Logo Straży

  • Dział Informacyjny - Opis Ziemi Świętej - Góry.
  • Myślącym pod Rozwagę - Dramat na Golgocie.
  • Umarli oczekują zmartwychwstania. - W.T.5131-1912
  • Właściwe chrześcijańskie życie codzienne. - W.T.2723-1900
  • Odpowiedzi na pytania
Rok 1949,
Numer 4


Dział Informacyjny - Opis Ziemi Świętej
Góry

(Ciąg dalszy)

Góry Judy

Od strony południowej przylega do gór Samarii pasmo skaliste zwane górami Judy, od pokolenia Judy. Pasmo to wznosi się stopniowo do 2400 stóp nad powierzchnią morza.

Północno - zachodnia część tych gór opada na zachód ku pięknym równinom Saronu i ku morzu Śródziemnemu, na wschód ku Jerychońskim równinom i dolinom Jordanu. Do tej części należą okolice i góry Jeruzalemskie, góra Oliwna, oraz góry Syjon i Moria. Tu wznosi się, na wschodnim krańcu gór Judy, a na północnym wschodzie od Jerycha, góra Kwarantania, pamiętna według podania, 40-dniowym pobytem i postem Chrystusa Pana na puszczy.

Góry Peratzim, blisko miasta Baal-Faryzim, gdzie Dawid pobił Filistynów, ukazują w okolicach Gabaonu, niektórzy zaś na północno - zachodzie Betlejemu pomiędzy Wady Amel a Wady Bitter.

Góra, "która była przeciw Hebronowi" (Sędz. 16:3), a na którą Samson zaniósł bramy miasta Gazy, jest, według mniemania niektórych, dzisiejsze Tel et-Munta, o pół mili drogi od Gazy.

Środkowa część gór zajmują okolice Hebronu i Judzkiego Karmelu. Tu właśnie Dawid, po zwycięstwie odniesionym nad Amelekitami, przez pewien czas przebywał; tu również opadał tej góry, Nabal, mąż Abigail, miał swe obszerne posiadłości.

Zachodnia strona gór Judy, na całej swej szerokości pomiędzy Jaffą a Gazą, łagodnie spada w lekkich pagórkach ku nadmorskim równinom Sefela, wschodnie zaś części tych gór zniżają się stopniowo w obszerne płaszczyzny, na których znajduje się też puszcza Judy, w szerokości od ujścia potoku Cedron aż do Asergadda.

Dziki jest widok gór Judy, które jednak z powodu swej rośliności i dość obfitych wód, są niejako pierwszą oazą dla karawan idących od pustyni Synai. Do nich na południu przylegają góry Amorejczyków, które ciągną się do pustyni Sin w bliskości Kades i łączą się z górami Seir.

Góry Zajordania

Po drugiej stronie Jordanu ciągną się góry od Antylibanu, czyli Hermonu, ku południowi. Od najwyższego szczytu Antylibanu rozchodzą się dwa pasma gór; jedno (Dżebel Safed) okalające źródłowisko Jordanu i jeziora Merom od strony zachodniej, drugie zaś (Dżebel Heisz), od strony wschodniej.

Pasmo wschodnie, wijące się z północy na południe, spada do poziomu północnych wybrzeży jeziora Genezaret, u stóp którego rozpościera się znacznych rozmiarów równa i niezmiernie urodzajna wyżyna, zamykająca w sobie cały wodny system rzeki Jarmuk (Hieromax). Jest to obszar królestwa Basan, kraina Haran i Gaulan. Na pozór kraj równy, bogato nawodniony i pszeniczny, jednak położony na znacznej wysokości.

Kraj ten uważano zawsze za najżyźniejszy. Te jego własności dostarczały wiele przenośni prorokom. Nazwa tej ziemi jest dla nich synonimem obfitości. Ezechiel pomiędzy obietnicami pomyślnymi wyraził i takie myśli: "Mięso mocarzy jeść będziecie ... baranów, cielców i kozłów, którzy potyli w Basan." (Ezech. 39:18.) Psalmista zaś o nieprzyjaciołach swych wyraził się: "Byki z Basan obległy mnie." (Ps. 22:13.) Prorok Amos nazwał magnatów Izraelskich, którzy uciskali biedniejszych, "krowami Basańskimi." (Am. 4:1.) Jak w krajach ubogich w lasy cenione były dęby Basanu, okazuje się z Ezechiela 27:6.

W środku Zajordania, na wschód od równiny Jordanu przeciąga się łańcuch gór Galaad (hebr. Gilead) ; na południe zaś od Galaadu wznoszą się góry Abarim zwane także górami Moab. Między szczytami tych gór zasługują tu na szczególną uwagę Nebo (naprzeciwko Jerycha), skąd Mojżesz przed śmiercią oglądał Ziemię Obiecaną (4 Moj. 27:12; 5 Moj. 3:27; 34:1), oraz Fazga i Togor, z których Balaam błogosławił lud Izraelski. - 4 Moj. 23:14,18.

Do gór Abarim od strony południowej przytykają góry Edomczyków. W paśmie tym leżą góry Sela i Hor. Na tej ostatniej umarł Aaron, brat Mojżesza. - 5 Moj. 32:10.

O zdrowotności tych okolic pisał Burckhardt następująco: "Powietrze tu jest czyste, a chociaż lato bardzo gorące, to jednak z powodu panujących wiatrów temperatura znośna. W żadnym kraju nie widziałem tak mało chorych jak tu." - Te więc własności usprawiedliwiają poniekąd nazwę jaką starożytni nadali tej części Palestyny, a mianowicie "Palaestina salutaris" (Palestyna zdrowa).

(Ciąg dalszy nastąpi.)


Myślącym pod Rozwagę - Dramat na Golgocie

"Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mię opuścił." - Mat. 27:46.

W pierwszej połowie bieżącego miesiąca przypada rocznica śmierci drogiego nam Pana naszego i Odkupiciela Jezusa Chrystusa. Właściwym więc jest, abyś my w niniejszym krótkim rozważaniu przenieśli się duchem umysłów naszych wstecz do onego czasu, kiedy to Jezus, po sromotnym ubiczowaniu i zasądzeniu na śmierć krzyżową, zaprowadzony był przez rzymskich żołnierzy, w towarzystwie dwóch łotrów i rozszalałego tłumu, na pozamiejski pagórek zwany Golgotą (Kalwarią), na którym dopełnił się wstrząsający dramat ukrzyżowania najniewinniejszego i najzacniejszego człowieka, Chrystusa Jezusa.

Oczami umysłu zobaczmy Go, jak zmęczony bezsenną nocą i wyczerpany utratą krwi (z powodu ubiczowania i ukoronowania cierniem) idzie chwiejnym krokiem, uginając się pod ciężarem krzyża, na którym wkrótce ma zawisnąć i życia dokonać. Kto zrozumie ogrom cierpienia, wzgardy i poniżenia, przez jakie nasz Pan przechodził w tych ostatnich chwilach Swego życia? Jeżeli ktoś kiedykolwiek w życiu swym został niesłusznie posądzony o jakie poważne zło i potępiony przez opinię publiczną i przez swych przyjaciół, ten w pewnym stopniu zakosztował, jak gorzkim jest ten kielich znoszenia niezasłużonych obelg i potępień; lecz całego rozmiaru cierpień naszego Pana zapewne żaden nie zdoła odczuć ani zrozumieć, bo żaden z dzieci Adamowych nie jest tak doskonale niewinnym, jak był Ten "święty, niewinny, niepokalany i odłączony od grzeszników" Syn Boży. - Żyd. 7:26.

Zauważmy jeszcze i to, że On poddał się tym srogim doświadczeniom dobrowolnie, mając zupełne prawo i moc uniknięcia takowych. On jednak Sam się uniżył i to aż do śmierci krzyżowej, a uczynił to dla ciebie, drogi czytelniku, i dla mnie i dla wszystkich upadłych dzieci Adamowych. Tak, "On zraniony jest dla występków naszych, starty (zabity) jest dla nieprawości naszych... Wszyscyśmy, jako owce zbłądzili ... a Pan włożył nań nieprawości wszystkich nas!" (Izaj. 53:5-6). Przeto widząc Go sponiewieranego i na sromotnym krzyżu zawieszonego, oraz słysząc Jego do głębi serc przenikający okrzyk: "Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mię opuścił!" uprzytomnijmy sobie żywo, że On to wszystko przechodził za winy nasze i że dobrowolnie zgodził się na to, aby mógł być ubłaganiem (zadośćuczynieniem Boskiej sprawiedliwości) za grzechy nasze, a także za grzechy całego świata.

O! co za wzniosły obraz bezgranicznej miłości, samoofiary i poświęcenia się dla dobra drugich widzimy w tym dramacie, jaki dziewiętnaście stuleci temu rozegrał się na Kalwarii! Dla nas, drodzy bracia i siostry, którzy mienimy się być naśladowcami Pana, obraz ten nie jest wystawiony tylko po to, aby Go podziwiać i uwielbiać. Oprócz podziwu i uwielbienia obraz ten ma być dla nas natchnieniem i podnietą do miłości, samoofiary i poświęcenia się dla drugich; albowiem przyjęliśmy Pańskie zaproszenie, aby pić Jego kielich goryczy i cierpień, aby za Jego przykładem wydawać życie nasze za braci - abyśmy w przyszłości mogli także mieć udział w Jego kielichu radości l uwielbienia, w Jego królestwie.

Niechaj tedy ta pamiątka śmierci naszego Pana, którą w szczególniejszy sposób obchodzić będziemy wieczorem 12-go kwietnia, rozbudzi w nas odpowiednią ocenę tego, co Pan uczynił dla nas, a także niechaj umocni nas do wiernego pełnienia warunków naszego przymierza ofiary, abyśmy byli godnymi naśladowcami Tego, który umarł za nas.


