powrót
wersja do druku
Wędrówka za Panem
Numer 1 - 2001
Spis treści Badacze w Australii
Bracia Józefa przyjeżdżają do Egiptu po zboże
Biblioteka Badaczy Pisma Świętego
Cel naszego życia
Kim jest człowiek?
Kolorowanka - Zwierzęta w Biblii
Podróże brata Ioan`a
Rzecz o publikowaniu artykułów
Partnerskie dylematy
Pieśń
Jak to jest z pokusami?
Posłuszeństwo lepsze niż ofiara
Psychologia Boga
Spotkanie w Białowieży
Wiersz
powrót
wersja do druku
|
|
...jeżeli wyrzucą cię przez drzwi, wejdź przez okno...
Podróże brata Ioan`a
Kontynuujemy temat zwiastowania ewangelicznego oraz sposobów, w jakie realizują
je nasi bracia z innych krajów. Tekstami tymi chcemy zwrócić uwagę na to zagadnienie
i zachęcić wszystkich uzdolnionych do podejmowania podobnych działań.
Siostra Elizabeta Precup przeprowadziła na potrzeby biuletynu "Bible Students
Newsletter" wywiad z bratem Ioan Galis.
Jest niewiarygodne, że człowiek bez wykształcenia może sforsować zamknięte drzwi
i nakłonić do dyskusji zapracowanych dyrektorów gazet oraz dziennikarzy w największych
miastach Rumunii. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że to Pan otwierał drzwi -
mówi brat Galis potrząsając głową i uśmiechając się swoim łagodnym, dziecięcym
uśmiechem. Ma ideę głoszenia słów Pana, dotyczących zbliżającego się założenia
Królestwa na ziemi, dla tak wielu ludzi jak tylko to możliwe. Realizował swoją
wizję przez lata, przy każdej nadarzającej się okazji.
Jednym z jego głównych zajęć przez długi czas było publikowanie artykułów religijnych
w czasopismach. To wymaga podróżowania do większych miast pociągiem, autobusem
lub chodzenia z ciężkim bagażem pełnym traktatów i broszur, spania na siedząco
na dworcu, lub - w niektórych przypadkach - w łóżku jako gość tych, którym głosił.
To również wymaga cierpliwości i wytrwałości, realizowania zasady "jeżeli wyrzucą
cię przez drzwi, wejdź przez okno".
Innym polem jego działania jest odwiedzanie różnych kościołów i proszenie o
pozwolenie na przemówienie do słuchaczy "słowem proroctw, przychodzących prosto
od Pana". Przy okazji stwarza to możliwość prezentowania pastorom kościołów
listu mówiącego o roli Izraela w proroctwie. Jeżeli nie pozwolą mu przemawiać,
przekazuje im list osobiście i dyskutują na ten temat. Jeżeli i to nie jest
możliwe, wysyła im list. Trzecią metodą było rozdawanie traktatów i broszur,
i rozmowa z tyloma ludźmi ile to tylko możliwe w czasie podróży i pobytu w różnych
miejscach. Aby tego dokonać ubiegłej zimy odbył trzy podróże po kraju, po 10-12
dni każda. Podróżując mógł odwiedzić braci, zbory i tych bardziej oddalonych.
Skupił się na miastach i miasteczkach na południu jako tej części Rumunii, która
nie obfituje w Prawdę tak, jak część północno-zachodnia. Prawdą jest bowiem,
że większość braterstwa mieszka w północno-zachodniej części.
Oto kilka z jego wielu doświadczeń.
Podróżując pociągiem w jednym przedziale z trzema innymi osobami, dwoma mężczyznami
i kobietą zapytałem ich, czy kiedykolwiek słyszeli o panowaniu Mesjasza. Odpowiedzieli:
nie. Więc zacząłem im opowiadać i dyskutowałem z nimi przez około 2 godziny
o nadziei oraz jej podstawach pokazując im, jak trudne czasy są udziałem ludzi
przed ustanowieniem Królestwa Bożego na ziemi. Wtedy będzie jeden pasterz i
jedna owczarnia na całej ziemi. W tym momencie kobieta powiedziała z rozpromienioną
twarzą: "To jest to! Czytając Biblię, zastanawiałam się bardzo jak to możliwe,
że będzie jeden pasterz i jedna owczarnia!". Było to typowe spotkanie w pociągu.
W mieście Petrosani,
gdzie miałem zamiar przesiąść się na inny pociąg, rozdawałem traktaty. Widziała
to kobieta z Kościoła Zielonoświątkowego. Podeszła do mnie i zapytała: "Bracie,
bracie, czy pozwolisz mi iść z tobą?" A ja odpowiedziałem: "Tak". Wsiedliśmy
do pociągu i ona powiedziała: "Pozwól mi iść pierwszej". Więc poszła przodem,
a ja wchodziłem za nią do każdego przedziału. Ona otwierała drzwi i mówiła z
uśmiechem: "Mamy kilka pięknych traktatów i broszur dla was". Kilka osób odpowiadało:
"Od kogo one są, której grupy?" Ona odpowiadała: "To nieważne, są od Pana".
