Redakcja - Na Straży - Wędrówka - The Herald - Księgarnia i Czytelnia - Biblia Gdańska - Betania - Strona główna - Szukaj


Nadszedł Czas
  1. Czasy i chwile
  2. Chronologia Biblijna
  3. Pierwsze Przyjście
  4. Czasy Pogan
  5. Sposób Wtórego Przyjścia
  6. Wielki Jubileusz Ziemi
  7. Równoległe Dyspensacje
  8. Eliasz Miałść Przyjść Pierwej
  9. Człowiek Grzechu
  10. Nadszedł Czas

Biblioteka
 

WYKŁAD V

Sposób Powrotu I Ukazania Się Naszego Pana

ZGODNOŚĆ SPOSOBU WTÓREGO PRZYJŚCIA NASZEGO PANA Z INNYMI SZCZEGÓŁAMI BOSKIEGO PLANU - JAK I KIEDY KOŚCIÓŁ UJRZY PANA - JAK I KIEDY CHWAŁA PAŃSKA BĘDZIE TAK OBJAWIONA, ŻE UJRZY JĄ WSZELKIE CIAŁO POSPOŁU - STWIERDZENIA POZORNIE SPRZECZNE OKAZUJĄ SIĘ ZGODNE - PRZYCHODZI "JAKO ZŁODZIEJ" - BEZ WIDOCZNYCH ZNAKÓW - A JEDNAK "Z OKRZYKIEM" - Z "GŁOSEM" - Z "TRĄBĄ BOŻĄ" - OBJAWI SIĘ "W OGNIU PŁOMIENISTYM, ODDAWAJĄC POMSTĘ" - A JEDNAK "TAK PRZYJDZIE, JAKOŚCIE GO WIDZIELI IDĄCEGO DO NIEBA" - WAŻNOŚĆ PROROCZEGO CZASU W TYM KONTEKŚCIE - ZGODNOŚĆ OBECNYCH ZNAKÓW.

Wizja bliskiego zakończenia Czasów Pogan, jaką właśnie omawialiśmy, a także pewność, że wypełnienie nadziei Kościoła musi to zakończenie poprzedzić, jedynie pobudzają apetyty tych, którzy teraz czekają na pocieszenie Izraela. Pragną oni wszelkich przekazanych od Ojca przez proroków informacji dotyczących żniwa, końca, czyli okresu zamykającego ten wiek - oddzielenia pszenicy od kąkolu pośród żyjących członków kościoła nominalnego, a także czasu przemiany zwycięzców, aby mogli już przebywać razem ze swoim Panem i Głową i aby stali się Mu podobni.

Aby dostrzec słuszność proroczej nauki dotyczącej tych głęboko interesujących zagadnień, musimy koniecznie zrozumieć dokładnie zarówno cel wtórego przyjścia Pana, jak i sposób Jego objawienia się. Celem Jego przyjścia jest pojednanie z Bogiem każdego, "kto pragnie" - w procesie rządzenia, nauczania i karcenia, zwanym sądem i błogosławieniem. Mamy nadzieję, że wszyscy czytelnicy zostali o tym przekonani, gdy czytali Tom I. Zrozumienie sposobu przyjścia i ukazania się Pana jest więc niezmiernie ważne, zanim przejdziemy do rozważania czasu żniwa. Badając zagadnienie sposobu powrotu naszego Pana musimy cały czas pamiętać o jego celu; o tych obu rzeczach nie wolno z kolei zapominać, gdy zastanawiamy się nad czasem. Jest to konieczne, aby uniknąć błędnych poglądów, które zakradły się już do licznych umysłów, a oparte są na fałszywym zrozumieniu zarówno celu, jak i sposobu przyjścia naszego Pana.

Niech jak najsilniej zakorzeni się w naszym umyśle fakt, że - jak już pokazaliśmy - Boski plan jest jedną harmonijną całością, która wykonuje się przez Chrystusa, a także że dzieło wtórego przyjścia ma się tak do dzieła pierwszego przyjścia, jak skutek do przyczyny. Oznacza to, że wielkie dzieło restytucji podczas wtórego przyjścia następuje po dziele odkupienia dokonanym podczas pierwszego przyjścia i według Boskiego planu jest to kolejność logiczna. Dlatego powrót Pana jest brzaskiem nadziei dla świata, czasem nadania łask zapewnionych przez odkupienie, zaś Wiek Ewangelii, będąc jedynie okresem jakby wtrąconym w nawiasach, służy wyborowi Oblubienicy Chrystusowej, która ma się połączyć ze swoim Panem w wielkim dziele restytucji, jakie przychodzi On przeprowadzić.

Kościół Chrystusowy, który rozwijał się podczas Wieku Ewangelii, ma współdziałać ze swoim Panem w wielkim dziele restytucji w Tysiącleciu. Dlatego pierwszą czynnością Chrystusa przy Jego wtórym przyjściu musi być zgromadzenie Jego wybranego Kościoła, o którym mówi prorok (Psalm 50:5): "Zgromadźcie mi świętych moich, którzy ze mną uczynili przymierze przy ofierze". Ten czas gromadzenia, czyli żniwa, to okres łączący dwie epoki. Jak zobaczymy, trwa on czterdzieści lat, kończąc Wiek Ewangelii i rozpoczynając Wiek Tysiąclecia. (Patrz Tom I, strony 219-221; 234-237; a także Wykres Wieków.) Okres żniwa ma na celu nie tylko oddzielenie pszenicy od kąkolu w nominalnym kościele Ewangelii oraz zgromadzenie i uwielbienie klasy pszenicy, ale także spalenie (zniszczenia) kąkolu (jako kąkolu, czyli imitacji pszenicy, a nie jako jednostek; ogień zniszczenia, podobnie jak kąkol, jest symbolem). Podczas tego okresu zostanie zebrany i zniszczony zepsuty owoc "winnicy ziemi" (ludzkie ambicje, chciwość i samolubstwo), który rósł i dojrzewał przez wiele stuleci w królestwach tego świata i różnych świeckich i społecznych organizacjach między ludźmi.

Zajmując się przedmiotem powrotu naszego Pana pokazaliśmy, że będzie to przyjście osobiste; chcielibyśmy jednak jeszcze raz przestrzec studiującego przed pomieszaniem dwóch pozornie sprzecznych wyrażeń naszego Pana: "A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata" (aionos - wiek) oraz "Idę, abym wam zgotował miejsce (...) przyjdę zasię i wezmę was do siebie" - Mat. 28:20; Jan 14:2,3. Następujący przykład posłuży nam do zilustrowania zgodności tych dwóch obietnic: Dwaj przyjaciele mieli się rozłączyć. Jeden z nich rzekł do drugiego: "Pamiętaj, będę z tobą przez cały czas twej podróży". W jaki sposób? Oczywiście nie osobiście, ponieważ wsiądzie do pociągu jadącego w przeciwnym kierunku. Człowiek ten chciał powiedzieć, że w myślach, w miłości, we wzajemnej trosce będą razem. W podobnym, lecz pełniejszym sensie Pan zawsze był i jest z Kościołem - jego boska moc umożliwiała mu nadzorowanie, kierowanie i pomaganie Kościołowi od początku aż do końca. Teraz jednak nie zajmujemy się obecnością Pańską w przenośni, lecz sposobem Jego wtórej osobistej obecności i ukazania się, "gdy przyjdzie, aby był uwielbiony w świętych swoich, i aby się dziwnym okazał we wszystkich wierzących w on dzień".

Pismo uczy, że Chrystus przychodzi powtórnie, aby królować; że On musi królować, aż pokona wszystkich wrogów - wszystkich przeciwników, wszystkie rzeczy stojące na przeszkodzie wielkiej restytucji, której przychodzi dokonać - a ostatnim nieprzyjacielem będzie śmierć (1 Kor. 15:25,26); będzie On panował przez tysiąc lat. Przekonujemy się więc zgodnie z oczekiwaniami, że w proroctwach dużo więcej miejsca zostało poświęcone wtórej obecności i Tysiącleciu triumfalnego panowania, niż trzydziestu czterem latom pierwszej obecności, której celem było odkupienie. Widzieliśmy, że proroctwa mówią o wielu ważnych szczegółach tych trzydziestu czterech lat, począwszy od Betlejem i Nazaretu aż do żółci i octu, rozdzielenia szat przez żołnierzy, krzyża, grobu i zmartwychwstania; podobnie możemy zobaczyć, że proroctwa uczą o wielu szczegółach Tysiąclecia wtórej obecności, a szczególnie o jej początku i końcu.

Wtóra obecność naszego Pana będzie trwała dużo dłużej niż pierwsza. Misja Jego pierwszej obecności zakończyła się po niecałych trzydziestu czterech latach, podczas gdy zamierzone dzieło wtórej obecności wymaga tysiąca lat. Łatwo możemy zauważyć, że chociaż dzieło pierwszej obecności było nie mniej ważne, niż dzieło drugiej - co więcej, było tak ważne, że bez niego dzieło wtórej obecności nie byłoby w ogóle możliwe - to jednak nie było tak zróżnicowane i dlatego wymagało mniej obszernego opisu, niż dzieło wtórej obecności.

Zastanawiając się nad wtórym przyjściem, nie możemy jak przy pierwszym przyjściu oczekiwać, że wszystkie proroctwa będą mówiły o jakimś szczególnie ważnym momencie przyjścia Pańskiego i że zwrócą uwagę wszystkich ludzi na obecność Pana. To nie jest metoda, jakiej Bóg zwykle używa: nie było tak przy pierwszej obecności. Pierwsze przyjście Mesjasza nie było zaznaczone żadną nagłą czy zaskakującą demonstracją, wykraczającą poza normalny porządek rzeczy, lecz zostało zamanifestowane stopniowym wypełnianiem się proroctw, co myślącym obserwatorom pokazywało, że wydarzenia, których należało się spodziewać, wypełniły się w odpowiednim czasie. Tak samo będzie przy wtórej obecności. Odkrycie dokładnego momentu przyjścia Pańskiego jest mniej ważne, niż zauważenie faktu Jego obecności, kiedy już przyjdzie. Przy pierwszym przyjściu ważnym było rozpoznanie obecności Pana - im szybciej, tym lepiej - ale poznanie dokładnej daty urodzin Jezusa nie było tak niezbędne. W rozważaniach nad zagadnieniem wtórej obecności, moment przyjścia czy akt nadejścia zajmują zbyt wiele miejsca, podczas gdy powinniśmy patrzeć na powtórną obecność jako na okres, podobnie jak na pierwszą obecność. Dokładny moment rozpoczęcia się wtórej obecności wydaje się więc mniej ważny, a cel i dzieło tego okresu zasługują na znacznie większą uwagę.

Musimy także pamiętać, że nasz Pan nie jest już istotą ludzką; że jako istota ludzka oddał samego siebie na okup za ludzi, gdyż po to właśnie stał się człowiekiem (1 Tym. 2:6; Hebr. 10:4,5; 1 Kor 15:21,22). Teraz został wywyższony aż do boskiej natury. Dlatego Paweł napisał: "A chociaśmy też znali Chrystusa według ciała, lecz już teraz więcej [takiego] nie znamy" - 2 Kor. 5:16. Został wzbudzony z martwych i stał się dającą życie istotą duchową (1 Kor. 15:45), a nie człowiekiem z ziemi, ziemskim. Nie jest już człowiekiem w żadnym sensie ani w żadnym stopniu; nie wolno zapominać tego, czego już się nauczyliśmy ( patrz Tom I, rozdział 10) - że natury są oddzielne i różne. Ponieważ Pan nie jest już w żadnym sensie ani w żadnym stopniu człowiekiem, nie możemy oczekiwać, że przyjdzie jako istota ludzka tak, jak przyszedł po raz pierwszy. Jego drugie przyjście odbędzie się w inny sposób i inny będzie także jego cel.

Przemiana naszego Pana z natury ludzkiej w duchową, jaką przeszedł przy zmartwychwstaniu, była jeszcze większa, niż ta, która zdarzyła się około trzydzieści cztery lata wcześniej, kiedy Pan opuścił chwałę istoty duchowej i "stał się ciałem". Jeżeli to zauważymy, to z wielką korzyścią możemy szczegółowo zastanowić się nad wszystkim, co czynił podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu, zanim odszedł "do Ojca"; to właśnie zmartwychwstały Jezus z owych czterdziestu dni ma przyjść ponownie, a nie człowiek Chrystus Jezus, który samego siebie oddał na śmierć jako okup za nas. Umarł On jako istota cielesna, ale został ożywiony [uczyniony żywym] jako istota duchowa (1 Piotra 3:18).1*

Pan nie przychodzi po raz drugi, aby być podległym istniejącym zwierzchnościom, aby płacić podatek cesarzowi i cierpieć upokorzenie, niesprawiedliwość i przemoc; On przychodzi, aby królować, mając wszelką moc na niebie i na ziemi. Nie przychodzi w ciele swojego upokorzenia, w ludzkim ciele, które przyjął dla ucierpienia śmierci, a które było podlejsze od Jego poprzedniego chwalebnego ciała (Hebr. 2:9); przychodzi w swoim chwalebnym, duchowym ciele, które jest "wyrażeniem istności Ojca" (Hebr. 1:3), ponieważ dzięki swemu posłuszeństwu aż na śmierć został teraz wywyższony do boskiej natury i podobieństwa, i otrzymał imię, które jest nad wszelkie imię - oprócz imienia Ojca (Filip. 2:9; 1 Kor. 15:27). Apostoł wskazuje, że "jeszcze się nie objawiło" ludzkiemu zrozumieniu, jaki jest teraz Pan; dlatego nie wiemy, jakimi my będziemy, gdy staniemy się Jemu podobni; możemy się jednak (my - Kościół) cieszyć pewnością, że pewnego dnia będziemy z Nim, będziemy Jemu podobni i ujrzymy Go tak, jako jest (1 Jan 3:2) - nie jako był podczas swego pierwszego przyjścia w upokorzeniu, kiedy opuścił swą poprzednią chwałę i dla nas stał się ubogim, abyśmy przez Jego ubóstwo mogli stać się bogatymi.

Jeżeli rozważymy mądrość i roztropność, z jaką nasz Pan manifestował uczniom swą obecność po zmartwychwstaniu, tak samo jak wcześniej, to ułatwi nam to zapamiętanie, iż ta sama mądrość będzie też objawiona wtedy, gdy Pan ukaże siebie podczas swej wtórej obecności, zarówno Kościołowi, jak i światu - metody niekoniecznie będą podobne, lecz na pewno będą dopasowane do celu, którym nigdy nie jest zaalarmowanie czy podniecenie ludzi, lecz przekonanie ich, aby w chłodny i rozumny sposób przyjęli wielkie prawdy, które mają im być przekazane. Pierwsza obecność naszego Pana nie była przerażającym, podniecającym czy alarmującym wydarzeniem. Jakże cicho i spokojnie przyszedł! Przyszedł tak, że tylko ci, którzy mieli wiarę i pokorę, byli w stanie w dziecku niskiego urodzenia, w człowieku smutku, w przyjacielu pokornych i biednych i wreszcie w ukrzyżowanym, rozpoznać długo wyczekiwanego Mesjasza.

Manifestacja Jego obecności po zmartwychwstaniu była z natury rzeczy bardziej zdumiewająca, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę Jego zmienioną naturę. Jednak fakt zmartwychwstania, podobnie jak fakt zmiany natury, musiał być w pełni zamanifestowany, wtedy jeszcze nie całemu światu, lecz wybranym świadkom, którzy przekazaliby przyszłym pokoleniom wiarygodne świadectwo o tym wydarzeniu. Gdyby cały świat zaznajomił się wtedy z tym faktem, to trwające aż do dziś świadectwo nie byłoby zapewne tak godne zaufania; byłoby ubarwione i przekręcone ludzkimi pomysłami i zmieszane z tradycjami tak, że prawda mogłaby się wydawać prawie lub całkiem niewiarygodna. Bóg powierzył ją jednak tylko wybranym, wiernym i godnym świadkom. Czytając ich relacje, zwróćmy uwagę, jak doskonale został osiągnięty cel, jak jasny, pewny i przekonujący był przedstawiony im dowód zmartwychwstania i przemiany Chrystusa. Zauważmy też ostrożność, poprzez którą Pan chciał ustrzec ich przed nagłaśnianiem sprawy i niepotrzebnym podnieceniem, kiedy manifestował i podkreślał te wielkie prawdy. Bądźmy pewni, że ta sama mądrość, roztropność i umiejętność będzie ukazana w metodach objawiania chwalebnej obecności przy Jego wtórym przyjściu. W każdym przypadku będzie widoczny chłodny, spokojny rozsądek. Chociaż świat będzie potrzebował surowej dyscypliny, aby znaleźć się w stanie umożliwiającym mu przyjęcie świadectwa, to jednak ci, których serca będą sprawiedliwe, otrzymają tę błogosławioną mądrość wcześniej. Wszystkie dowody zmartwychwstania i przemiany do duchowej natury nie były dane uczniom naraz, ale w takim porządku, aby byli oni w stanie je znieść i aby wywarły jak najgłębsze wrażenie.

W ciągu trzech i pół roku misji naszego Pana Jego uczniowie zrezygnowali z przyjaciół, poświęcili reputację, interesy itp. po to, aby cały czas i energię spożytkować na głoszenie obecności Mesjasza i ustanawiania Jego królestwa. Mieli oczywiście pewne pojęcie o sposobie i czasie wywyższenia ich Mistrza, a także o ich własnym obiecanym wywyższeniu wraz z Nim. Pełna wiedza nie była im niezbędna; wystarczyło, aby wiernie poznawali wszystko po kolei i we właściwym czasie; dlatego Mistrz nauczał ich krok po kroku, tak aby byli w stanie to przyjąć. Pod koniec swej misji powiedział: "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę (...) i przyszłe rzeczy wam opowie. Przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział" - Jan 16:12; 14:26.

Któż zdoła opisać ich wielkie rozczarowanie, jakie okazali, kiedy nagle zobaczyli, pomimo tego, iż byli do tego długo przygotowywani, że Pana zabrano i haniebnie ukrzyżowano jak zbrodniarza - Jego, którego królowanie i chwałę głosili i na nie czekali. A przecież na pięć dni przed ukrzyżowaniem to królowanie i chwała wydawały się tak bliskie spełnienia (Jan 12:1,12-19). Chociaż wiedzieli, że Jezus został fałszywie oskarżony i niesłusznie ukrzyżowany, nie zmieniło to faktu, że ich długo pielęgnowane nadzieje narodowe, nadzieje na żydowskiego króla, który przywróciłby ich państwu wpływy i siłę, połączone z ich indywidualnymi nadziejami, ambicjami i pragnieniami wysokich urzędów i zaszczytów w królestwie - wszystko to zostało zburzone przez niepomyślny obrót spraw przy ukrzyżowaniu ich władcy.

Mistrz dobrze wiedział, jak opuszczeni, bezradni i zdezorientowani będą się czuli uczniowie; dlatego prorok napisał: "Uderzę pasterza i będą rozproszone owce" (Zach. 13:7; Mar. 14:27). Dlatego w ciągu czterdziestu dni pomiędzy zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem główną myślą Pana było ponowne zebranie uczniów i umocnienie ich wiary w Niego jako długo wyczekiwanego Mesjasza. Uczynił to przez udowodnienie im swojego zmartwychwstania i tego, że chociaż po zmartwychwstaniu zachował swą tożsamość, to jednak nie był już człowiekiem, lecz wywyższoną istotą duchową, posiadającą "wszelką moc na niebie i na ziemi" (Mat. 28:18).