Umarli oczekują zmartwychwstania

"Idę abym wam zgotował miejsce; a gdy odejdę i zgotuje wam miejsce, przyjdę zasię i wezmę was do siebie, żebyście gdziem ja jest i wy byli," - Jan 14:3.

Błędne przypuszczenie, że ludzie po śmierci żyją, jest podstawą prawie wszystkich teologicznych błędów jakie istnieją na świecie. Wszyscyśmy zbłądzili, przyjmując domysły Platona zamiast Słowa Bożego. Naszych trudności i teologicznego zamieszania możemy pozbyć się tylko przez pilne dociekanie prawdy. Pomimo wszystkiego, co na ten temat było już mówione i pisane, na podstawie Pisma Świętego, trafiają się jeszcze niektórzy co pytają: Czyż na prawdę uczycie, że żaden z naszych przyjaciół nie poszedł do nieba zaraz po śmierci?

Tak! to właśnie co my staramy się dowieść, że taką jest nauka Pisma Świętego w tym przedmiocie. Z pomiędzy wszystkich religijnych ksiąg, jedynie tylko Pismo Święte uczy, że umarli są rzeczywiście umarłymi; że nic o sobie nie wiedzą i że jedyna ich nadzieja jest w zarządzeniu jakie Bóg uczynił przez Chrystusa, że ma być zmartwychwstanie umarłych - "sprawiedliwych i niesprawiedliwych." - Dz. Ap. 24:l5.

Gdy wspomniemy, że według prawie wszystkich religijnych nauk i teorii, 999 osób z tysiąca ma po śmierci iść na straszne męki, to zdawałoby się że wszyscy prędko i z radością przyjmą świadectwo Pisma Świętego, że umarli pogrążeni są w spokojnym śnie, oczekując przebudzenia przy zmartwychwstaniu. Lecz rzecz się ma inaczej. Nie możemy pojąć dla czego ludzie wolą raczej wierzyć, że ich zmarli przyjaciele, bliźni i miliony pogan cierpią męki, aniżeli wierzyć orzeczeniu Pisma Św., że umarli "śpią w prochu ziemi." - Dan. 12:1.

Dzieje się to prawdopodobnie dlatego, że samolubstwo tak opanowało wszystkich, iż ludzie mało myślą o drugich, oprócz swoich najbliższych. Samolubstwo pobudza ich do myślenia, że chociaż oni sami i ich bliscy, nie są wcale lepszymi od reszty ludzkości, to jednak mają jakieś szczególne względy w niebie i że dostąpią nagrody świętych, bez względu jak nieświętym było ich życie. Ktoś powiedział, że ulubioną modlitwą takich byłby następujący wierszyk:

"Boże Ojcze proszę Cię,
Błogosław mnie i mą żonę;
Naszego syna i żonę jego,
Nas czworo, a więcej nikogo."

Zgodnie z tym spostrzegamy, że gdy śmierć nawiedzi kogoś w rodzinie, to pozostali członkowie powodowani tym samolubnym egoizmem, przypuszczają, że Bóg uznał ich zmarłego za świętego i przyjął do wiecznej szczęśliwości, bez względu jakim on był za życia i jak mało okazywał ducha Chrystusowego. Złudzenie to bywa jeszcze więcej podsycane przez chrześcijańskiego kaznodzieję, który bywa wezwany do odprawienia usługi pogrzebowej, a chociaż czasem przy tej okazji przeczyta tekst z Biblii, że gdyby me było zmartwychwstania to ci, co zasnęli zginęliby, to jednak w swym kazaniu da słuchaczom do zrozumienia, że zmarły niepotrzebuje zmartwychwstania, ponieważ on nie umarł, a tylko przeszedł z niższego do wyższego stopnia życia.

Na poparcie tego twierdzenia, żadne dowody nie bywają przytaczane, ani się nikt o to nie pyta. Dowody nie mogą być dane, bo żadnych biblijnych dowodów na to nie ma. Nikt się o to nie pyta, ponieważ ludzie nie są dosyć uświadomieni w sprawach religijnych, aby żądać dowodów na poparcie tego co jest im mówione. Lekarstwo na to znajdzie się wtenczas, gdy staniemy się więcej uświadomieni, więcej myślącymi. Żaden sługa Chrystusowy nie powinien się czuć zakłopotanym, gdyby mu ktoś zadawał pytania odnośnie wiary, jaką sam wyznaje i drugim głosi.

Teraz zauważ nasz tekst. Pan Jezus nie mówi tam ani słowa, że Jego wierni pójdą do Niego. Zupełnie przeciwnie, On mówi, że Sam przyjdzie i zabierze ich do Siebie. Jest to w zupełnej zgodzie z nauką Apostołów. Czyż nie mówią oni, że przy wtórym przyjściu Chrystusa, zmartwychwstanie Kościoła będzie pierwszym dziełem; że to co było kiedyś (przy śmierci) wsiane w słabości zostanie wzbudzone w mocy; co było wsiane w niesławie, będzie wzbudzone w sławie; a wsiane ciało cielesne, będzie wzbudzone ciałem duchowym i że tak zawsze z Panem będziemy? Czyż nie mówią, że to będzie przemianą momentalną? Czyi Pismo Święte nie określa tego jako przebudzenie ze snu śmierci?

Posłuchajmy co mówi apostół Paweł: "Oto tajemnicę wam powiadam: nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy przemienieni będziemy, bardzo prędko w okamgnieniu, na trąbę ostateczną (siódmą trąbę), albowiem zatrąbi," "a pomarli w Chrystusie powstaną najpierwej. Zatym my żywi, którzy pozostaniemy wespół z nimi zachwyceni będziemy w obłokach na przeciwko Panu na powietrze." (1 Kor. 15:51; 1 Tes. 4:16-17.) Czyż nie jest to wyraźne? Czyż nie jest proste? Będzie to pierwsze zejście! się Kościoła ze swoim Panem. Wszyscy członkowie Kościoła, którzy pomarli przed tym czasem, spali - "zasnęli" - podczas gdy ci, co umrą po tym czasie, nie będą potrzebowali zasypiać i wyczekiwać przemiany. Ale - ktoś może spyta - czyż wtóre przyjście Chrystusa nie następuje wtenczas, gdy ktoś z Jego świętych umiera? Czyż nie przychodzi On, aby takiego zabrać do Siebie?

Teoria ta jest nader niedorzeczną, a do swoich celów naciąga teksty Pisma Świętego. Jeźliby Chrystus miał przychodzić za każdym razem gdy, który z Jego świętych umiera, czy to nie oznaczałoby, że tylekrotne byłoby przyjście Chrystusa, zamiast jednego wtórego przyjścia? Pomimo że Jego świętych nie jest tak wiele, ale czy nie znaczyłoby, że Chrystus musiałby ustawicznie schodzić z nieba co kilka minut i zabierać Swoich świętych do nieba?

Wielki brak znajomości Pisma Świętego może usprawiedliwić tak niedorzeczne tłumaczenie jego nauk. Pismo Święte nie tylko w jednym miejscu, ale w bardzo wielu mówi o tym przedmiocie. Mówił o tym Pan Jezus i mówili apostołowie; a wszystkie te świadectwa zbijają podobne twierdzenie.

"Nikt nie wstąpił do nieba"

Zauważ słowa Jezusa: "Nikt nie wstąpił do nieba." (Jan 3:13.) Jeden tylko, Syn człowieczy był i jest w niebie. Po Swoim zmartwychwstaniu On wstąpił tam gdzie był poprzednio, otrzymawszy dodatkową chwałę i cześć. On przygotowuje miejsce dla swej oblubienicy, a klasę oblubienicy przygotowuje dla tego miejsca - do miejsca chwały obok Siebie. On ma także nadzór nad je] doświadczeniami i sprawia, aby wszystkie rzeczy dopomagały ku jej dobru, aby przy Jego wtórym przyjściu mogła być gotową i przyjętą za Jego małżonkę i mogła się stać uczestniczką Jego chwały, czci i nieśmiertelności.

Zgodnie z tym na innym miejscu nasz Wielki Nauczyciel oświadczył, że przy wtórym jego przyjściu wzbudzi najpierw Swoich wiernych do doskonałości żywota, a następnie wszystkich ludzi i że jako niegodnym jeszcze żywota wiecznego udzieli im sposobności, czyli wystawi ich na próbę, przez którą każdy będzie mógł udowodnić czy okaże się godnym lub niegodnym żywota wiecznego na ziemskim poziomie.

Zauważ inne świadectwo Pisma Świętego odnoszące się do wiernych naśladowców Chrystusa, iż mają się stać uczestnikami Jego zmartwychwstania, głównego zmartwychwstania do chwały, czci i nieśmiertelności na duchowym poziomie. "Błogosławiony i święty, który ma część w pierwszym zmartwychwstaniu; albowiem nad tymi wtóra śmierć mocy nie ma; ale będą kapłanami Bożymi i Chrystusowymi i będą z Nim królować tysiąc lat." - Obj. 20:6.

Należy zauważyć, że we wszystkich tych zapewnieniach mowa jest o Kościele jako o klasie, która ma wejść do chwały, przy wtórym przyjściu Chrystusa, razem, a nie oddzielnie, przy śmierci każdego z nich. Prawda, że każdy członek przechodzi osobistą próbę doświadczenia w celu zadecydowania czy będzie on godnym i odpowiednim do zajęcia miejsca w chwalebnym ciele Chrystusowym, w gronie Jego Małżonki; lecz co się tyczy uwielbienia, w wielu miejscach mamy napisane, że święci będą uwielbieni razem, że otrzymają część w jednym zmartwychwstaniu.

