Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Strona główna - Szukaj


powrót wersja do druku

Wędrówka za Panem

Numer 1 - 2001


Spis treści

Badacze w Australii
Bracia Józefa przyjeżdżają do Egiptu po zboże
Biblioteka Badaczy Pisma Świętego
Cel naszego życia
Kim jest człowiek?
Kolorowanka - Zwierzęta w Biblii
Podróże brata Ioan`a
Rzecz o publikowaniu artykułów
Partnerskie dylematy
Pieśń
Jak to jest z pokusami?
Posłuszeństwo lepsze niż ofiara
Psychologia Boga
Spotkanie w Białowieży
Wiersz
powrót wersja do druku

 

 



Aby żyć efektywnie, musisz mieć jasno określony cel w tym czasie, który jest ci dany na ziemi.

Cel naszego życia

Zwykle na początku numeru znajduje się artykuł poruszający pewne nauki biblijne. Tak jest i tym razem. Nauka, która chcemy dziś poruszyć, jest jedną z najbardziej podstawowych.
O celu naszego życia mówimy często. Czasem jednak zdaje się go brakować w codziennym życiu. Świadczą o tym kolejne dni i to, jak je "spędzamy".

Czy przeżywałeś już taki czas w swoim życiu, że zastanawiałeś się, co właściwie będziesz robić w przyszłości? Czy myślałeś nad celem i znaczeniem ludzkiej egzystencji? Oczywiście możesz mówić, że życie ma swój sens, ale jest to tylko oklepane powiedzonko. Aby żyć efektywnie, musisz mieć jasno określony cel w tym czasie, który jest ci dany na ziemi.
Naszym najważniejszym celem jest znalezienie się w Królestwie Bożym. Ale aby ten cel osiągnąć, musimy przeżyć swoje życie w odpowiedni sposób. Wydaje mi się, że każdy z nas szuka drogi, którą chciałby kroczyć, i która da mu zadowolenie z tego, co robi. Nie chodzi tutaj o to, aby szczycić się osiągnięciami. Wielką rzeczą jest cieszyć się z samego faktu, że żyjemy nie marnując upływających dni na błahostki. Każdy z nas musi się zastanowić, czy czas, który ma od Boga, wykorzystuje w sposób właściwy. Gdy jesteśmy dziećmi, kierują nami rodzice. To oni sterują naszym czasem, uczą go wykorzystywać jak najlepiej lub też pokazują nam, jak "zabić czas, aby się nie nudzić". Będąc dziećmi, nie mamy wielkiego wpływu na naszą codzienność, gdyż robimy to, co nam pozwalają lub każą robić rodzice. Zachowujemy się tak, jak oni, obserwując bacznie każdy ich krok, każde słowo, każdy ruch, i naśladujemy ich we wszystkim. Później często dziwimy się, że w naszym życiu dorosłym, chcąc nie chcąc, odzwierciedlamy postawy naszych rodziców. Zarówno te godne naśladowania, jak i te, które za wszelką cenę chcieliśmy zmienić i obiecywaliśmy sobie, że my tacy nie będziemy.
Gdy jesteśmy dorośli, w dużym stopniu wykorzystujemy czas tak, jak sami chcemy. Oprócz codziennych obowiązków, takich jak szkoła średnia, studia czy też praca, mamy mniej lub więcej czasu na inne rzeczy. Z tysięcy propozycji wykorzystania czasu wybieramy te, które nas najbardziej interesują i pociągają, którym niejednokrotnie nie możemy się oprzeć. Czy spędzamy niemal każde popołudnie przed telewizorem, przy nieskończonych filmach, programach sportowych albo programach publicystycznych? Czy też zaczytujemy się w książkach mówiących o tym, jak zarobić duże pieniądze, jak stać się człowiekiem sukcesu? A może za wszelką cenę, czasem zbyt wygórowaną, dążymy do uzyskania wykształcenia, zarzucając odwiedzanie innych osób, niedzielne spotkania przy słowie Bożym, czy też pomoc bliźnim - dla czegoś, co dla Boga tak naprawdę nie jest najważniejsze? Czy też zanurzamy się w rozmyślaniach, kim moglibyśmy zostać po skończeniu wymarzonej szkoły? A może z zapamiętaniem śledzimy to, co ukazuje się w Internecie, ciesząc się przy tym, jak to w dzisiejszych czasach bardzo rozmnożyło się poznanie? I aby w dziedzinie kultury nie być za bardzo "do tyłu" w stosunku do naszych znajomych i kolegów, nie wyobrażamy sobie, abyśmy nie mieli oglądnąć na dużym ekranie filmu, będącego szlagierem sezonu, wysupłując nawet ostatnie pieniądze z naszej kieszeni? Często w życiu szamotamy się w ten sposób, próbując na siłę pogodzić Boga z oczekiwaniami świata w stosunku do nas. Tłumaczymy nasze zachowania, że tak musi być, abyśmy nie wypadli z gry, jeżeli chcemy zapewnić określony standard życia naszym najbliższym.
A czy przypominasz sobie, drogi Czytelniku, kiedy ostatni raz z utęsknieniem oczekiwałeś spotkania z Bogiem, kiedy ostatni raz z zaangażowaniem czytałeś Słowo Boże, nie czując nawet upływającego czasu? Kiedy ostatni raz zafascynowała Cię rozmowa na tematy biblijne i mówiłeś o Bogu przynajmniej z takim przejęciem, jak o ostatnio oglądanym filmie w kinie, obejrzanym w telewizji meczu? Kiedy ostatni raz byłeś pełen podziwu dla dzieł Stwórcy, zachłystując się tym co Bóg stworzył, tak, jak niedawno zachwycałeś się nowymi osiągnięciami w świecie komputerów, szybkością i możliwościami przekazywania informacji za pomocą Internetu lub też ściągania z całego świata wszystkiego, co tylko można sobie wymyślić?
