Logo Straży

  • "Chrystus w Was nadzieja ona chwały " - W.T.4841
  • Lecz co mam, toć daję - W.T.5020
  • Myślącym pod Rozwagę - Wpływ Myśli na Okoliczności.
  • Prawdomówność i uprzejmość - W.T.5020
  • Prorocza wizja ostatecznych dni
  • Reguła Pisma Św. do załatwiania różnych nieporozumień - W.T.4984
Rok 1945,
Numer 3


"Tajemnicę onę, która była zakryta od wieków i od rodzajów, ale teraz objawiona jest świętym jego - która jest Chrystus w was, nadzieja ona chwały." - Kol. 2:26-27.

Powyższe świadectwo z pewnymi nieznacznymi odmianami spotykamy w wielu miejscach Nowego Testamentu. O poświęconych dziatkach Bożych jest mianowane, że oni są "w Chrystusie Jezusie", którego Bóg dał za Głowę Kościołowi, który jest ciałem Jego. Jesteśmy "ochrzczeni w Chrystusa." Apostoł wyjaśnia, że było to tajemnicą ukrytą od wieków, lecz teraz zostało nam objawione, że Bóg był w Chrystusa, jednając świat ze samym Sobą. - 2 Kor. 5:19; Kol. 1:26.

Chrystus ten składa się z wielu członków. (1 Kor. 12:12) Grecki wyraz Chrystus jest równoznaczny z Żydowskim wyrazem Mesjasz. Tak w jednym jak i w drugim języku, słowo to oznacza Pomazaniec. W dawnych czasach kapłani byli pomazywani olejkami, jak również i królowie Izraelscy. Ceremonia ta zdaje się figurować pomazanie pozafiguralnych królów i kapłanów. Zatem onym Mesjaszem jest Ten Król i Kapłan, którego Bóg przejrzał przed założeniem świata - ku poniżeniu jednych, a wywyższeniu wszystkich, którzy okażą się posłuszni Jego zarządzeniom.

Obecny wiek Ewangelii jest czasem, w którym ten Mesjasz się przygotowuje. Naprzód Jezus jako Głowa tego Mesjasza, następnie Apostołowie i inne członki tego Ciała w ciągu całego tego wieku. Wiek ewangeliczny skończy się, gdy pełna liczba "wybranych" będzie znalezioną i wypróbowaną. Wtenczas ciało będzie skompletowane a Mesjasz, czyli Chrystus będzie uzupełnionym.

Ta część planu Bożego jest zakryta przed cielesnym człowiekiem, który nic z tego nie widzi. Tylko tacy, którzy czczą Boga odpowiednio i znajdują się w bliskiej społeczności z Nim, z Jego zarządzeniem, mogą te rzeczy widzieć. Były one zakryte przed Żydami, którzy nie widzieli, że Jezus był Głową onego Mesjańskiego ciała, i że miało ono być duchowym a nie cielesnym i że tych, którzy mieli je stanowić, Bóg miał wybrać z pomiędzy wszystkich narodów.

"Wy macie pomazanie od onego świętego i wiecie wszystko."

W świetle tych licznych świadectw Pisma Świętego odnośnie tego przedmiotu, możemy widzieć, w jaki sposób Chrystus jest reprezentowany w nas. W jakiej mierze posiadamy Ducha Świętego w takiej też otrzymujemy to pomazanie. Apostoł Jan mówi nam: "To pomazanie, któreście wy wzięli od Niego zostaje w was"; "Wy macie pomazanie od onego świętego i wiecie wszystko", (1 Jan. 2:27, 20) Te rzeczy są objawione dzieciom Bożym, lecz światu nie są objawione. My wiemy, że mamy zmysł Chrystusowy, który stoi w przeciwieństwie do samolubstwa. To możemy lepiej rozpoznać w drugich niż w sobie. Jak każde dobre nasienie wydaje ze siebie dobry owoc, tak i my, jeżeli trwać będziemy w onym biblijnym winnym krzewie będziemy przynosić owoc tegoż tj. pokorę, cierpliwość, braterską uprzejmość wytrwałość, miłość itd.

Chrystus w was jest nadzieją onej chwały w tym znaczeniu, że temu Chrystusowi, temu Pomazańcowi Bóg obiecał chwałę, cześć i nieśmiertelność, Boską naturę. Tylko ci, co posiadają to pomazanie mogą właściwie posiadać tego Ducha Chrystusowego i mieć tę nadzieję; bo co teraz mamy jest tylko zadatkiem naszego przyszłego dziedzictwa i przedsmakiem tego, co ma nastąpić w przyszłości. Pomazanie to jest także powołaniem do noszenia upokorzeń i hańby w obecnym czasie. "Mówić będą wszystko złe przeciwko wam", którzy to pomazanie macie. "Świat nie zna nas jak i Onego nie zna". (Jan 15:19; 1 Jan 3:1.) To, co teraz mamy, jest gorzkim przedsmakiem, lecz wraz z tym połączona jest radość, której świat nam dać nie może.

W.T.4841


Lekcja z Dziejów Apostolskich 3:1-10

"Moc moja i chwała moja Pan, bo mi się stał zbawieniem." - 2 Moj. 15:2.

Prawdopodobnie niedługo po dniu Pięćdziesiątym (Zielonych Świąt), miały miejsce zdarzenia niniejszej lekcji. W ostatniej lekcji zauważyliśmy jak wierzący, napełnieni nową radością, często udawali się do świątyni na modlitwę i dziękczynienia. Obecna lekcja informuje nas jak Piotr i Jan wstępowali do kościoła w godzinę modlitwy, o trzeciej godzinie po południu. Ci dwaj przebywali z Panem i w społeczności między sobą przez kilka lat. Oba byli uczniami Jana Chrzciciela a przedtem oba razem trudnili się rybołówstwem. W dodatku, ci dwaj doznawali specjalnej łaski z pośród dwunastu, ponieważ byli z Jezusem na górze, z której Jezus był wzięty do nieba, jak również znajdowali się najbliżej Jezusa w ogrodzie Getsemane, itd. Chociaż Piotr prawdopodobnie był najstarszym z uczni a Jan najmłodszy, i chociaż różnili się usposobieniem w wielu względach, to jednak istniał między nimi silny prąd harmonii, ponieważ obydwaj miłowali Pana usilnie i obydwaj posiadali pałające zapałem usposobienie. Rzecz naturalna więc, że ci dwaj towarzyszyli sobie często, ponieważ zgadzali się z sobą usposobieniem. Chociaż dobrze jest, jeżeli silniejsi bracia nieraz modlą się i towarzyszą słabszym, dobrze jest również gdy bracia podobnego usposobienia zbierają się wspólnie aby mieć łączność między sobą i Panem, jak to rzecz się miała w tym wypadku.