O swoim zmartwychwstaniu dawał im znać stopniowo - najpierw przez kobiety (Marię Magdalenę, Joannę, Marię - matkę Jakóba, Salome i inne) - Mar. 16:1; Łuk. 24:1,10), które rankiem przybyły do grobu, aby namaścić ciało Pana wonnościami. Kiedy zastanawiały się, kto odwali im kamień u wejścia do grobu, miało miejsce trzęsienie ziemi i kiedy przyszły, kamień był już odwalony. Na kamieniu siedział anioł Pański, który rzekł do nich: "Nie bójcie się wy; boć wiem, iż Jezusa ukrzyżowanego szukacie. Nie maszci go tu; albowiem powstał, jako powiedział; chodźcie, oglądajcie miejsce, gdzie leżał Pan. A prędko idąc, powiedzcie uczniom jego, że zmartwychwstał; a oto uprzedza was do Galilei, tam go ujrzycie" - Mat. 28:5-7.

Wydaje się, że Maria Magdalena odłączyła się od innych kobiet i pobiegła do Piotra i Jana, aby oznajmić im o tym, co się stało (Jan 20:1,2). Inne kobiety poszły powiedzieć pozostałym uczniom. Wtedy prawdopodobnie ukazał się im Jezus, mówiąc (Mat. 28:9,10): "Bądźcie pozdrowione". One wtedy podeszły, uchwyciły się Jego nóg i pokłoniły Mu się. Jezus powiedział im: "Nie bójcie się; idźcie, opowiedzcie braciom moim, aby poszli do Galilei [do ich domu], a tam mię ujrzą". Ze strachem i radością kobiety pobiegły, aby powiedzieć o tym reszcie uczniów. Wśród wielu uczuć, jakie miały w sercu - zaskoczenia, obawy, radości, strachu i ogólnego zakłopotania - nie wiedziały, jak opowiedzieć o tym dziwnym i cudownym wydarzeniu. Kiedy Maria spotkała Piotra i Jana, powiedziała ze smutkiem: "Wzięli Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie go położyli" (Jan 20:2). Inne kobiety opowiedziały o wizji anioła przy grobie - anioła, który rzekł im, że Pan żyje (Łuk. 24:22, 23), a także o tym, że później w drodze spotkały Pana (Mat. 28:8,10).

Większość uczniów uznała tę opowieść za przywidzenie podekscytowanych niewiast, jednakże Piotr i Jan stwierdzili: "Pójdziemy i zobaczymy to sami". Maria poszła razem z nimi. Piotr i Jan mogli zobaczyć tylko, że ciała nie było, że szaty grobowe były starannie złożone na boku i że kamień był odwalony. W wielkim oszołomieniu wrócili, zaś Maria została, nadal płacząc. Kiedy tak płakała, weszła do grobu i zobaczyła dwóch aniołów, którzy rzekli do niej: "Niewiasto! Czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Iż wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli". Kiedy się odwróciła, zobaczyła stojącego obok Jezusa, ale nie wiedziała, że to był On. Pan zapytał: "Niewiasto! czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś, myśląc, że to ogrodnik, rzekła mu: "Panie! jeśliś go ty wziął, powiedz mi, gdzieś go położył, a ja go wezmę". Wtedy, dobrze znanym od dawna tonem, który Maria natychmiast rozpoznała, Pan powiedział: "Mario!"

To wystarczyło, aby Maria mocno uwierzyła w słowa anioła, które do tej pory wydawały się jej snem lub bajką: Pan zmartwychwstał! W wielkiej radości wykrzyknęła: "Mistrzu!" Jej pierwszą myślą było, aby Go objąć i pozostać dłużej w Jego obecności. Jezus jednak delikatnie dał jej do zrozumienia, że teraz ma ona bardzo ważne zadanie do wykonania: świadczenie o Jego zmartwychwstaniu. Powiedział jej także, żeby pośpieszyła z tą wiadomością do innych uczniów, trwających nadal w zakłopotani i niepewności, aby i ich wiara została wzmocniona. "Nie dotykaj [greckie haptomai - obejmować] się mnie [nie okazuj swych uczuć teraz], bom jeszcze nie wstąpił do Ojca mego [będę jeszcze z tobą przez krótki czas]; ale idź do braci moich, a powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego, i do Boga mego i Boga waszego" - Jan 20:17. Również przez inne kobiety Pan przesłał uczniom wiadomość, że spotka się z nimi w Galilei.

Potem Jezus dołączył w drodze do dwóch smutnych i zmartwionych uczniów, idących z Jerozolimy do Emaus i zapytał ich o przyczynę ich smutku i przygnębienia (Łuk. 24:13-35). Jeden z nich odpowiedział: "Tyś sam przychodniem w Jeruzalemie, a nie wiesz, co się w nim w tych dniach stało? I rzekł im: Cóż? A oni mu rzekli: O Jezusie Nazareńskim, który był mąż prorok, mocny w uczynku i w mowie przed Bogiem i wszystkim ludem; a jako go wydali przedniejsi kapłani i przełożeni nasi, aby był skazany na śmierć; i ukrzyżowali go. A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela; ale teraz temu wszystkiemu dziś jest trzeci dzień, jako się to stało. [Prawdopodobnie mieli tu na myśli Jana 2:19,21,22.] Lecz i niewiasty niektóre z naszych przestraszyły nas, które raniuczko były u grobu; a nie znalazłszy ciała jego, przyszły powiadając, iż widzenie anielskie widziały, którzy powiadają iż on żyje. I chodzili niektórzy z naszych do grobu, i tak znaleźli, jako i niewiasty powiadały; ale samego nie widzieli".

Nic dziwnego, że byli zdezorientowani; jakże dziwne wydawało się to wszystko! Jakże niesamowite i przerażające były wydarzenia kilku ostatnich dni!

Wtedy podróżny powiedział im wzruszające kazanie z proroctw zaznaczając, że właśnie to, co tak bardzo ich zniechęciło, było przepowiedziane przez proroków odnośnie prawdziwego Mesjasza; że zanim będzie mógł panować, błogosławić i podźwignąć Izraela i cały świat, musi najpierw wykupić ich swoją krwią spod przekleństwa śmierci, która przyszła na wszystkich przez Adama. Dopiero potem, wzbudzony do życia i chwały przez Jahwe, Mistrz wypełni wszystko, co prorocy napisali o Jego przyszłej chwale i czci; wypełni dokładnie, tak jak wypełnił proroctwa zapowiadające cierpienia, upokorzenie i śmierć. Cóż za cudowny kaznodzieja! I co za wspaniałe kazanie! Zapoczątkowało ono nowe idee i rozbudziło nowe oczekiwania i nadzieje. Kiedy zbliżyli się do wioski, uczniowie nakłonili podróżnego, aby pozostał z nimi, ponieważ miało się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Podróżny zgodził się zostać z nimi; kiedy siedzieli za stołem, wziął chleb, łamał i podawał im. Wtedy ich oczy się otworzyły, ale On zniknął.

Dopiero w tym momencie rozpoznali Go, chociaż wcześniej z Nim szli, rozmawiali i jedli. Rozpoznali Go nie po wyglądzie twarzy, lecz po prostej czynności błogosławienia i łamania chleba w dobrze znany im sposób. Umocniło to ich wiarę w to, co już słyszeli - że Pan powstał i że znów się z nimi spotka.

Wtedy dwaj zaskoczeni i rozradowani uczniowie powstali i poszli zaraz do Jerozolimy, mówiąc jeden do drugiego: "Izali serce nasze nie pałało w nas, gdy z nami w drodze mówił i gdy nam Pisma otwierał?" W Jerozolimie spotkali innych, również pełnych radości i mówiących, "iż Pan wstał prawdziwie i ukazał się Szymonowi". Dwaj uczniowie opowiedzieli wtedy reszcie, co przydarzyło się im po drodze i jak poznali Pana po łamaniu chleba. Wieczorem prawdopodobnie wszyscy zebrali się w tym jednym miejscu, zapomniawszy o domach, interesach i wszystkim innym - Maria Magdalena ze łzami radości mówiąca, że poznała Go natychmiast, kiedy wyrzekł jej imię, choć wcześniej nie mogła zaufać słowom aniołów o Jego zmartwychwstaniu; inne kobiety również opowiadały o swoich cudownych przeżyciach minionego poranka i o tym, jak potem w drodze spotkały Pana. Następnie Szymon opowiedział swoją historię, potem dwaj inni - ci z Emaus. Jakże pełen wydarzeń był ten dzień! Nic dziwnego, że od tej pory pragnęli się spotykać pierwszego dnia każdego tygodnia, aby rozmawiać o tej sprawie i przypominać sobie wszystkie okoliczności związane z tym cudownym wydarzeniem - ze zmartwychwstaniem Pana - aby ich serca ciągle na nowo "pałały".

Kiedy podekscytowana i rozradowana grupka opowiadała sobie nawzajem swoje przeżycia, stanął nagle między nimi sam Pan Jezus (Łuk. 24:36-49) i rzekł: "Pokój wam!" Skąd przyszedł? Wszystkie takie spotkania z obawy przed Żydami odbywały się w tajemnicy i przy zamkniętych drzwiach (Jan 20:19,26), ale teraz nastąpiło nagłe pojawienie się bez widzialnego zbliżania; wszyscy byli więc przerażeni mniemając, że widzą ducha. Wtedy Pan pocieszył ich, powiedział, aby się nie bali i pokazał im swoje ręce i stopy, mówiąc: "Dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam". Gdy oni od radości nadal nie wierzyli, zapytał: "Macie tu co jeść?" Podali mu wtedy pieczoną rybę, a On jadł ją przed nimi. Potem "otworzył im zmysł", ich duchowe oczy, i wyjaśniał im Pisma, pokazując w Zakonie i w proroctwach, że wszystko wypełniło się dokładnie tak, jak było przepowiedziane. Tomasza jednak nie było ze wszystkimi (Jan 20:24) i kiedy inni uczniowie opowiadali mu, że widzieli Pana, nie uwierzył i rzekł: "Jeśli nie ujrzę w ręku jego znaków gwoździ, a nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę".

Minęło osiem dni bez dalszego ukazywania się Pana. Uczniowie mieli czas spokojnie przemyśleć i omówić wydarzenia tamtego cudownego dnia. Kiedy znowu zebrali się jak wtedy, podobnie jak pierwszego wieczora stanął między nimi Pan i rzekł: "Pokój wam!" (Jan 20:26). Tym razem Tomasz był razem ze wszystkimi i Pan zwrócił się do niego, mówiąc: "Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce moje, a ściągnij rękę twoję i włóż ją w bok mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym". W ten sposób Pan pokazał, że bez wcześniejszej rozmowy z kimkolwiek znał słowa wypowiedziane przez Tomasza, a także dał taki dowód swego zmartwychwstania, jakiego żądał Tomasz; Tomasz zaś z radością odpowiedział: "Panie mój i Boże mój!"

Po tym wydarzeniu musiała nastąpić dosyć długa przerwa, zanim Pan ponownie zamanifestował swoją obecność. Uczniowie, którzy byli Galilejczykami, zaczęli znowu myśleć o domach i o przyszłości; pamiętając zapowiedź Pana, przekazaną przez kobiety, iż uda się On do Galilei, poszli właśnie tam. Prawdopodobnie Pan spotkał ich po drodze, jak podaje Mateusz, na górze. Uczniowie byli zmieszani, nie czuli już tej bliskości z Panem, jaką mieli wcześniej; po ukrzyżowaniu wydawał się tak bardzo inny od tego, kim był wcześniej: pojawiał się i znikał w tak szczególnych chwilach i miejscach, nie wyglądał już jak "człowiek Chrystus Jezus"; tak więc Mateusz pisze, że "pokłonili mu się, lecz niektórzy wątpili". Po wypowiedzeniu kilku słów Pan zniknął z ich oczu, oni sami nie wiedzieli zaś, co jeszcze się zdarzy. Przez pewien czas po powrocie do Galilei nic niezwykłego ich nie spotkało i nie było dalszych dowodów Pańskiej obecności. Niewątpliwie uczniowie spotykali się i rozmawiali, zastanawiając się, dlaczego Pan nie ukazuje się im częściej.

Kiedy czekali, dni i tygodnie wydawały się długie. Dawno już porzucili zwykły tryb życia, aby wraz z Panem chodzić z miejsca na miejsce, ucząc się od Niego i nauczając innych, że "przybliżyło się Królestwo Niebieskie" (Mat. 10:5-7). Nie mieli już teraz ochoty wracać do poprzednich zajęć; czy powinni jednak kontynuować pracę Pańską? Wystarczająco dobrze rozumieli obecną sytuację, aby wiedzieć, że nie mogą już głosić, jak poprzednio, przybliżającego się Królestwa. Wszyscy wiedzieli bowiem, że ich Mistrz i Król został ukrzyżowany, a nikt oprócz nich nie wiedział o Jego zmartwychwstaniu. Kiedy cała jedenastka uczniów trwała w niepewności, niepokoju i oczekiwaniu na coś, o czym nie wiedzieli, Piotr oświadczył, że nie ma sensu siedzieć bezczynnie i że wraca do swoich dawnych zajęć rybackich. Sześciu innych postanowiło pójść w jego ślady: zrobimy to samo, pójdziemy z tobą (Jan 21:3). Prawdopodobnie reszta też wróciła do swoich dawnych zajęć.

Któż może wątpić, że kiedy uczniowie rozmawiali ze sobą, niewidzialny Pan był wiele razy obok nich, opiekując się nimi, kierując okolicznościami tak, aby były dla nich jak najbardziej korzystne? Gdyby poszczęściło się im w interesach i gdyby ich one pochłonęły, wkrótce nie nadawaliby się już do wyższej służby; gdyby jednak nie odnieśli sukcesu, wydawałoby się, że zostali przymuszeni; Pan postąpił więc według planu, zgodnie z którym uczniowie wówczas, a liczni Pańscy naśladowcy wielokrotnie, mieli być pouczeni, że On może kierować tak sukcesami, jak i niepowodzeniami, jeśli tylko taka jest Jego wola.

Dawny zespół rybaków odnowił się: razem zabrali swoje łodzie i sieci i wypłynęli na pierwszy połów. Trudzili się całą noc i nie złapali ani jednej ryby. Zaczęli czuć się nieswojo. Rankiem jakiś obcy zawołał do nich z brzegu i zapytał, czy połów był udany. Udany?! "Nic nie złapaliśmy" - odpowiedzieli. "Spróbujcie jeszcze raz" - poradził nieznajomy. "Zarzućcie sieć po drugiej stronie łodzi." "Po co? Przez całą noc zarzucaliśmy po obu stronach; gdyby ryby były po jednej, to byłyby i po drugiej. Spróbujemy jednak jeszcze raz i sam zobaczysz." Jak powiedzieli, tak uczynili, i złowili mnóstwo ryb. "Dziwne!" - stwierdzili niektórzy, ale szybki i wrażliwy Jan od razu się domyślił i powiedział: "Bracia, tylko Pan mógł coś takiego zrobić! Nie pamiętacie, jak nakarmił cały tłum? Tam na brzegu to musi być Pan, to jeszcze jeden sposób, w jaki postanowił się nam pokazać. Nie pamiętacie, że właśnie tak było, kiedy zawołał nas po raz pierwszy? Wtedy też pracowaliśmy całą noc i nic nie złapaliśmy, aż przyszedł Pan i powiedział, żebyśmy zapuścili sieci (Łuk. 5:4-11). Tak, to na pewno jest Pan, chociaż po zmartwychwstaniu nie możemy rozpoznać Go po wyglądzie. Pojawia się w wielu postaciach, ale za każdym razem poznajemy, że to On - poznajemy po jakimś szczególe, przypominającym niezwykłe wydarzenia z przeszłości, kiedy byliśmy razem z Nim."

Kiedy dopłynęli do brzegu, zobaczyli, że Jezus miał chleb i ryby; nauczyli się, że pod Jego opieką i kierownictwem oraz w Jego służbie nie pozostaną głodni (Łuk. 12:29,30). Nie pytali Go, czy jest Panem, ponieważ wtedy, podobnie jak przy innych okazjach, otwierały się im oczy wyrozumienia i poznawali Go nie po fizycznym wyglądzie, lecz po cudach. Potem nastąpiły kolejne wskazówki tej wspaniałej godziny, upewniające Piotra, że nadal jest akceptowany, choć przecież zaparł się Pana, czego potem ze łzami żałował. Na nowo przekonał się teraz o miłości Pana i o tym, że nadal ma przywilej paść Jego owce. Wydaje się, że słyszymy głos Pana: "Nie potrzebujesz wracać do łowienia ryb, Piotrze; powołałem cię raz, abyś był rybakiem ludzi i wiem, że twoje serce nadal jest uczciwe i gorliwe, więc ponownie polecam ci łowić ludzi".

"A zgromadziwszy je, przykazał im, aby nie odchodzili z Jeruzalemu, ale iżby czekali obietnicy ojcowskiej, o którejście mówić słyszeli ode mnie. Albowiemci Jan chrzcił wodą; ale wy będziecie ochrzczeni duchem świętym po niewielu tych dniach" - Dzieje Ap. 1:4,5. Przyszli więc do Jerozolimy, jak im nakazano, i właśnie tutaj, czterdzieści dni po swoim zmartwychwstaniu, Pan po raz ostatni spotkał się z nimi i rozmawiał. Tym razem zebrali się na odwagę, aby zapytać Go o królestwo, które im obiecał: "Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo Izraelskie?" Ta myśl o królestwie była jedną z najważniejszych w umyśle każdego Żyda. Uczniowie sądzili, że Izrael miał pod wodzą Mesjasza stać się przywódcą innych narodów; nie mieli oni pojęcia o długich Czasach Pogan i nie widzieli jeszcze, że najważniejsze błogosławieństwo zostało od cielesnego Izraela odjęte (Mat. 21:43; Rzym. 11:7), a oni sami mieli być członkami nowego (duchowego) Izraela, królewskiego kapłaństwa i narodu świętego, przez który, jako przez Ciało Chrystusa, błogosławieństwo spłynie na cały świat. Nie rozumieli jeszcze żadnej z tych rzeczy; jak mogliby rozumieć? Nie otrzymali jeszcze świętego ducha przysposobienia synowskiego i nadal znajdowali się pod przekleństwem. Chociaż ofiara okupowa została już przez Zbawiciela złożona, to nie została ona jeszcze formalnie przedstawiona za nas w Świątnicy Najświętszej, w samym niebie (Jan 7:39). Dlatego nasz Pan nie próbował wyjaśniać odpowiedzi na pytania uczniów, lecz powiedział jedynie: "Nie wasza rzecz jest znać [w chwili obecnej] czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył. Ale przyjmiecie moc2* ducha świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie, i we wszystkiej Judzkiej ziemi, i w Samaryi, aż do ostatniego kraju ziemi" - Dzieje Ap. 1:7,8.