Nie neguję zdobyczy techniki, nie twierdzę, że nie można raz na jakiś czas oglądnąć dobrego filmu, nie chcę przez to powiedzieć, że wszystko, co ludzie wymyślili, jest złe. Chcę tylko zwrócić uwagę na taki mały szczegół: co jest celem naszego życia, w czym chcemy być najlepsi i mieć jak najwięcej osiągnięć? Czy tak sobie żyjąc spokojnie, czekamy nadchodzącego Królestwa Bożego? Czyż wokół nie ma już ludzi, potrzebujących żywej Ewangelii Jezusa, objawiającej się w nas poprzez nasze życie obfitujące w uczynki?
Wiemy, że wiara bez uczynków jest martwa. O jakich uczynkach pisał apostoł Paweł? Z pewnością przesłaniem Jezusa nie było to, abyśmy tylko dbali o samych siebie, nie widząc niczego więcej. Apostoł Paweł, głosząc poganom Ewangelię, nie mówił, że chrześcijanin to człowiek, który najpierw ma zadbać o samego siebie, a później rozejrzeć się dookoła, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Słowo Boże nie mówi, że czasy ostateczne to czasy, kiedy mamy stać lub siedzieć z założonymi rękami, nie pomagając społecznie tym, którym pomóc możemy.
Czasami boję się, że jesteśmy jak ci, którzy do skarbca świątynnego wrzucali tylko to, co im zbywało. Czyli kiedyś tam wieczorem chwilkę czasu znajdziemy, aby poczytać Biblię i po chwili zasypiamy, znużeni całodzienną wyczerpującą gonitwą. W niedzielę naprędce zerwiemy się z łóżka, w ostatnim momencie zdążając na społeczność, gdyż w sobotę wieczorem tyle ciekawych rzeczy się działo, a do tego jeszcze puścili bardzo ciekawe programy w telewizji, "jakby nie mieli kiedy tego zrobić !!!" Pędząc gdzieś jak wicher, na chwilę zaglądniemy do staruszki i ledwie powiemy "dzień dobry", a już patrzymy na zegarek, uświadamiając sobie, że i tak jesteśmy spóźnieni, sumienie zaś uspakajamy, że przecież byliśmy i spełniliśmy swój chrześcijański obowiązek.
Tak wygląda codzienność. Zagubiliśmy Boży cel naszego życia, gorące uczucia pierwszych dni po tym, jak swoje życie oddaliśmy Bogu. Codziennie mamy go odnajdywać wśród powszednich spraw i jeżeli od niego odchodzimy, wracajmy jak najszybciej na wąską ścieżkę. Nie usiłujmy wmawiać sobie że to, co robimy dla sukcesu, pieniędzy czy sławy ma swój sens. Warto spojrzeć na siebie i zapytać swojego wewnętrznego człowieka po raz kolejny: jaki jest cel mojego życia? I w tym wszystkim nie chodzi tylko o słowa, piękne hasła, w których często przeplata się słowo "Bóg". Tu chodzi o nasze codzienne działanie. Zamiast siedzieć i patrzeć w ekran, przenosząc się myślami w filmowe życie, lub rozmarzonym wzrokiem wpatrywać się w swoją świetlaną przyszłość, wyjdź na ulicę i zobacz ten realny świat. Spróbuj pocieszyć samotnego, pokazać prawdziwą radość komuś, kto szuka pociechy w kieliszku, pomóc biednej rodzinie, zrobić zakupy schorowanej staruszce mieszkającej obok, przekopać ogródek samotnej matce, zająć się zaniedbanym dzieckiem. Jedynie wtedy doświadczysz tego, co niesie ze sobą życie i będziesz mógł zrozumieć innych. Dopiero rozumiejąc ludzi, możesz im skutecznie pomóc. W ten sposób uświadomisz sobie piękno największego skarbu, jaki posiadasz. To Jezus jest twoim chlebem i rozdawaj ten chleb w obfitości, "a po wielu dniach odnajdziesz go". Na koniec fragment kasety, który wywarł na mnie duże wrażenie, pozwolił mi spojrzeć prosto we własne wnętrze i zapytać: Kim jesteś? Tak wiele milionów ludzi czeka, aby chociaż raz w życiu usłyszeć słowo: Kocham.
Słowo kryjące w sobie nie tylko litery, ale treść i sens prawdziwej miłości.
Za to tak często inni wypowiadają je bez namysłu,
Próbując uspokoić swój egoizm lub zakryć nieumiejętność kochania.
Zaślepieni sobą nie widzimy tych, którzy potrzebują nas.
Nas przyznających się do społeczności przed Bogiem, a jednocześnie chowających się przed wołaniem o pomoc.
Mówimy o sobie: chrześcijanie. Uważamy się za najlepszych, najsprawiedliwszych,
A jednocześnie nie zauważamy niekochanych dzieci, odrzuconych ludzi oczekujących pomocy
Tak naprawdę jesteśmy zapatrzeni w siebie: pyszni, egocentryczni, goniący za sukcesem.
I jaki jest obraz prawdziwej miłości?
Czy miłość, którą masz jest częścią doskonałej miłości Chrystusowej?
Tej, która nie rani, nie odrzuca, rozumie, wybacza i akceptuje nas takich, jakimi jesteśmy.


powrót do góry wersja do druku