Widocznie Apostołowie często udawali się do świątyni i prawdopodobnie obierali tę samą drogę, to jest przez bramę zwaną "Piękną'" i niezawodnie, że chromy żebrak, który od dłuższego czasu był przyzwyczajony i obeznany z tą miejscowością, gdzie szukał jałmużny, widział ich tam prawie w każdy dzień. W istocie rzeczy, nie byłoby zadziwiającym gdyby wiadomość o cudach Dnia Pięćdziesiątego, kiedy to tysiące osób zostało nawróconych, miała szeroki rozgłos i doszła do uszu żebraka, jak i do wielu innych z klasy ludzi religijnych, którzy się codziennie schadzali w świątyni. Oczywiście, więc, żebrak znał Piotra i Jana zanim został uzdrowiony. Wskazywałaby na to jego gotowość wiary, przez którą, przyjąwszy słowa i dłoń Apostoła, został uzdrowiony.

Dlaczego Ap. Piotr w tym szczególnym wypadku raczył uzdrowić żebraka tego nie wiemy, gdyż w owych czasach, kiedy nie było szpitali dla chromych i ślepych, Apostołowie często przechodzili obok innych kalek, których jednak nie uzdrawiali. Przeto zdaje się, że ów mąż chromy był "prawdziwym Izraelitą", na co wskazuje jego zachowanie się, gdy otrzymał od Pana to błogosławieństwo. Serce jego było przepełnione wdzięcznością; czym różnił się od innych żebraków wielce niezadowolonych, którzy wciąż narzekali na swój los i na opatrzność Boską. Gdyby stan umysłowy owego męża chromego był im podobny to po uzdrowieniu zachowałby się obojętnie i zarozumiale w swym zadowoleniu, a nie byłby wdzięcznym, bo czułby, że otrzymał tylko to, co mu się słusznie należało. Tak więc zdaje się, że opatrzność Pańska zaprowadziła Apostołów do owego męża chromego szczególnie z tego powodu. Tak również ma się rzecz obecnie z ludem Pańskim, z tymi, których serca znajdują się we właściwym nastroju. Tacy, w jakichkolwiek okolicznościach znajdują się, będą dziękczynnymi za wszystko cokolwiek opatrzność i łaska Pańska dozwoli by się stało w ich życiu, mimo trudności i doświadczeń. Takich Bóg ma w swej opiece i tacy zawsze mają Jego zapewnienie, że wszystkie rzeczy dopomagają im ku dobremu. Opatrzność Pańska nie zawsze przyniesie takim fizyczne zdrowie i siłę, lecz zapewne przyniesie im najwyższe błogosławieństwo - jak temu kalece w naszej lekcji - znajomość naszego Pana i współdziedzictwo w łaskach duchowych.

W owym czasie nie było środków zapomogi dla ubogich i cierpiących niedostatek, więc proszenie o jałmużnę i dawanie jałmużny było zupełnie słusznym. Zasługą cywilizacji obecnej doby jest to, że opuszczeni i biedni są zaopatrzeni kosztem publicznym - przez podatki na korzyść biednych. Uważamy, że w obecnym czasie byłoby niewłaściwym zachęcać publiczną żebraninę, tak jak w owym czasie było to na miejscu. Jeżeli przyjaciele cierpiących niedostatek nie mogą się nimi zaopiekować, to publiczność w takim razie jest zdolna i może to uczynić i ignorowanie takiej zapomogi wskazywałoby na fałszywą pychę.

Apostoł powiedział, "Srebra i złota nie mam." Nie możemy przypuszczać by to wypowiedzenie rozumieć literalnie, ponieważ w poprzednich wierszach jest zarekordowana sprzedaż dosyć poważnej posiadłości, z której dochód był złożony u stóp Apostołów - dla ich użycia. Lecz niezawodnie apostołowie uważali, że suma ta należała do Pana a nie do nich, więc uważali się za opiekunów tego funduszu. Przypuszczamy więc, że Apostoł miał na myśli, że srebra i złota nie mamy aby ci dać lecz mamy coś lepszego, które Bóg sobie życzy abyśmy rozdawali. Bez wątpienia, to, co Apostołowie rozdawali było więcej wartościowym aniżeli pieniądze dla biednego kaleki.

Podobnie rzecz się ma i dziś; nie jesteśmy w stanie hojnie darzyć tych, którzy udają się do nas po finansową zapomogę. Wszystko cokolwiek Pan włożył do rąk naszych mamy przeistoczyć na duchowy pokarm, odzienie, wzmocnienie i pomoc dla chorych, złożonych grzechem, chromych i tych, których oczy są zaślepione błędem. Przeto i my nieraz jesteśmy zmuszeni się odezwać, "Srebra i złota nie mamy, ale gotowi jesteśmy hojnie obdarzać duchowymi błogosławieństwami, które są bezcenne."

Pamiętajmy na słowa naszego Pana, że "Biednych zawsze macie z sobą; lecz mnie nie zawsze macie." To też szukając sposobności, aby pomóc braciom w Kościele jak też nieszczęśliwym w świecie dobrze jest rozwijać szczodrobliwość, lecz należy również pamiętać, że pomiędzy ludem swoim, Pan umyślnie dozwala na nieszczęście, aby zesłać im błogosławieństwa, na które nie byliby w przeciwnym razie przygotowani. Mamy starać się dopomagać jedni drugim, ale nie sprzeciwiać się działalnościom opatrzności Boskiej, aby ci, którym staramy się dopomagać nauczyli się ważnych lekcji. Nie powinniśmy nigdy zapominać natchnionych słów Apostoła, zapisanych w drugim liście do Tesalonicensów 3:10.

Pan powiedział: "Lepiej jest dawać, aniżeli brać." Niezawodnie, iż każde dziecko Boże przekonało się o prawdziwości tych słów. Bóg jest hojnym dawcą, wierni Jego, w proporcji jak rozwijają w sobie tę charakterystykę szczodrobliwości i wspaniałomyślności, uprawiają w sobie prawdziwie Boską zaletę. "Czyńcie dobrze i pożyczajcie, nic się stąd nie spodziewając (żadnej zapłaty), a będzie wielka zapłata wasza, i będziecie synami Najwyższego." (Łukasz 6:35). Jeżeli nie jesteśmy w stanie, aby dopomóc finansowo lub jeżeli nie możemy tyle dać cobyśmy sobie życzyli tym, którzy są w potrzebie to jednak tak jak Piotr, możemy dać "to co mamy." Nie możemy udzielić zdrowia i siły cudownie jak to uczynił Piotr, ponieważ nie jesteśmy obdarzeni władzami Apostolskimi, ale możemy zawsze dopomóc innym słowem zachęty, dobrotliwym i uprzejmym obejściem się, podając dłoń tym, którzy się znajdują w trudnościach; te rzeczy będą miały większą wartość niż pieniądze i nieraz są więcej ocenione. Nawet nieprzyjaciela powinniśmy nakarmić, jeżeli jest głodny, lecz ani przyjaciel ani nieprzyjaciel nie powinien być zachęcany do lenistwa lub marnotrawstwa.