Gdy doszli na Górę Oliwną, Pan, który szedł razem z nimi, podniósł ręce i błogosławił im, po czym został od nich zabrany i uniósł się w górę, a obłok wziął Go sprzed ich oczu (Łuk. 24:48-52; Dzieje Ap. 1:6-15). Zaczęli teraz nieco więcej rozumieć Boski plan. Pan, który przyszedł z nieba i powrócił do Ojca tak, jak zapowiedział przed swoją śmiercią - odszedł, aby przygotować im miejsce, powrócić i zabrać ich do siebie - odjechał do dalekiego kraju, aby odziedziczyć przyobiecane Królestwo i powrócić (Łuk. 19:12); w międzyczasie oni mieli być Jego świadkami na całej ziemi, aby powołać i przygotować lud, który przyjąłby Go, kiedy przyjdzie, aby został uwielbiony w świętych swoich i aby panował jako Król królów i Pan panów. Uczniowie ujrzeli teraz swoją nową misję - misję ogłaszania wszelkiemu stworzeniu Króla przychodzącego z nieba "z całą mocą na niebie i na ziemi". Wiedzieli, że to dzieło jest dużo ważniejsze od pracy w latach poprzednich, kiedy to ogłaszali "człowieka Chrystusa Jezusa" i szli śladami Tego, który był "najwzgardzeńszy i najpodlejszy z ludzi". Ich zmartwychwstały Pan naprawdę został przemieniony, nie tylko w swoim wyglądzie zewnętrznym - raz ukazywał się w jednym miejscu i w jeden sposób, potem ukazywał się w innym miejscu w inny sposób, manifestując całą swoją "wszelką moc" - ale zmieniły się także Jego stan i natura. Nie przekonywał już Żydów i nie ukazywał się im, ponieważ po zmartwychwstaniu nikt, oprócz Jego przyjaciół i naśladowców, Go już w żaden sposób nie oglądał. Tak wypełniły się Jego słowa: "Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda".

W ten sposób utwierdziła się wiara apostołów i pierwotnego Kościoła w zmartwychwstanie Pana. Ich wątpliwości zostały rozproszone, a ich serca napełniły się radością. Wrócili do Jerozolimy i trwali w modlitwach i błaganiach, badając Pisma i oczekując obiecanego przez Ojca przysposobienia synowskiego i zesłania w dniu pięćdziesiątnicy duchowego rozumienia oraz szczególnych, cudownych darów mocy, które umożliwiłyby im przekonanie prawdziwych Izraelitów i ustanowienie Kościoła Wieku Ewangelii (Dzieje Ap. 1:14; 2:1).

Chociaż nasz Pan podczas swego wtórego przyjścia nie będzie manifestował swej obecności w taki sam sposób, jakiego użył podczas tych czterdziestu dni po zmartwychwstaniu, to jednak mamy Jego zapewnienie, że "bracia" nie będą pozostawieni "w ciemności". Co więcej, otrzymamy pomoc, której oni nie mogli mieć i nie mieli podczas tych czterdziestu dni, to znaczy "moc z wysokości", która poprowadzi nas do zrozumienia każdej prawdy, która ma być zrozumiana, a także, jak było obiecane, pokaże nam rzeczy przyszłe. Dlatego we właściwym momencie otrzymamy pełne zrozumienie sposobu, czasu i okoliczności Jego ukazania się, które, uważnie wypatrywane, będą nie mniej przekonywujące, niż dowody zmartwychwstania naszego Pana dane pierwotnemu Kościołowi, chociaż będą one innego rodzaju.

Niewątpliwie nasz Pan przy swoim wtórym przyjściu mógłby przyjmować ludzką postać i w ten sposób ukazywać się ludziom, podobnie jak ukazywał się swoim uczniom po zmartwychwstaniu. Byłoby to możliwe nie tylko dlatego, że ukazywał się w ludzkiej postaci podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu, ale również dlatego, że istoty duchowe manifestowały w przeszłości moc ukazywania się w ludzkim ciele i w wielu postaciach. Taka manifestacja nie byłaby jednak w harmonii z ogólnym zarysem Boskiego planu i, jak zobaczymy, ze wskazówkami w Pismach, odnoszącymi się do sposobu Jego objawienia się. Zamiast tego Pan zaplanował, że Jego duchowe Królestwo będzie manifestowało swą obecność i działało za pośrednictwem ludzi. Tak jak Szatan, książę tego świata, jest niewidzialny dla ludzi, ale ma wielki wpływ na świat przez jego poddanych, będących w posiadaniu i pod kontrolą jego ducha, tak też i Nowy Książę Pokoju - Pan, będzie działał i manifestował swą obecność i moc głównie przez istoty ludzkie, podległe Mu i znajdujące się pod kontrolą Jego ducha.

Patrząc cielesnymi oczami i słuchając cielesnymi uszami nie zobaczymy i nie usłyszymy wszystkiego. "Boga nikt nigdy nie widział", a jednak wszystkie dzieci Boże widzą Go, znają i utrzymują z Nim społeczność (Jan 1:18; 5:37; 14:7). Słyszymy Boskie powołanie, nasze "wysokie powołanie", słyszymy głos naszego Pasterza i cały czas patrzymy na Jezusa, widzimy też nagrodę - koronę żywota, którą On nam obiecuje. Widzimy to i słyszymy nie cielesnym wzrokiem i słuchem, lecz naszym zrozumieniem. Patrzenie oczami naszej wiary i zrozumienia na naszego uwielbionego Pana, jako na duchowego, wielce wywyższonego Króla chwały, naszego Odkupiciela i naszego Króla, jest dużo cenniejsze niż to, co mogły zobaczyć cielesne oczy przed Pięćdziesiątnicą.

Było konieczne, aby po zmartwychwstaniu nasz Pan objawił się uczniom tak, jak to miało miejsce; nie będzie tego jednak czynił podczas swej drugiej obecności. Wtedy daleko lepiej osiągnie On swój cel w inny sposób. W rzeczywistości takie ukazanie się podczas wtórej obecności działałoby raczej przeciwko temu celowi, niż na jego korzyść. Celem ukazywania się uczniom po zmartwychwstaniu było przekonanie ich, że ten, który umarł, żyje teraz na wieki, aby mogli iść i świadczyć o tym zmartwychwstaniu (Łuk. 24:48) i aby ich świadectwo było pewną podstawą wiary przyszłych pokoleń. Ponieważ bez wiary nikt nie może przyjść do Boga i otrzymać świętego ducha synostwa, dowody zmartwychwstania i przemiany Pana dane uczniom i tym, którzy przyszli po nich, musiały być takie, aby cieleśni ludzie mogli je zrozumieć i docenić. Gdy stali się już uczestnikami ducha świętego i rozumieli duchowe rzeczy (zob. 1 Kor. 2:12-16), mogli uwierzyć aniołom przy grobie mówiącym, że Pan powstał z umarłych, gdyby nawet widzieli ziemskie ciało Jezusa nadal leżące w grobie. Wcześniej jednak ciało musiało być zabrane, aby uczniowie mogli uwierzyć w zmartwychwstanie. Gdy duch święty uczynił ich zdolnymi rozumieć duchowe sprawy, mogli uwierzyć świadectwu proroków, że Pan musiał umrzeć, powstać z martwych i że będzie wywyższony jako Król chwały, przy czym nie było konieczne, aby ukazywał się jako człowiek i przyjmował różne postacie, aby mogli Go dotykać i widzieć Jego wniebowstąpienie. Wszystko to było jednak niezbędne dla nich i dla innych ludzi. Przez wiarę przychodzimy przez Niego do Boga, nasze grzechy są nam przebaczone i otrzymujemy ducha przysposobienia synowskiego, abyśmy rozumieli duchowe rzeczy.

Nawet gdy nasz Pan usuwał cielesne przeszkody wiary, przyjmując ludzką postać, przekonywał uczniów i czynił ich świadkami dla innych nie przez ich naturalny wzrok i słuch, lecz przez wyjaśnianie im Pism: "Tedy im otworzył zmysł, aby rozumieli Pisma. I rzekł im: Takci napisano, i tak musiał Chrystus cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać; i aby była kazana w imieniu jego pokuta i odpuszczenie grzechów pomiędzy wszystkimi narody, począwszy od Jeruzalemu. A wy jesteście świadkami tego" - Łuk. 24:45-48. Piotr mówi o tym również bardzo wyraźnie: "Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego i sprawił, żeby był objawiony; NIE WSZYSTKIEMU LUDOWI, ale świadkom przedtem sporządzonym od Boga, nam, którzyśmy z nim jedli i pili po jego zmartwychwstaniu. I rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi i świadczyli, że on [zmartwychwstały Jezus] jest onym postanowionym od Boga sędzią żywych i umarłych" - Dzieje Ap. 10:40-42.

W przypadku naszego Pana była to po prostu kwestia wybrania takiego sposobu ukazywania się, który najlepiej służyłby celowi. Celem było oznajmienie zmartwychwstania i przemiany natury. Gdyby Pan pojawił się jako płomień ognia tak, jak anioł ukazał się Mojżeszowi w płonącym krzaku (2 Mojż. 3:2), to mógłby rozmawiać z uczniami, ale dany w ten sposób dowód byłby daleko mniej przekonywający - tak dla uczniów, jak i dla całego świata, któremu świadczyli - niż sposób rzeczywiście użyty.

Gdyby objawił się w chwale istoty duchowej tak, jak anioł objawił się Danielowi (Dan. 10:5-8), chwała byłaby większa niżby mogli znieść świadkowie. Prawdopodobnie byliby tak przestraszeni, że nie byliby w stanie wysłuchać wskazówek od Pana. Pan nie ukazał się w ten sposób nikomu oprócz Pawła; Paweł zaś był tak oszołomiony blaskiem chwały, że upadł na ziemię i został oślepiony jasnością daleko większą niż jasność słońca w południe.

Zastanawiając się nad metodą manifestowania obecności, jaką przyjął nasz Pan podczas czterdziestu dni, widzieliśmy, że nawet wybranym świadkom ukazał się jedynie kilka razy i to tylko na chwilę. Gdyby cały czas Jego ukazywania się zsumować, odliczając wszystkie przerwy między manifestacjami, to prawdopodobnie czas ten byłby krótszy niż dwanaście godzin, czyli jedna osiemdziesiąta całych czterdziestu dni. Z tego wynika, że Jego niewidzialna obecność między nimi trwała siedemdziesiąt dziewięć osiemdziesiątych części okresu czterdziestu dni. Forma manifestacji (z wyjątkiem jednego razu w przypadku św. Tomasza) była różna od tego, co tak dobrze poznali w ciągu poprzednich trzech lat i w ciągu ostatnich dni. Biblia nie wspomina ani razu, że poznali Go po znajomym wyglądzie Jego twarzy, ani nawet po tym, co pamiętali z poprzednich manifestacji.

Maria myślała, że spotkała ogrodnika. Dwaj uczniowie idący do Emaus wzięli go za nieznajomego. Również ci, którzy łowili ryby na Morzu Galilejskim i jedenastu, którzy znajdowali się w górnym pokoju, myśleli, że to nieznajomy. Za każdym razem poznawali go po zachowaniu, po słowach, po znajomym tonie Jego głosu.

Kiedy Tomasz stwierdził, że nie uwierzy bez dowodu, który mógłby zobaczyć i dotknąć, Pan zaspokoił to żądanie, ale delikatnie napomniał Tomasza, mówiąc: "Żeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś; błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli" (Jan 20:27-29). Większą siłę mają dowody skierowane nie do cielesnego zmysłu wzroku i bardziej błogosławieni są ci, którzy cały czas trwają w gotowości poznawania Prawdy niezależnie od sposobu, w jaki Bóg nam ją przekazuje.

Pan udowodnił uczniom, że nie tylko ma teraz moc ukazywania się w różnych postaciach, ale też, że żadne z ciał, które widzieli, nie było Jego duchowym, chwalebnym ciałem, chociaż potwierdzały one fakt Jego zmartwychwstania i obecności. Różne postacie i długie okresy niewidzialnej obecności bez żadnych zewnętrznych znaków były dowodem, że chociaż Pan i Nauczyciel żył i jeszcze nie wstąpił do Ojca, był jednak istotą duchową w rzeczywistości niewidzialną dla ludzkiego wzroku, ale mogącą manifestować swą obecność i moc w taki sposób, jak zechce.3*

Stworzenie ciała i odzieży, w których Pan ukazał się uczniom w pokoju, w którym właśnie przebywali, stanowiło niezbity dowód, że Chrystus nie jest już istotą ludzką, chociaż zapewniał swych uczniów, że ciało, które widzieli i które dotykał Tomasz, było prawdziwym ciałem zbudowanym z mięśni i kości, a nie jedynie wizją czy złudzeniem.4* Jako istota ludzka nie mógłby wejść do pomieszczenia bez otwierania drzwi, ale jako istota duchowa mógł to uczynić i zaraz potem przyjąć taką postać, jaką uznał za odpowiednią dla wypełnienia swego celu.

Nie możemy też w żaden sposób zgodzić się z sugestią, że Pan otworzył drzwi, a uczniowie tego nie zauważyli, ponieważ mamy jasno i wyraźnie napisane, że stanął między nimi, gdy drzwi były zamknięte - prawdopodobnie były też starannie zabarykadowane i zamknięte na zasuwę "dla bojaźni żydowskiej" (Jan 20:19,26).

Fakt zmiany natury został raz jeszcze potwierdzony przez sposób, w jaki Pan opuścił swych uczniów: "Zniknął z oczu ich". Ludzkie ciało z krwi i kości, które pojawiło się nagle, gdy drzwi były zamknięte i nie wyszło przez drzwi, lecz po prostu zniknęło, uległo rozkładowi na te same elementy, z których parę chwil wcześniej zostało stworzone. Pan zniknął z oczu uczniów i już Go nie widzieli, gdyż zniknęły kości, mięśnie i ubranie, przy pomocy których im się ukazał, ale niewątpliwie Pan nadal był razem z nimi - obecny w sposób niewidzialny, podobnie jak przez większą część owych czterdziestu dni.

W pewnych szczególnych przypadkach, dla wypełnienia szczególnych celów, Bóg obdarzał podobną mocą inne duchowe istoty - aniołów, umożliwiając im ukazywanie się w ludzkiej postaci, w ciałach z krwi i kości, które to istoty, podobnie jak nasz Pan, jadły i rozmawiały z tymi, co przysłuchiwali się ich nauczaniu (zob. 1 Mojż. 18; Sędziów 6:11-22; 13:3-20; także komentarz w Tomie I, strony 178-184).

Moc manifestowana przez naszego Pana i wymienionych wyżej aniołów - moc stwarzania i unicestwiania szat, w których się ukazywali - była ponadludzka, podobnie jak moc stwarzania i unicestwiania ludzkich ciał, które przyjmowali; ciała te nie były bardziej chwalebne i duchowe, niż odzież, którą nosili. Musimy pamiętać, że szata i reszta ubrania, jakie miał na sobie nasz Odkupiciel przed swoim ukrzyżowaniem, zostały rozdzielone między żołnierzy rzymskich, a szaty grobowe leżały poskładane w grobie (Jan 19:23, 24; 20:5-7); tak więc odzież, w jakiej Pan pojawiał się przy wyżej wymienionych okazjach, musiała być specjalnie do tego celu stworzona i prawdopodobnie w każdym przypadku była możliwie najodpowiedniejsza. Kiedy Pan ukazał się Marii jako ogrodnik, był zapewne w takich szatach, jakie rzeczywiście nosiłby ogrodnik.

Ciała, które Pan przyjmował ukazując się, były prawdziwymi ciałami ludzkimi, a nie jedynie złudzeniami; Pan udowodnił to jedząc z uczniami i nakłaniając ich, aby Go dotykali i upewniali się, że Jego ciało naprawdę było zbudowane z kości i mięśni: "Czemuście się zatrwożyli? (...) Oglądajcie ręce moje i nogi moje, żemci ja jest on; dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam".

Niektórzy chrześcijanie z wypowiedzi naszego Pana, dotyczącej prawdziwości przyjętego przez Niego ciała, wyciągają absurdalne wnioski. Uważają to ciało za duchowe ciało Jezusa i twierdzą, że duchowe ciało, podobnie jak ciało ludzkie, jest zbudowane z kości i mięśni. Różnica polega na tym, że w żyłach zamiast krwi znajduje się nieokreślona substancja, nazywana przez nich duchem. Zdają się oni zapominać o stwierdzeniu naszego Pana, że Jego ciało nie było ciałem duchowym - że duch nie ma ciała ani kości. Czy zapominają też o słowach Jana, że "jeszcze się nie objawiło", czym jest duchowe ciało i że nie będziemy tego wiedzieli, dopóki sami nie zostaniemy przemienieni, abyśmy stali się Mu podobni i ujrzeli Go takim, jaki jest, a nie jakim był (1 Jana 3:2)? Czy nie pamiętają o jasnym stwierdzeniu apostoła Pawła, że "ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą", a co za tym idzie, wszyscy współdziedzice z Chrystusem muszą również być "przemienieni" (1 Kor. 15:50,51)?

Wielu chrześcijan uważa, że chwalebne, duchowe ciało naszego Pana jest tym samym ciałem, które zawisło na krzyżu i zostało złożone w grobie Józefa; spodziewają się, że gdy ujrzą Pana w chwale, rozpoznają Go po ranach, jakie poniósł na Kalwarii. Jest to wielki błąd, jakiego można uniknąć przy odrobinie zastanowienia. Po pierwsze, takie twierdzenie byłoby dowodem, że zmartwychwstałe ciało nie jest chwalebne i doskonałe, lecz poranione i zniekształcone. Po drugie, dowiodłoby to również, że wiemy, czym jest duchowe ciało, w przeciwieństwie do tego, co napisał apostoł. Po trzecie, dowiodłoby, że cena złożonego za nas okupu została z powrotem odebrana, ponieważ Jezus powiedział: "ciało moje (...) ja dam za żywot świata". To właśnie Jego ciało, Jego życie jako człowieka, Jego człowieczeństwo zostało ofiarowane dla naszego odkupienia. Kiedy przez moc Ojca został na nowo wzbudzony do życia, nie był już człowiekiem, ponieważ Jego człowieczeństwo zostało już oddane jako cena naszego okupu. Gdyby ta cena została z powrotem odebrana, nadal znajdowalibyśmy się pod przekleństwem śmierci i nie byłoby dla nas żadnej nadziei.

Nie mamy więc powodu, aby uważać, że duchowe ciało naszego Pana, jakie otrzymał po zmartwychwstaniu, było ciałem ludzkim. Podobnie duchowe ciało, które posiadał przed pierwszym przyjściem, nie było ludzkie. Inne istoty duchowe także nie posiadają ludzkich ciał, ponieważ duch nie ma ciała ani kości. Poza tym, jak pisze apostoł Piotr, nasz Pan był "umartwiony ciałem, ale ożywiony duchem".

Ludzkie ciało naszego Pana zostało jednak w nadnaturalny sposób usunięte z grobu, ponieważ gdyby tak się nie stało, byłoby ono ogromną przeszkodą dla wiary uczniów, którzy nie byli jeszcze obeznani z duchowymi rzeczami - "albowiem jeszcze nie był dany duch święty" (Jan 7:39). Nie wiemy, co się z tym ciałem stało; na pewno nie uległo ono zepsuciu (Dzieje Ap. 2:27,31). Nikt nie wie, czy rozłożyło się na gazy, czy też może jest gdzieś nadal przechowywane jako wielka pamiątka Boskiej miłości, posłuszeństwa Chrystusa i naszego odkupienia. Taka wiedza nie jest nam zresztą potrzebna. Pismo zapewnia nas, że Bóg w cudowny sposób ukrył ciało Mojżesza (5 Mojż. 34:6; Juda 9). Bóg cudownie zachował też od zepsucia mannę w złotym wiadrze, która była złożona na pamiątkę w Arce Przymierza w Przybytku. Było to symbolem ciała naszego Pana, chleba z niebios (2 Mojż. 16:20; Hebr. 9:4; Jan 6:51-58). Dlatego nie będzie dla nas zaskoczeniem, jeżeli w Królestwie Bóg ukaże światu ziemskie ciało, ukrzyżowane za wszystkich jako okup w ich imieniu - ciało, które nie uległo zepsuciu, lecz zostało zachowane jako wieczne świadectwo nieskończonej miłości i doskonałego posłuszeństwa. Jest co najmniej możliwe, że wersety z Ew. Jana 19:37 i Proroctwa Zachariasza 12:10 zostaną w ten właśnie sposób wypełnione. Ci, którzy wołali: "Ukrzyżuj go!", jako świadkowie rozpoznają być może ciało przebite włócznią i poranione przez gwoździe i ciernie.