"Dawid nie wstąpił do nieba"

W zupełnej zgodzie z tym co powyżej było powiedziane, jest oświadczenie apostoła Piotra w dniu zesłania ducha świętego: - "Albowiem Dawid nie wstąpił do nieba," "grób jego jest u nas aż do dnia dzisiejszego." (Dz. Ap. 2:34,29.) Słowa Św. Piotra dowodzą, że gdyby król Dawid wstąpił do nieba, to nie byłoby na ziemi jego grobu. Można to samo powiedzieć o prorokach i wszystkich innych świętych, że jeźli oni już wstąpili do nieba, to nie możnaby o nich mówić, że spoczywają w grobach, bo jeżeli się mówi, że ktoś spoczywa w grobie, to ma się rozumieć, że dana osoba oczekuje zmartwychwstania, oczekuje wyzwolenia z grobu, to jest ze stanu śmierci. Przeto Pismo Święte nigdzie nie mówi o zmartwychwstaniu żywych, bo takie orzeczenie byłoby niedorzecznością, ale mówi o powstaniu umarłych.

Zauważ przy jakiej okazji apostół Piotr wypowiedział te słowa: "Albowiem Dawid nie wstąpił do nieba." On codopiero zwrócił uwagę swych słuchaczy na fakt, że Dawid prorokował o zmartwychwstaniu Jezusa. W proroctwie swym Dawid był jakoby uosobieniem Jezusa, dla tego wyrażał się jakoby o sobie: "Albowiem nie zostawisz duszy mojej w piekle ("sheol," "hades", grób), a nie dasz świętemu twojemu oglądać skażenia." (W. 27.) Św. Piotr dowodzi, że nie było to prawdą o Dawidzie, albowiem Dawid oglądał skażenie, a dusza jego pozostała w grobie, i pozostaje aż dotąd i nie będzie uwolniona prędzej, aż w poranku zmartwychwstania.

"Będziesz ze Mną w raju"

Powie może niejeden: Czy jeden z łotrów ukrzyżowanych wraz z Jezusem, nie poszedł do raju wraz z Panem, tego samego dnia gdy umarli? A jeźli tak się rzecz miała, czy to nie jest dowodem, że wszyscy będący w harmonii z Bogiem idą po śmierci do nieba, bez względu na to, co się dzieje po śmierci z innymi?

Tak nie jest; ani łotr nie poszedł do nieba, ani inni po śmierci tam nie idą. Wielki błąd był popełniony, gdy słowa Pana Jezusa wypowiedziane do łotra zostały tłumaczone w tak mylny sposób. Tłumacze Biblii, mając mylne pojęcie odnośnie umarłych, przetłumaczyli niektóre ustępy Pisma Świętego tak, aby były zgodne z ich urobionym pojęciem, a ci, co przyjmowali te nauki nie postępowali lepiej, przyjmując ich tłumaczenie bezkrytycznie. W taki to sposób było nadane niektórym tekstom zupełnie inne znaczenie aniżeli one są w rzeczywistości. Tłumaczenie, że pokutującemu na krzyżu łotrowi, Pan Jezus obiecał raj - niebo - i że zaraz po śmierci go tam zabrał, sprawiło więcej złego aniżeli dobrego. Tysiące ludzi zostało tym sposobem zachęconych do trwania w lekkomyślnym i grzesznym życiu, myśląc, że w chwili śmierci będą mieli sposobność powiedzieć: "Boże bądź miłościw grzesznej duszy mojej" i że zostaną przyjęci do chwały, czci i nieśmiertelności, jako współdziedzice z Chrystusem, dostępując tego samego zaszczytu jak i ci co bojowali o osiągnięcie nagrody; z zaparciem samych siebie znosili srogie próby, doświadczenia i prześladowania.

Że nauka ta nie zgadza się z rozumem i sprawiedliwością, określimy to na przykładzie: Dwóch złośliwych mężczyzn prowadzi ze sobą zaciekły spór. Obydwa wyciągają rewolwery i strzelają jeden do drugiego; jeden umiera natychmiast, drugi, gorszy, żyje jeszcze chwilę i z trwogą woła: "Boże bądź miłościw grzesznej duszy mojej"; poczerń ten, który wypowiedział te słowa według tej teorii, przechodzi do chwały, podczas gdy jego ofiara, nie mając sposobności wołania o miłosierdzie, idzie (według tej samej teorii) na wieczne męki.

Trzeba zauważyć okoliczności w jakich Jezus dał ową obietnicę łotrowi. (Luk. 23:39-43.) Jezus wisiał na krzyżu między dwoma łotrami, z których jeden urągał Mu, na równi z pospólstwem, wołając: "Jeźliżeś Ty jest Chrystus, ratujże siebie i nas." Drugi, lepszego serca, szczerze wyznał swoją i swego towarzysza winę, poczerń zwraca się do Jezusa ze słowami, które w parafrazie możnaby skreślić w taki sposób: "Panie, ja grzeszny złoczyńca broniłem Ciebie przed niesprawiedliwym urąganiem. Proszę Cię więc, jeźli kiedykolwiek będziesz miał możność uczynić coś w zamian dla mnie, wspomnij na mnie, biednego łotra. Jam Cię słyszał mówiącego przed Piłatem, że Ty masz królestwo, lecz nie z tego wieku, więc przypuszczam, że to musi być jakieś królestwo niebieskie. Ja bardzo mało rozumie o tych rzeczach, lecz z tego com obserwował, wnoszę, że Ty możesz być królem takiego królestwa. Prośbą moją więc jest: "Pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa Twego."

Na to Jezus odpowiedział: "Zaprawdę powiadam tobie dziś (w tym ciemnym dniu, w którym się zdaje jakobym nie miał przyjaciela ani na niebie, ani na ziemi - w dniu, w którym jestem ukrzyżowany jako szarlatan, oszust i bluźnierca - jednakowoż dziś ja mówię tobie) będziesz ze mną w raju."

W dniu śmierci dwóch onych łotrów jak i Jezusa wszyscy poszli do "hades," "sheol," do grobu, do stanu śmierci - nieświadomości. Dwaj łotrzy znajdują się tam dotychczas i są między tymi, o których wspomniał prorok Daniel, gdy mówi: "Wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, ocucą się," w poranku zmartwychwstania. (Dan. 12:2.) Jezus powstał z sheol, z hades, z grobu, czyli ze stanu śmierci, dnia trzeciego. On nie był w raju, bo raju nawet dotąd jeszcze nie ma; On nie był w niebie, bo był umarłym. Zauważmy Jego własne słowa, wypowiedziane do Marii w poranku Jego zmartwychwstania: "Jeszczem nie wstąpił do Ojca Mojego; ale idź do braci moich i powiedz im: Wstępuje do Ojca mego i Ojca waszego." (Jan 20:17.) Czyż mogłoby być coś bardziej wyraźnego, prostego i zgodnego z rozumem?

"Rozwiązany, a być z Chrystusem"

W dalszym ciągu ktoś może powie: Ja mam wielkie zaufanie do Św. Pawła, a na pamięć przychodzą mi jego następujące słowa: "Albowiem jestem ściśniony od tego obojga, pragnąc być rozwiązany, a być z Chrystusem, bo to daleko lepiej." (Filip. 1:23.) Jeźli św. Paweł pragnął rozwiązania i pójścia do Chrystusa, to czyż nie byłoby właściwym rozumieć, że po śmierci on tam poszedł i czy wszyscy, przynajmniej święci, po rozwiązaniu t.j. rozłączeniu się z ciałem, nie przechodzą do obecności i społeczności z Chrystusem?

Mylne wyrozumienie słów i myśli św. Pawła jest wynikiem urobionego pojęcia, które chrześcijanie mieli przez wiele stuleci, względem tego przedmiotu, a także mylnego tłumaczenia jakie w tym miejscu tłumacze Biblii uczynili. Nie winimy zbytnio tłumaczy, ponieważ mieli błędne przekonanie mocno zakorzenione w swoim umyśle, starali się prawdopodobnie oddać myśl apostoła w taki sposób, w jaki ich zdaniem, on powinien ją wyrazić.

Lecz nas najwięcej obchodzi to co w rzeczywistości apostół Paweł miał na myśli, gdy pisał te słowa?

Czytajmy więc jego słowa krytycznie. On był ściśniony (nie pewny) odnośnie dwóch rzeczy - czy wolałby żyć i dalej cierpieć dla prawdy i pomagać braciom, czy też wolałby umrzeć i odpocząć od swej pracy. Pomiędzy tymi dwiema rzeczami on nie był pewnym, którąby w danej chwili wolał, ani dowolnego wyboru uczynić nie mógł, bo wybór w tych rzeczach nie od niego zależał. Lecz była jeszcze trzecia rzecz, co do której, gdyby to było możebnym, nie miałby żadnej trudności zadecydować i której prawdziwie i usilnie pragnął. Ta trzecia rzecz była dla niego tak pożądaną, że w porównaniu do niej, wszystkie inne były w jego oczach mało znaczące.

Jaką tedy była ta trzecia rzecz? Nie było życie, cierpienie i pomaganie braciom, ani umarcie i odpoczynek od pracy. Ta trzecia rzecz według dosłownego tłumaczenia określona jest w następujący sposób: "Pragnąc powrócić i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej" - daleko lepiej aniżeli żyć w obecnych przykrych warunkach, lub umrzeć, zasnąć, odpoczywać i czekać na królestwo.

Ktoś może powie: Z jakiego upoważnienia zmieniasz słowo rozwiązany na wyraz mający wprost przeciwne znaczenie, mianowicie powrócić. Na to odpowiadamy, że wyraz ten oddajemy na podstawie greckiego tekstu. Greckie słowo w tym miejscu użyte jest "analusai," podobne temu znajduje się w innym miejscu Biblii, gdzie przetłumaczone zostało na "wrócił." Nie ma żadnej wątpliwości, że w drugim miejscu zostało ono przetłumaczone poprawnie. - Zob. Łuk. 12:6.