Zauważmy jak dobitnie Piotr uznał źródło swej mocy i że nie wstydził się uznać ten zarys Boskiej prawdy. Śmiało i odważnie rzekł: "W imieniu Jezusa, Chrystusa Nazareńskiego wstań a chodź!" Nie powiedział - "W imieniu Jezusa, największego z Żydów, wielce poważanego przyjaciela Józefa z Arymatei i Nikodema, jednego z naszych wpływowych władców," ale, ignorując te wszystkie ludzkie słabości, po prostu oświadczył, że moc Jezusa, onego Nazareńczyka, onego wzgardzonego, uzdrowiła chromego. Znajdujemy, że niektórzy z ludu Pańskiego są znacznie mniej odważni od Piotra; skłonni są wstydzić się prawdy, i czynników, których Bóg używa do głoszenia prawdy, z obawy, że odbijałoby się to na nich niekorzystnie. Raczej, powinniśmy postępować śladami Apostoła i odważnie wyznać publicznie to, co ma nad sobą Boskie uznanie. Jakiekolwiek środki lub przewody, Bóg używa w swej służbie, bądźmy pewni, że ma On W tym pewien cel, pewien zamiar, któremu najlepiej się przysłużymy, jeżeli nasze wypowiadania będą proste, otwarte i prawdziwe, jak były Piotra.

Opis o chromym, który "wyskoczywszy, stanął i chodził", wskazuje na pierwsze wysiłki tego, który był chromym od urodzenia i z tego powodu nigdy nie nauczył się chodzić. Lecz siła, która była w nogach jego, obficie świadczyła o dokonanym cudzie. Ten biedny człowiek nie wstydził się przewodów, które Bóg użył do jego uzdrowienia. Głosem wielkim chwalił Boga, a trzymając się swych dobroczyńców, zwracał uwagę na nich i na poselstwo Ewangelii, które oni obwieszczali, co niezawodnie było intencją Pana. Tutaj również znajduje się dla nas lekcja, aby nie wstydzić się tych, których Pan używa w związku z naszym duchowym uleczeniem - więcej wartościowym i godnym ocenienia i uznania przed Bogiem i ludźmi aniżeli jakiekolwiek doczesne błogosławieństwo. Zapewne, że cielesne widzenie, cielesny słuch, cielesna władza chodzenia lub jakakolwiek inna cielesna władza, są małoznaczące wobec duchowego rozjaśnienia, słuchu i siły do chodzenia drogą duchową, ponieważ duchowa radość jest o wiele większa aniżeli cielesna.

Piotr nie szukał chwały dla siebie lecz był on szybki do użycia wszelkiej sposobności jaka się nadarzyła dla chwały Pana i Jego sprawy. A więc gdy się lud zebrał około Piotra, on użył za swe kazanie cud uleczenia chromego - jako objaw mocy zmartwychwstałego Jezusa, działającego przez niego. W prosty i wyraźny sposób powiedział ludowi, że był to ten sam Jezus, którego ich władcy ukrzyżowali około dwa miesiące temu. Piotr jasno zrzekł się jakiejkolwiek mocy posiadanej w sobie, któraby mogła dokonać takiego cudu; jak również nie powiedział, że uleczenie stało się dzięki naturalnemu prawu spowodowanemu wiarą chromego, ani też nie powiedział, że chromy został uleczony przez "Science," twierdząc, że niemoc człowieka jest spowodowana złymi myślami, po usunięciu których następuje ulga. Powiedział on tylko prawdę - że chromy był chory lecz obecnie został uzdrowiony przez moc Chrystusa. Nie pobłażał też słuchaczom, lecz kładł nacisk na odpowiedzialność, która ciążyła nad narodem za ukrzyżowanie tego, który nie tylko, że był niewinny i sprawiedliwy, ale był posłanym od Boga, jako Mesjasz, Książę Żywota.

Tutaj również kryje się dla nas nauka. Gdy uzyskamy uwagę ludzi, nie powinniśmy ją roztrwonić na dyskusjach o niepożytecznych przedmiotach lub chełpieniu się, raczej należy zwrócić uwagę ludzi na dobrą nowinę o Okupie przez drogocenną krew Chrystusa, ku chwale Pana, zwiastując, że wszystkie błogosławieństwa wszelkiego rodzaju spływają jako wynik zasługi onejże ofiary naszego zmartwychwstałego i uwielbionego Pana.

Nasz złoty tekst wyraża serdeczne uczucia każdego członka Domu Wiary. Mocą naszą jest Pan; nie opieramy się na ludzkiej mocy - własnej lub innych ludzi. Opieramy się jedynie na Głowie, Jezusie, od której pochodzą nie tylko prawa, którymi się kierujemy, lecz także siła, kierunek, protekcja i opieka, której potrzebujemy. Pan stał się naszym zbawieniem. On nas zbawił od potępienia grzechu przez wiarę w Jego drogocenną krew; wybawił nas od lubowania się w grzechu. Nie tylko orzeźwił nas, ale wzmocnił nas i umożliwił nam chodzenie wąską drogą, że możemy to czynić z radością i wyskakiwaniem. Tak, On stał się naszym zbawieniem - tym zbawieniem, które w nas dokończy się przy pierwszym zmartwychwstaniu - a które jest już rozpoczęte, ponieważ przeszliśmy z śmierci do żywota i mamy świadectwo Ducha Świętego!

W.T.5020


(Ciąg dalszy z poprzedniego wydania)

Z pewnymi wyjątkami cierpienie jest najczęściej wynikiem złych myśli w pewnym kierunku. Ono objawia, że dana osoba jest w dysharmonii sama z sobą, z prawem swej istoty. Główną i najwyższą użytecznością cierpienia jest oczyszczać i wypalać wszystko bezpożyteczne i nieczyste.