Gdybyśmy uznali ciało naszego Pana za ciało z krwi i kości, trudno byłoby wytłumaczyć Jego nagłe i niezwykłe ukazywanie się podczas czterdziestu dni poprzedzających Jego wniebowstąpienie. W jaki sposób mógłby tak nagle się pojawiać i potem znikać? Jak mógłby przez prawie całe czterdzieści dni pozostawać niewidzialnym? I dlaczego Jego wygląd tak się za każdym razem zmieniał, że nie można Go było rozpoznać jako tego, który ukazał się wcześniej lub tego, którego wszyscy tak dobrze znali i kochali jeszcze kilka dni wcześniej, przed ukrzyżowaniem?

Nie wystarczy stwierdzić, że były to cuda, ponieważ wtedy należałoby znaleźć jakąś ich przyczynę. Gdyby ciało Pana po zmartwychwstaniu było ciałem z krwi i kości, tym samym, które zostało przybite do krzyża, ciałem z bliznami i ranami, to dlaczego Pan czynił cuda, które nie tylko nie potwierdzały tego faktu, ale uczyły czegoś wręcz przeciwnego? Które uczyły, że nie był już człowiekiem - zbudowanym z krwi i kości - lecz istotą duchową, która może przychodzić i odchodzić jak wiatr, o której nikt nie może powiedzieć, skąd przychodzi i dokąd idzie, ale która dla udzielenia uczniom pewnych wskazówek, ma zdolność ukazywania się jako człowiek w różnych ciałach z krwi i kości, stwarzanych i unicestwianych stosownie do okoliczności.

Przed ukrzyżowaniem stosunki naszego Pana z uczniami były bardzo bliskie, ale po zmartwychwstaniu, chociaż kochał ich nie mniej niż przedtem, odnosił się do nich z większą rezerwą. Niewątpliwie miało to służyć uświadomieniu im zaszczytu i chwały Jego wywyższenia, a także wywołaniu w nich uczucia szacunku dla Jego osoby i autorytetu. Gdy Jezus był człowiekiem, nie brakowało Mu godności w zachowaniu - godności wymagającej poszanowania; mimo to po Jego przemianie do natury duchowej konieczne i celowe było jeszcze większe podkreślenie tej godności. Taką rezerwę zachowywał zawsze wobec swoich stworzeń Jahwe i było to stosowne do okoliczności. Taki sam stosunek był charakterystyczny dla wszystkich spotkań Pana z uczniami po Jego zmartwychwstaniu. Były one bardzo krótkie, tak jak zresztą sam powiedział: "Już dalej z wami wiele mówić nie będę" (Jan 14:30).

Ci, którzy wierzą, że nasz Ojciec Niebieski jest duchem, a nie człowiekiem, nie powinni mieć żadnych trudności ze zrozumieniem, że Pan Jezus, który jest teraz wywyższony do duchowej natury i który jest nie tylko moralnym podobieństwem Boga, lecz rzeczywistym "wyrażeniem istności Jego", nie jest już człowiekiem, lecz istotą duchową, której żaden człowiek nie widział i nie może zobaczyć inaczej, jak w sposób cudowny. Po prostu nie można zobaczyć odsłoniętej chwały Pana Jezusa, podobnie jak nie można oglądać Jahwe. Pomyślmy przez chwilę, jak zareagowali na odbicie duchowej chwały Mojżesz i naród izraelski pod górą Synaj (Hebr. 12:21; 2 Mojż. 19; 20:19-21; 33:20-23; 34:29-25). "A tak straszne to było, co widzieli," tak przerażające i potężne, "że też Mojżesz rzekł: Uląkłem się i drżę". Mojżesz został w sposób cudowny wzmocniony, aby mógł oglądać chwałę Pańską, tak że przebywając przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy sam na sam z Bogiem, zacieniony Jego chwałą, bez jedzenia i picia, otrzymał i zapisał Boskie Prawo (2 Mojż. 34:28). Gdy jednak zapragnął zobaczyć Boga twarzą w twarz, otrzymał odpowiedź: "Nie będziesz mógł widzieć oblicza mego, bo nie ujrzy mię człowiek, aby żyw został" - 2 Mojż. 33:20. Mojżesz widział więc jedynie istotę reprezentującą Boga i nic więcej nie było możliwe. Zgadza się to także ze stwierdzeniami apostoła: "Boga żaden nigdy nie widział"; jest On nieśmiertelnym, niewidzialnym Królem, którego żaden człowiek nigdy nie widział i nie może zobaczyć (1 Tym. 6:15,16). Biblia mówi jednak jasno, że istoty duchowe mogą oglądać i oglądają Boga, który sam również jest istotą duchową (Mat. 18:10).

Jeżeli nasz Pan nadal jest "człowiekiem Chrystusem Jezusem, który dał samego siebie na okup za wszystkich" (1 Tym. 2:5,6), jeżeli został wydany na śmierć w ciele i powstał z martwych również w ciele, a nie, jak pisze apostoł, w duchu ożywiającym, to zamiast wywyższenia ponad aniołów i ponad wszystko na niebie i na ziemi, jest nadal człowiekiem. A jeśli nadal występuje w ofiarniczym ciele, które przyjął, aby cierpiał śmierć za wszystkich ludzi, i jeżeli nadal jest mało mniejszym od aniołów, to nigdy nie może oglądać Boga. Takie rozumowanie jest jednak zupełnie błędne w świetle świadectw apostołów. Pamiętajmy też, że jeśli ciało naszego Pana, które zostało przebite i zranione włócznią, gwoździami i koroną z cierni, i które było znaczone smutkiem, jest Jego chwalebnym duchowym ciałem, i jeżeli rany i ludzkie zniekształcenia są nadal częścią wywyższonego Pana, to jest On daleki od piękności, nawet jeśli kochamy rany poniesione dla nas. Jeżeli więc nosi On niedoskonałe, poranione, zniekształcone ciało i jeżeli mamy stać się Jemu podobni, czyż nie oznaczałoby to, że apostołowie i święci, którzy bywali krzyżowani, ścinani, kamienowani na śmierć, ścinani, rozrywani na części przez zwierzęta, podobnie jak ci, których spotykały różne wypadki, na zawsze pozostaliby w swoim poranionym i zniszczonym ciele? Czyż wtedy niebo nie przedstawiałoby przez całą wieczność przerażającego widoku? Na pewno tak nie jest i nikt nie może trwać długo przy podobnym twierdzeniu, tak niezgodnym z rozsądkiem i z Pismem Świętym. Istoty duchowe są doskonałe w każdym szczególe. Apostoł pisze o tym, zwracając się do członków Kościoła, będących dziedzicami niebiańskiej, duchowej chwały i czci: są oni wsiani (w śmierć) w słabości (z bliznami, ranami itp.), ale będą wzbudzeni w mocy; wsiani w niesławie (w trosce i smutku), ale wzbudzeni w sławie; wsiani w ciele (dosłownie "w zwierzęcym ciele"), ale wzbudzeni w ciele duchownym; tak, jak nosiliśmy wyobrażenie ziemskiego ojca, tak też będziemy nosili wyobrażenie Pana niebios (1 Kor. 15:42-51). Nasz Pan przyjął i nosił dla nas wyobrażenie tego ziemskiego; nosił je przez krótki czas, aby mógł nas odkupić. Podczas zmartwychwstania stał się jednak niebiańskim Panem (Rzym. 14:9). My również, jeżeli pozostaniemy wierni, będziemy nosili Jego wyobrażenie (duchowe ciała) tak, jak teraz nadal nosimy wyobrażenie naszego ziemskiego pana, Adama (ciało ludzkie).

Pamiętajmy o historii Pawła: aby mógł zostać jednym z apostołów, musiał być świadkiem - musiał oglądać Pana po Jego zmartwychwstaniu. Nie był jednym z tych, którzy widzieli manifestacje Jego zmartwychwstania i obecności podczas czterdziestu dni, dlatego Pan ukazał mu się w szczególny sposób. Paweł widział Go jednak w innej postaci niż inni - nie odzianego w ziemskie ciało i szaty różnego kształtu. Niewielka część odsłoniętej chwały postaci naszego Pana spowodowała, że upadł na ziemię oślepiony blaskiem "jaśniejszą nad jasność słoneczną". Częściowe nawet uleczenie go wymagało cudu (Dzieje Ap. 9:17,18). Czyż Paweł nie widział Pana takim, jakim jest - duchowym stworzeniem? I czyż podczas czterdziestu dni nasz Pan nie ukazywał się takim, jakim był - to znaczy, jakim był wcześniej - dla pewnego szczególnego celu. o którym była już mowa? Nie ma powodów, aby w to wątpić. Pan jednak miał swój cel w ukazaniu się Pawłowi właśnie tak, jak to uczynił, a inny cel chciał osiągnąć ukazując się innym ludziom inaczej. O tym celu apostoł Paweł pisze: "A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie - JAKO NARODZONEMU PRZED WŁAŚCIWYM CZASEM" (1 Kor. 15:8 - przekład dosłowny). Zmartwychwstanie naszego Pana było jego narodzeniem ze śmierci do pełnej doskonałości istoty duchowej (Kol. 1:18; Rzym. 8:29). Podobnie zmartwychwstanie Kościoła, Jego Ciała, jest niekiedy określane jako narodzenie. Przy naszym narodzeniu, czyli zmartwychwstaniu, ujrzymy Pana jako jest, tak jak widział Go Paweł; my jednak będziemy już wtedy przemienieni, czyli narodzeni jako istoty duchowe. Nie zostaniemy więc porażeni ani oślepieni widokiem chwalebnej osoby naszego Pana. Stwierdzenie Pawła oznacza, że widział on Pana tak, jak my Go ujrzymy - "jako jest": widział Go tak, jak ujrzy Go całe Ciało Chrystusowe, ale widział Go PRZED WŁAŚCIWYM CZASEM, zanim został narodzony z śmierci i zanim był w stanie znieść ten widok - ale tak, jak ujrzy Go każdy narodzony we właściwym czasie.

Mojżesz, schodzący z góry, aby oznajmić Izraelowi Przymierze Zakonu, był figurą większego Prawodawcy i Pośrednika Nowego Przymierza, który przyjdzie po raz wtóry, aby rządzić i błogosławić cały świat. Mojżesz przedstawiał więc cały Kościół, którego Głową jest nasz Pan. Twarz Mojżesza lśniła tak, że ludzie nie mogli na niego patrzeć i musiał nosić zasłonę, co było obrazem duchowej chwały Chrystusa i ilustracją tego, nad czym się teraz zastanawiamy. Chrystus jest prawdziwą jasnością chwały i wyrażeniem istności Ojca, a my będziemy Jemu podobni, zaś żaden człowiek nie może oglądać tej chwały; wynika z tego, że niezależnie od tego, jaki będzie sposób ukazania się Prawodawcy światu, kiedy chwała Pańska się objawi, to chwalebny stan istot duchowych nie może być widziany. Będą mówiły one spoza zasłony - z ukrycia. To właśnie, oprócz innych rzeczy, przedstawiała zasłona Mojżesza (2 Mojż. 34:30-33).

Kiedy zastanawiamy się nad tym przedmiotem głębiej, to coraz lepiej widzimy Boską mądrość ukazaną w objawieniu apostołom zmartwychwstania naszego Pana w taki sposób, aby stali się w zupełności przekonanymi i wiarygodnymi świadkami i aby pokorni tego świata mogli przyjąć ich świadectwo i uwierzyć, że Bóg wzbudził naszego Pana z martwych - aby mogli uznać Go za tego, który był umarły, ale teraz żyje na wieki. Przez tę wiarę i przez Jezusa będą mogli przyjść do Boga. Kiedy patrzymy na Niego pod natchnieniem świętego ducha Prawdy, to nasze umysły rozjaśniają się i widzimy Go już nie jako człowieka Chrystusa Jezusa, lecz jako Pana chwały i mocy, uczestnika boskiej natury. W ten sposób znamy Tego, o którego przyjście i Królestwo Kościół tak szczerze się modli i na które oczekuje. I nikt, kto we właściwy sposób rozumie Jego wielkie wywyższenie, nie może oczekiwać, że Pan przyjdzie po raz wtóry jako człowiek Chrystus Jezus, w ludzkim ciele przygotowanym na ofiarę, poranionym i wydanym na śmierć jako okup za nas. Nie powinniśmy też oczekiwać, że "objawi się" lub zamanifestuje światu w różnych ciałach z krwi i kości - coś takiego było potrzebne pierwszym świadkom, ale teraz już nie jest konieczne. Jak zobaczymy, zamanifestuje On swoją drugą obecność w zupełnie inny sposób.

Z tego, co wiemy na temat istot duchowych i ich manifestowania się w przeszłości, jasno wynika, że gdyby nasz Pan miał podczas swej wtórej obecności objawić się przez otworzenie ludziom oczu, aby mogli oglądać Jego chwałę, jak było w przypadku Pawła i Daniela, albo przez przyjęcie ludzkiej postaci, byłoby to niezgodne z planem ukazanym w Słowie Bożym. Ukazanie się w chwale wszystkim ludziom, których oczy w cudowny sposób zostałyby przygotowane do patrzenia na Pana, oznaczałoby prawie sparaliżowanie ich przerażającym widokiem. Ukazanie się zaś w ludzkiej postaci obniżyłoby godność i ocenę boskiej natury i formy. Ponieważ żadna z tych możliwości nie wydaje się konieczna lub potrzebna w obecnym czasie, nie możemy zakładać, że któraś z nich zostanie wykorzystana.

Powinniśmy raczej oczekiwać, że Chrystus będzie objawiony w ciele ludzkości w taki sam sposób, jak kiedyś Pan "stał się ciałem" i mieszkał między ludźmi, a w Jego ciele był objawiony Bóg. Natura ludzka, doskonała i w harmonii z Bogiem, jest podobieństwem Bożym w ciele; dlatego pierwotnie doskonały Adam był podobieństwem Bożym tak samo, jak doskonały człowiek Chrystus Jezus. Pan mógł więc odpowiedzieć Filipowi, który chciał zobaczyć Ojca: "Kto mnie widzi, widzi i Ojca mego" - ten widzi podobieństwo Ojca w ciele, "Boga objawionego w ciele".

Podobnie i cały rodzaj ludzki, którego członkowie stopniowo będą powracali do dawno zagubionego obrazu Boga, stanie się obrazem i podobieństwem Ojca i Kościoła Chrystusowego. Na początku Tysiąclecia, o czym już wspomnieliśmy, świat otrzyma pewne przykłady doskonałego człowieczeństwa (Tom I, strony 287-293): Abraham, Izaak, Jakób i święci prorocy, którzy zostali już wypróbowani i przyjęci, będą "książętami" między ludźmi, wyrazicielami i reprezentantami duchowego, niewidzialnego Królestwa. W nich, w ich ciałach będzie objawiony Chrystus - podobnie, jak Ojciec był objawiony w Jego ciele. "Każdy, kto pragnie", osiągnie doskonałość i dojdzie do pełnej harmonii z wolą Jezusa, stając się obrazem Boga i Chrystusa. W każdym takim człowieku będzie objawiony Chrystus.

Stworzony na moralny obraz Boga, doskonały i w pełni poświęcony człowiek, będzie w stanie pod przewodnictwem uwielbionego Kościoła doskonale docenić ducha świętego i Słowo Boże. Nie ma także wątpliwości, że wizje i bezpośrednie objawienia, jak też ogólna możliwość kontaktu między duchowym Królestwem a jego ziemskimi wyrazicielami i reprezentantami, będą o wiele bardziej dostępne i powszechne niż kiedykolwiek - wzorowane na jedności w Edenie, zanim grzech przyniósł przekleństwo i oddzielenie od Boskiej łaski i społeczności.

Ani rozum, ani Pismo Święte nie wskazują więc, że podczas swej wtórej obecności nasz Pan będzie objawiał się w różnych ciałach z krwi i kości. Taka droga nie jest konieczna, co jasno wynika z sukcesu odniesionego przez królestwo Szatana, który działa przez swoich przedstawicieli wśród istot ludzkich. Ci, którzy mają udział w duchu zła i błędu, najpełniej reprezentują wielkiego niewidzialnego księcia. W ten sposób został objawiony w ich ciele, chociaż jako istota duchowa, pozostaje niewidzialny dla ludzi.

Członkowie Chrystusa (Pomazańca), "przemienieni" i uczynieni uczestnikami boskiej natury, będą, podobnie jak Szatan, istotami duchowymi, również niewidzialnymi dla ludzi. Ich działania będą podobne, jeżeli chodzi o sposób, lecz charakter i skutek pracy będzie wręcz odwrotny; ich zaszczytni przedstawiciele, wolni od słabości i niewiedzy, krępującej większość sług szatana, doskonali, "prawdziwie wolni", będą działali inteligentnie i zgodnie - z wyboru i z miłości, zaś ich mianowanie będzie nagrodą za sprawiedliwość.

Obecność naszego Pana zostanie zamanifestowana światu przez okazanie "mocy i chwały"; nie będzie to jednak widziane naturalnym wzrokiem, lecz oczami zrozumienia, które otworzą się ku ocenieniu wielkich przemian, dokonywanych przez nowego Władcę. Jego obecność i sprawiedliwa władza będą uznane tak w karaniu, jak i w błogosławieniu, które spłyną na świat podczas Jego panowania.

Przez długi czas wierzono ogólnie, że nieszczęścia i kłopoty są karą za czynienie zła, przychodzącą na grzeszników. Wydawało się to naturalnym i właściwym prawem, więc wielu ludzi je przyjęło myśląc, że powinno tak być, chociaż w rzeczywistości nie jest; brutalne prawdy z historii doświadczeń zgadzają się z Biblią i potwierdzają, że w przeszłości to właśnie ludzie pobożni najczęściej cierpieli utrapienia i prześladowania (2 Tym. 3:12). Jednak w Dniu Ucisku, w czterdziestoletnim okresie rozpoczynającym panowanie Mesjasza, ten porządek zacznie się zmieniać. W tym dniu złe moce mają być obalone, a wprowadzana stopniowo sprawiedliwość będzie szybko ustanawiać kary dla czyniących zło, zaś czyniący dobro będą błogosławieni. "Utrapienie i ucisk duszy każdego człowieka, który złość popełnia (...), a chwała i cześć, i pokój wszelkiemu czyniącemu dobre" - w tym "dniu gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Bożego, który odda każdemu podług uczynków jego" - Rzym. 2:9, 10, 5, 6. Ponieważ teraz jest na świecie tyle zła, karanie będzie z początku bardzo ciężkie i sprawi "czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być". W ten sposób - w pomście, w ucisku, w rozgniewaniu na narody - Pan objawi światu zmianę epok i zmianę panujących. Tak właśnie, "gdy się sądy twoje odprawiają na ziemi, sprawiedliwości się uczą obywatele okręgu ziemskiego" - Izaj. 26:5-11. Ludzie nauczą się, że w nowym porządku rzeczy czyniący dobro będą wywyższeni, zaś czyniciele zła - ujarzmieni i ukarani. Przeczytaj uważnie Ps. 72:1-19 i 37:1-14, gdzie zawarte jest jasne prorocze świadectwo o tym Królestwie i jego działaniu na korzyść pokornych, sprawiedliwych, ubogich, potrzebujących i uciskanych, a także o obaleniu monopoli i wszelkich systemów niesprawiedliwości i ucisku oraz o ogólnym zrównaniu ludzkich spraw.