To było bardzo miłe, że ona rozpoznała mnie z poprzedniej wycieczki, kiedy odwiedzała
każdy przedział bez publikacji, tylko opowiadając ludziom, aby się nawrócili
i rozpoznali Pana Jezusa. Była taka szczęśliwa, mając coś do rozdania. Mam zamiar
przesłać jej paczkę pełną traktatów. Zapytałem jej, czy nie chciałaby dać pastorowi
listu. Oczywiście zgodziła się.
W mieście Pitesti,
podczas drugiej podróży, poszedłem do Kościoła Zielonoświątkowego tuż przed
spotkaniem (nabożeństwem). Było tam około 200 zebranych. Kiedy pojawił się pastor,
podszedłem do niego z pytaniem czy pozwoli mi wystąpić przed zebranymi z tematem
proroctwa. Odpowiedział: "Pozwoliłbym ci bracie, ale zdarzyło się, że odwiedzający
nas tak jak ty spowodował zamieszanie w zgromadzeniu, więc wolałbym, żeby się
to więcej nie powtórzyło". Powiedziałem, że taka sytuacja na pewno się nie zdarzy,
bo wiem, że bracia Zielonoświątkowi są dobrymi słuchaczami i bardziej wrażliwi
na to, co Pan im objawia, oraz że moje przemówienie będzie krótkie, bez punktów
spornych, tylko czyste proroctwo o odradzaniu Izraela. Wtedy on odpowiedział:
"Dobrze bracie, ale proszę krótko". Przedstawił mnie zgromadzeniu jako "Brata
Ioan z Cluj, który ma dla nas pozdrowienia". Zacząłem pokazywać im kilka proroctw,
które się teraz wypełniają, i kilka należących do przyszłości, oraz jakie powinno
być nasze stanowisko. Wszystko trwało 15 minut. Po tym on zakończył spotkanie
i powiedział: "Bracia, to co przedstawił brat Ioan jest prawdą, powinniśmy się
od teraz modlić za naród izraelski i ich odrodzenie". Całe zgromadzenie powiedziało:
"Amen". Zauważyłem, że ludzie wykazywali zainteresowanie, więc na koniec zapytałem
pastora, czy mogę rozdać traktaty. Zgodził się i ogłosił to zebranym. To był
sposób w jaki traktaty przyczyniły się ustanowieniu Królestwa.
Po zakończeniu podeszła do mnie siostra z pytaniem, czy mam gdzie przenocować.
Odpowiedziałem, że nie, ponieważ nie mam tu krewnych. W międzyczasie podszedł
do nas mężczyzna i ustalił z siostrą, żebym został u niego, o ile się zgodzę.
Pojechaliśmy więc do jego domu, gdzie jego żona przygotowała smaczny posiłek.
Była wyznania prawosławnego, ale okazała się być łagodną i uprzejmą kobietą
oraz posiadającą ducha usługiwania. Jej mąż i ja długo dyskutowaliśmy na tematy
biblijne, głównie o Królestwie. Muszę powiedzieć, że jego sposób rozumowania
i rozmowy nie różnił się od naszego. Zresztą atmosfera ich domu była taka, jak
w domach braterstwa. Nawet sposób jego modlitwy był w zgodzie z tym, co my uważamy
za właściwą modlitwę. Nie zaprzeczał niczemu, co mu powiedziałem, ale zadawał
wiele pytań, więc zostawiłem mu broszurę "Ustanowienie Królestwa", opartą na
rozdziale z Tomu IV, mówiąc mu, że nie powinien być zniechęcony datami, które
później były przez autora poprawione. Następnego ranka poszedł ze mną do redakcji
i chciał czekać, aż skończę, ale odradziłem mu mówiąc, że może to potrwać długie
godziny. Tak faktycznie się stało.
W mieście Peret,
zamieszkałym przez 10 000 mieszkańców, poprosiłem pastora trzech Kościołów Adwentystów
o zaprezentowanie mnie wiernym, ale dostałem odpowiedź odmowną. Obawiał się
zamieszania. Zamiast tego wyraził wolę rozmowy ze mną, więc poprosiłem, aby
poinformował zgromadzenie o odrodzeniu Izraela. Potem poprosiłem o umożliwienie
mi rozdania traktatów ludziom w mieście i otrzymałem zgodę. Wyszedłem na ulice
i pytałem, gdzie żyją chrześcijanie. W jednym miejscu zostałem zaproszony na
obiad i podczas dyskusji moje myśli tak rozgniewały gospodarza, że obawiałem
się, iż nie będę mógł zostać na obiedzie, ale jego synowa nalegała, abym został
i zjadł co przygotowała. Jej łagodne usposobienie ostudziło atmosferę. Punktem
spornym był oczywiście sabat. Powiedziałem im, że izraelski sabat, wtedy rzeczywisty,
teraz jest tylko symbolem. W dużym mieście Sibiu
odwiedziłem sławnego kaznodzieję i ewangelistę w radiu "Głos Ewangelii", który
jest nadawany poza obszar kraju. Audycje są prowadzone przez kilka głównych
neoprotestanckich denominacji. Ten kaznodzieja jest starszym mężczyzną. Mówił
mi, że spędził pewien czas w komunistycznym więzieniu z dwoma naszymi braćmi,
Bote i Hurdubaia, którzy potem go odwiedzili. Nigdy nie spotkałem tak rozsądnego
kaznodziei w nominalnym chrześcijaństwie. Wysłuchiwał moich pytań, odpowiadał
dostarczając dowodów biblijnych i nie stwierdzał niczego bez dobrych podstaw.