Okoliczności, w jakich człowiek znajdzie się cierpiącym, są wynikiem jego własnej umysłowej dysharmonii. Natomiast okoliczności, w których człowiek znajdzie się uszczęśliwionym, są wynikiem jego własnej umysłowej harmonii. Szczęście, a nie bogactwo materialne, jest miarą dobrego rozmyślania, tak jak nieszczęście (niedola) a nie brak materialnych posiadłości, jest miarą złego rozmyślania. Człowiek może być niegodziwym lub nieszczęśliwym, chociaż jest bogatym; albo może być szczęśliwym chociaż ubogim. Szczęście i bogactwo idą w parze tylko wtedy, gdy bogactwo jest dobrze i mądrze używane; a człowiek ubogi zniża się do stanu nieszczęścia lub nawet niegodziwości tylko wtedy, gdy los swój zacznie uważać za brzemię niesłusznie mu narzucone.

Bieda i folgowanie namiętnościom są to dwie krańcowości nieszczęścia. Obie te krańcowości są jednakowo nienormalne i są wynikiem umysłowego zamieszania. Człowiek nie znajduje się w normalnym, dobrym stanie jeżeli nie znajduje się przy zdrowiu i szczęściu i powodzeniu; a zdrowie, szczęście i powodzenie są wynikami harmonijnego dopasowania wewnętrznej i zewnętrznej strony człowieka z jego otoczeniem.

Człowiek w rzeczywistości zaczyna być człowiekiem (męskim) dopiero wtedy, gdy przestaje narzekać i szkalować, a zacznie szukać za utajoną sprawiedliwością, która reguluje jego życiem; i w miarę jak przystosuje swój umysł do tego regulującego czynnika, on przestaje obwiniać drugich za swój stan i zaczyna budować samego siebie silnymi i zacnymi myślami i przestaje wierzgać przeciwko okolicznościom i zaczyna używać je za lekcje do swego prędszego postępu i za przewody odkrywające mu władzę i możliwości w nim samym utajone.

Prawo, a nie zamęt, jest dominującą zasadą we wszechświecie; sprawiedliwość, a nie niesprawiedliwość jest duszą i substancją życia; i sprawiedliwość, a nie korupcja jest poruszającą siłą w duchowym państwie świata. A ponieważ tak rzecz się ma, człowiek potrzebuje tylko uczynić się dobrym sam, aby zobaczyć, że wszechświat jest dobrym; a w procesie polepszania samego siebie on zobaczy, że w miarę jak odmienia swe myśli wobec rzeczy i innych ludzi, rzeczy te i ludzie odmieniają się wobec i niego. Jest to dalszym dowodem, że człowiek sam jest twórcą i autorem okoliczności, w jakich się znajduje.

(Ciąg dalszy nastąpi)


Lekcja z Mat. 5:33-37 i z Jak. 3:1-12; 5:12.

"Przełóż złożywszy kłamstwo mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, boście członkami jedni drugich." Efez. 4:25.

W ostatniej naszej lekcji porównaliśmy naukę Jezusa z nauką Faryzeuszy, co do wypełniania zakonu. Nasza decyzja była, że "żaden człowiek nie mówił jak On." W niniejszej lekcji zauważymy kontrast pomiędzy Jego nauką, a nauką kapłanów w Jego czasie. Niektórzy starali się ograniczyć nałóg przysięgania, lecz On Wielki Nauczyciel powiedział: "Abyście wcale nie przysięgali." Jakakolwiek przysięga jest niedorzecznością. Ma się rozumieć nie jesteśmy przeciwni solennym twierdzeniom, lub legalnym przysięgom wymaganym przez prawo.

Święty Paweł prawdziwie powiedział, że ci, co otrzymali ducha Bożego, posiadają "ducha zdrowego umysłu." Tacy prędko zaczynają poznawać niewłaściwość mów pustych i grubiańskich, jako też nie uważają za potrzebne zaklinać się lub przysięgać. Już sam fakt, że ktoś głośno zaklina się, iż mówi prawdę, dowodzi, że człowiek taki sam nie spodziewa się, aby słuchający wierzyli jego prostym słowom i tym sposobem daje do zrozumienia, że jego zwykłe słowa nie zasługują na wiarę.

Zauważmy polecenie Mistrza: "Ale mowa wasza niech będzie: Tak, tak; nie, nie; a co więcej nadto jest, to od złego jest." Mistrza mniemanie widoczne jest: że gdy mówisz tak, niechże będzie tak; a gdy mówisz nie, niechże będzie nie! Mów prawdę! Twoi przyjaciele i sąsiedzi po niejakim czasie poznają wartość twej mowy. Innymi słowy, bądź zawsze tak prawdziwym w mowach swoich, że nie będzie potrzeby zatwierdzać ich prawdziwość przysięgą, lub używać jakichkolwiek silnych argumentów na udowodnienie swej szczerości i prawdomówności.

Kaznodzieje powinni być prawdomówni

W drugiej części naszego badania, Św. Jakub upomina: "Niechaj was nie wiele będzie nauczycielami, bracia moi wiedząc, że większy sąd odniesiemy. Albowiem w wielu upadamy wszyscy; jeśli kto nie upada w słowie, ten jest doskonałym mężem, który też może na wodzy trzymać i wszystko ciało." Św. Jakub zdaje się dowodzić, że chociaż wszyscy chrześcijanie powinni okiełznać języki swe, to będący na wyższych stanowiskach są w większym niebezpieczeństwie błądzenia w tym względzie. Mając dar przemawiania i inne sposobności, wywierają oni większe wpływy i w stosunku do tego większa też jest ich odpowiedzialność.

Nie naszą jest rzeczą sądzić nauczających lub innych; jest jeden, który sądzi, to jest Bóg. Jednakowoż obawiamy się, że wielu nauczających, jako też i chrześcijan na wyższych stanowiskach, nie doceniają swych odpowiedzialności za słowa, jakie wypowiadają lub mają sposobność wypowiadać. Wielu mówiło nam, że przez całe lata nauczali rzeczy, w które sami nie wierzyli. Czy nie jest to okropnym i znieważającym dla ich człowieczeństwa? Czy nie jest to złym świadectwem dla ich rodzaju chrześcijanizmu? Możemy jednak radować się, że ostatecznie sumienie ich odniosło zwycięstwo.

Mała zapałka zaczyna wielki ogień

Św. Jakub daje ilustrację dla chrześcijan, aby kiełznali swe języki, na podobieństwo jak konie kiełznane są uzdami. A także aby mieli ster, którymby sterowali bieg swego życia, tak jak sterowane są okręty. Pamiętać powinni, że chociaż język jest najmniejszym członkiem w ciele, jest jednak najbardziej wpływowym. Uderzeniem pięści można też człowieka poważnie uszkodzić, lecz jadowite słowo, podobne strzale zatrutej, wyrządza większą szkodę - sięga daleko i sieje zniszczenie, jakoby pocisk wyrzucony z wielkiej armaty. Więcej nawet: Siła złego słowa może biec telefonicznie, telegraficznie lub przez radio do każdego zakątka ziemi i może być powtarzaną we wszystkich gazetach całego świata. Co za olbrzymia siła, która używana być może ku dobremu lub też złemu!