Nasz Król będzie się więc objawiał stopniowo: niektórzy dostrzegą nowego Władcę wcześniej niż inni; w końcu jednak "ujrzy go [horao - dostrzec] wszelkie oko" - Obj. 1:7. Pan jednak "idzie z obłokami"; podczas gdy obłoki ucisku są ciężkie i ciemne, kiedy góry (królestwa tego świata) drżą i upadają, a ziemia (zorganizowane społeczeństwo) jest poruszona, podzielona i topnieje - niektórzy zaczną zauważać, że to, co teraz głosimy, jest już bardzo blisko, że nadszedł wielki dzień Jahwe; że zaczyna się przepowiedziany dzień ucisku i gniewu dla narodów; że Pomazaniec Jahwe obejmuje swą wielką władzę i rozpoczyna swe dzieło wykonywania sądu według sznuru, a sprawiedliwości według wagi (Izaj. 28:17). Musi panować, aż zniesie wszystkie władze i prawa na ziemi, które są przeciwne wobec tych, które rządzą niebem.

Kiedy ucisk będzie narastał, ludzie na próżno będą szukali schronienia w jaskiniach, skałach i fortecach społeczeństwa (Wolnomularstwo, Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, związki zawodowe i rzemieślnicze, trusty oraz wszelkie towarzystwa duchowne i świeckie) i na górach (w rządach) ziemi, mówiąc: "Upadnijcie na nas5* (okryjcie, ochrońcie) i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na stolicy, i przed gniewem tego Baranka; albowiem przyszedł dzień on wielki gniewu jego" - Obj. 6:15-17.

Bałwochwalstwo pieniądza, na punkcie którego oszalał cały świat i który ma zająć tak poczesne miejsce w ucisku, powodując chęć nie tylko jego gromadzenia, lecz również zachowania, ma być zupełnie obalone, o czym mówi Proroctwo Izajasza 2:8-21, a także Ezechiela 7:17-19.

Wielki dzień ucisku zostanie dostrzeżony i wszyscy będą szukali ochrony przed jego burzami, chociaż jedynie niewielu w świecie spostrzeże, że sądy Pańskie są wynikiem Jego obecności, obejmowania przezeń władzy i egzekwowania Jego praw. W końcu jednak wszyscy uznają ("ujrzą") Króla chwały; wszyscy, którzy miłują sprawiedliwość, będą Mu wtedy z radością posłuszni i w pełni podporządkują się Jego sprawiedliwym wymaganiom.

Będzie to czas odpłaty dla wszystkich tych, którzy podstępem lub przemocą, czasem w imieniu prawa i używając jego sankcji, zagarnęli uprawnienia lub własność innych. Odpłata, jak już widzieliśmy, przyjdzie od Pana, za pośrednictwem burzących się mas ludzkich. W nieszczęściu, w obawie przed utratą dolara lub akra ziemi czy też praw, którymi długo się cieszyli i których nikt nie kwestionował oraz widząc zbliżającą się odpłatę, wielu będzie szukało ukrycia w silnych dotychczas organizacjach - cywilnych, społecznych i kościelnych, ażeby tylko ożywić i obronić swoje interesy, gdyż czuć będą, iż w pojedynkę na pewno upadną. Nie będą oni jednak mogli uciec przed dniem gniewu Pańskiego. Zbliżający się konflikt i odpłata spowodują, że wszystkie narody ziemi będą biadać, ponieważ będzie to taki czas ucisku, jakiego nie było, odkąd narody poczęły istnieć i jakiego nigdy potem już nie będzie. To właśnie z Jego powodu będą biadali; z powodu Jego sądów w naturalny sposób przynoszących wielki ucisk; ponieważ Pan powstanie, aby potarł ziemię i zniszczył zepsucie (Izaj. 2:21). Sąd i ucisk będą sięgały tak daleko, że nikt im nie ujdzie. W końcu każde oko ujrzy przemianę i uzna królowanie Pana. Ucisk mógłby być o wiele mniejszy, gdyby ludzie mogli dostrzec zasady równości i szybko się do nich dostosować, ignorując i porzucając wszystkie niesprawiedliwe przywileje przeszłości, choćby nawet legalne. Samolubstwo jednak na to nie pozwoli, dopóki ucisk nie złamie i nie obali dumnych, nie upokorzy mocnych i nie wywyższy pokornych.

Ludzkość nie zauważy jednak swego prawdziwego stanu wcześniej, niż wielki dzień ucisku będzie się miał ku końcowi, niż pogańskie królestwa zostaną starte na proch i całkowicie usunięte i nie będzie dla nich miejsca (rok 1915, jak wykazaliśmy w poprzednim rozdziale), niż Babilon zostanie zupełnie odrzucony i zakończy się jego wpływ na świat. Wtedy ludzie zobaczą, że wielki ucisk, przez który przeszli, był symbolicznie przepowiedziany jako "wojna onego wielkiego dnia Boga Wszechmogącego" (Obj. 16:14); że ich uczynki wspomagające błąd i zło były w rzeczywistości walką prowadzoną przeciwko prawu i siłom nowego imperium, a także przeciwko nowemu Władcy; to zaś, co czynili swoimi językami, piórami, rękami, wpływem i innymi środkami, aby w jakimkolwiek znaczeniu poprzeć słuszność i prawdę, było walką po stronie Pańskiej.

Jedni zrozumieją znaczenie wielkiego ucisku szybciej niż inni, ponieważ łatwiej im jest czegoś się nauczyć. Podczas ucisku niektórzy będą świadczyli, że rzeczywistą jego przyczyną, a także powodem poruszenia i burzenia społeczeństwa jest obecność Pańska i zakładanie Jego Królestwa, będącego przeciwieństwem mocy ciemności. Będą oni także głosili, że wszyscy, którzy sprzeciwiają się prawdzie i sprawiedliwości, są wrogami nowego Królestwa; jeżeli się szybko nie poddadzą, to wkrótce poniosą druzgocącą klęskę. Szerokie rzesze społeczeństwa nie będą jednak zwracały uwagi na mądre rady, podobnie, jak czyniły to dawniej. Dopiero, gdy zostaną całkowicie upokorzone pod żelazną laską nowego Królestwa, dostrzegą wreszcie, jak niemądrze postępowali.

Prawdziwy nauczyciel i dawca światła (Mat. 5:14), prawdziwy Kościół, Ciało Chrystusowe, nie ma być jednak pozostawiony w ciemności, aby tak jak świat rozpoznać Jego wtórą obecność po manifestacjach gniewu i siły. Celem ułatwienia oceny tych wydarzeń została przewidziana szczególna pomoc. Przez prorocze zapewnienia, które lśnią jak światło w ciemnym miejscu, Kościół został dokładnie poinformowany, czego ma oczekiwać (2 Piotra 1:19). Prorocze słowa chronią go przed utratą odwagi, pomagają znieść przeszkody i troski, których tak wiele jest w tym złym czasie, a także stać wiernie przy Bogu i nieść światło oraz wskazówki dla świata. Kościół może więc w ten sposób wskazać światu przyczynę ucisku, ogłosić obecność nowego władcy, przedstawić działanie, plany i cel nowej epoki oraz pouczyć świat o najrozsądniejszej drodze w świetle tych wydarzeń. Ludzie nie zechcą słuchać tych wskazówek aż do momentu, gdy ucisk udzieli im lekcji posłuszeństwa, a wówczas wskazówki Kościoła pomogą im wyciągnąć odpowiednie wnioski z tych lekcji. Werset z Izaj. 52:7 mówi właśnie o tej misji "stóp", czyli ostatnich członków Kościoła, którzy będą ogłaszali na górach (królestwach), że rozpoczęło się panowanie Chrystusa.

Wersety na pozór sprzeczne

Istnieją pewne stwierdzenia zawarte w Piśmie Świętym, dotyczące sposobu powrotu i ukazania się naszego Pana, które wydają się przeczyć sobie wzajemnie aż do momentu, gdy uważnie się nad nimi zastanowimy. Przez stulecia służyły one zapewne Boskiemu celowi ukrycia prawdy aż do czasu naznaczonego, kiedy to miały być zrozumiane; jednak nawet i wtedy mają one być jasne tylko dla szczególnej klasy poświęconych, dla której były przeznaczone.

Nasz Pan powiedział na przykład: "Przyjdę jako złodziej", a także "Jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego (w dniach Jego obecności): Jedli, pili, żenili się i za mąż wydawali" (...) "i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop". "A będąc pytany od Faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im i rzekł: Nie przyjdzieć królestwo Boże z postrzeżeniem [inny przekład: bez zewnętrznych znaków]" (Obj. 16:15; Łuk. 17:26,27,20; Mat. 24:38,39).

Te wersety jasno opisują sposób przyjścia Pana. Wskazują, że będzie on obecny w sposób niewidzialny, sprawując dzieło, którego przez pewien czas świat w ogóle nie będzie świadomy. Jego przyjście musi się więc odbyć w sposób cichy, niewidzialny, zupełnie niedostrzegalny dla świata, po prostu tak, jak przyszedłby "złodziej w nocy", bez hałasu i bez żadnych innych znaków mogących zwrócić uwagę. W czasach Noego świat nadal zajmował się swoimi sprawami, w najmniejszym stopniu nie wyprowadzony z równowagi, nie wierząc w ogóle w to, co głosił Noe o nadchodzącym potopie. Podobnie będzie się działo w pierwszym okresie Dnia Pańskiego: świat, nie wierzący w ogłaszanie Jego obecności i zbliżającego się ucisku, będzie szedł swoją drogą, nie zwracając uwagi na żadne kazania aż do momentu, gdy w potopie ucisku stary świat - stary porządek rzeczy - zniszczeje, przeminie, przygotowując miejsce dla ustanowienia nowego porządku, Królestwa Bożego na całej ziemi - "a jako było za dni Noego, tak będzie i za dni [obecności] Syna człowieczego".

Z drugiej strony znajdujemy też wersety, które na pierwszy rzut oka wydają się przeczyć tekstom, które zacytowaliśmy, na przykład: "Sam Pan z okrzykiem, z głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba"; "Objawienie Pana Jezusa z nieba z Aniołami mocy jego, w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają i tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa"; "I ujrzą [oni - świat] Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką"; "Oto idzie z obłokami i ujrzy go wszelkie oko" - 1 Tes. 4:16; 2 Tes. 1:7, 8; Mat. 24:30; Obj. 1:7.

Jako szukającym Prawdy, nie wystarczy nam stwierdzić na podstawie tych wersetów, że większość z nich potwierdza ten pogląd, do którego my się przychylamy, a resztę pominąć. Aż do momentu, kiedy każde biblijne stwierdzenie zostanie rozsądnie wyjaśnione, nie możemy być pewni, że znamy prawdę o danym przedmiocie. Jedna lub sto Boskich wypowiedzi są jednakowo prawdziwą i jednakowo mocną podstawą dla wiary. Mądrzej jest więc poszukiwać harmonijnego zrozumienia, niż wyciągać wnioski lub przyjmować teorie oparte na jednostronnej interpretacji, zwodząc w ten sposób siebie samych i drugich.

Chrześcijanie zwykle nie czynią żadnych wysiłków, aby pogodzić te stwierdzenia; dlatego ich pojęcie jest jednostronne i nieprawidłowe. Ostatnia grupa wersetów jest równie przekonywająca, jak i pierwsza, ucząc na pozór o czymś zupełnie innym niż cichy, niewidzialny, podobny do przyjścia złodzieja sposób powrotu i obecności naszego Pana. Co więcej, znajdujemy jeszcze dwie inne ilustracje Jego przyjścia: "Ten Jezus, który w górę wzięty jest od was do nieba, tak przyjdzie, JAKOŚCIE go widzieli idącego do nieba" i "Jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego" - Dzieje 1:11; Mat. 24:27. Aby wyciągnąć właściwe wnioski, musimy się zastanowić również nad tymi dwoma tekstami.

W naszym rozważaniu powinniśmy zauważyć, że nasz Pan przepowiedział, iż Jego królestwo na pewno zostanie założone bez pokazywania tego na zewnątrz, a także iż On przyjdzie i będzie obecny jako złodziej, którego dostrzeżenie wymaga uważnego i starannego wypatrywania; wszystkie zaś powyższe wersety, cytowane zwykle jako dowód skierowanej do wszystkich, widzialnej manifestacji, zostały wypowiedziane językiem obrazowym, z wyjątkiem jednego tekstu stwierdzającego, że Pan przyjdzie tak samo, jak odszedł. Interpretacja wypowiedzi symbolicznych, zaraz po tym, jak odkryjemy ich symboliczny charakter, musi być podporządkowana wskazówkom jaśniejszym, literalnym. Jeżeli interpretacja literalna byłaby sprzeczna z rozsądkiem i z jasnymi stwierdzeniami Pisma Świętego, to taki fragment należy uznać za pewną figurę, zaś jego interpretacja jako symbolu powinna pozostawać w zgodzie z fragmentami oczywistymi i literalnymi, a także z ogólnym charakterem i celem objawionego planu. W tym przypadku przez rozpoznanie i zrozumienie symboliki zobaczymy wspaniałą harmonię wszystkich wersetów. Zastanówmy się teraz nad nimi i zobaczmy, jak doskonale zgadzają się one z tekstami, które nie są symboliczne.

"Sam Pan z okrzykiem, z głosem archanielskim i z trąbą Bożą zstąpi z nieba" - 1 Tes. 4:16. Wymienione tutaj: głos i trąba odpowiadają pod każdym względem tym samym figurom użytym w Objawieniu 11:15-19: "I zatrąbił Anioł siódmy, i stały się głosy wielkie na niebie mówiące: Królestwa świata stały się królestwami Pana naszego i Chrystusa Jego, i królować będzie na wieki wieków (...) i rozgniewały się narody, i przyszedł gniew twój i czas umarłych, aby byli sądzeni" itd. Te same wydarzenia zostały opisane w proroctwie Daniela: "Tego czasu powstanie [obejmie władzę] Michał [Chrystus], książę wielki, (...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być, (...) a wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, ocucą się". Pisząc o głosach i o trąbie, Paweł dodaje: "A pomarli w Chrystusie powstaną najpierwej". W 2 Tym. 4:1 mówi dalej, że Chrystus będzie sądził żywych i umarłych "w sławnym przyjściu swojem i w królestwie swojem"; początek tego sądu żywych narodów jest wszędzie opisany jako czas największego ucisku, jaki świat kiedykolwiek oglądał (Dan. 12:1).

W ten sposób Paweł, Jan i Daniel niewątpliwie mówią o tym samym czasie - czasie ukazania się naszego Pana i ustanowienia Jego Królestwa w czasie wielkiego ucisku. Opisują też wydarzenia poprzedzające i rozpoczynające ten czas. Każdy z nich pokazuje podobny rezultat powstania Michała, głosów i trąby, mianowicie ucisk i gniew wylany na narody, a także wzbudzenie umarłych. Zastanówmy się teraz nad użytymi figurami:

"Z OKRZYKIEM." Greckie słowo przetłumaczone tutaj jako "okrzyk" to keleusma, co oznacza okrzyk dodający odwagi. Okrzyk oznacza publiczne posłannictwo skierowane nie do kilku osób, lecz do całego tłumu. Zwykle celem okrzyku jest zaalarmowanie, przestraszenie lub pomoc i dodanie odwagi. Może on wywierać wpływ jednego rodzaju na jedną klasę, a na inną - wprost przeciwny, zależnie od okoliczności i warunków.

Wydarzenia na świecie, mające miejsce w ciągu ostatnich piętnastu lat, w uderzający sposób odpowiadają temu symbolowi w postaci ogólnoświatowej eksplozji zachęty dla ludzi, aby obudzili się i uświadomili sobie swoje ludzkie prawa i przywileje, aby zastanowili się nad wzajemnymi powiązaniami i zasadami, na których się opierają, a także nad celami, które powinni osiągnąć. Czyż istnieje jeszcze na ziemi jakikolwiek cywilizowany naród, który nie słyszał tego okrzyku i nie znajduje się pod jego wpływem? W ciągu kilku ostatnich lat cały cywilizowany świat studiuje ekonomię polityczną, prawo cywilne i swobody socjalne w takim stopniu, o jakim nie mówią żadne przekazy historyczne. Jak nigdy przedtem ludzie zachęcają się wzajemnie i są zachęcani, aby gruntownie zapoznali się z tymi zagadnieniami. Okrzyk zachęty, który rozpoczął się wzrostem umiejętności, objął już całą ziemię. Pod jego wpływem wspomagani przez uczonych i geniuszy ludzie jednoczą się, aby spierać się i walczyć tak o prawdziwe, jak i o wydumane prawa i wolności; podczas gdy ich organizacje mnożą się i rozrastają, okrzyk brzmi coraz głośniej i dłużej, aż wreszcie, jak zostało to przepowiedziane, zakończy się czasem wielkiego ucisku i zamieszania pomiędzy wzburzonymi narodami. Prorok opisał to w sposób obrazowy: "Głos zgrai na górach [królestwach] jako ludu gęstego, głos i dźwięk królestw i narodów zgromadzonych: Pan zastępów spisuje wojsko na wojnę" - Izaj. 13:4.

"GŁOS ARCHANIELSKI" to jeszcze jeden uderzający symbol podobnego typu. Nazwa "archanioł" oznacza głównego posłańca; sam pomazany Pan jest Głównym Posłańcem od Jahwe - "Aniołem przymierza" - Mal. 3:1. O tej samej postaci pisze Daniel - nazywa ją Michałem, które to imię znaczy ktoś jak Bóg; jest ono bardzo odpowiednie dla kogoś będącego "wyrażeniem istności Bożej", przedstawicielem Jego mocy i autorytetu. Głos archanioła reprezentuje władzę i panowanie Chrystusa. Symbol ten przedstawia więc Chrystusa przejmującego władzę, czyli rozpoczynającego swoje panowanie i wydającego polecenia i urzędowe rozkazy, oznajmiające zmianę epok przez egzekwowanie praw Jego królestwa.

Ta sama myśl została w inny sposób wyrażona przez Daniela, który mówi: "Tego czasu powstanie Michał, książę wielki". Powstać znaczy objąć władzę, wydawać rozkazy (zob. też "powstanie" w Izaj. 2:19,21). Inną ilustrację tego samego symbolu pozostawił nam Dawid, mówiąc proroczo o Chrystusie: "Pan wydał głos swój i rozpłynęła się ziemia". Czas wielkiego ucisku przyjdzie niespodziewanie i ziemia (zorganizowane społeczeństwo) rozpłynie się, czyli rozpadnie, gdy zostanie wprowadzona w życie zmiana administracji, kiedy to nowy Król zacznie wydawać rozkazy. Pod Jego panowaniem wszystkie złe systemy cywilne, społeczne i religijne muszą upaść, bez względu na to, od jak dawna istnieją i jak mocno są ufortyfikowane. Miecz wychodzący z Jego ust uczyni spustoszenie: ludzi osądzi prawda o każdej najdrobniejszej sprawie, zaś jej wpływ pod panowaniem i mocą Chrystusa obali każdą z tysięcy form zła i błędu.