Odwróćmy się więc od niedorzecznych pojęć średniowiecznych, weźmy natchnione słowa Jezusa, apostołów i proroków, a napewno otrzymamy "ozdobę (piękną naukę) miasto popiołu, olejek, wesela, miasto smutku," odnośnie wyrozumienia planu naszego Niebieskiego Ojca. (Izaj. 61:3.) Tym sposobem wypełniać się będzie w nas coraz więcej modlitwa Mistrza: "Poświęćże je w prawdzie twojej, słowo twoje jest prawdą." - Jan 17:17.

W.T.5131-1912


Właściwe chrześcijańskie życie codzienne

Lekcja z listu Ap. Pawła do Tytusa 2:1-15.

"Abyśmy trzeźwię, sprawiedliwie i pobożnie żyli na tym świecie." - Tyt. 2:12.

Słowa niniejszej lekcji były pisane do Tytusa, który był starszym (biskupem), służący poświęconym wiernym na wyspie Krecie. Instrukcje zawarte w tej lekcji nie były zamierzone i nie powinny być stosowane do innych jak tylko do poświęconych wierzących, a szczególnie stosowały się do sześć klas wiernych zamieszkałych na Krecie.

  1. Do "starszych mężczyzn" - nie tylko do starców wiekiem, ale do braci zaawansowanych w prawdzie, dojrzałych, którzy prawdopodobnie byli też dojrzałymi w latach.
  2. Do starszych niewiast - zaawansowanych, dojrzałych.
  3. Do młodszych niewiast.
  4. Do młodych mężczyzn.
  5. Do takich, którzy chociaż wolnymi w Chrystusie, byli jednak niewolnikami według ciała - sługami.
  6. Do Tytusa samego.
  7. Lekcja zakończa się napomnieniem dla wszystkich klas w kościele.

Tytus jako kaznodzieja potrzebował mieć przed swoim umysłem pewien wzór, czyli ideał względem wszystkich klas w kościele i jako mądry pracownik powinien pracować ku rozwinięciu ideału, jaki Apostół starał się mu wskazać - rozumiejąc, że polecenia tu przytoczone są w zupełnej zgodzie ze "zdrową nauką". Twierdzonym było przez niektórych, że ludność zamieszkała na Krecie była szczególnie zdegradowana, bez żadnych zalet charakteru i że z tego powodu zachodziła potrzeba aby Apostół dał podobne napomnienie tym, co opuścili takie otoczenie w świecie i przyłączyli się do Pana jako Jego kościół. Jednakowoż, w dalszym naszym badaniu zauważymy, że każde słowo tego napomnienia jest w zupełności stosowne do wiernych Pańskich w obecnym czasie, chociaż żyjemy w warunkach wielkiego uświadomienia.

Instrukcja dla starszych osób

Starcy, zaawansowani, mieli być trzeźwi, poważni i roztropni (umiarkowani) - nie lekkomyślni, płosi i wrażliwi. Ich podeszły wiek, jak i długie lata doświadczenia jako chrześcijan, powinny doprowadzić ich do stanu dojrzałości i trzeźwości. Trzy te zalety należałyby w znacznym stopniu do ich śmiertelnych ciał, chociaż znajdowały się pod nadzorem i wpływem nowego umysłu; lecz w dodatku do tych trzech zalet, powinny znajdować się w nich trzy inne cnoty, charakterystyki nowej natury; a mianowicie: zdrowi w wierze, w miłości i w cierpliwości. W greckim położony jest tu nacisk przez dodanie słowa "tej" - w tej wierze, w tej miłości i w tej cierpliwości. Jest to właściwym, ponieważ są różne wiary, różne miłości i różne rodzaje cierpliwości, a Apostół chciał być zrozumiany, że zachęcał do tej wiary, miłości i cierpliwości, które są z Boga i których On Sam naucza Swój lud przez Swoje Słowo, jako napisano: "Będą wszyscy wyuczeni od Boga."

Nie było to przypadkiem, że Apostół umieścił "zdrowi w wierze" przed "zdrową miłością"; bo ponieważ miłość jest jednym z owoców ducha prawdy i ponieważ człowiek nie może otrzymać więcej ducha prawdy aniżeli otrzymuje samej prawdy, stąd ta ważność prawdy w posiadaniu tej zdrowej wiary.

Często słyszymy oświadczenia, że nie tyle ważnym jest w co człowiek wierzy, ale jak postępuje. Na to odpowiadamy, że zdrowa wiara jest bardzo ważna nie tylko w kształtowaniu postępowania, ale i w rozniecaniu dobrych pobudek. Tylko w proporcji jak posiadamy prawdę, posiadamy też uświęcającą moc; natomiast w miarę jak trzymamy się błędów, które osłabiają lub paczą posiadaną przez nas prawdę, w takim stopniu brak nam będzie uświęcającej mocy i samego uświęcenia. Powinniśmy zawsze pamiętać i współdziałać z modlitwą naszego Pana za nas: "Poświęćże ich w prawdzie (przez prawdę) Twojej; Słowo Twoje jest prawdą." - Jan 17:17.

Nie było też przypadkiem, że Apostół umieścił miłość przed cierpliwością; bo chociaż cierpliwość może być rozwijana z cielesnych względów; jak naprzykład dla osiągnięcia światowych celów i pragnień, to jednak cierpliwość taka nie dosięga serca, lecz jest tylko wymuszoną albo hamującą zewnętrzne postępowanie, a gdy ten zewnętrzny przymus jest odjęty człowiek automatycznie powraca do pierwotnego stanu niecierpliwości. Cierpliwość, która mogłaby trwać i stać się rdzenną częścią charakteru, musi wynikać z odmienionego serca; sprężyna miłości musi najprzód zastąpić sprężynę samolubstwa.

Jak pięknym jest taki charakter! Nie moglibyśmy życzyć dla wiernych Pańskich w obecnym czasie nic więcej jak to, aby dojrzali bracia byli trzeźwi, poważni i roztropni, mający nowy umysł dobrze zaopatrzony zdrową wiarą w Słowo Boże, a serce pełne miłości przejawiającej się takimi zaletami jak uprzejmość, cichość, łagodność, które wszystkie mogą być zsumowane w jedno słowo "cierpliwość." Zachęcamy braci zaawansowanych w prawdzie, gdziekolwiek się znajdują, aby dobrze zauważyli ten wzór dojrzałego męża Bożego dobrze rozwiniętego w Chrystusie i dobrze przypodobanego Jego obrazowi. Zachęcamy wszystkich aby obraz ten trzymali przed swoimi umysłami i uczynili go swoim ideałem.

"Starsze niewiasty" - dojrzałe, rozwinięte- mają również wzór wystawiony im przez Apostoła. Powinny być "przystojne w postępowaniu" (poprawne tłumaczenie). Ponieważ przyznawają się do świętobliwości, do zupełnego poświęcenia się Bogu, aby poznawać i czynić Jego wolę, więc poświęcenie to ma się przejawiać w ich życiu. Apostół następnie wylicza kilka sposobów jak to ma się przejawiać: Niewiasty takie, niech nie będą potwarliwe (niech nie mówią potwarzy) - fałszywych oskarżeń lub jakichkolwiek oskarżeń obelżywych. Ponieważ jak to Apostół dalej upomina, one powinny być wzorami pilnowania własnych spraw. Nie powinny być niewolnicami wina ale być nauczycielkami rzeczy dobrych, nauczając słowem i przykładem wszystkich będących pod ich wpływem. Z natury rzeczy wpływ ich będzie najwięcej na młodsze niewiasty i powinien być wywierany tak jak przystoi niewiastom przyznającym się do świętości, jako kierowane Słowem Bożym i duchem prawdy.

Rady tyczące się młodych niewiast

Młode niewiasty powinny znaleść dobre przykłady w ich starszych poświęconych siostrach. Wpływ tych przykładów nie powinien być ku dysharmonii i walki pomiędzy mężem a żoną. Radą ich nie będzie: "Domagaj się swoich praw"; "Nie daj się"; "Powiedz mu swoje zdanie" itd. Przeciwnie, one będą czynicielkami pokoju, służąc młodym niewiastom takimi radami, któreby uszczęśliwiały życie domowe przez posłuszeństwo rozkazom Słowa Bożego. Zamiast pobudzać młodsze niewiasty do samolubtwsa, które i tak gnieździ się w każdej osobie z powodu upadku, one będą dopomagać im słowem i przykładem do rozwijania ducha przeciwnego samolubstwa, czyli ducha miłości. Będą je uczyły "jakoby mężów swoich i dziatki miłować miały."

Gdyby miłość była w ten sposób wpajana jako najpierwsze prawo w każdym domu, jako najgłówniejsza chrześcijańska cnota, którą powinno się rozwijać i praktykować, to zachodziłaby wielka różnica pomiędzy domami chrześcijańskimi a innymi. Możemy dodać, że chrześcijańska matka może w ten sposób, lepiej aniżeli w jakikolwiek inny, głosić oną chwalebną Ewangelię zbawienia; swoim życiem i domem może objawiać ewangeliczną moc uwalniającą człowieka z niewoli grzechu i samolubstwa, nawet w tym stanie śmiertelnym.

Młodsze niewiasty powinny w starszych niewiastach widzieć dla siebie dobrą naukę także w roztropności - jak panować nad swoimi uczuciami i wrażliwością, jak rozmyślać trzeźwo i w ten sposób pielęgnować i odpowiednio rozwijać tak serce jak i głowę, pomnażać się w radości w Panu i lepiej przysposabiać się do ich rodzinnych obowiązków i przywilejów. Powinny uczyć się również czystości, skromności - co jest potężnym wpływem ku dobremu, nie tylko dla samych młodszych niewiast, ale i dla ich rodzin. Powinny być także "pilne domu," czyli pilne pracownice w domu, rozumiejąc, że obowiązki żony i matki są głównie domowymi obowiązkami; że dom jest jej pracownią i kazalnicą, gdzie jej wpływy powinny być największe i najlepsze.