Nie wszyscy mamy tak szeroką sposobność ku dobremu, lub złemu, lecz w naszych własnych domach, biurach, pracowniach lub sklepach, możemy wywierać wpływy dobre lub złe, sięgające daleko i powodujące radość i zachętę lub też smutek i zniechęcenie.

Z pewnością żaden chrześcijanin nie powinien być niedbałym pod względem trzymania kontroli nad tak wpływowym członkiem jak język. Św. Jakub czyni porównanie: "Oto maluczki ogień jako wielki las zapala," tak samo język może spowodować wielkie zamieszanie i dokonać zniszczenia. Samochwalstwo jest jednym z najniebezpieczniejszych sposobów używania języka, jak to wielu może poświadczyć z własnego doświadczenia. Samochwalstwo często wiedzie człowieka do błędu i trzyma go w nim, ponieważ nie ma dosyć pokory, aby przyznać się do błędu lub winy. Również prowadzi do kłamstwa, z którego niekiedy trudno wywikłać się. Jest ona również dowodem pychy, a więc jest niewłaściwe, niechrześcijańskie.

Słowa zajątrzenia, złości, szyderstwa itp. mogą rozpalić namiętności człowieka na całe jego życie, rozbudzając złą siłę aż do Gehenny, czyli wtórej śmierci. Dlatego Św. Jakub przyrównywa złe słowa do iskier Gehenny, powodujących zniszczenie.

Człowiek nie ukruci go

Św. Jakub wskazuje, że zwierzęta, ptactwo i bestie morskie mogą być opanowane i oswojone przez człowieka, lecz żaden człowiek nie może ukrócić języka drugiej osoby. Nie byłoby nawet bezpiecznym powiedzieć, że upadły człowiek jest w stanie ukrócić swój własny język. Jedyny sposób doprowadzenia swego języka do posłuszeństwa Boskiej woli i uczynienia go pożytecznym sługą prawdy, sprawiedliwości i miłości, jest nawrócić go. A ponieważ język jest tylko przewodem uczuć serdecznych, wynika z tego, że nawróconym powinno być serce. Siła prawdziwego nawrócenia i odrodzenia charakteru tak, że "wszystkie rzeczy stają się nowe," jest z Boga.

Dzieci Boże, pomazane Duchem Św., otrzymują pomoc w panowaniu i ukrócaniu języka swego, jakiej inni nie mają. Jak ważnym więc jest to poselstwo: "Synu mój, daj mi serce twoje," albowiem z niego żywot pochodzi. Z obfitości serca, czyli z serdecznych rozmyślań, usta mówią. Św. Jakub zaznacza, że język cielesnego człowieka jest pełen jadu śmiertelnego, na podobieństwo jadu węża. Niestety, jak prawdziwym to jest, że w naszym upadłym stanie "jad żmii jest pod wargami" człowieka! Jednakowoż gdy stajemy się nowymi stworzeniami, a nowe zamiary i pobudki, rządzone miłością, biorą przewagę nad samolubstwem, wtedy trujący jad ustępuje, a odnowiony umysł nowego stworzenia zacznie używać swych ust na chwałę Bożą i na błogosławienie bliźnich.

W tym miejscu apostoł zwraca naszą uwagę na fakt, że niektórzy, chociaż stali się ludem Bożym i chwalą Boga, nie zdają sobie sprawy z tego, że ten sam język, którym śpiewają hymny ku czci Bożej i modlą się, używają również na oczernianie, obmowy i zniesławienie bliźnich. Niestety, jak prawdziwym jest to orzeczenie! Wiedząc o tym, ci co pragną czynić wolę Bożą i być uczniami Odkupiciela, powinni naprawiać samych siebie. Z jednego źródła nie wypływa woda słodka i gorzka. Powinniśmy więc wiedzieć, że jeżeli językiem wyrządzamy krzywdę bliźniemu, to pod względem naszej społeczności z Bogiem oszukujemy samych siebie. Powinniśmy wiedzieć, że Bóg nie wysłucha modlitw i próśb wychodzących z serca pełnego jadu, nienawiści, zazdrości i walki.

Poniżej podajemy zdania niektórych pisarzy odnośnie złych mów.

Carlyle powiedział: "Mowa sarkastyczna jest własnością diabła."

Faber napisał: "Mowa sarkastyczna, bez względu jak ogładzona, nikogo nie buduje ani pociąga do Boga; przeciwnie, sarkazmem można niekiedy człowieka zmiażdżyć."

W.T.5020


W Pierwszym artykule rozpatrzyliśmy pewne proroctwa, a szczególnie widzenie proroka Abakuka, - wyjątek opisujący rządy dyktatorskie, względnie żywioły radykalne. W niniejszym artykule rozpatrzymy widzenie proroka Izajasza - proroczą wizję ostatecznych dni, jako czytamy: "I stanie się w ostateczne dni, że będzie przygotowana góra domu Pańskiego na wierzchu gór, i wywyższy się nad pagórkami, a zbieżą się do niej wszystkie narody." - Izajasz 2:2.

W świetle innych proroctw ustalamy, że "góra Pańska" przedstawia tu Króletwo Boże a inne góry, królestwa ziemskie i w dowolnym tłumaczeniu podajemy to proroctwo dla łatwiejszego zrozumienia następująco: "I stanie się w ostateczne dni, że na gruzach wzburzonych królestw zostanie ustanowione Królestwo Boże i zapanuje nad całym światem i tylko ono zadowoli wszystkie narody." Następny wiersz potwierdza to tłumaczenie: "I pójdzie wielu ludzi, mówiąc: Pójdźcie a wstąpmy na górę Pańską, do domu Boga Jakubowego, a będzie nas uczył dróg swoich, i będziemy chodzili ścieżkami Jego; albowiem z Syjonu wyjdzie zakon, a słowo Pańskie z Jeruzalemu."

Proroctwo to jest łatwe do zrozumienia, gdyż zrozumiale podaje, iż wielu ludzi z wielkim zadowoleniem wejdzie do Królestwa Bożego - oni z radością będą dowiadywali się o prawdziwej drodze Pańskiej i będą starali się po niej postępować. Aby mogli tą drogą postępować, koniecznie muszą przestrzegać Boskie prawo, podanie przez Syjon, za pośrednictwem drugiej władzy Pańskiej w Jeruzalemie.