"TRĄBA BOŻA." Wielu wydaje się bezmyślnie popierać teorię, że ta trąba oznacza literalny dźwięk, jaki rozlegnie się w powietrzu. Przekonamy się jednak, że spodziewanie się czegoś takiego jest bezpodstawne, jeśli zważymy, iż Paweł pisze tutaj o czymś, co Objawiciel nazywa "siódmą trąbą", "trąbą ostateczną" w całej serii symbolicznych trąb (Obj. 11:15; 1 Kor. 15:51). Dowodem tego, że mowa tu o tej samej trąbie, są opisy związanych z nią wydarzeń. W związku z "trąbą Bożą" Paweł wymienia zmartwychwstanie i zaprowadzenie Królestwa Pana; jeszcze dokładniej pisze o tym samym Objawiciel. Słuszność nazywania siódmej, czy też ostatecznej trąby "trąbą Bożą" jest również oczywista, jeśli pamiętamy, że wydarzenia wymienione w związku z sześcioma poprzednimi trąbami z Objawienia dotyczą działań ludzkości, natomiast trąba siódma odnosi się szczególnie do pracy Pańskiej i obejmuje "dzień Pański". Ponieważ poprzednie sześć trąb to symbole - pogląd ten podziela ogół komentatorów i badaczy, próbujących jakoś wyjaśniać Objawienie - byłoby pogwałceniem logiki i zdrowego rozsądku oczekiwać, że siódma, ostatnia trąba w tej serii, wyda literalny, słyszalny dźwięk. Co więcej, nie byłoby to w harmonii z metodami używanymi zwykle przez Pana, a także z wersetami Pisma wskazującymi na tajność Jego przyjścia; złodziej nie używa przecież trąby, aby oznajmić swoje przybycie.

Wszystkie siedem trąb z Objawienia cechuje charakter symboliczny, a reprezentują one siedem wielkich okresów czasu wraz z odpowiadającymi im wydarzeniami. Dokładniej rozważymy je w następnym Tomie. Na razie wystarczy powiedzieć, że obecnie jesteśmy świadkami wydarzeń związanych z brzmieniem siódmej trąby. Wielkie głosy, wzrost umiejętności, wzburzone narody - wszystko to w połączeniu z proroctwami czasowymi świadczy o powyższym fakcie. Wiele musi się jeszcze wydarzyć, zanim ta siódma, ostatnia trąba przestanie brzmieć: na przykład nagrodzenie świętych i proroków, zmartwychwstanie wszystkich umarłych itd. W rzeczywistości obejmuje to cały okres tysiącletniego panowania Chrystusa, a wskazują na to wydarzenia, które właśnie wtedy będą miały miejsce (Obj. 10:7; 11:15,18).

Widzimy więc, że "okrzyk", "głos archanielski" i "trąba Boża" to symbole, które właśnie się wypełniają. Zwróćmy też uwagę na fakt, że każde z trzech proroctw, które wymieniliśmy (Dan. 12:1; Obj. 11:15; 1 Tes. 4:16) deklaruje, że Pan będzie obecny, gdy wydarzenia te staną się faktem. Zostały one przepowiedziane właśnie po to, aby wskazać sposób, w jaki Jego niewidzialna obecność będzie zamanifestowana tym, którzy wierzą w słowo proroctwa. Paweł mówi: "Sam Pan z [literalnie w lub podczas] okrzykiem (...) zstąpi" - zstąpi podczas głosu, trąby itd. Jan powiada, że w trakcie tych wydarzeń królestwa świata stają się królestwami Pana. Daniel pisze: "Tego czasu powstanie [będzie obecny] Michał, książę wielki [Chrystus]" i obejmie swą wielką władzę. Jeżeli więc możemy rozpoznać okrzyk, głosy i brzmienie wielkiej trąby, to powinniśmy uznać je za wskazówki mówiące nie o tym, że Pan przyjdzie wkrótce, lecz że już przyszedł i jest teraz obecny, zaś dzieło żniwa, polegające na zbieraniu pszenicy i paleniu kąkolu już się odbywa. Zobaczymy za chwilę, że znajduje to potwierdzenie w bardzo wielu proroctwach czasowych. Obecność i działalność Pana nie mogą być jednak dostrzeżone literalnym wzrokiem, lecz jedynie oczami wiary, przez niepodważalne słowo proroctwa.

Powinniśmy w tym momencie podkreślić jeszcze jeden fakt: "okrzyk", "głos archanielski" i "trąba Boża", jak wyjaśniliśmy powyżej, są narzędziami dla dokonania dzieła żniwa Wieku Ewangelii. Jeżeli więc dostrzegamy nie tylko znaczenie tych symboli, ale także ich przepowiedziany skutek, mający rzeczywiście miejsce, to otrzymujemy dodatkowy dowód zarówno na to, że zinterpretowaliśmy symbole we właściwy sposób, jak i na to, że żyjemy w okresie nazywanym "żniwem". Żniwo to łączy Wiek Ewangelii z Wiekiem Tysiąclecia - pierwszy z nich się kończy, a drugi rozpoczyna. Wielu nie potrzebuje już żadnej pomocy, aby dostrzec obecne dzieło oddzielania ludzi prawdziwie poświęconych od chrześcijan nominalnych. Wielu widzi działający już symboliczny ogień i dostrzega "okrzyk" ludzi, władzę nowego Króla Immanuela oraz wydarzenia określane jako "siódma trąba" i "obłoki" ucisku, wśród których przychodzi Pan, manifestując w nich swoją moc - poddając sobie wszystkie rzeczy.

Zwracaliśmy już uwagę (Tom I, str. 237) na fakt, że rozpoznanie dzieła żniwa jako rzeczywiście trwającego procesu jest dowodem obecności Pańskiej. Pan stwierdził bowiem, że będzie głównym żniwiarzem i zarządcą całego dzieła i że to będzie początkiem Jego działalności - "I widziałem, a oto obłok biały; a na onym obłoku siedział podobny Synowi człowieczemu, który miał na głowie koronę złotą, a w ręce swojej sierp ostry; (...) i zapuścił ten, który siedział na obłoku, sierp swój na ziemię, i pożęta jest ziemia". "A czasu żniwa rzekę żeńcom: zbierzcie..." itd. (Obj. 14:14,16; Mat. 13:30). Dzieło żniwa dokona się w pełni w ciągu czterdziestu lat, kończąc się w roku 1914. Stopniowo wypełnią się różne jego aspekty, ale wszystkie te dni będą "dniami Syna człowieczego" - dniami obecności i mocy Pańskiej, które na koniec rozpoznają wszyscy, lecz początkowo będą one zauważone jedynie przez klasę, o której pisze apostoł: "Lecz wy, bracia! nie jesteście w ciemności".

"W OGNIU PŁOMIENISTYM." Kolejne z tych symbolicznych stwierdzeń stanie się łatwiejsze do zrozumienia, jeżeli będziemy pamiętali o znaczeniu symboli już wyjaśnionych (Tom I, str. 317). Czytamy: "Objawienie Pana Jezusa z nieba z Aniołami mocy jego, w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa" - 2 Tes. 1:8.

Ten literalny opis ma znaczenie obrazowe: rozumiemy, że w Jego dniu (w Tysiącleciu) obecność Pana zostanie objawiona, czyli zamanifestowana, całemu światu z Jego pozycji władzy duchowej ("niebo") w gniewie i karaniu, jakie zostaną wylane na zło i na czyniących zło. Będzie to gniew niszczący, jak wskazuje na to symbol - ogień - i nie pozostawi ani korzenia, ani gałązki złych systemów, błędu, prześladowań czy dobrowolnych grzeszników; wszyscy dumni i wszyscy czyniący zło zostaną w Tysiącleciu spaleni jak ściernisko. Na początku tego okresu - w czasie "żniwa" - ogień ten będzie płonął bardzo gwałtownie, pochłaniając pychę i zło, tak bardzo się teraz nasilające. Szczęśliwi będą ci, którzy poddadzą swoją dumę i zło zniszczeniu, aby sami nie zostali zgładzeni (przez "wtórą śmierć") tak, jak z pewnością będą zgładzeni w Wieku Tysiąclecia niektórzy opierający się. Czytamy o tym czasie następujące słowa: "Bo oto przychodzi dzień pałający jako piec, w którym wszyscy pyszni i wszyscy czyniący niezbożność będą jako ściernisko, a popali je ten dzień przyszły, mówi Pan zastępów, tak że im nie zostawi korzenia ani gałązki" - Mal. 4:1.

"Aniołowie mocy jego" - posłańcy i pośrednicy Jego mocy, są różnego rodzaju; można ich właściwie zrozumieć jako wszelkie odpowiednie i różnorodne środki działania, ożywione i nieożywione, które nasz Pan użyje do obalenia obecnych złych systemów i do chłostania czyniących zło.

Gniew, czyli zemsta Pana, będzie zatem wyrażony w ogniu płomienistym, w niszczącym ucisku, jakiego nie było nigdy przedtem - w znaczeniu powszechności, szerokiego zasięgu i zniszczenia zła. Rozpocznie się wtedy okres łaski dla sprawiedliwości i sprawiedliwych. Kiedy te wydarzenia będą coraz bardziej widoczne, ludzie dojdą do wniosku, że nowa władza objęła kontrolę nad sprawami świata. W ten sposób zostanie objawiona światu obecność naszego Pana jako Króla królów. Będzie objawiony "w ogniu płomienistym, oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają [którzy co prawda nie są zaznajomieni z Bogiem, ale też nie są posłuszni światłu sumienia, które każdy w jakimś stopniu posiada] i tym, którzy [chociaż znają Boga, to jednak] nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa".

Po wpływem karania, coraz jaśniejszego światła i przychylnych warunków Dnia Tysiąclecia, wszyscy zostaną przyprowadzeni do tak klarownej znajomości Prawdy i drogi sprawiedliwości, że nie będą już mogli usprawiedliwiać się niewiedzą lub niemożliwością bycia posłusznym Prawdzie; ci zaś, którzy uporczywie trwać będą na stanowisku nieprzyjaciół Boga i sprawiedliwości, zostaną ukarani wiecznym zatraceniem (zatraceniem, z którego nie będzie już zmartwychwstania) od obliczności Pańskiej i od chwały mocy Jego.

"Z MOCĄ I CHWAŁĄ WIELKĄ." Kolejne zdanie świadczy o tym, że cały świat ujrzy Syna człowieczego przychodzącego, zanim Jego Królestwo będzie w pełni zaprowadzone, a współdziedzice zebrani i wraz z Nim wywyższeni. Widząc Jego przyjście wszystkie pokolenia ziemi będą narzekały - "i ujrzą Syna człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z mocą i chwałą wielką".

Świat widzi już zbierające się i ciemniejące obłoki ucisku; widzi, że jakaś moc kieruje teraz jego sprawami, moc, z którą ludzie nie mogą się mierzyć; każdy, kto jest wystarczająco inteligentny, aby zwrócić uwagę na bieg wydarzeń, widzi, że najbliższa przyszłość jest ciemna i złowroga. Ludzie myślący widzą, z jaką uporczywością podsuwane są im pod rozwagę kwestie prawdy i błędu, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, wraz z domaganiem się wyrażenia ich indywidualnych opinii co do tych zasad. Wielu rozpoznaje już chwałę i moc nowego Władcy ziemi, ale z powodu otaczających Go obłoków i ciemności nie widzą jeszcze samego Króla. Ludzie spostrzegają obłoki i dlatego widzą Go przychodzącego w obłokach z mocą i wielką chwałą (chwałą mocy i sprawiedliwości), ale Jego samego nie rozpoznają. Obłoki znikną dopiero wtedy, gdy spadnie z nich grad i węgle ogniste (Ps. 18:12,13), które zniszczą ludzką pychę, samolubstwo i przesądy. Wtedy to objawi się pełny majestat i chwała obecności Chrystusa. Gdyby ludzie brali pod uwagę i słyszeli głos Pana, który kieruje teraz procesem sprawiedliwości i ostrzega przed zagrażającą odpłatą, zapobiegłoby to wielkim nieszczęściom niedalekiej przyszłości, ale "Bóg mówi raz i drugi, ale człowiek tego nie uważa; (...) tedy otwiera ucho ludzkie [w dźwiękach grzmotów "dnia ucisku"], a to, czem ich ćwiczy, pieczętuje, aby człowieka odwiódł od złej sprawy jego i pychę od męża aby odjął".

"Oto idzie z obłokami" i we właściwym czasie "ujrzy [dostrzeże] go wszelkie oko"; rozpoznana zostanie Jego obecność, moc i władza; wszyscy będą musieli się jej poddać, chcąc czy nie chcąc, aż do rozwiązania Szatana na mały czas pod koniec Tysiąclecia, kiedy to, po wszystkich doświadczeniach, ich chęć lub niechęć będzie wystarczająco sprawdzona i niechętni zostaną unicestwieni wtórą śmiercią, symbolicznie nazywaną jeziorem ognistym (Obj. 21:8).

Jeżeli patrzymy w ten sposób, to wszystkie symboliczne wskazówki dotyczące sposobu przyjścia naszego Pana doskonale zgadzają się z jasnymi stwierdzeniami mówiącymi, że Jego obecność przez pewien czas będzie tajemnicą, wiadomą tylko czuwającym.

W podobny sposób

Czego uczy nas wypowiedź anioła po odejściu naszego Pana? Dzieje Ap. 1:11 - "Ten Jezus, który w górę jest wzięty od was do nieba, tak przyjdzie, jakoście go widzieli idącego do nieba".

Uważne rozważenie tego tekstu ukaże jego spójność z tym, co powiedzieliśmy wcześniej. Wielu wydaje się czytać ten tekst następująco: tak, jak widzieliście Pana wstępującego do nieba, tak - w podobny sposób - zobaczycie Go powracającego. Ci, którzy w ten sposób rozumieją powyższy werset powinni czytać go ciągle aż do momentu, gdy zauważą, że nie mówi on, iż ci, którzy widzieli, jak odchodził, zobaczą Go, kiedy przyjdzie. Ani oni, ani nikt inny nie zobaczy przyjścia Pana. Tekst ten uczy, że sposób Jego przyjścia będzie taki jak sposób Jego odejścia. Jaki więc był sposób Jego odejścia? Czy towarzyszył temu wielki splendor, wielka demonstracja? Czy odbyło się to z dźwiękiem trąby, z głosami i wielkim okrzykiem rozbrzmiewającym w powietrzu? Czy sylwetka naszego Pana jaśniała niezwykłą chwałą i blaskiem? Jeżeli tak, to powinniśmy oczekiwać, że wtóre przyjście naszego Pana odbędzie się w podobny sposób. Z drugiej zaś strony - czy odejście to nie było tak ciche i skryte, jak tylko mogło być, a zarazem zgodne z zamierzonym celem - przekonaniem naocznych świadków o tym, co się zdarzyło? Nikt oprócz wiernych naśladowców nie widział Pana, ani nie wiedział o Jego odejściu. Stwierdzenie Pana: "Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda" (Jan 14:19) było zawsze prawdziwe, ponieważ nikt oprócz braci nie widział Pana ukazującego się po zmartwychwstaniu i nikt oprócz nich nie oglądał Jego wniebowstąpienia. I w podobny sposób, jak odszedł (cicho, skrycie, jeżeli chodzi o świat; wiedzieli o tym jedynie Jego naśladowcy), tak samo, w podobny sposób, przychodzi po raz drugi. Kiedy odchodził, podniósł ręce i błogosławił ich; teraz powraca, aby ich radość była zupełna: "Przyjdę zasię i wezmę was do siebie"; "I zasię ujrzę was, a będzie się radowało serce wasze, a radości waszej nikt nie odejmie od was" - Łuk. 24:50,51; Jan 14:3; 16:22.

Wydaje się, że anioł położył szczególny nacisk na fakt, iż powróci "ten Jezus" - ten sam, który zostawił chwałę, jaką miał wraz z Ojcem jeszcze przed stworzeniem świata, i stał się człowiekiem - stał się ubogim, abyśmy my byli ubogaceni; ten sam Jezus, który umarł na Kalwarii; ten sam Jezus, który trzeciego dnia powstał ożywiony duchem; ten sam Jezus, który w czasie czterdziestu dni zamanifestował swoją przemianę - TEN sam Jezus wstąpił teraz na wysokość. Tak, to jest ten sam Jezus, który doświadczył dwóch zmian natur - najpierw z duchowej w ludzką, potem z ludzkiej w boską. Te zmiany natury nie zniszczyły Jego indywidualności. Jak zapewnił nas anioł, Jego tożsamość została zachowana bez względu na to, czy filozofia tego faktu jest zrozumiała, czy nie. Nie znamy Go już więcej według ciała (jako człowieka), lecz powinniśmy pamiętać o Jego wywyższeniu, o tym, że teraz posiada On boską, duchową naturę; powinniśmy też spodziewać się Jego przyjścia zgodnie z tą przemianą i wywyższeniem. Mimo wszystko nie wolno nam zapominać, że to jest ten sam miłujący Jezus - pod tym względem nic się nie zmieniło. To jest "ten Jezus", który, będąc obecny przez czterdzieści dni, był widziany jedynie przez swoich uczniów, a nawet i oni widzieli Go tylko przez krótki czas. Podczas swej wtórej obecności będzie On niewidzialny dla świata tak samo, jak podczas czterdziestu dni poprzedzających Jego wniebowstąpienie. Musimy pamiętać, że nie przychodzi On, aby oddać samego siebie na ofiarę i dlatego nie potrzebuje już ludzkiego ciała przeznaczonego na ofiarę (Hebr. 10:5). Wszystko to jest już poza Nim: On już więcej nie umiera, lecz przychodzi, by rządzić, błogosławić i podźwignąć odkupioną ludzkość.

Nasz Pan dał nam najpiękniejszy obraz sposobu, w jaki zostanie objawiona Jego obecność, kiedy powiedział: "Jako błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i przyjście [obecność] Syna Człowieczego" - Mat. 24:27. Większość przekładów używa tutaj słowa "błyskawica"; jest to oczywiście niewłaściwe, ponieważ błyskawice nie wychodzą od wschodu słońca i nie ukazują się aż na zachód. Przychodzą one z różnych kierunków i bardzo rzadko rozbłyskują przez środek całego nieba. Obraz użyty przez Pana - jedynie możliwy, by pozostawał w zgodności z Jego słowami - dotyczy jasności słonecznej, która niezmiennie pojawia się na wschodzie i świeci aż do zachodu. Użyte tutaj greckie słowo astrape zostało więc w tym wersecie przetłumaczone nieprawidłowo, podobnie jak w zapisie tych samych słów dokonanym przez Łukasza (17:24). Nasz Pan użył również tego słowa astrape w Ewangelii Łukasza 11:36, gdzie odnosi się ono do światła świecy i jest tłumaczone jako "blask". Niewłaściwe pojęcie o sposobie przyjścia i objawienia się naszego Pana, ugruntowane w umysłach tłumaczy, doprowadziło do błędnego przełożenia astrape jako "błyskawica". Przypuszczali oni, że Pan objawi się nagle, jak błyskawica, a nie stopniowo, jak blask wschodzącego słońca. Jakże jednak piękny jest obraz wschodu słońca, ilustrujący stopniowe świtanie Prawdy i błogosławieństw w dniu Jego obecności! W obraz ten Pan włącza też zwycięzców: "Tedy sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego". Prorok, używając tego samego obrazu, dodaje: "Wzejdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego". Świtanie jest stopniowe, ale w końcu pełna, czysta jasność całkowicie rozproszy ciemności błędu, niewiedzy, przesądu i grzechu.

Niedoskonałe tłumaczenie słowa parousia jeszcze bardziej utrudnia zrozumienie tego fragmentu. W Emphatic Diaglott i tłumaczeniu prof. Young'a słowo to przetłumaczono jako presence (obecność), u Rotherham'a brzmi ono arrival (przybycie), zaś w przekładzie powszechnym - coming (przyjście). Angielska tłumaczenie poprawiona (Revised Version) utrzymuje słowo coming (przyjście) w tekście głównym, lecz na marginesie przyznaje, że prawdziwym znaczeniem greckiego słowa jest presence (obecność). Greckie słowo parousia niezmiennie oznacza osobistą obecność kogoś, kto już przyszedł czy przybył. Nigdy nie powinno być ono rozumiane jako pobyt w drodze, dla określenia którego język angielski używa słowa coming (przyjście).6 Tekst, który właśnie rozważamy, uczy więc, że podobnie, jak rzecz się ma ze stopniowym świtaniem blasku słońca, tak też będzie ze stopniowym manifestowaniem, czyli objawianiem, obecności Syna Człowieczego.