W niektórych sprawach przyznawał, że nie zna odpowiedzi i pytał, jak my to rozumiemy.
Na pytanie o cel zmartwychwstania odpowiedział: "Zmartwychwstanie dla tych,
którzy czynili zło, jest dobrą rzeczą. Naruszenie prawa, jakiego dopuścił się
szatan w Edenie, musi być naprawione przez królestwo na ziemi"
Wielu naczelnych redaktorów gazet przyjęło artykuły do publikacji, niektórzy
nie. Kilku z nich obiecało wydrukować je później, kilku zrobiło to od razu.
Normalna cena za publikację waha się w granicach 55$-110$, ale po negocjacjach
spada do połowy lub1/3 ceny. W niektórych przypadkach są to ceny za jeden artykuł,
w innych za dwa lub nawet trzy. Preferowane są raczej krótkie materiały. Czasem
wydawcy woleli zamieścić wywiad ze mną zamiast publikowania artykułów.
W mieście Targoviste
dziennikarz, po zapytaniu kim jestem, w co wierzę itd., wypowiedział bardzo
miłe stwierdzenie. Przedstawiłem mu artykuł "Koniec świata nie jest destrukcją
ludzi na ziemi". Wtedy on stwierdził: "Odczuwano potrzebę naświetlenia przez
pastora Russella wersetów, związanych z ustanowieniem Królestwa na ziemi".
W mieście Pitesti, które było wspomniane wcześniej, przeprowadzała ze mną wywiad
kobieta, pracująca w biurze z trzema innymi kobietami. Dziennikarka chciała
dobrze wykonać swoją pracę i dobrze zrozumieć co mówię. Trzy inne przysłuchiwały
się naszej dyskusji, podeszły bliżej i zaczęły zadawać pytania. Trwało to kilka
godzin. Jedna z nich miała syna, który umarł i chciała wiedzieć, co się z nim
stanie. Oczy napłynęły jej łzami gdy dowiedziała się, że śpi spokojnie i że
pewnie jeszcze się z nim spotka. Zadawały wiele pytań w sposób pełen czci i
powagi tak, że myślałem, że jestem na spotkaniu z siostrami.
W Ramnicu-Valcea
wywiad trwał cztery godziny. Dziennikarz nie dawał poznać po sobie zmęczenia
czy zniecierpliwienia. Po napisaniu artykułu poprosił mnie abym go przeczytał
i upewnił się, że zamieścił moje myśli prawidłowo.
Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym miłym doświadczeniu. W jednej z poprzednich
podróży zostawiłem kilka artykułów mężczyźnie, który obiecał opublikować je
później. Dałem mu też kilka broszur. Potem wróciłem do niego, by zobaczyć, jak
potoczyła się cała sprawa. Kiedy mnie zobaczył, powiedział: "Czy masz więcej
broszur? Nie zdążyłem przeczytać żadnej z nich, bo położyłem na półkę z myślą
zabrania ich do domu i przeczytania w wolnym czasie, ale wszystkie zostały rozebrane
przez moich kolegów. Wchodząc, widzieli je tam i mówili: "Brzmi nieźle, mogę
wziąć? I tak nic mi nie zostało".
W każdym miejscu odpowiednie słowa zdają się być kluczem do sukcesu. Widząc
problem w zrozumieniu, mówiłem: "To są prawdziwe rzeczy, nie próżna wyobraźnia.
Wkrótce się wypełnią i bez wątpienia będziecie się cieszyć widząc swój wkład
w opowiadaniu o tym innym". Wtedy, jeśli nawet nie chcieli przyjąć literatury,
odpowiadali uprzejmie: "Przykro mi, nie mogę tego zrobić".
We wszystkich miejscach, gdzie mamy braci, brali oni na siebie odpowiedzialność,
by kontynuować tę pracę. W innych regionach poznałem dobrych przyjaciół i jeśli
będzie to wolą Pana, jeszcze ich odwiedzę.
Jest zbyt wiele historii, by opowiedzieć je wszystkie. Musimy zachęcać braci,
by byli odważni w głoszeniu dobrej nowiny o wielkiej radości, która jest dla
nas tak droga. Trzeba ją głosić tak długo, jak tylko będziemy mieli taką sposobność.
Brat Galis powiedział na koniec: "Nie myśl, że zawsze jestem taki szybki w robieniu
tych rzeczy. Ale kiedy napływają wątpliwości, mówię do siebie: Skąd pochodzi
ta myśl? Nie z dobrego źródła. Więc zbieram się w sobie i podążam dalej."
Bible Students Newsletter, tłumaczyła Ewa
|
|
|