Wyłania się teraz pytanie, co należy rozumieć przez słowo Syjon, a następnie co należy rozumieć, przez "słowo Pańskie z Jeruzalemu?" Oto, słowo "Syon" przedstawia pierwszą i najwyższą instancję w Królestwie Bożym, mianowicie przedstawia Chrystusa, Kościół w duchowej fazie. Podczas gdy druga instancja, niższa - jest wyobrażona przez Jeruzalem. Jak prawa dla Stanów Zjednoczonych są tworzone przez kongres i senat, przez dwie izby, tak też władza Królestwa Bożego dzieli się na dwie fazy-duchową i ziemską.

Pierwszą fazę stanowi uwielbiony Pan Jezus Chrystus ze swym Kościołem; będzie tam jedna stolica najwyższa i dwanaście niższych, jak dowiadujemy się z własnych słów Pana Jezusa: - "Zaprawdę powiadam wam, iż wy, którzyście mię naśladowali w odrodzeniu, gdy usiądzie Syn człowieczy na stolicy chwały swojej, usiądziecie i wy na dwunastu stolicach, sądząc dwanaście pokoleń Izraelskich." (Mateusz 19:28) Stolice te będą w pierwszej instancji w fazie duchowej, niewidzialnej dla człowieka. Drugą instancję będą tworzyli święci starożytni - prorocy i patriarchowie wzbudzeni od umarłych w doskonałych ciałach ludzkich, z główną siedzibą w Jeruzalemie. Pismo Św. podaje, że oni będą "postanowieni książętami po wszystkiej ziemi." - Psalm 45:17.

Przez pilne badanie Pisma Św. ustalamy, że w Królestwie Bożym będą dwie fazy - duchowa i ziemska. Jednakże będzie jeden niewidzialny Król, który będzie wydawał rozporządzenia, podobnie jak mamy w Stanach Zjednoczonych. kongres i senat, a najwyższe rozporządzenia wydaje Prezydent. Stąd też i na urząd Prezydenta wysuwani są najzdolniejsi mężowie, aby wydawali odpowiednie rozporządzenia dla obywateli tego kraju. Tak też na najwyższy urząd w Królestwie Bożym, Bóg postanowił Swego własnego Syna, Jezusa Chrystusa, o którym prorok Izajasz powiada: "Oto sługa mój, polegać będę na Nim, wybrany mój, którego sobie upodobała dusza moja. Dam mu ducha swego, On sąd narodom wyda." - Izajasz 40:1.

Na innym miejscu ten sam prorok określa, jaki rezultat będzie tego sądu, jako czytamy: "I będzie sądził między narodami, a będzie karał wielu ludzi. I przekują miecze swe na lemiesze, a włócznie swe na sierpy; nie podniesie naród przeciw narodowi miecza, ani się będą ćwiczyć do bitwy." - Iz. 2:4.

Teraz pytanie się nasuwa, jakiego rodzaju będzie to karanie i kiedy? Apostoł Piotr odpowiada następująco: "I stanie się, że każda dusza, któraby nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu". (Dz. Ap. 3:23) Kara śmierci jest uważaną za najwyższą karę wśród teraźniejszych narodów i tak samo będzie w Królestwie Bożym. Tylko będzie ta różnica, że obecnie kara jest wymierzona po popełnieniu przestępstwa, podczas gdy w Królestwie Bożym każdy zamysł zły będzie karany przed popełnieniem planowanego przestępstwa, gdyż jest napisano, że "nie będą szkodzić ani zatracać na wszystkiej górze (Królestwie) świętej mojej, mówi Pan." - Iz. 65:25.

Władza Laski Żelaznej

Kara prawa Bożego będzie ścisłą dla każdego, nie będzie żadnych przekupstw albo ułaskawień, gdyż Objawiciel Jan powiada: "I będzie ich rządził laską żelazną; jako statki garncarskie (grzesznicy) skruszeni będą." (Obj. 2:27) Jak można teraz pogodzić prorocze orzeczenie - "przekują miecze swe na lemiesze" z powyższym, iż "będzie ich rządził laską żelazną"? W orzeczeniach tych nie ma żadnej sprzeczności. W Królestwie Bożym nie będzie żadnych morderczych narzędzi, a jednak prawo Boże będzie ścisłe, wyobrażone przez laskę żelazną. Objawiciel Jan na innym miejscu określa to rządzenie następująco: "A z ust Jego wychodził miecz ostry, aby nim bił narody; albowiem On je będzie rządził laską żelazną, a On tłoczy prasę wina zapalczywości, i gniewu Boga wszechmogącego. A ma na szacie i na biodrach swoich imię napisane: Król królów i Pan panów." - Obj. 19:15-16.

Wszyscy zgodzimy się z tym, że nie jest tu mowa o literalnym mieczu, któryby wychodził z ust Panującego, ale jest powiedziane o mocy Słowa Bożego. Mocą tego Słowa będą karane i bite wszystkie grzeszne narody. Ten miecz okaże się dużo skuteczniejszym nad oręż literalny. Przykład tego jest podany w Dziejach Apost. 5:1-10, jako czytamy: "A mąż niektóry imieniem Ananiasz, z Safirą, żoną swoją sprzedał majętność. I ujął nieco z onych pieniędzy z wiadomością żony swojej, a przyniósłszy część niejaką, położywszy u nóg Apostolskich. I rzekł Piotr: Ananiaszu, przeczże szatan napełnił serce twoje, abyś kłamał przeciw duchowi świętemu, i ujął z pieniędzy za rolę? Izali to, coś miał nie twoje było? a coś sprzedał, nie w twojej mocy zostawało? Przeczżeś tę rzecz przypuścił do serca twego? Nie skłamałeś ludziom, ale Bogu. Tedy usłyszawszy Ananiasz te słowa, padł ;nieżywy. I przyszedł strach wielki na wszystkich, którzy to słyszeli. A wstawszy młodzieńcy, porwali go, a wyniósłszy pogrzebali. I stało się po chwili jakoby po trzech godzinach, że i żona jego nie wiedząc, co się stało, weszła. I rzekł jej Piotr: Powiedz mi, jeśliście za tyle tę rolę sprzedali? A ona rzekła: tak jest, za tyle. A Piotr rzekł do niej: Przeczżeście się z sobą zmówili, abyście kusili ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, u drzwi są i ciebie wyniosą. I padła zaraz przed nogami jego nieżywą. A wszedłszy młodzieńcy, znaleźli ją umarłą, a wyniósłszy pogrzebali ją podle męża jej."