Powinny być też "mężom swym poddane," albo, jak oddane to jest w Diaglott (grecko-angielski Nowy Testament), "podległe" - nie przywłaszczające sobie miejsce i władzę męża w domu, nie wszczynające ustawiczne spory i walki o różne sprawy życiowe, tak że mąż musi toczyć jedną walkę życiową w zdobywaniu chleba codziennego, a drugą przy jedzeniu tegoż chleba. Przez posłuszeństwo, czyli podległość, nie rozumiemy, że Apostół miał na myśli ślepe posłuszeństwo lub głupie poddańswo, lub że żonie pod żadnym warunkiem nie wolno korzystać z właściwych wolności i przywilejów; ale że korzystając z takowych powinna to czynić przystojnie, tak aby życie męża (na którym spoczywa główna odpowiedzialność domu, tak według praw Boskich jak i ludzkich) czynić błogosławieństwem, a nie ciężarem.

Jako żona chrześcijańska ona powinna mieć pewną znajomość woli Bożej wyrażonej w Jego Słowie odnośnie spraw domowych i rodzinnych, i te poglądy powinna wyrażać z miłością, umiarkowaniem i dobrocią, ale i z pewną stanowczością; lecz wyraziwszy swoje zdanie co do woli Bożej w danej sprawie, oraz swoje powody do tego, powinna poddać się decyzji męża (we wszystkich sprawach, lecz nie w sprawach sumienia), ponieważ według Boskiego zarządzenia, tak jak Chrystus jest głową Kościoła, mąż jest głową żony --ostatecznym arbitrem w sprawach rodzinnych.

Gdyby chrześcijańska żona niekiedy zauważyła, że zastosowanie się do tej biblijnej zasady wychodzi jej na szkodę, lub że może zaszkodzić rodzinie, ona może zaprotestować taktownie i wykazać mężowi, bez szorstkiego gderania, jak szkodliwe wyniki przewiduje i może zachęcać do zmiany, wskazując (szczególnie gdy mąż nie jest w prawdzie), że odpowiedzialność w danej sprawie lub transakcji spoczywa w jego rękach; i niech następnie pociesza się tą myślą, że stosuje się do Boskich zarządzeń i że ostatecznym wynikiem zapewne będzie jakieś duchowe błogosławieństwo, zgodnie z Boską obietnicą, że wszystkie rzeczy dopomagają dobrego tym co Go miłują i okazują swoją miłość przez posłuszeństwo. Niechaj sprawę przedstawi Panu w modlitwie i wszelkie trudności niech znosi w pokoju. Apostół dodaje, że taki sposób postępowania ściągnie najmniej ujmy dla sprawy, którą miłujemy i dla której poświęciliśmy nasze życie.

Rady dla Młodzieńców i dla Tytusa

Młodzieńców w kościele Apostół upomina, aby byli trzeźwi - nie popędliwi, bezmyślni lub zarozumiali, ale zrównoważeni i powściągliwi. Następnie, mając na względzie że i Tytus sam był młodzieńcem, Apostół napomina go aby był wzorem dla innych młodzieńców w kościele i tym sposobem pośrednio napomina wszystkich wierzących młodzieńców, aby zauważyli i rozwijali w sobie przymioty zalecane w tym miejscu Tytusowi.

Tytusowi Apostół radził być wzorowym człowiekiem, wzorem dobrych uczynków i zdrowej nauki. Nie powinien dozwolić aby jego nauki (doktryny) zostały spaczone pustymi urojeniami własnymi lub innych ludzi. Zaleca Tytusowi, a pośrednio wszystkim młodzieńcom, powagę, która jest przeciwieństwem do płochości i lekkomyślności. Wierzący młodzieńcy mają coś, czym mogą zająć swój umysł, czego światowi nie mają, a wielkość i wspaniałość ich nadziei i ambicyj, opartych na wielkich i kosztownych obietnicach Słowa Bożego, powinny dodawać ich życiu i całemu postępowaniu równowagi, coś jak balast na okręcie, chroniąc ich od przesadnej ciężkości górą i przygotowując ich do przepłynięcia burz i trudności życiowych, przez które muszą przejść zanim znajdą się w pożądanym porcie.

"Słowo zdrowe" (zdrowe rozmowy), którym nie można by uczynić zarzutu, jest inną zaletą, o jaką Tytus i wszyscy poświęceni, a szczególnie młodzi, powinni starać się. Nie tylko zdrowe rozmowy w znaczeniu akuratnego i gramatycznego wyrażania się, ale zdrowe rozmowy w znaczeniu, aby były prawdziwie budujące dla umysłu, serca i charakteru. Niestety, jak dużo rozmów młodzieńców, nawet chrześcijańskich, nie są wcale zdrowe ani pomocne dla nich ani dla ich współtowarzyszów. Młodzieńcy w Chrystusie mają być naśladowcami miłego Syna Bożego, tak aby swoimi rozmowami, jak i całym zachowaniem się, ustawicznie kazali Chrystusa i odpowiednio okazywali przed światem Jego zacne charakterystyki - prawdę, sprawiedliwość, czystość, łagodność, dobrotliwość, miłość i inne.

Zdrowa mowa nie może być zganiona przez nikogo, przez przyjaciół ani wrogów, wiernych lub niewiernych, świętych lub grzeszników; a jak Apostół daje do zrozumienia, postępowanie takie będzie ustawicznym strofowaniem dla nieprzyjaciół jakich należy się spodziewać, i którzy wobec tak szlachetnego życia muszą ostatecznie być zawstydzeni. - Jak. 3:18.

Napomnienia dla Sług

Sługom Apostół posyła również pewne poselstwo i przyznać musimy, że jest to poselstwo, o którym mniej uświadomieni wierzący gotowi pomyśleć, że nie jest ze wszystkim właściwe. Wielu z poświęconych obecnie, zamiast być czynicielami pokoju, są czynicielami niezgody, ponieważ nie pojmują podstawowych zasad ewangelicznych i ich zastosowania w czasie obecnym. Zachęcają sług do "strajków," do "walki o swe prawa," do baczenia, aby nie byli "deptani," do "dopominania się sprawiedliwości" itd. Apostół zaś, rozumiejąc plan Boży, wiedział, że nie można w tym czasie spodziewać się zupełnej sprawiedliwości ani spodziewać się aby ludzkie lub jakiekolwiek prawa mogły wszystkich zadowolnić, ponieważ wciąż jeszcze znajdujemy się, jak to Apostół określił, w "teraźniejszym świecie (wieku) złym," a księciem tego świata (wieku) jest szatan i porządek tego świata nie opiera się na miłości ani sprawiedliwości, ale na samolubstwie. - Gal. 1:4; Jan 14:30. Apostół wiedział, iż nie można spodziewać się aby zło było naprawione i sprawiedliwość wymierzona pod administracją szatana. To też we wszystkich swoich naukach on wskazywał wierzącym na czas przyszły, kiedy to Pan, Król sprawiedliwy, obejmie panowanie nad ziemią i wypełni pożądanie wyrażane w modlitwie: "Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi tak jak jest w niebie." Wtedy sprawiedliwość zapanuje na ziemi, ponieważ ona jest w niebie i wtedy sprawiedliwi będą poważani; lecz zanim chwalebne te warunki nastąpią, królestwo Chrystusowe musi być wpierw ustanowione, a szatan, książę tego świata, musi być związany aby nie zwodził więcej narodów. Wtedy panowanie niesprawiedliwości i samolubstwa będzie usunięte i zastąpione prawami Tego, który wykona sąd według sznuru, a sprawiedliwość według wagi. - Obj. 20:1-3. Dan. 2:44. Izaj. 28:17.

Zgodnie z tym Apostół upominał sług, byli poddani panom swoim i starali się im podobać. Nie powinni być leniwi, niedbali lub obojętni w sprawach swych panów lub w doglądaniu ich dóbr. Powinni tak interesować się tymi rzeczami jakby to były ich własne. Na innym miejscu Apostół oświadczył, że wszelką pracę powinni wykonywać jakby to czynili samemu Panu - wiernie, pilnie i dobrze (1 Kor. 10:31.) Taka służba sprawowana ziemskiemu panu, "tak jakoby Panu" niebieskiemu, z tym pragnieniem aby się Jemu podobać i ze względu na posiadaną prawdę i jej ducha, będzie niewątpliwie tak przyjemną Jemu jakby była służba wprost dla Jego sprawy, gdyby warunki danego sługi przeszkadzały mu do czynienia coś szczególniejszego w służbie Panu lub Jego prawdy.

Słudzy mieli starać się aby nie tylko podobać się panom, ale mieli to czynić we wszystkim - tak w małych rzeczach jak i w większych; i po tym mieli być chrześciańscy słudzy rozpoznani od innych, którzy przeważnie służą tylko na oko, wierni tylko wtedy gdy pracodawca na nich patrzy. Wierni słudzy chrześcijańscy mieli być przez to rozpoznani jako klejnoty, nawet przez tych co nie podzielili ich przekonań religijnych i prawdopodobnie tym sposobem mogli wyrażać kazania wymowniejsze aniżeli mogliby to czynić ustnie. Niektórzy mogliby być posłuszni panom, a jednak ustawicznie protestować i narzekać; więc Apostół dodaje słowo w tym względzie - "nie odmawiając" - aby nie sprzeciwiali się lub spierali z swoimi panami co do metod i sposobów pracy; nie narzekali na wspólną niedolę sług. Niechaj inni narzekają jeżeli chcą, chrześcijańscy słudzy powinni raczej być spokojnymi, aby sprawie, którą miłują i której służą, nie przynosić jakiejkolwiek ujmy.