Razem z tym obrazem nasz Pan zostawił nam kilka słów przestrogi, aby uchronić nas od pewnych błędów, które miałyby się pojawić około czasu Jego wtórego przyjścia i zwodzić Kościół. "Otom wam przepowiedział. Jeźliby wam tedy rzekli: Oto na puszczy jest, nie wychodźcie; oto w komorach, nie wierzcie. Albowiem jako blask [słońca] wychodzi od wschodu słońca i [stopniowo] ukazuje się aż na zachód, tak będzie i obecność Syna człowieczego". W ten sposób nasz Pan ostrzega nas przed dwoma błędami szerzącymi się w naszych czasach. Jednym z nich jest stwierdzenie, że nasz Pan przyjdzie w ciele, na puszczę, czyli na pustkowie w Palestynie. Wierząc w to, wielu się tam udało, oczekując przyjścia Jezusa w ciele, z bliznami po ukrzyżowaniu. Oczekując Pana takiego, jakim był, a nie takiego, "jakim jest", popełniają wielki błąd, uniemożliwiając samym sobie dostrzeżenie prawdy, podobnie jak Żydzi podczas pierwszego przyjścia. Takie fałszywe oczekiwania sprawiły, że niektórzy zinterpretowali w sposób literalny stwierdzenie proroka (Zach. 14:4): "I staną nogi jego w on dzień na górze Oliwnej" itd.7* Zaślepieni tymi oczekiwaniami nie widzą, że nogi w tym tekście mają znaczenie obrazowe, podobnie jak w Ps. 91:12; Izaj. 52:7; Ps. 8:6; 110:1; Efez. 6:15; 5 Mojż. 33:3, a także w wielu innych miejscach. Gdyby wiedzieli, czego mają oczekiwać, to nie sądziliby, że mają iść do Jerozolimy, aby szukać człowieka Chrystusa Jezusa; wywyższony król przychodzi bowiem jak blask słońca, sprawiając, że cały świat odczuwa Jego obecność i wpływ. Dlatego: "Nie wychodźcie".

"Jeźliby rzekli: Oto w komorach jest, nie wierzcie". Spirytyzm, zawsze gotowy, aby zwodzić oszustwami i aby posługiwać się zasadniczymi prawdami jako szatą światłości (2 Kor. 11:13,14), nie waha się twierdzić, że żyjemy obecnie w okresie zmiany epok i świtania chwalebnego wieku. Niektórzy ze zwolenników tego ruchu uczą nawet, między innymi, że Chrystus jest obecny i nie wątpimy, że wkrótce proponować będą seanse, podczas których będą twierdzić, że pokazują Chrystusa w tajnych komorach. Widząc błąd w takiej lub innej formie pamiętajmy o słowach naszego Pana i odrzućmy wszystkie te stwierdzenia jako fałszywe, wiedząc, że Pan objawi swoją obecność nie w taki sposób, lecz "jako blask słońca", ukazując się stopniowo - "wzejdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego".

Parousia naszego Pana w czasie żniwa

Język grecki jest bardzo precyzyjny, co znacznie zwiększa jego możliwość dokładnego przekazania prawdy. Spójrzmy na przykład na słowo przychodzić: w powszechnie używanych angielskich tłumaczeniach Biblii słowo come zastępuje trzydzieści dwa słowa greckie, z których każde ma nieco inny odcień znaczeniowy. Przykłady: ephistemi znaczy dosięgnąć, tak jak w Łuk. 21:24 - "a nagle by na was przyszedł [dosięgnął was] ten dzień"; synerchomai oznacza zbierać się, schodzić się razem, jak w 1 Kor. 11:18 - "schodzicie się we zborze"; proserchomai znaczy zbliżać się, iść w kierunku czegoś, jak w Hebr. 4:16 - "przystąpmyż tedy z ufnością"; heko znaczy przybyć, być po fakcie przyjścia, kiedy czynność przychodzenia jest już zakończona, jak w Jan 2:4 - "jeszczeć nie przyszła godzina moja"; enistemi oznacza być obecnym i tak jest tłumaczone z wyjątkiem dwóch przypadków, gdzie również powinno być w ten sposób oddane: 2 Tym. 3:1 - "nastaną czasy trudne" - będą miały miejsce oraz 2 Tes. 2:2 - "jakoby nadchodził dzień Chrystusowy" - jakoby był już obecny. Słowo parousia również oznacza obecność i nigdy nie powinno być tłumaczone jako przyjście. Biblia angielska [także polska] oddaje to słowo poprawnie w 2 Kor. 10:10 i Filip. 2:12. Bardzo cenny jest "Emphatic Diaglott", przekład Nowego Testamentu na język angielski, który w prawie każdym miejscu oddaje wyraz parousia prawidłowo - jako OBECNOŚĆ.

Chcielibyśmy teraz zwrócić uwagę na dwa greckie słowa: heko i parousia, a także na ich użycie w Nowym Testamencie, szczególnie zaś na użycie drugiego z nich; prawidłowe zrozumienie ich znaczenia i fragmentów, w których te wyrazy się pojawiają, rzuca właściwe światło na sposób powrotu naszego Pana. Powszechne, lecz błędne przekłady zaciemniają przedmiot, który powinny wyjaśniać.8*

Pamiętając o rzeczywistym znaczeniu słowa parousia - nie przyjście, czyli znajdowanie się jeszcze w drodze, lecz obecność, już po przybyciu - rozważmy teraz kilka fragmentów, w których pojawia się to słowo. Dowiemy się z nich, że obecność niekoniecznie musi być widzialna, ale może odnosić się również do rzeczy niewidzialnych. W ten sposób na przykład aniołowie, istoty duchowe, mogą być między nami obecne, lecz niewidoczne; nasz Pan również był obecny na ziemi podczas czterdziestu dni po swoim zmartwychwstaniu i często przebywał z uczniami, ale świat Go nie widział, a uczniowie oglądali Go tylko przy kilku okazjach, o których już mówiliśmy. Były to dni Jego parousii (obecności), podobnie jak poprzednie trzydzieści trzy i pół roku.

W rozmowie poprzedzającej pytanie z Mat. 24:3 nasz Pan przepowiedział zburzenie świątyni i odrzucenie cielesnego Izraela aż do czasu, gdy z radością uzna on w Nim swojego Mesjasza i rzecze: "Błogosławiony". Pan powiedział swoim uczniom, że odejdzie, a potem przyjdzie zasię i weźmie ich do siebie. Nazwał tamten czas "żniwem", czyli dokonaniem świata, wspominając też o przyszłym "żniwie" w czasie swego drugiego przyjścia (Mat. 9:37,38; 13:39,40). Pamiętając zapewne o tym, że jedynie garstka uznała Go za Chrystusa podczas Jego pierwszej obecności, uczniowie chcieli wiedzieć, jak rozpoznać Go przy drugiej - prawdopodobnie spodziewali się oni, że ta druga obecność będzie miała miejsce za ich życia. Stąd ich pytanie: "Co za znak [wskazówka] parousii [obecności] twojej i dokonania świata?"

Uczniowie byli skłonni mieszać końcowe wydarzenia Wieku Żydowskiego, czyli żniwo, podczas którego żyli, z tym przyszłym "żniwem", czyli końcem Wieku Ewangelii. Dlatego nasz Pan podał dokładny opis wydarzeń, które muszą nastąpić, wskazując na znaczny okres czasu pomiędzy tymi żniwami, nie podając jednak długości tego okresu; nawet On sam nie znał jej wtedy (Mar. 13:32).

Odpowiedź naszego Pana w wersetach 1 do 14 obejmuje cały Wiek Ewangelii; Jego słowa w wersetach 15 do 22 mają podwójne zastosowanie - literalnie można je stosować do końca Wieku Żydowskiego, figuralnie zaś odnoszą się one do końca obecnego Wieku Ewangelii, którego Wiek Żydowski był cieniem. Wersety 23-26 zawierają słowa ostrzeżenia przed fałszywymi Chrystusami, a w wersecie 27 Pan dochodzi do pytania uczniów odnośnie Jego parousii i stwierdza (jak należałoby przełożyć): "Jako blask [światło słońca] wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachód, tak będzie i parousia [OBECNOŚĆ] Syna człowieczego". Blask słońca pojawia się szybko, lecz bez najmniejszego hałasu; na samym początku dostrzegają go ci, którzy najwcześniej wstają.

Pozostawiając inne, pośrednie aspekty wykładu naszego Pana do rozważenia w późniejszym czasie, zauważamy drugą część Jego odpowiedzi na pytanie uczniów o Jego parousię. Znajduje się ona w wersetach 37 i 39. Pan mówi: "Jako było za dni Noego, tak będzie i parousia [OBECNOŚĆ] Syna człowieczego". Zauważmy, że porównanie to nie dotyczy przyjścia Noego i przyjścia naszego Pana, ani też przyjścia potopu i przyjścia naszego Pana. W ogóle nie ma tu wzmianki o przyjściu Noego, ani o przyjściu naszego Pana, ponieważ, jak już ustaliliśmy, parousia nie oznacza przyjścia, lecz obecność. Porównanie zostało więc uczynione pomiędzy czasem obecności Noego wśród ludzi "przed potopem", a czasem obecności Chrystusa na ziemi, czasem Jego wtórej obecności, przed ogniem - wielkim uciskiem dnia Pańskiego, który kończy obecny wiek.

Za dni Noego, przed potopem, ludzie byli bezbożni; podobnie bezbożni będą w czasie obecności naszego Pana, przed ogniem wielkiego ucisku, który na nich spadnie; nie jest to jednak porównanie, czyli podobieństwo, o którym mówił nasz Pan, ponieważ bezbożność obfitowała w każdej epoce. Sedno porównania zostało jasno przedstawione i możemy je łatwo zauważyć, jeżeli przeczytamy te wersety krytycznie: ludzie, z wyjątkiem członków rodziny Noego, byli nieświadomi nadchodzącej burzy i nie uwierzyli świadectwu Noego i jego rodziny; dlatego "nie spostrzegli się". To właśnie jest sedno tego porównania. Tak będzie również podczas OBECNOŚCI Syna Człowieczego. Nikt oprócz rodziny Bożej nie uwierzy; inni "nie spostrzegą się" dopóki społeczeństwo, obecnie zorganizowane, nie zacznie się rozpływać od gorejącego ognia ucisku, już teraz bezpośrednio zagrażającego. Zostało to zilustrowane słowami: "Albowiem jako za dni onych przed potopem jedli i pili, i żenili się [Łuk. 17:28 dodaje "szczepili i budowali"], aż do onego dnia, którego wszedł Noe do korabia, i nie spostrzegli się, (...) tak będzie i parousia [obecność] Syna człowieczego". W czasach obecności Syna Człowieczego świat będzie więc trwał w swoim jedzeniu, piciu, szczepieniu, budowaniu i żenieniu się - w rzeczach, które nie zostały wymienione jako grzechy, lecz jako znaki nieświadomości obecności Pana i ucisku, który obejmie świat. Taka jest więc odpowiedź naszego Pana na pytanie uczniów - jaki będzie znak [wskazówka] obecności [parousii] twojej i dokonania świata (żniwa wieku)? Pan odpowiada następująco: nie będzie znaku dla mas ludzkości, nie będą one wiedziały ani o mojej obecności, ani o nowych, epokowych zmianach. Jedynie garstka to pozna i będzie o tym pouczona od Boga (w sposób, który tutaj nie został wyjaśniony), zanim pojawi się jakikolwiek znak (wskazówka), który będzie mógł dostrzec świat.

Łukasz (17:26-29) przekazał ten sam wykład nieco innymi słowami, ale w zupełnej zgodności z Mateuszem. Nie używa on słowa parousia, lecz wyraża dokładnie tę samą myśl, mówiąc: "A jako było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna człowieczego" - za dni Jego obecności. Nie przed tymi dniami, nie po tych dniach, lecz za (podczas) Jego dni: świat będzie jadł, pił, żenił się, kupował, sprzedawał, szczepił i budował. Te wersety uczą więc jasno, że nasz Pan będzie obecny przy końcu tego wieku, całkowicie nieznany i niewidzialny dla świata.

Chociaż nigdy nie będzie już potopu, który zniszczyłby ziemię (1 Mojż. 9:11), to jednak Biblia mówi, że cała ziemia będzie pożarta ogniem Boskiej gorliwości (Sof. 3:8). Żaden z tych wersetów nie mówi o ziemi w sensie literalnym, fizycznym, lecz o istniejącym porządku rzeczy: w pierwszym przypadku zostało to dokonane przez zatopienie wszystkich ludzi oprócz rodziny Noego; w drugim zaś przez spalenie wszystkich, oprócz rodziny Bożej, w symbolicznym ogniu - w wielkim ucisku Dnia Pańskiego. Wierne dzieci Boże zostaną uznane za godne, aby ujść tego wszystkiego, co się dziać ma na ziemi (Łuk. 21:36) - ujść niekoniecznie przez zabranie z ziemi, lecz przez uczynienie odpornymi na ogień tak jak trzej Hebrajczycy z symbolicznego obrazu, którzy chodzili w pośrodku pieca siedmiokroć rozpalonego i nawet ich szat nie było czuć dymem, ponieważ razem z nimi był obecny ktoś podobny Synowi Bożemu (Dan. 3:19-25).

Zwrócimy teraz uwagę na wersety, które uczą, iż przez pewien czas wielu w Kościele będzie nieświadomych obecności Pańskiej, żniwa i zakończenia wieku, chociaż Pan będzie już obecny i będzie już trwało dzieło żniwa.

Końcowe wersety 24. rozdziału Ewangelii według św. Mateusza, poczynając od wersetu 42, są bardzo znaczące. W wersecie 37 nasz Pan pokazał, że świat nie będzie wiedział o parousii Syna Człowieczego; teraz przestrzega On swoich uczniów, że jeżeli nie będą czuwali, to również pozostaną w ciemności co do Jego parousii: "Czujcież tedy, ponieważ nie wiecie, której godziny Pan wasz przyjdzie [erchomai - przybywać]". Gdyby ludzie wiedzieli, o której godzinie przyjdzie złodziej, czuwaliby i nie daliby się zaskoczyć: powinniście więc zawsze czuwać, zawsze być gotowi i zawsze wypatrywać pierwszego znaku mojej parousii. Odpowiadając na wasze pytanie: "Kiedy się to stanie?", mówię wam jedynie, abyście czuwali i byli gotowi; kiedy przyjdę, kiedy będę obecny, oznajmię to wszystkim tym, którzy będą czuwać i będą wierni; tylko oni będą mieli prawo o tym wiedzieć. Wszyscy inni powinni i muszą pozostać w ciemnościach zewnętrznych i muszą uczyć się tak jak świat i razem z nim - przez ucisk.

"Któryż tedy [w czasie żniwa] jest sługa wierny i roztropny, którego postanowił9* pan nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm na czas słuszny? Błogosławiony on sługa, którego by, przyszedłszy (erchomai - kiedy przybędzie) Pan jego, znalazł tak czyniącego; zaprawdę powiadam wam, że go nad wszystkiemi dobrami swemi postanowi" - dla takich wiernych sług będzie otwarty cały olbrzymi spichlerz drogocennej Prawdy, aby uzbroić, zaopatrzyć i nakarmić wszystkich domowników wiary.

Jeżeli jednak serce sługi będzie złe, to powie on: mój Mistrz odwłacza z przyjściem swoim (nie przyszedł). Zacznie wtedy bić (sprzeciwiać się i sprzeczać) współsługi swoje (tych, którzy się od niego różnią, którzy mówią coś wręcz przeciwnego - mój Pan nie odwłacza, lecz już przyszedł, jest obecny). Taki sługa będzie może jadł i pił z pijanicami (upije się światowym duchem), lecz jego Mistrz przyjdzie (greckie heko - będzie już po fakcie przyjścia) dnia, którego się nie spodzieje i godziny, której nie wie, i odłączy go (od bycia jednym z tych sług, którzy mają przywilej dawania czeladzi pokarmu na czas słuszny), a część jego położy z obłudnikami. (Chociaż nie jest on obłudnikiem, lecz prawdziwym sługą, to z powodu swojej niewierności i nadużyć będzie miał swoją część razem z obłudnikami w zamieszaniu i ucisku przychodzącym na Babilon.) "Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów."

Powyższe słowa, uważnie rozważone, uczą nas jasno, że pod koniec tego wieku będzie istniała jedna klasa zaprzeczająca, że Pan jest obecny (nie, że Pan kiedyś przyjdzie, lecz że już przyszedł). Będą oni bili - ostro występowali przeciwko współsługom, którzy muszą nauczać czegoś innego - że Pan już przyszedł. Pan jasno mówi, który z tych sług jest wierny i dobry, a który błądzi. Wierny sługa, którego Pan znajdzie dającego "pokarm" na czas słuszny, zostanie wywyższony i postanowiony nad skarbnicą Prawdy, co da mu jeszcze większą możliwość rozdawania jej czeladzi. Niewierny sługa zostanie stopniowo odłączony i będzie coraz bliżej sympatyzował z nominalnymi wyznawcami, czyli obłudnikami. Zauważmy fakt, że niewierny sługa jest w ten sposób odłączony, odseparowany w czasie, o którym nie wie - w czasie żniwa - podczas gdy jego Pan jest rzeczywiście obecny, wyszukując i gromadząc swoje klejnoty, chociaż ten sługa o tym nie wie (Mat. 13:30; Psalm 50:5; Mal. 3:17; Mat. 24:31).

Mówimy o tych szczegółach jedynie po to, aby pokazać, że odpowiadając na pytanie uczniów o znaki i dowody Jego wtórej obecności, nasz Pan uczył, iż ani świat, ani niewierni słudzy nie będą o tym wiedzieli co najmniej do początku wielkiego ognia ucisku. Wierni ujrzą Jego obecność jedynie oczami wiary - przez Pisma, które dla ich nauki zostały wcześniej spisane, aby zrozumieli je, gdy przyjdzie właściwy czas. Wszystkie obecne prawdy są częścią "dóbr Jego", skarbów nowych i starych, które nasz Pan składał dla nas i teraz nam darmo rozdaje (Mat. 24:45-47).

Dzięki tym przepowiedzianym znakom nasz Pan wystarczająco przygotował Kościół do rozpoznania Jego obecności we właściwym czasie, choć obecność ta nie będzie widzialna dla cielesnego wzroku. Pan ostrzegł nas też przed oszustwami, jakie powstaną i będą tak przekonywające, że gdyby było możliwe, to zwiodłyby najwierniejszych wybranych. Nie jest to jednak możliwe, ponieważ wszyscy wybrani pilnie słuchają ostrzeżeń i wnikliwie zaznajamiają się z przepowiedzianymi znakami obecności Pana, szukając ich wypełnienia. Ci, którzy myślą inaczej, nie należą do klasy wybrańców. Jedynie zwycięzcy będą królować z Panem. Te oszustwa, jak wykażemy w następnym rozdziale, istnieją już dzisiaj i wielu pada ich ofiarą. Wybrani zostali jednak, dzięki Bogu, wcześniej ostrzeżeni i uzbrojeni, i teraz nie będą już zwiedzeni ani zniechęceni. Chociaż otaczają Go obłoki i ciemność, oni rozpoznają Jego obecność i cieszą się, że przybliżyło się ich wybawienie. Jeśli jakikolwiek człowiek powie wam: oto tu jest Chrystus, albo tam (w jakimś miejscu), nie wierzcie. Jeśli powiedzieliby wam: jest na pustyni - nie wychodźcie; oto w komorach - nie wierzcie; albowiem (podobnie) jako światło słońca, które stopniowo świta i napełnia ziemię, tak będzie Jego obecność (Mat. 24:23,26,27). Zgodnie z zapowiedzią będzie to zamanifestowane świtem światła prawdy - prawdy o każdej rzeczy, która teraz tak szybko i chwalebnie się rozwija. Jeszcze kilka lat, a wzejdzie w pełni słońce sprawiedliwości, niosąc zdrowie na swoich skrzydłach, aby błogosławić i podnieść gnębiony śmiercią świat.

