamiejscowych braci mówców, lecz żaden z tych nie chce narzucać się bez zaproszenia. Co należałoby uczynić na polepszenie tej niewłaściwej sytuacji?
Jest to naprawdę niewłaściwa, nierozsądna sytuacja. Gdzie zachodzi jednomyślność w nauce i w chrześcijańsko-bratniej społeczności, tam niema racjonalnej podstawy do takiego odgradzania się i pozbawiania duchowej pomocy od tych braci którzy mogliby to czynić. Choćby nawet w zgromadzeniu było paru lub kilku braci zdolnych do przemawiania, to jeszcze jest rzeczą dobrą korzystać od czasu do czasu z usługi pozamiejscowych mówców to jest braci starszych z innych pobliskich zgromadzeń. Nie można jednak spodziewać się aby tacy bracia sami się wpraszali lub narzucali, bo nawet czynić tego nie powinni. Zgromadzenie, znając okolicznych braci mówców, samo najlepiej wie, z którego brata może otrzymać najlepszą naukę i zbudowanie, i tego powinni zaprosić.
Jest to więc sprawa każdego zgromadzenia. Jeżeli zgromadzenie uchwali coś co z czasem okazuje się być niepraktycznym lub nie ze wszystkim właściwym, nie powinno się wahać ani wstydzić taką uchwałę znieść lub zmienić. Co do usługi od pozamiejscowych mówców, to miejscowi starsi, o ile są rozumni i dbali o dobro trzody Pańskiej, nigdy nie będą się temu sprzeciwiać. Gdyby to czynili, zdradzaliby duch zazdrości i rywalizacji i nie zasługiwaliby na poważanie pomiędzy ludem Pańskim. Gdzie zaś starsi są rozsądni, skromni i dbali o duchowe dobro zgromadzenia, tam nie będzie żadnej trudności w polepszeniu jakiejkolwiek niewłaściwej sytuacji. A wszystwo niech się dzieje przystojnie, ku zbudowaniu wiernych; "jednostajną miłość mając, będąc jednomyślni i jednoż rozumiejący; nic nie czyniąc spornie, albo dla próżnej chwały, ale w pokorze jedni drugich mając za wyższych nad się. Nie upatrując każdy tylko co jest jego, ale każdy też co jest drugich," "ku dobremu dla zbudowania." - Filip. 2:2-4; Rzym. 15:1-2.
Jakie wino użył Pan Jezus przy ostatniej wieczerzy, z winogron czy z jakiegoś innego owocu?
Podając kielich uczniom, Jezus, oprócz innych słów, wypowiedział też zdanie: "Nie będę pil odtąd z tego rodzaju winnej macicy, aż do dnia onego gdy będę pił z wami nowy w królestwie." (Mat. 26:29.) W tłumaczeniu ks. Szczepańskiego, zawartość kielicha określona jest słowami: "Owoc winnego szczepu." Zatem nie jest powiedziane wyraźnie, że było to wino fermentowane, lecz jest aż nadto wyraźnym, że był to płyn pochodzący z winogron. Jeżeli nie było winem, to było moszczem (sokiem świeżo wyciśniętym) z winogron.
Jakiego wina należy używać do pamiątkowej Wieczerzy Pańskiej? Co w tej sprawie pisał br. Russell i jak rozumieć słowa "sok z jagód," tom 6, str. 587?
Ponieważ w łączności z tą pamiątką nie jest wyraźnie mówionym o winie a raczej zawsze o kielichu, więc można używać wino, sok z winogron, sok z rodzynków, albo też sok z winogron lub z rodzynków, z domieszką nieco wina. Którekolwiek z tych byłoby "rodzajem winnej macicy," albo "owocem winnego szczepu" (według tłumaczenia ks. Szczepańskiego).
Br. Russell wyraził przypuszczenie, że Pan Jezus, przy ustanowieniu tej Pamiątki użył zwykłego fermentowanego wina. Jednakowoż ze względu iż niektórzy z tych, co poznali prawdę, mogli poprzednio znajdować się w nałogu pijaństwa, więc aby nie rozbudzać w nich pokusy, br. Russell radził używać raczej soku z winogron lub rodzynków, zamiast fermentowanego wina. Dla zadowolenia zaś takich, którzy mogli rozumieć i twierdzić, iż powinniśmy iść za przykładem Pana i używać wina fermentowanego, br. Russell radził dodać do soku nieco wina.
Orzeczenia "sok z jagód," według oryginału właściwie znaczy sok z winogron ("grape-juice"), a nie sok z jakichkolwiek jagód. Zalecanym jest też sok z wygotowanych rodzenków, ponieważ rodzenki są to wysuszone winogrona.
Apostoł powiedział, iż święci mają sądzić aniołów. Czy możnaby zapytać, o jakich aniołach jest tam (l Kor. 6:3) mowa, oraz w jaki sposób i kiedy święci mieli lub mają ich sądzić?