Uczciwość i wierność zalecana

"W niczem nie oszukując" - nie przywłaszczając sobie skrycie pańskich dóbr lub czyniąc cośkolwiek przeciwko jego wyrażonej woli. Z właściwością możemy tu zaznaczyć, że gdyby pan wymagał od swego sługi jakiej działalności nieuczciwej, moralnie złej, to właściwym byłoby dla sługi sprzeciwić się i zaprotestować. Sumienie jego powinno być podtrzymane w sprawach, które dotyczą jego sumienia; lecz nie potrzebuje on wtrącać się do pańskich spraw tyczących się sumienia jego pana i z którymi on jako sługa nie ma nic do czynienia. Swą uczciwością nawet w najmniejszych sprawach sługa może głosić kazania i wywierać dodatni wpływ na swego pana, "wierność uprzejmą pokazując," to jest wierność dla dobra pana.

Wpływ wszelkiej znajomości jest ten, że czyni uświadomionego krnąbrnym, gdy nakładane są na niego ograniczenia; a że znajomość chrześcijańska jest najwyższą formą znajomości, więc skłania więcej aniżeli co inne, do uporu. Chrześcijańska znajomość wyraża myśl, że bez względu jak wielka różnica zachodzi pomiędzy stanowiskiem króla a wieśniaka w rzeczach ziemskich, w rzeczywistości oni są sobie równi moralnie - na tym samym poziomie, z punktu zapatrywania Boskiej sprawiedliwości. Myśl ta raz przyjęta do najpokorniejszego umysłu burzy dużo owego szacunku jaki ktoś mógł odczuwać do ziemskiego autorytetu. Jest to podniosłą myślą dla biednego, że przed Onym Wielkim Królem wszystkiej ziemi on stoi na równi z najbogatszym, najuczeńszym i najpotężniejszym na ziemi; - że czy bogaty czy biedny, "człowiek jest człowiekiem i to wszystko." Biednym daje to do zrozumienia, że oni mają pewne ludzkie prawa i że te są czemś więcej aniżeli prawami bydlęcymi, że zawierają w sobie pewną wolność umysłu i sumienia, a także pewną wolność postępowania.

To właśnie uświadomienie, dane światu przez chrześcijaństwo, spowoduje wkrótce wstrząsy i rewolucyjne przewroty, które zburzą wszystkie obecne instytucje w szale anarchii. Chrześcijański sługa powinien więc być więcej aniżeli tylko uświadomionym człowiekiem. Jest on również człowiekiem poświęconym Bogu; takim który zrzekł się swoich praw i poddał się woli Bożej, a poruczywszy samego siebie w ręce Boga, aby być przez Niego uczonym i przygotowanym do niebiańskiego królestwa, on wierzy mocno, że Bóg chce i może dotrzymać Swej obietnicy i pokierować jego sprawami tak, aby wszystko wyszło ku jego najwyższemu duchowemu dobru.

Prawdziwy chrześcijański sługa (a wszyscy chrześcijanie muszą być sługami, jeżeli chcą być podobni Panu - Filip. 2:7). poświęcony w laki sposób Panu, rozumie, że pod Boską opatrznością nie powinien spodziewać się swoich praw w czasie obecnym, ani powinien walczyć o swoje prawa, albowiem zrzekł się swoich praw, aby czynić wolę Bożą w miarę sposobności i aby wola Boża wypełniła się w nim według Boskiej mądrości i opatrzności. Gdy jest gnębiony i traktowany niesprawiedliwie, on wygląda swego wybawienia od Pana i w jakikolwiek sposób ono nadejdzie, przyjmuje je jako zrządzone przez Boga, a jeżeli Bóg nie ześle ulgi sposobami rozumnymi i słusznymi, on zgodzi się z tym, dziękując Bogu za jego pieczę nad nim i ucząc się cierpliwości i wytrwałości, jakich trudności te od niego wymagają; rozumiejąc przy tym, że próby takie, bez względu od kogo przychodzą, dozwolone są od Boga (chociaż może nie są przez Niego zrządzone) i zamierzone są dla jego dobra i duchowego rozwoju.

Tacy chrześcijańscy słudzy jak i tacy chrześcijanie jakichkolwiek sfer są jedynymi, którzy znają wartość prawdziwego zadowolenia. Inni walczą o swoje prawa i naprawę ich krzywd, a czyniąc to rozwijają w sobie coraz więcej ducha samolubstwa i zazwyczaj powodują sobie więcej utrapień i niezadowolenia. Tylko chrześcijanin może powiedzieć:

"Jestem kontent z losu swego
I z kierownictwa Pana mego."

Stanowisko to może zająć tylko przez żywą wiarę, a wiarę taką może zastować do spraw życiowych tylko po poświęceniu się Bogu, a poświęcić się Bogu może tylko po dojściu do pewnej znajomości o Boskim charakterze i planie. Apostół zapewnia, że tacy słudzy zdobią naukę naszego Pana i Zbawiciela. Ujawniają, że to nie jest nauka walki, ale pokoju i dobrej woli wobec ludzi; że nie jest nauką li tylko osobistych praw i samolubnych zabiegów o takowe, ale jest nauką miłości, wesela i pokoju w duchu świętym.

Czemu chrześcijanin powinien żyć w odosobnieniu od świata?

Po przedstawieniu właściwego sposobu postępowania dla różnych klas w Kościele. Apostół daje logiczny powód do takich rad, mówiąc: "Albowiem okazała się łaska Boża zbawienia (zapewniająca zbawienie) wszystkim ludziom."

Kiedy łaska Boża okazała się w taki sposób? Odpowiadamy: Nie prędzej aż Ewangelia zaczęła być głoszona po śmierci i zmartwychwstaniu naszego Odkupiciela. Przez cztery tysiące lat poprzednich łaska Boża nie okazała się, nie była zamanifestowana światu w żadnym znaczeniu. Przymierze zakonu było tylko dla żydów i nie było ono przymierzem łaski, ale raczej sprawiedliwości. Najwięcej co było względem łaski Bożej to proroctwa, że ona okaże się później i że w rezultacie tego błogosławieństwa spłyną na wszystkie rodzaje ziemi. Ona jeszcze dotąd nie okazała się wszystkim ludziom, lecz właściwie ona będzie wszystkim ludziom, ponieważ będzie zastosowana do wszystkich, tak jak przekleństwo przeszło na wszystkich. W obecnym czasie większość ludzi nie widzi łaski Bożej - ona nie okazuje się im. Więcej aniżeli trzy czwarte rodzaju ludzkiego jest w zupełności ciemna co do tej łaski - znajduje się w ciemnościach pogańskich aż do dnia dzisiejszego, a z tej jednej czwartej tych co dostrzegli nieco łaski Bożej, znaczna większość zobaczyli ją tak niewyraźnie, że nie umieją rozpoznać jej piękności ani ocenić jej wartości. Błogosławione są oczy nasze, jeżeli widzą tą łaskę Bożą wyraźnie. W czasach apostolskich jak i w naszych czasach, łaska Boża okazała się wszystkim ludziom w tym znaczeniu, że nie była już więcej ograniczona do samych tylko żydów; otwarta została także i dla pogan, średnia ściana została zburzona, jak to Apostół określił na innym miejscu.

Czym jest i czego dokonuje łaska Boża

Czym właściwie jest ta łaska Boża? Wraz z apostołem odpowiadamy: Jest to łaska, która była ogłoszona i zamanifestowana jako podstawa do pojednania - a podstawą tą nie jest ludzka sprawiedliwość. Bóg mówi nam przez Swoje Słowo, że On Sam przygotował wielką ofiarę za grzechy, ofiarę wymaganą Jego własnym zakonom, że Jezus w zupełności zapłacił karę za nas i że w rezultacie tego możemy być teraz pojednani z Bogiem, a On może słusznie i bez pogwałcenia Swego prawa przyjąć nas, których poprzednio potępił na śmierć. To Jego przyjęcie nas oznacza przywrócenie Jego łaski; a to przywrócenie Jego łaski, gdy właściwie przyjęte jest przez nas, wprowadza nas do stanu zbawienia, uwalnia nas od grzechu i śmierci do zupełności żywota, doskonałości i wolności Synów Bożych.

W taki sposób łaska Boża zastosowana jest do Kościoła wybieranego z świata w wieku ewangelicznym i w taki sposób będzie ona zastosowana do całej ludzkości gdy błogosławieństwo Boże spłynie na świat przez Kościół, w Tysiącleciu. W obecnym czasie łaska Boża okazuje się w łączności z "wysokim powołaniem" do Boskiej natury i do złączonej z nią nieśmiertelności. W Tysiącleciu zaś łaska ta zostanie zamanifestowana przez błogosławieństwa restytucji, które zostaną zaofiarowane wszystkim ludziom i ci, co zechcą przyjąć warunki tejże łaski, dostąpią życia wiecznego na ziemi.

Cóż tedy ta łaska ma do czynienia z nami? I czemu ona ma prowadzić do tak radykalnych zmian w naszym charakterze i postępowaniu, jak to Apostół daje do zrozumienia? Ponieważ - oświadcza Apostół - łaska Boża, przez którą bywamy wezwani do zbawienia, uczy nas czegoś. Ona uczy nas, że droga pojednania i powrotu do zupełnej społeczności z Bogiem jest drogą zaparcia samego siebie - wyrzeczenia się wszystkiego co jest przeciwne naszym najwyższym pojęciom o Boskim charakterze i woli, a także wyrzeczeniem się wszelkich zamiłowań, pożądań i ambicyj światowych - ambicyj o wpływy i bogactwa tego świata i zamiast zabiegać o te rzeczy, my, którzy chcemy dostąpić obiecanego od Boga zbawienia, mamy żyć "trzeźwię, sprawiedliwie i pobożnie na tym świecie" - nie spodziewając się ziemskich zaszczytów i korzyści pod panowaniem "księcia tego świata," który przeciwnym był naszemu Panu i tak samo przeciwnym jest każdemu wstępującemu w jego ślady.