Powyższy przykład wymownie świadczy o mocy miecza duchowego, o mocy Słowa prawdy, która będzie zastosowaną względem całej ludzkości w tysiącletnim panowaniu Chrystusa Pana. Dla ukarania zamyślanych lub planowanych przestępstw nie będzie potrzeba szubienicy, krzesła elektrycznego, albo karabinu - kara będzie wymierzana podobnie jak została wymierzona Ananiaszowi i jego żonie. Słowo Prawdy jest tak ostre, że przenika aż do kości i szpiku. Przestępcy nie będą mieli czasu popełnić jakiej krzywdy swemu bliźniemu, gdyż na miejscu będą karani, gdy zamyślą jakie zło wyrządzić. Wtedy dosłownie obietnica Słowa Bożego się spełni - "Nie będą szkodzić, ani zabijać na wszystkiej świętej Górze mojej, mówi Pan." Choćby niektórzy chcieli zło wyrządzić, nie będą mogli go wykonać.

W Królestwie Bożym nie będzie wolno czynić źle, ale tylko dobrze, na korzyść ogólną i na swoją własną oraz na chwałę Stwórcy. Teraz nasuwa się pytanie, co wtedy ludzie będą robić? Prorok Izajasz odpowiada: "Pobudują domy, a będą w nich mieszkali; nasadzą też winnice, a będą jeść owoce ich. Nie będą budować tak, aby tam inszy mieszkał; nie będą szczepić, aby inny jadł... nie będą robić na próżno, ani płodzić na postrach; bo będą nasieniem błogosławionych od Pana, oni i potomkowie ich z nimi. Nadto stanie się, że pierwej niż zawołają, Ja się ozwę; jeszcze mówić będą, a Ja wysłucham." - Izaj. 65:21-24.

Pracy będzie pod dostatkiem dla wszystkich i każdy będzie pracował umiarkowanie, nie w pocie oblicza jak pracuje obecnie. Każdy człowiek doprowadzony do doskonałości fizycznej, umysłowej i moralnej z przyjemnością i dla rozrywki swego czasu będzie chciał pracować i widzieć owoce swej pracy, a to według zasady Pisma Św., która powiada: "Kto nie pracuje, niechaj i nie je".

Czy To Będzie Komunizm?

Ktoś może powie, że ustrój ten będzie podobny do ustroju komunistycznego. Chociaż komuniści powołują się na porządek pierwotnych wyznawców Chrystusa, że jakoby oni zaprowadzili komunę, że na ich wzór, komuniści zaprowadzą swoje porządki, to jednak powiadamy, iż komunistyczne rządy są dalekie od sprawiedliwego rządu Królestwa Bożego. Pierwotny Kościół miał wzorowy porządek i tylko wierzący byli obowiązani jego przestrzegać. Ten pierwotny porządek w miniaturze był obrazem na porządek Królestwa Bożego, pod który podporządkują się wszyscy ci, którzy uwierzą w Pana Jezusa Chrystusa, jako swego Odkupiciela i przyjmą Go jako swego Króla.

Przeczytajmy z uwagą opis o tym porządku pierwotnego Kościoła: "A onego mnóstwa wierzących było serce jedno, i dusza jedna, a żaden z majętności swoich nie zwał nic swoim własnym, ale mieli wszystkie rzeczy wspólne. A wielką mocą Apostołowie dawali świadectwo o zmartwychwstaniu Pana Jezusa i była wielka łaska nad nimi wszystkimi. Bo żadnego nie było między nimi niedostatecznego, gdyż którzykolwiek mieli rolę albo domy, sprzedając przynosili pieniądze za to, co sprzedali. I kładli przed nogi Apostolskie, i rozdawano to każdemu, ile komu było potrzeba." - Dz. Apost. 4:32-35.

Zauważmy - "onego mnóstwa wierzących było serce jedno, i dusza jedna", - to piękna rzecz. Chyba dzisiejszy komunizm nie może o sobie tego powiedzieć, aby wszyscy "towarzysze" byli serca jednego i duszy jednej. Oni są dalecy od tego i nigdy u nich to nie nastanie. Taki stan będzie osiągnięty jedynie w Królestwie Bożym. U nich dostęp do najrozmaitszych rzeczy jest za kartkami; panami wspólnych rzeczy są komisarze, a szary robotnik jest na ich łasce. U nich wcale nie mówi się "o zmartwychwstaniu Pana Jezusa", o łasce Bożej dla zbolałej ludzkości, ale o sile dyktatury, dążącej do ujarzmienia całego świata.

Zatem odwoływanie się na porządek pierwotnego Kościoła i porównywanie go z dzisiejszym komunizmem jest niesprawiedliwym. Wobec tego z całą stanowczością powiadamy, że porządek teraźniejszego komunizmu nie ostoi się, ale runie razem z niesprawiedliwą strukturą współczesnego świata - spali się w ogniu anarchii.

Nowe Wywody?

Doktryna ta nie jest nową czyli nie jest interpretacją naszą, ale tak rozumieli apostołowie i o tym głosili. Przeczytajmy kilka wyjątków z listu drugiego Piotra, z rozdziału 3-go: "On pierwszy świat wodą będąc zatopiony, zginął." O potopie wszyscy ludzie wiedzą, że zniszczył ówczesny ustrój społeczny i religijny, co apostoł Piotr nazywa światem. Nie rozumiemy, aby On mówił o zniszczeniu naszej ziemi, ale o ówczesnym porządku. W następnym wierszu ten sam apostoł powiada: "Lecz te niebiosa, które teraz są, i ziemia, tymże słowem odłożone są i zachowane ogniowi na dzień sądny i zatracenie niepobożnych ludzi." W tym wypadku niebiosa wyobrażają niesprawiedliwy ustrój religijny, a ziemia wyobraża zdegradowany ustrój społeczny. Oba te ustroje tworzą obecny świat, który jest skazany na spalenie, nie literalnym ogniem, ale ogniem strasznej anarchii. Przeto nie jest to nauka nasza, ale Pisma Św., jak apostoł Piotr pisał o tym blisko dwa tysiące lat temu.

Ktoś powie, że on już dawno o tym pisał, a jednak dotąd to się nie stało. Odpowiadamy, że Pan Bóg przeznaczył dzień, na dokonanie tego dzieła, o którym apostoł Piotr prorokował następująco: "A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy, w który niebiosa z wielkim trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją, a ziemia i rzeczy, które są na niej, spalone będą." Ludzie na ogół nie wiedzieli o nadejściu tego dnia - o dniu pomsty Boga na grzeszny świat. Ale wierzący naśladowcy Pana Jezusa byli poinformowani o tym, jako czytamy:

"A gdy siedział na górze Oliwnej, przystąpili do Niego uczniowie osobno, mówiąc: Powiedz nam, kiedy się to stanie, i co za znak przyjścia Twego i dokonania świata? I odpowiadając Jezus, rzekł im: Patrzcie, aby was kto nie zwiódł. Albowiem wielu ich przyjdzie pod imieniem moim, mówiąc: Jam jest Chrystus; i wielu ich zwiodą. I usłyszycie wojny i wieści o wojnach; patrzcie abyście sobą nie trwożyli; albowiem musi to wszystko być; ale jeszcze nie tu jest koniec. Albowiem powstanie naród przeciwko narodowi, i królestwo przeciwko królestwu, i będą głody, i mory, i trzęsienia ziemi miejscami. Ale to wszystko jest początkiem boleści." - Ew.. Mateusza 24:3-8.