W świetle dowodów przedstawionych w tym rozdziale, a także w rozdziałach poprzednich i późniejszych, nie wahamy się oznajmić radującej serce wieści, że żyjemy w żniwie Wieku Ewangelii i że Mistrz jest znów wśród nas jako Główny Żeńca - nie w ciele, jak podczas żniwa Wieku Żydowskiego, lecz w mocy i wielkiej chwale, jako "nader wywyższony", boski Chrystus, którego chwalebne ciało jest obecnie "wyrażeniem istności Ojca", chociaż Jego chwalebna istność została łaskawie zakryta przed wzrokiem ludzkim. Rozpoczyna on swoje panowanie sprawiedliwości; Jego sierp Prawdy sprawuje już dzieło rozdzielania; zbiera On już w jedności serca i umysłu dojrzałe pierwociny duchowego Izraela; wkrótce to skompletowane, wybrane "ciało" będzie rządziło i błogosławiło świat.

Oznajmiliśmy tę wieść po to, aby w miarę dalszego rozważania czytelnik mógł jaśniej zobaczyć, na co najbardziej wskazują proroctwa czasowe; udowodnimy, że według chronologii żniwo i wszystkie towarzyszące mu wydarzenia mają miejsce właśnie teraz i że wypełniają się zgodnie z przepowiedniami.

Jeżeli patrzymy w ten sposób na proroctwa czasowe i szczegółowość instrukcji dotyczących sposobu ukazania się naszego Pana i towarzyszących mu okoliczności, to widzimy, że nie zostały one dane ani w celu zaalarmowania świata, ani zaspokojenia pustej ciekawości, ani obudzenia śpiącego kościoła nominalnego; zostały przekazane, aby ci, którzy nie śpią i nie należą do tego świata, lecz czuwają oraz są poświęceni i wierni, szczerze studiując plan ich Ojca, zostali poinformowani o znaczeniu bieżących wydarzeń, aby nie pozostawali w ciemnościach co do wydarzeń, o których w żaden inny sposób nie mogą się upewnić - co do żniwa, obecności wielkiego Żniwiarza, młócenia i odsiewania prawdziwej pszenicy, wiązania i palenia kąkolu w czasie ucisku itd.

Naśmiewanie się zostało przepowiedziane

Apostoł Piotr opisuje, jak niektórzy z niewiernych sług i obłudników będą się naśmiewać podczas obecności Pana, podobnie, jak naśmiewali się za dni Noego (2 Piotra 3:3,4,10,12). Zauważmy, że apostoł zwracał się do Kościoła, zaznaczając, że naśmiewcy, których opisuje, są w kościele nominalnym i otwarcie twierdzą, iż interesuje ich plan i dzieło Pana, dlatego też wierzą, że Pan kiedyś przyjdzie. Opisywane naśmiewanie się dotyczy właśnie tego przedmiotu; słyszymy je i będziemy słyszeć od tych rzekomych chrześcijan, kiedy rozmawiamy z nimi o obecności Pana, dziele żniwa itp. Ogólnie mówiąc, chrześcijanie, zanim zbadają ten przedmiot, wyobrażają sobie literalne manifestacje ognia, trąb, głosów itp., a także Pana zstępującego z powietrza oraz Jego jaśniejące ciało z krwi i kości. Kiedy więc słyszą o Jego niewidzialnej obecności, to odrzucają ten pogląd jako niewart badania; nie poświęcają czasu na studiowanie czegoś, o czym są tak mocno przekonani, będąc raczej zajęci ziemskimi planami i odurzeni duchem światowości.

To właśnie o tej klasie rzekomych chrześcijan mówi apostoł: "Przyjdą w ostateczne dni [w ostatnich latach Wieku Ewangelii - podczas "żniwa"] naśmiewcy, według własnych swoich pożądliwości [planów, teorii itp.] chodzący i mówiący: Gdzież jest obietnica przyjścia [parousii] jego? Bo jako ojcowie zasnęli, wszystko tak trwa od początku stworzenia". Spójrzmy na stwierdzenie naszego Pana (Mat. 24:37-39; Łuk. 17:26): w Jego dniach, za dni Jego obecności, wszystko będzie trwało tak jak przedtem; jako za dni Noego ludzie będą jedli, pili, żenili się, szczepili i budowali; świat nie będzie wiedział o Jego obecności i nie odczyta znaków szybkich i wielkich zmian, będących już bardzo blisko - ludzie są zbyt zajęci, aby głębiej zastanowić się nad świadectwem i tylko ciągle się naśmiewają.

Ach, mówi Piotr, zapominają o wielkiej zmianie, jak zaszła za dni Noego! Potem, używając symbolu ognia, apostoł opisuje przerażający potop ucisku, który wkrótce ogarnie cały świat, obalając ostatecznie wszystkie cywilne i kościelne władze (niebiosa), a także stopi całą organizację społeczną (ziemię) - powodując anarchię i chaos społeczny aż do momentu, gdy nowe niebiosa (siły rządzące - Królestwo Boga) zostaną w pełni ustanowione podobnie, jak i nowa ziemia (społeczeństwo oparte na nowych, lepszych zasadach: na miłości, równości i sprawiedliwości). Potem apostoł przypomina (werset 8), że ten dzień obecności Pana, którego Kościół tak długo wyglądał i wyczekiwał, będzie trwał tysiąc lat - będzie to tysiącletnie panowanie Chrystusa.

W wersecie 10 Piotr upewnia nas, że "on dzień Pańskie przyjdzie [greckie heko] jako złodziej"10* (niepostrzeżenie, cicho; będzie obecny, podczas gdy niektórzy się naśmiewają i biją swoich współsług, wyznających prawdę). Apostoł nawołuje świętych do oddzielenia się od świata, aby nie zostali pochłonięci polityką, zdobywaniem pieniędzy itp., ale żeby umiłowali rzeczy wyższe. Mówi on: jeżeli widzicie, że w Boskim planie obecne warunki na ziemi są jedynie tymczasowe i wkrótce ustąpią miejsca lepszemu porządkowi, to jakimi ludźmi powinniśmy być w świętych obcowaniach i w pobożnościach? - "oczekującymi OBECNOŚCI [parousii] dnia Bożego" - szukającymi dowodów (znaków), aby wykazać, że już przyszedł.

Dzięki Bogu, że tak wspaniale zatroszczył się o nas; wszyscy pobożni, którzy oczekują tego dnia, dowiedzą się o nim, zanim wybuchnie ogień gniewu. Przez Pawła upewnia nas On, że żaden z synów światłości nie będzie pozostawiony w ciemności, że ten dzień nie zaskoczy go jako złodziej (1 Tes. 5:4). Dlatego więc, chociaż żyjemy już w dniu Pańskiej obecności i w początkach wielkiego ognia ucisku, to widzimy, że właśnie to zostało nam pokazane w sposób symboliczny (Obj. 7:1,2) - wiatry ziemi są powstrzymywane aż wierni słudzy Boga będą "popieczętowani na czołach ich", to znaczy, aż otrzymają zrozumienie czasu, obecności itp., co nie tylko ich pocieszy i obroni, lecz również będzie znakiem, pieczęcią, czyli dowodem ich synostwa, na co wskazywał nasz Pan, kiedy obiecał, że duch święty pokaże wiernym "przyszłe rzeczy" (Jan 16:13).

Niektórzy traktują stwierdzenie Piotra literalnie; myślą, że "niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją"; podobnie patrzą na słowa Objawiciela, opisującego te same wydarzenia za pomocą bardzo podobnego symbolu: "niebo ustąpiło jako księgi zwinione". Wystarczy jednak jedno spojrzenie na miriady klejnotów nocy, jaśniejących na przestrzeni milionów kilometrów: między nimi nie ma niczego, co mogłoby być zwinięte lub spalone. Jest to wystarczający argument, że odczytywanie powyższych wersetów w sposób dosłowny jest błędem, że oczekiwanie ich literalnego wypełnienia jest wielkim absurdem.

Bóg ukrył w symbolach trąb, głosów, ognia itp. pewne informacje (które nie były przeznaczone dla świata, lecz jedynie dla "Maluczkiego Stadka" poświęconych świętych), dotyczące żniwa, obecności Pańskiej, Jego duchowego Królestwa; Pan ułożył je w taki sposób, aby we właściwym czasie przemówiły jasno i wyraźnie do tej klasy, dla której były one przewidziane. Tak samo jak podczas pierwszej obecności, tak i teraz, w czasie drugiej obecności, do podobnej klasy poświęconych mogą być skierowane słowa: "Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa Bożego; ale tym, którzy są obcymi, wszystko się podawa w podobieństwach" - w symbolach i niejasnych stwierdzeniach - aby ci, którzy nie są poświęceni, nie mogli nic zobaczyć ani zrozumieć, nawet mając przed sobą Biblię (Mar. 4:11,12).

Świat nie jest nieświadomy niebywałych wydarzeń i okoliczności obecnego czasu, a także ich wagi wzrastającej z każdym rokiem. Nie wiedzą jednak o ich wspaniałym zakończeniu i wypełniają swoje umysły mrocznym przeczuciem złego. Jak przepowiedziano, są przerażeni, oczekując tych rzeczy, które mają dziać się na ziemi, ponieważ moce niebieskie (obecne siły rządzące) zostały już poruszone.

Połączenie proroczego łańcucha

W poprzednim rozdziale pokazaliśmy dowody, że "Czasy Pogan", czyli okres ich panowania, zakończą się całkowicie w roku 1914 i że w tym czasie władza pogan zostanie obalona11*, a Królestwo Chrystusa będzie w pełni ustanowione. Ustaliliśmy też, że Pan musi być wtedy obecny, musi ustanowić swoje Królestwo i musi użyć swojej wielkiej mocy, aby skruszyć narody jako statki garncarskie; bowiem "za dni tych królów" - przed ich odrzuceniem, czyli przed rokiem 1914 - Bóg niebieski zaprowadzi swoje Królestwo; ONO połamie i koniec uczyni tym wszystkim królestwom (Dan. 2:44). Zgodnie z tymi słowami widzimy wokół nas dowody początków uderzania, wstrząsania i niszczenia obecnych mocy, co jest przygotowaniem do ustanowienia Królestwa - silnego rządu - "które na wieki zepsute nie będzie".

Następny rozdział przedstawi biblijne dowody, że rok 1874 był dokładną datą początku "czasów naprawienia wszystkich rzeczy", a tym samym powrotu naszego Pana. Od tego czasu Pan wypełnia swoją obietnicę dla tych, którzy mają odpowiedni stosunek do czuwania: "Błogosławieni oni słudzy, których, gdy przyjdzie pan, czujących znajdzie; zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze, a posadzi ich za stół, a przechadzając się, będzie im służył" - Łuk. 12:37. Tak więc Pan otworzył nam Pisma, pokazując prawdę o swojej obecnej chwalebnej naturze, o celu, sposobie i czasie swojego przyjścia, o charakterze swojego objawienia się domownikom wiary i światu. Zwrócił naszą uwagę na proroctwa, które wyraźnie określiły nasze miejsce na osi czasu, pokazał nam też porządek planu działania w czasie żniwa. Na samym początku pokazał nam, że jest to żniwo świętych, czas ich zupełnej dojrzałości i oddzielenia od kąkolu; po drugie, jest to czas żęcia świata w wichrze - żęcia winnicy ziemi i tłoczenia jej owoców w prasie gniewu Boga Wszechmogącego. Pokazał nam On, że oba okresy dojrzewania (Obj. 14:1-4; 18-20) dopełnią się w ciągu czterdziestu lat, których końcem będzie rok 1915.

Powiadomiliśmy w ten sposób czytelnika o tym, co zostanie udowodnione w kolejnych rozdziałach; nie może on jednak oczekiwać, że wskażemy fragmenty Pisma Świętego, w których te problemy i daty są jasno opisane. Wręcz przeciwnie - czytelnik musi pamiętać o tym, że wszystkie te rzeczy zostały przez Pana ukryte w taki sposób, aby nie mogły być zrozumiane ani docenione, zanim przyjdzie właściwy czas; nawet wtedy zrozumieją je jedynie szczere, wierne dzieci, które cenią Prawdę bardziej niż perły i chcą jej szukać tak, jak ludzie szukają srebra. Prawda, podobnie jak srebro, musi być nie tylko wydobyta, ale również wytopiona i oddzielona od żużlu; dopiero wtedy można ocenić jej wartość. Rzeczy, o których piszemy tu jedynie w kilku słowach, będą udowodnione krok po kroku i chociaż wielu woli przyjąć pewne prawdy bez zadawania sobie trudu potwierdzenia ich Pismem Świętym, to prawdziwy poszukiwacz Prawdy nie będzie tak postępował. Musi on, na ile jest to możliwe, udowodnić każdy punkt i każdy argument dla siebie, na podstawie Słowa Bożego, śledząc wszystkie połączenia i w ten sposób przekonując samego siebie o prawdziwości przedstawionych mu treści.

Chociaż "pokarm na czas słuszny" został zapewniony przez Pana i jest rozdawany przez sługi, to jednak każdy, kto chce się posilić, musi sam go zjeść.

Jaśnieje już chwała przyjścia Pańskiego!
Tłoczy On prasę pełną gniewu swego.
Przed Nim blask miecza ogniem błyszczącego,
Oto czas nastał obecności Jego!

Kołem sąd Jego ogarnia już ziemię,
Wołania i znaki - bolesne rodzenie!
Na ziemskie królestwa kładą się cienie,
Pańskiej obecności lśnią jasne promienie!

Wraz z czasem pogan dzień królów przeminął,
Płacz, smutek, boleść na zawsze odpłyną.
Lew władzę ujął wraz z Judy rodziną,
Parousia zmian wielkich na świecie przyczyną.

Brzmi siódma trąba i Króla zwycięstwo zwiastuje.
Nim wyrok zapadnie Pan serca na sądzie próbuje.
Niech radość twe kroki, o duszo, ku Niemu kieruje,
Obecny Król nasz, na wieki niech światu panuje!


  1. * W tym wersecie w określeniach "w ciele" oraz "w duchu" przyimek "w" został bezpodstawnie dodany przez tłumaczy (KJ i NB) i wprowadza czytelnika w błąd. Tekst grecki brzmi po prostu tak: "(...) umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem". Nasz Pan poniósł śmierć jako istota cielesna, ludzka, ale wzbudzony został z martwych jako istota duchowa. Ponieważ Kościół ma też być "przemieniony", aby mógł stać się podobnym Chrystusowi, jasne jest, że przemiana, jaką przeszła Głowa jest w swym rodzaju podobna do przemiany, jaka jest według Pisma Świętego przygotowana dla zwycięzców, którzy będą przemienieni z natury ludzkiej do duchowej i staną się, tak jak On, "uczestnikami boskiej natury". Dlatego więc do ich Pana także musi się stosować poniższy werset, mówiący o przemianie świętych: "Sieje się w niesławie, a będzie wzbudzone w sławie; bywa wsiane w słabości, a będzie wzbudzone w mocy, bywa wsiane ciało cielesne, a będzie wzbudzone ciało duchowne".
  2. * Obiecana moc znajomości czasów, pór i wszystkich innych rzeczy, niezbędnych do świadczenia, stosuje się do Kościoła jako całości. Pod kierownictwem ducha świętego udzielany jest Kościołowi pokarm na czas słuszny, odnośnie do każdego szczegółu planu, tak abyśmy mogli być Jego świadkami aż do końca wieku (por. Jan 16:12,13).
  3. * Wydarzenie opisane w przez Łukasza (4:30) nie powinno być traktowane jako podobne do pojawiania się i znikania Pana po Jego zmartwychwstaniu. Tamto zdarzenie nie było zniknięciem w znaczeniu stania się niewidzialnym dla ludzi. Był to po prostu sprytny unik, szybki ruch, który pomieszał nikczemne zamiary przeciwników. Zanim ci zrealizowali swój plan zgładzenia Jezusa, On zaczął się oddalać, a gdy przechodził pomiędzy nimi, nikt nie miał odwagi Go zaatakować, ponieważ nie nadeszła jeszcze Jego godzina.
  4. * Niech nikt nie sądzi, że posługujemy się tutaj ideami spirytyzmu, borgianizmu albo jakiegoś innego -izmu. Po prostu kierujemy się tu i logicznie łączymy opisy pozostawione nam przez apostołów. Wyraźnie dostrzegamy ogromną różnicę, jaka istnieje między nauką Biblii a fałszywymi naukami rozprzestrzenianymi przez Szatana pod nazwą spirytyzmu, którymi zajmiemy się w jednym z następnych tomów. Wystarczy tu jedynie zauważyć, że spirytyzm stawia sobie za cel umożliwienie kontaktu ludzi umarłych z żywymi, podczas gdy Biblia potępia takie praktyki (Izaj. 8:19). Biblia uczy, że prawdziwe takie kontakty miały miejsce tylko z udziałem istot duchowych, takich jak aniołowie oraz nasz Pan. Te kontakty miały miejsce nie wówczas, gdy był On "człowiekiem Chrystusem Jezusem" ani wtedy, gdy był umarły, ale po Jego przemianie w momencie zmartwychwstaniu, gdy stał się istotą dającą życie, "duchem ożywiającym".
  5. * Użyte tutaj greckie słowo epi jest najczęściej tłumaczone jako na, lecz ma również znaczenie nad i około, i tak też jest wiele razy przetłumaczone w powszechnym przekładzie Biblii. Jest tu mowa o ochronie, a nie o zniszczeniu. Powszechny pogląd na temat tego fragmentu jest taki, że źli ludzie będą mieli na tyle wiary, żeby modlić się do literalnych gór, aby upadły. Pogląd ten jest oczywiście absurdalny. Prawdziwe wypełnienie tego tekstu już się zaczyna: wielcy, bogaci, a także biedni szukają w górach, skałach i jaskiniach schronienia przed ciemniejącą burzą ucisku, która, jak wszyscy widzą, już się zbiera.
  6. We wszystkich najbardziej znanych polskich przekładach Biblii słowo greckie parousia przetłumaczono w omawianym wersecie Mat. 24:27 jako przyjście.
  7. * Wyjaśnienie tego proroctwa pozostawiamy na inną okazję.
  8. * Słowo parousia pojawia się w greckim Nowym Testamencie dwadzieścia cztery razy i tylko dwa razy (2 Kor. 10:10; Filip. 2:12) zostało w angielskim przekładzie powszechnym [w języku polskim odpowiada mu Biblia Gdańska - przyp. tłum.] oddane prawidłowo jako presence (obecność). Inne miejsca, w których ten wyraz jest przetłumaczony niewłaściwie jako coming (przyjście): Mat. 24:3,27,37,39; 1 Kor. 15:23; 16:17; 2 Kor. 7:6,7; Filip. 1:26; 1 Tes. 2:19; 3:13; 4:15; 5:23; 2 Tes. 2:1,8,9; Jak. 5:7,8; 2 Piotra 1:16; 3:4,12; 1 Jana 2:28.
  9. * Manuskrypty: Synaicki i Watykański podają "uczyni".
  10. * W starych manuskryptach nie ma wyrażenia "w nocy".
  11. * Nie wiemy, jak długo będzie trwał cały proces niszczenia, ale mamy powody twierdzić, że ten czas będzie "krótki".