Jeżeli tedy mamy żyć w zaparciu samych siebie na tym świecie (w tym wieku), aby dostąpić zupełnej łaski Bożej w świecie (wieku) przyszłym, to co takiego mamy mieć przed naszym umysłem co mogłoby być nadzieją, pożądaniem i pociechą dla naszych serc? Apostół mówi nam co. Wystawia przed nami najwspanialszą rzecz, na którą wszystkie nasze ambicje mają być zwrócone i w której wszystkie nasze nadzieje mają być skoncentrowane jako w skarbie przewyższającym wszelkie skarby tego świata. Apostół określa tę nadzieję tymi słowami:

"Oczekując onej błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela."

To ma być ośrodkiem naszych oczekiwań. Nie mamy spodziewać się błogosławieństw przed objawieniem się królestwa Bożego. Mamy zauważyć, że królestwo to musi przyjść, zanim Boska wola będzie wykonywana na ziemi tak jak wykonywana jest w niebie. Mamy też wiedzieć, że królestwo to musi związać szatana i zburzyć jego instytucje oparte na samolubstwie, zanim może zastąpić je nowymi instytucjami opartymi na sprawiedliwości, prawdzie i miłości. Ktokolwiek więc został ubogacony łaską Bożą i miał swe oczy wyrozumienia otworzone Słowem Prawdy i jej duchem, znajduje, iż Słowo to uczy, że błogosławieństwa zupełnego zbawienia "dane nam będzie w objawieniu Jezusa Chrystusa" (l Piotra 1:13) i że głównym celem obecnego naszego życia jest bojować dobry bój, przeciwko grzechowi, w obronie sprawiedliwości i w dopomaganiu domownikom wiary; a nie bojować o ziemskie prawa ani zabiegać o ziemskie zaszczyty i bogactwa - w jakich to bojach i zabiegach cały świat jest niemal wyłącznie zaangażowany.

Jeżeli poświęceni w Panu posiadają pewne talenty, wpływy lub bogactwa, te nie są ich skarbami, a tylko sługami; oni nie liczą się właścicielami tych rzeczy, a tylko szafarzami, których przywilejem jest używać tych rzeczy jak najlepiej mogą w służbie ich Pana i dla sprawiedliwości, przysposobiając samych siebie i drugich do Pańskiego objawienia się i do Jego królestwa.

O Panu naszym Jezusie, Apostół mówi jako o "naszym wielkim Bogu i Zbawicielu"; i jest to zupełnie zgodnym z ogólną nauką Pisma Świętego. Pan Jezus jest potężnym, jest wielkim pomiędzy potężnymi i On sam oświadczył, że wszyscy powinni "czcić Syna" tak jak czczą Ojca. - Jan 1:1; 5:22.

W innym rozważaniu Apostół przedstawia dla czego mamy być przejęci tą nadzieją wtórego przyjścia Pańskiego i naszego zgromadzenia do Niego, jako wybrany Kościół. Ma to być nie tylko w oczekiwaniu życia wiecznego i chwały jakiej mamy dostąpić, ale szczególnie w tej myśli, że Ten przychodzący w chwale, z którym mamy być na wieki złączeni jako członkowie Jego oblubienicy -nie jest kimś innym, ale Tym samym, który wydał Samego Siebie za nas, który poświęcił własne życie dla naszego odkupienia.

Mamy też pamiętać, że On nie tylko wykupił nas od kary za grzech, czyli od śmierci, ale że odkupienie jakie On zamierzył i przygotowuje jest czemś więcej aniżeli tylko wykupieniem z nieprawości, z grzechu. Pamiętać mamy, że to zgładzenie grzechu i instrukcje oczyszczenia jakie Słowo Prawdy ma nam dać, jak to Apostół w naszej lekcji wykazał, jest w tym, aby Pan wybrał i "oczyścił Sobie Samemu lud własny" (według lepszego wytłumaczenia, "lud szczególny"), ludzie odmienni od innych, odznaczających się szczególniejszą miłością do tego co jest sprawiedilwe, czyste, zacne i dobre, i którzy, pomimo swych niedoskonałości i śmiertelnych ciał starają się rozwijać w swych sercach te cnoty coraz więcej i ciała swe trzymać w poddaństwie. Więcej nawet, Apostół dodaje, że ten lud szczególny będzie "gorliwie naśladował dobrych uczynków," gorliwie pragnąc i starając się czynić dobrze cieleśnie, umysłowo i moralnie wszystkim ludziom, w miarę sposobności, a najwięcej domownikom wiary.

Zakończającym napomnieniem Apostoła było, aby Tytus mówił i nauczał wiernych zgodnie z tymi zasadami, jakie on powyżej wyłożył, strofując ich, kiedykolwiek zachodzi potrzeba (w miłości i łagodności, a jednak z powagą i z pełnym autorytetem, aby nikt nie potrzebował mieć żadnej wątpliwości względem Boskich instrukcyj). Tytus miał baczyć, aby żaden nim nie gardził; to znaczy, że on miał te zasady sprawiedliwości dla ludu Boskiego ogłaszać wyraźnie, stanowczo i poważnie. Miał mówić z autorytetem, a nie z niepewnością lub wątpliwością.

Przeto i my wszyscy i każdy z nas, starajmy się tak mówić o sobie i drugim, wystawiając zasady zbawienia nam okazanego głosem pewnym, abyśmy tym sposobem mogli zaznajamiać słuchaczy z Boską łaską oraz uwielbiać naszego Pana Niebieskiego jako i naszego Odkupiciela i Wybawiciela.

W.T.2723-1900

Odpowiedzi na pytania:

Czy prawdziwy jest pogląd, czy teoria, wysuwana przez niektórych, że do r. 1914 szatan był w niebie, a dopiero wtedy został zrzucony z nieba na ziemię, a Jezus został królem?

Na ile sprawę tę pojmujemy z niektórych orzeczeń Pisma Świętego, teoria o zrzuceniu szatana z nieba na ziemię w 1914 r., jest tylko domysłem ludzkim, a nie biblijną doktryną. Prawdą jest, że pomiędzy innymi symbolami Księgi Objawienia zawiera się także symboliczne orzeczenie o zrzuceniu szatana na ziemię (Obj. 12:7-10), ale jest to mowa symboliczna a nie literalna i niema tam nic takiego coby wskazywało na rok 1914, jako na datę wypełnienia się tego literalnie.

Nie będziemy tu objaśniać znaczenia tego symbolicznego orzeczenia, bo było ono już nieraz objaśnione na łamach Straży. Ograniczymy się tylko do sprawy przebywania szatana w niebie. Ani w Piśmie Świętym, ani w wiadomych faktach nie znajdujemy żadnych dowodów, aby szatan miał przebywać w niebie do 1914 roku - to jest nie w tym niebie, które jest stolicą Bożą. (Izaj. 66:1. Dzie. 7:49.) Prorok Izajasz na kilka wieków przed Chrystusem powiedział o szatanie: "Jakoż to żeś spadł z nieba, o jutrzenka, która wschodzisz rano? powalonyś aż na ziemię." (Izaj. 13:14.) Pan Jezus też powiedział: "Widziałem (już w przeszłości) szatana, jako błyskawicę z nieba spadającego." - Łuk. 10:18.

Wierzymy, że Pisma te mówią o niebie, które jest stolicą Bożą i wskazują, że szatan strącony został z tego nieba kiedyś w dalekiej przeszłości. Czy po strąceniu szatan został pozbawiony dostępu do nieba zupełnie, czy też miał jeszcze pewien ograniczony dostęp do rzeczy niebiańskich, tego nie wiemy, bo Biblia nie określa tego wyraźnie. Z Księgi Ijoba (1:6-12; 2:1-7), jak i ze słów naszego Pana wypowiedzianych do Piotra (Łuk. 22:31), zdaje się wynikać jakoby do pewnego stopnia szatan miał dostęp do stolicy Bożej. Przyznać jednak musimy, że rzeczy tyczące się świata duchowego, nie są i nie mogą być wyraźne dla nas, dokąd mieszkamy w tych glinianych naczyniach. O tych właśnie rzeczach powiedział Apostół, że znamy tylko "po części" - "widzimy przez zwierciadło (zakopcone szkło) i niby w zagadce." (l Kor. 13:9,12.) Zatem nie mądrą rzeczą jest za dużo na ten temat filozofować, a jeszcze mniej mądrą i wprost złą rzeczą byłoby spierać się lub dochodzić do rozerwania.

Warto jednak zaznaczyć przy tej okazji, że oprócz nieba, które jest stolicą Bożą, Pismo Święte mówi jeszcze o innych niebach lub niebiosach. Ziemska atmosfera, nieboskłon, czyli okalające naszą ziemię powietrze nazwane jest niebem (l Moj. 1:8); i z tego powodu ptaki latające w powietrzu nazwane są w Biblii ptastwem niebieskim. - (l Moj. 1:20. Ijob 12:7; 28:21. Ps. 104:12. Jer. 4:25; 15:3. Dan. 2:38. Mat. 6:26; 8:20 itd.) Jest to więc drugie biblijne niebo literalne, którym jest sklepienie niebieskie wraz z całą ziemską atmosferą.

Oprócz tych dwu niebios literalnych, Biblia uczy jeszcze o trzech niebiosach symbolicznych:

  1. "niebo, które było";
  2. "niebo, które jest" i
  3. niebo przyszłe nazywane "nowym niebem." (2 Kor. 12:2. 2 Piotra 3:5,7,10,13. Obj. 21:1.)

Rozumiemy, że są to władze duchowe, włączając władze eklezjastyczne czyli religijne.

Gdy myśli i teksty powyżej przytoczone porównamy z słowami Apostoła, który o szatanie mówi (Ef. 2:2) jako o księciu, "który ma władzę na powietrzu" (porów. z Mat. 9:34; 12:24. Mar. 3;22. Jan 12;31; 14:30; 16:11), wychodzi na to, że szatan był i jest w niebie - w tym drugim niebie literalnym - "na powietrzu," w atmosferze ziemskiej. Z tego nieba szatan nie został strącony w roku 1914; ani też nie o tym niebie jest mowa w Objawieniu (12:7-9), gdzie jest powiedziane, że szatan "zrzucony jest na ziemię." Rozumiemy, że w Piśmie tym mówione jest o niebie symbolicznym, eklezjastycznym, w którym szatan wywierał i dotąd wywiera potężne wpływy.

