Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Strona główna - Szukaj


powrót wersja do druku

Wędrówka za Panem

Numer 1 - 2001


Spis treści

Badacze w Australii
Bracia Józefa przyjeżdżają do Egiptu po zboże
Biblioteka Badaczy Pisma Świętego
Cel naszego życia
Kim jest człowiek?
Kolorowanka - Zwierzęta w Biblii
Podróże brata Ioan`a
Rzecz o publikowaniu artykułów
Partnerskie dylematy
Pieśń
Jak to jest z pokusami?
Posłuszeństwo lepsze niż ofiara
Psychologia Boga
Spotkanie w Białowieży
Wiersz
powrót wersja do druku

 

 



Bracia Józefa przyjeżdżają do Egiptu po zboże

Po zboże przybywali do Egiptu ludzie z różnych stron świata. Wszyscy kłaniali się przed Józefem i wyciągając do niego ręce prosili o chleb. On zaś otwierał zasobne spichlerze i z serdeczną dobrocią rozdawał zboże.
Pewnego dnia, zajęty swoją pracą, dostrzegł wśród kupującego tłumu grupę dziesięciu mężczyzn. Ich twarze wydawały się Józefowi dziwnie znane i bliskie. "Kim są ci ludzie?" - pomyślał. Zaczął się im dokładnie przyglądać. Wreszcie ich rozpoznał. "Złudzenie to, czy sen?" - szepnął. Nie miał już wątpliwości. "Przecież to są moi bracia! Tak, to na pewno oni!" Serce Józefa zadrżało radośnie. Napłynęły falą wspomnienia szczęśliwego dzieciństwa w domu ojca, w gronie braci, przez których jednak został tak okrutnie potraktowany. Ale on już im dawno przebaczył i teraz cieszył się, że widzi ich po tylu latach. Pragnie uścisnąć ich ręce, ugościć ich i dać im wszystko, czego pragną. On ich nadal kocha.
Oto zbliżają się do niego, namiestnika Egiptu. Nie wiedzą, że mają przed sobą swojego rodzonego brata, którego sprzedali. Nie poznali go. Nic też dziwnego. Ostatni raz widzieli go jako chłopca, dzisiaj jest już dorosłym mężczyzną, jest ubrany w drogie i piękne szaty. Bracia Józefa składają przed nim głęboki pokłon. Boją się tego władcy, gdyż od niego zależy ich życie.
Gdy Józef zobaczył kłaniających się przed nim braci, przypomniał sobie sny, jakie kiedyś miał, gdy był jeszcze małym chłopcem. Czy wy też je pamiętacie? Czy widzicie, w jaki sposób się wypełniły?
Józef zauważył, że bracia nie poznali go. Szybko więc opanował swoje wzruszenie i postanowił wypróbować ich, zobaczyć, czy ich twarde serca zmiękły, czy są dzisiaj lepsi. Udawał, że jest człowiekiem obcym i że nie rozumie ich języka. Dlatego przemawiał do nich przez tłumacza.
- Skąd przybyliście? - zapytał ich.
- Z ziemi Kanaanejskiej, panie - odpowiedzieli. Chcemy tutaj kupić żywność.
Józef rozmawia jednak z nimi szorstko.
- Nieprawda, jesteście szpiegami i na pewno przyszliście wyśledzić nieobronne miejsca tego kraju!
Bracia zaczęli gorąco zapewniać:
- Nie, panie! Słudzy twoi przyszli, aby kupić żywność. Jesteśmy ludźmi uczciwymi. Było nas dwunastu braci, najmłodszy jest teraz z ojcem naszym w domu, a jednego już nie ma.
- Nie wierzę wam! - powiedział Józef. Na dowód, że nie jesteście szpiegami, musicie przyprowadzić tutaj najmłodszego brata. Wtedy uznam was za niewinnych.
Bracia zlękli się tych słów. Nie rozumieli, dlaczego ten wysoki dostojnik obchodzi się z nimi tak szorstko. Jeśli nie otrzymają zboża to umrą. "To jest kara za nasze grzechy - mówili między sobą - za to, że sprzedaliśmy Józefa. Dlaczego zrobiliśmy to? Zgrzeszyliśmy!"
Nie wiedzieli, że wielki pan, przed którym stoją, rozumie ich język. A Józef, gdy usłyszał, jak jego bracia żałują tego, że tak źle z nim kiedyś postąpili, wzruszył się do głębi, wyszedł do drugiej komnaty i tam płakał ze szczęścia. Cieszył się, że źli bracia zauważyli swój błąd, że są teraz lepsi. Chciał ich jednak jeszcze wypróbować, czy kochają się nawzajem.
Józef był nieugięty. Żądał od braci, aby przyprowadzili Beniamina. Beniamin był młodszy od Józefa. "Ciekawe, czy bracia lekceważą i nienawidzą go, tak jak mnie" - myślał Józef.
Lecz nie dość było jeszcze surowych żądań wielkorządcy Egiptu.
- Jeśli jesteście uczciwi, to niech jeden z was pozostanie w moim domu pod strażą jako zakładnik do czasu, kiedy powrócicie tutaj z młodszym bratem.
Synowie Jakuba zadrżeli ze strachu. Do tej pory żyli sobie spokojnie w ziemi Kanaanejskiej, a tu nagle pada na nich ciężkie oskarżenie oszustwa, każą im przywieźć Beniamina, a jeden z nich ma pozostać w Egipcie. Ich los jest w rękach tego srogiego władcy. Muszą dostosować się do jego wymagań, inaczej zostaną jego niewolnikami lub umrą z głodu. Tymczasem sam Józef wybrał Symeona i kazał go związać na ich oczach jako zakładnika. Pozostali bracia zapłacili za dane im zboże, włożyli wory na swoje osły i ruszyli w drogę powrotną. Na podróż zostali zaopatrzeni dodatkowo w żywność. Nie wiedzieli nic o tym, że Józef polecił, aby zwrócono im pieniądze zapłacone za zborze i powkładano je do każdego wora. Dlatego przerazili się, gdy w domu każdy z braci znalazł w swoim worze sakiewkę z pieniędzmi. Przecież teraz na pewno posądzą ich w Egipcie o kradzież pieniędzy - myśleli. O, gdyby wiedzieli, że jest to dar Józefa, wypływający jedynie z jego gorącej miłości do nich! Lecz oni nie wiedzą, kim jest zarządca Egiptu i dlaczego mają takie kłopoty. Na razie mają zboże, nie są głodni, lecz uświadamiają sobie fakt, że zapasy wkrótce skończą się i będą musieli znowu stanąć przed surowym obliczem pana Egiptu. Ta myśl dręczy ich i niepokoi. Co się stanie z Symeonem, z Beniaminem i z nimi wszystkimi? Jaka będzie ich przyszłość? Takie oto zadają sobie pytania.


powrót do góry wersja do druku