Jezus obróciwszy się, rzekł do Piotra: "Idź ode mnie, szatanie! jesteś mi zgorszeniem; albowiem nie pojmujesz tego, co jest Bożego, ale co jest ludzkiego." (w.23) Odradzaniem Jezusowi, aby nie szedł do Jeruzalemu, gdzie miał być zabity, Piotr przeszkadzał wykonaniu woli Bożej, i, w tym on działał jak szatan działałby. Pan Jezus dalej wyjaśnił, że pogląd wyrażony przez Piotra, był oparty na ludzkim rozumowaniu - "nie pojmujesz tego, co jest Bożego, ale co jest ludzkiego." Mężczyźni i niewiasty dzisiaj, którzy rozmyślnie ustawiają się na stanowiskach, gdzie wiedzą, że będą zabici,
prawdopodobnie byliby uważani za niezdrowych umysłowo. Ogólnie mówiąc, zdrowe ludzkie rozumowanie próbuje unikać niebezpieczeństw.
Lecz to, wówczas, nie było zdrowe rozumowanie dla Jezusa - nie z Boskiego stanowiska. Wola Boża była jasno wyrażona dla Jezusa i Jezus poświęcił się na czynienie tejże woli; wolą Jego Ojca było, że On musi umrzeć i właściwy czas na Jego śmierć nadszedł. A więc była tylko jedna rzecz rozumna, którą Jezus mógł uczynić, a tą rzeczą było przedstawienie siebie u ołtarza aby być ofiarowanym, a ten "ołtarz" był w Jeruzalemie, toteż poszedł On do Jeruzalemu.
Pan Jezus skorzystał z okazji aby pouczyć Swoich uczniów, że ta sama zasada miała nimi kierować. Jezus powiedział: "Jeźli kto chce iść za mną, niechajże samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój, i naśladuje mnie. Bo ktoby chciał duszę swoje zachować, straci ją; a ktoby stracił duszę swoje dla mnie, znajdzie ją" (w.24-25). Byłoby to dziwne rozumowanie z ludzkiego punktu zapatrywania, ale jest zdrowe dla tych, którzy weszli w przymierze z Panem przy ofierze. Nie mogą oni inaczej rozumować i podobać się Ojcu Niebieskiemu.
W wypadku Jezusa, On zgodził się dać Swoje ciało za życie świata. Schranianie się od tego, oznaczałoby niewierność. W takim wypadku nie byłby On godny Boskiej natury; a nawet nie byłby wcale godzien zmartwychwstania, a śmierć byłaby utratą życia całkowicie. A więc jedynym sposobem jakim On mógł "znaleźć" chwałę, cześć i nieśmiertelność w zmartwychwstaniu było "stracić" Swoje ziemskie życie w ofierze, jak zgodził się uczynić. Ponieważ postępujemy śladami Jezusa, ta sama zasada stosuje się do nas, i przez wierność tej zasadzie objawiamy "Ducha... zdrowego zmysłu."
Jest zupełnie moźliwem, że Apostoł Paweł miał to doświadczenie i lekcję Jezusa na pamięci później, kiedy "więzienie i uciski" czekały go w Jeruzalemie. Przemówił on do starszych w Efezie: "Oto teraz ja będąc związany duchem, idę do Jeruzalemu, nie wiedząc, co tam na mię przyjść ma. Tylko że Duch Święty po miastach świadczy, powiadając, że mnie więzienie i uciski czekają. Wszakże ja na nic nie dbam, i nie jest mi tak droga dusza moja, bym tylko bieg mój z radością wykonał, i posługę, którą wziął od Pana Jezusa, na oświadczenie Ewangelii łaski Bożej." - Dzieje Ap. 20:22-24
W sam raz jak Piotr uczynił z Jezusem, tak przyjaciele Pawła próbowali odradzać mu pójścia do Jeruzalemu. Tedy Paweł rzekł do nich: "Cóż czynicie płacząc i serce mi psując? Albowiem ja nie tylko być związanym, ale i umrzeć jestem gotowy w Jeruzalemie dla imienia Pana Jezusowego." (r. 21:13) Z pewnością tu Ap. Paweł szedł bardzo blisko śladami Mistrza. Nie ma żadnego widoku dla nas, aby mieć sposobność cierpieć i umierać z Jezusem w literalnem Jeruzalemie, ale mamy swoje symboliczne "Jeruzalemy". Są to sposobności, jakie się nam nastręczają do okazania swojej lojalności Panu i swojemu przymierzu ofiary przez wierność w czynieniu woli Ojca Niebieskiego, bez względu na koszt.
Tymoteusz miał jedną z tych sposobności, kiedy Apostoł Paweł zaprosił go aby przyszedł do Rzymu odwiedzić go zanim zostanie stracony. Sytuacje stawają wobec nas, w których decyzje muszą być uczynione co do drogi jaką mamy obrać, czy powinniśmy uczynić to lub owo. Co jest podstawą, na której mamy zrobić te decyzje? Czy będzie opierać się na tym, która droga będzie lżejsza od drugiej i więcej przyjemna dla ciała?
Podstawą wszystkich naszych decyzji jako chrześcijan powinno być jaką jest wola Pańska, - czy On chce abyśmy poszli lub pozostali. Powinniśmy kierować się Jego Słowem na ile możemy, nawet w małych rzeczach życiowych. Gdy rozpoznajemy wolę Bożą w danej sytuacji, to nie powinno stanowić różnicy, czy wykonanie Jego woli może być trudne i czy pociągnie za sobą cierpienie, lub czy ona może być miłą i sprawić nam przyjemność w Nim. Decyzja musi być oparta na woli Bożej. Jeżeli będziemy usiłowali postępować według woli Bożej w miarę naszych najlepszych zdolności, tedy jesteśmy kierowani przez "Ducha ... zdrowego zmysłu."
Bądźmy wdzięcznymi Bogu, że Jego "moc" pomaga nam przezwyciężać "ducha bojaźni", i że On łaskawie udziela nam siły do postępowania po wąskiej drodze, i że przez Swoje Słowo On prowadzi nas po tej drodze "naśladowania Baranka, gdziekolwiek On idzie." Tym sposobem zachowamy swoje życie w niebieskiej fazie królestwa, aby żyć i królować z Chrystusem tysiąc lat.
"Straż" nr. 6, 1969r. - Trzy dary Boże. - "The Dawn"-II,1968