Pismo Święte niewiele o tym mówi, więc na pewno twierdzić nic nie możemy, a tylko podać pewne myśli. Zdaje się, ze mowa jest o upadłych aniołach; albowiem dobrzy i posłuszni sądzeni być nie potrzebują. Upadłymi aniołami są ci, którzy zgrzeszyli przed potopem i o których powiedziane jest, że "na sąd dnia wielkiego związkami wiecznymi pod chmurą" są zachowani (l Moj. 6:2-4; Juda 6-7; 2 Piotra 2:4). Do tych samych upadłych aniołów prawdopodobnie odnosił się apostoł Paweł gdy mówił, że nasz bój jest przeciwko księstwom, zwierzchnościom i dzierżawcom świata ciemności wieku tego, przeciwko duchowym złościom, które są wysoko. - Ef. 6:12; 2:2.
Sąd oznacza próbę. Mniemamy więc, że droga Chrystusa Pana i Jego Kościoła, drogą posłuszeństwa i samoofiary w warunkach nieprzyjaznych i w ponoszeniu różnych urągowisk, prześladowań i cierpień aż do śmierci .odgrywa wielką rolę w tym sądzie upadłych aniołów. Św. Piotr powiedział o Jezusie, że przyszedłszy na świat, kazał "tym duchom, którzy niekiedy nieposłuszni byli za dni Noego" (l Piotra 3:19-20). Nigdzie nie mamy powiedziane aby Jezus kiedykolwiek i gdziekolwiek głosił ustnie kazania upadłym aniołom. Rozumiemy więc, że mowa jest o kazaniu praktycznym, według znanego przysłowia, iż często czyny głośniej mówią niż słowa. Pokora i posłuszeństwo naszego Pana, Jego uniżenie się, przyjście na świat jako człowiek, dobrowolne poświęcenie się na śmierć ofiarniczą i wierne posłuszeństwo aż do śmierci krzyżowej - wszystko to, widziane przez duchowe zastępy, tak dobre jak i złe, było nader wymownym kazaniem o wierności i posłuszeństwie Bogu. Natomiast wzbudzenie naszego Pana od umarłych, wywyższenie Go aż do Boskiej natury, danie Mu imienia ponad wszelkie imię (Filip. 2:5-11), było najwymowniejszym kazaniem o chwalebnych skutkach wierności i posłuszeństwa Bogu. Tak więc droga naszego Pana - droga posłuszeństwa i samoofiary - i chwalebny koniec tej drogi, była wielkim kazaniem dla upadłych aniołów.
Czy nie możemy więc przypuszczać, że w takim samym znaczeniu droga naśladowców Pana - droga Kościoła - była i jest tym sądem, czyli próbą dla upadłych aniołów? Myśl taka zdaje się być logiczną i harmonizuje z tym, co Św. Piotr powiedział o Jezusie, iż kazał upadłym duchom. O ile tedy myśli powyższe byłyby właściwe, to znaczyłoby, że w pewnym znaczeniu ten sąd aniołów odbywał się przez cały wiek Ewangelii, bo przez cały ten wiek Kościół był "dziwowiskiem światu, aniołom i ludziom" (l Kor. 4:9) - "Aby teraz przez zbór wiadoma była księstwom i mocom na niebiesiech nader rozliczna mądrość Boża" (Ef. 3:10). Przez cały wiek ewangeliczny złe moce niebieskie, czyli duchowe, mogły brać lekcje z posłuszeństwa członków Kościoła, a przy końcu będą mogły też zobaczyć do jak chwalebnych wyników to posłuszeństwo Bogu doprowadzi. Lecz w ściślejszym znaczeniu, ich sąd odbędzie się gdy ich związki będą z nich zdjęte, czyli gdy dana im będzie większa wolność czynienia bądź dobrze bądź źle. Jest prawdopodobnym, że ten sąd odbywa się teraz w tym okresie przełomowym, kiedy to siły złe przeciwdziałają prądowi nowego dnia - prądowi wolności, prawdy i sprawiedliwości. W łączności z tym Pan przepowiedział, że "mocy niebieskie poruszą się" (Łuk. 24:25-26), co może oznaczać rozwiązanie upadłych duchów - danie im większej wolności; której niektórzy może użyją na dobre lecz inni na tym większe zło, pobudzając ludzkość do coraz większej nienawiści i walki, która, według naszego rozumienia proroctw biblijnych, zakończy się ogólną ruiną obecnego ustroju społecznego, na gruzach którego zaprowadzone zostanie Królestwo Boże. Więcej szczegółów na ten temat można dowiedzieć się z artykułu br. Russell'a pod tyt. Sąd Aniołów, jaki ukazał się w Straży z r. 1944, na miesiąc, styczeń-luty.