Zatem teoria o zrzuceniu szatana z nieba na ziemię w roku 1914 nie ma podstawy biblijnej ani logicznej. Od obliczności Bożej i wyższych przywilejów niebiańskich on został usunięty wieki temu, prawdopodobnie wtedy, gdy swój wyniosły zamysł uniezależnienia się od Boga wprowadził w czyn, kłamstwem popchnął pierwszych naszych rodziców do grzechu i stał się uzurpatorem nad królestwem człowieka. Nie można też orzeczenia tego stosować w tym drugim ani trzeciem znaczeniu, ponieważ to drugie niebo literalne (atmosfera, powietrze), jak i niebo symboliczne (eklezjastyczne, religijne władze) zawsze były i są złączone z ziemią.

Do jakiego stopnia powinny być przestrzegane dorady apostoła co do kwalifikacyj kandydatów na starszych i diakonów; a szczególnie co do posłuszeństwa ich dzieci (l Tym. 3:4)? Czy to znaczy, że dorosłe dzieci danych braci powinny być wierzące i poświęcone; a gdy nie są, to ojcowie tacy nie powinni być sługami w zgromadzeniu?

Określając kwalifikacje starszych i diakonów, Apostół starał się wystawić wzory możliwie jak najwyższe, najbliższe doskonałości, tak samo jak nasz Pan zachęcając wiernych do świętobliwości i miłości wystawił wzór najdoskonalszy, gdy powiedział: "Bądźcież wy tedy doskonałymi jako i Ojciec wasz, który jest w niebiesiech doskonały jest" (Mat. 5:28). Któż z nas może być tak doskonałym jak jest nasz Ojciec Niebieski? Zapewne że żaden. Jednakowoż jest On naszym wzorem, naszym ideałem, do którego mamy dochodzić na ile tylko nas stać.

Podobnie i kwalifikacje wysunięte przez Apostoła są wzorem idealnym dla tych co aspirują do starszeństwa i diakoństwa. Jednakowoż trudno spodziewać się aby wszystkie te kwalifikacje ktoś posiadał w stu procentach i że tylko taki mógłby być obranym. Gdyby tak miało się sprawę tę traktować, to nie znalazłby się ani jeden, który nadawałby się na starszego lub diakona. Naprzykład, Apostół mówi: "Niech służą jeźli są bez nagany"; a także: "żony niech mają poważne, nie potwarliwe, trzeźwe, wierne we wszystkim." Zachodzą pytania: Czy znalazłby się ktoś taki, któremu w niczym nie możnaby dać nagany? Czy za niewiastę z natury płochą, lekkomyślną, nieumiejętną lub t. p., możnaby winić jej męża? Może w niektórych wypadkach i do pewnego stopnia, lecz nie zawsze i nie pod każdym względem. Dość wspomnić, że i wielki filozof Sokrates miał swoją Ksantypę.

Również i sprawa posłuszeństwa dzieci nie może być brana stu procentowo, szczególnie w czasach obecnych, kiedy to prawa świeckie ograniczają autorytet rodzicielski nad dziećmi. Ponadto przyzna chyba każdy, że wychowanie dzieci i wyćwiczenie ich w posłuszeństwie, nie zależy tylko od ojca, ale (i bodaj czy nie w większej mierze) także od matki. Również zewnętrzne okoliczności i całe otoczenie mają z tym dużo do czynienia. Najrozumniejsze ćwiczenie najlepszych rodziców często zawodzi i dziecko lub dzieci nie są posłuszne. Nawet w rodzinie najdostojniejszego i najwyższego, czyli w rodzinie Bożej, znalazł się wyrodny, nieposłuszny syn, Lucyfer. Zapewne że za nieposłuszeństwo Lucyfera żaden z nas nie winiłby Boga. Podobnie i za nieposłuszeństwo czyichkolwiek dzieci nie zawsze można winić ojca.

Nie zdaje nam się aby Apostół, mówiąc a posłuszeństwie dzieci, miał na myśli, że i do poświęcenia mają dochodzić w posłuszeństwie na rozkaz rodziców. Owszem, rodzice mają pouczać dzieci o Bogu, o Chrystusie, o wysokim powołaniu itd., lecz nie powinni ich do poświęcenia zmuszać rozkazami, groźbami lub t. p. Bóg jest Ten, który wybiera, a kogo On nie pociągnie ten do rzeczywistego poświęcenia nie dojdzie. Wielu młodych podejmują zewnętrzny krok poświęcenia, lecz często okazuje się później, że to nie było poświęcenie rzeczywiste.

Zatym, owej rady Apostoła co do posłuszeństwa dzieci, nie należy posuwać za daleko. Zdaje się, że stosuje się ona do zwykłego posłuszeństwa rodzinnego, do trzymania dzieci, szczególnie małoletnich, w rozumnych i słusznych karbach, aby nie były utrapieniem dla sąsiedztwa itp. Innymi słowy: aby odznaczały się dobrym wychowaniem, przynajmniej w pewnym stopniu.

Czy jest różnica pomiędzy tak zwanym zebraniem gospodarczym a zebraniem braci starszych i diakonów? Jeśli jest, to jaka?

Tak jak określeń tych używamy tu w Ameryce, to zebrania braci starszych i diakonów są właśnie zebraniami gospodarczymi, o ile to nie są zebrania specjalne na załatwienie jakiej szczególniejszej sprawy. Zwykłe zebrania braci starszych i diakonów, są zebraniami gospodarczymi w tym znaczeniu, że omawiane załatwiane są na nich sprawy gospodarcze zgromadzenia, a przy okazji większych zjazdów (konwencyj generalnych) gospodarcze sprawy tyczące się pracy międzyzborowej. Do gospodarczych spraw zgromadzenia wliczamy sprawy finansowe (dohody i rozchody), sprawy tyczące się wynajmu i utrzymania porządku w lokalu zborowym, sprawy tyczące się biblioteki zborowej, pracy publicznej, porządku zebrań itd. Jakie są gospodarcze sprawy międzyzborowe przytaczać nie będziemy, ponieważ są one zwykle szczegółowo opisane w raportach dorocznych konwencyj generalnych, zazwyczaj w listopadowych wydaniach Straży.

Z pewnością że oprócz zwykłych (zazwyczaj miesięcznych) zebrań gospodarczych, bracia starsi i diakoni, szczególnie w zgromadzeniach większych, miewają też niekiedy innego rodzaju zebrania, które nie są gospodarczymi. Naprzykład, mogą to być zebrania na omówienie pewnych spornych kwestyj doktrynalnych, spraw karnościowych, misyjnych lub t.p.

Czy niewiasta rzekomo poświęcona, wdowa od kilku lat i mieszkająca bez ślubu z innym mężczyzną, ma prawo uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej?

Takie współżycie osób nie złączonych legalnym węzłem małżeńskim, jest potępione nie tylko przez Słowo Boże, ale i przez opinię publiczną. Ono zawsze przynosi złe skutki osobom, którzy to zło praktykują, a szczególnie szkodliwe i niebezpieczne jest dla niewiasty. Jeżeli niewiasta taka przyznaje się do prawdy, to życiem swoim przynosi także wielką ujmę dla tejże prawdy.

Zatem dla własnego dobra i dla dobra prawdy wdowa ta powinna zawrzeć legalny ślub małżeński z tym, z którym razem mieszka, albo też zupełnie z nim zerwać. Dokąd tego nie uczyni, powinna wstrzymać się od uczestniczenia w Wieczerzy Pańskiej; albowiem uczestniczenie w takich warunkach byłoby, mówiąc łagodnie, jedzeniem owego chleba i piciem z kielicha Pańskiego niegodnie, bez odpowiedniego rozsądzania samego siebie i ważności tej drogiej i świętej Pamiątki ustanowionej przez Samego Pana. - l Kor. 11:23-31.

Brat w prawdzie żonaty i ojciec dzieci, z powodu pewnych trudności i nieporozumień rozszedł się z żoną i uzyskał sądowy rozwód. Ożenił się z inną i po pewnym czasie wraz z drugą żoną, uczęszcza na zebrania. Pierwsza jego żona też przychodzi i pomiędzy nią a tym mężczyzną przejawia się nienawiść. Jak w takich okolicznościach mają być dane osoby traktowane przez braci starszych i innych członków zgromadzenia?

O ile przyczyną do rozwodu nie było wiarołomstwo (cudzołóstwo), to według słów Chrystusa Pana (Mat. 19:9), to drugie małżeństwo owego mężczyzny byłoby cudzołóstwem. Jeżeli, jak zaznaczone to jest w pytaniu, ów mężczyzna jest (lub był) w prawdzie, to powinien o tym sam wiedzieć i rozumieć, że lekceważąc i gwałcąc tę biblijną regułę, popełnił poważne zło i że jego dalsze przyznawanie się do prawdy i zgromadzenia przynosi ujmę prawdzie i całemu zgromadzeniu. Byłoby więc rzeczą honorowszą z jego strony, a korzystniejszą dla sprawy Pańskiej i zgromadzenia, gdyby on dalszą styczność z Boskimi rzeczami i z Jego ludem powstrzymał.

Przez wznowienie kontaktu ze zgromadzeniem i przez ujawnianie nienawiści do tej, która była jego pierwszą żoną, on nie tylko że okazuje brak zrozumienia zasad biblijnych ale także brak honoru i poczucia delikatności. Ponieważ obecnością swoją on tylko niepokoi i drażni zgromadzenie, więc przez starszych jak i innych członków zgromadzenia powinien być uważany i traktowany jako obcy (mniej niż gość, sympatyk), bez okazywania mu serdeczniejszej przyjaźni lub jakichkolwiek względów braterskich.