Wszyscy zdrowo myślący przyznają, że te wydarzenia działy się i dzieją się na świecie, co dla wierzących jest znakiem wtórej obecności Chrystusa Pana na ziemi. Namnożyło się wiele najrozmaitszych kościołów i sekt. Każdy z tych kościołów rości sobie pretensję, że jest prawdziwym Kościołem i jedni drugiego wzajemnie zwalcza. Wyznawcy każdego poszczególnego kościoła mają wmówione, że tylko ich kościół jest prawdziwy i gotowi są nawet życie położyć w obronie swych wierzeń. Po większej części oni polegają, na tym, jak wierzyli rodzice i przodkowie. Wielu nie ma odwagi do gruntownego zbadania w tym względzie nauki Pisma Św. - nauki, którą głosił Chrystus Pan i Jego apostołowie. Stąd też ludzie na ogół nie są świadomi o rzeczach, o których winni wiedzieć. Na przykład wypadki powyżej określone przez Pana nie były świadome ludziom przed czasem, aż nastały. Wszak one były przepowiedziane i spełniły się w oznaczonym czasie, jak Bóg przez proroka Izajasza przepowiedział: "Oto pierwsze rzeczy przyszły, Ja też nowe opowiadam, pierwej, niż się zaczną, dam wam o nich słyszeć." - Izajasz 42:9.

Pytanie, jakie pierwsze rzeczy miały się stać? Odpowiadamy, przepowiadane wydarzenia przez Pana Jezusa i w trakcie wypełniania się ich Bóg powoduje lud swój do opowiadania nowych wydarzeń. My dziś mówimy o nowych wydarzeniach; mówimy, że nadejdzie trzecia faza ucisku na świat, wyobrażona przez ogień.

Ostatnie dwie wojny światowe i stosunkowo w krótkim okresie czasu, od roku 1914. Pismo Św. zalicza do ogólnego ucisku świata, który najprawdopodobniej potrwa lat czterdzieści. Przed upływem tego okresu, jak można się spodziewać, nastanie trzecia wojna, czyli ostatnia faza przepowiedzianego ucisku, którą apostoł Piotr nazywa symbolicznie ogniem czyli anarchią.

Cel Kazania Ewangelii

W międzyczasie jest wydawane świadectwo o tym, co ma się dziać, jak Chrystus Pan powiedział: "I będzie kazana ta ewangelia Królestwa po wszystkim świecie; na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec." (Ew. Mateusza 24:14) Pytanie, co znaczy Ewangelia? Słowo Ewangelia oznacza radosną nowinę - nowinę o ustanowieniu Królestwa Bożego na ziemi, o zaprowadzeniu wiecznego pokoju, o przekuciu morderczych narzędzi na rolnicze, o zbrataniu się wszystkich narodów, o zgodzie i jedności wszystkich ludów i języków. Taka Ewangelia miała być głoszona, taka Ewangelia właśnie jest głoszona przez wierny lud Panu, lecz nie na nawrócenie wszystkich ludzi, ale jedynie nadanie świadectwa im, że Bóg przez Syna Swego, Pana Jezusa Chrystusa ustanowi swoje Królestwo, które zleje obfite błogosławieństwa na wszystkich, którzy podporządkują się pod prawo Jego.

Po usunięciu niesprawiedliwych niebios i niesprawiedliwej ziemi, (ustroju samolubnego), apostoł Piotr powiada - "Lecz nowych niebios i nowej ziemi według obietnicy Jego oczekujemy, w których sprawiedliwość mieszka" - 2 Piotr 3:13.

Apostoł Piotr polegał :na obietnicy Słowa Bożego, dlatego głosił, że Bóg ustanowi "nowe niebiosa", nie literalne, ale nową duchową władzę po ukompletowaniu prawdziwego Kościoła Chrystusowego, składającego się ze 144,000 członków, wybieranych w całym okresie wieku Ewangelii, ze wszystkich narodów i języków. Prorok Izajasz nazywa tę duchową władzę Syonem.

Dalej Apostoł Piotr powiada, że Bóg ustanowi "nową ziemię"; ale i tu nie jest mowa o literalnej ziemi, bo jak w potopie ziemia nie była zniszczona, tak też i po ostatnim ucisku literalna ziemia pozostanie, natomiast zostanie stworzony nowy ustrój społeczny, określony przez "nową ziemię", pod dyrektywą świętych Starego Testamentu, proroków i patriarchów, a władzę tę prorok Izajasz określa przez "Słowo Pańskie z Jeruzalem."

Pilne zbadanie powyżej przytoczonych proroctw odpowiadających dzisiejszym wypadkom na świecie, z modlitwą do Boga, rozjaśni umysł czytelnika i pomoże poznać piękny i wzniosły Boski Plan ku błogosławieniu całej zbolałej i wzdychającej ludzkości.


"Jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, idź, strofuj go między tobą i onym samym; jeśli cię usłucha, pozyskałeś brata twego, ale jeśli cię nie usłucha, przybierz do siebie jeszcze jednego albo dwóch, aby w uściech dwóch albo trzech świadków stanęło każde słowo. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz Zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał niech ci będzie jako poganin i celnik." - Mat. 18:15-17.

Nie możemy sobie wyobrazić wypadku, w którym brat z przeciętną inteligencją potrzebowałby w sprawie jakiegoś nieporozumienia innej zachęty i dorady, od tej, jakiej udzielił nam Pan Jezus i która skreślona jest w naszym tekście. Jeżeli ktoś ma zwyczaj wtrącania się niepotrzebnie w cudze sprawy, rzekomo z intencją okazywania sympatii, lub t. p., to im prędzej się spostrzeże, iż sposób takiego postępowania jest złym, tym lepiej. Taki powinien uczyć się, by umysł swój naginać do postępowania według niewątpliwych instrukcji Pisma Świętego. Takiemu, co ma skargę przeciwko bratu, Pan tak mówi: "Idź, strofuj go pomiędzy tobą i onym samym." Jeżeli sprawa jest za mała, aby ją wspominać bratu, którego ona dotyczy, to jest ona za mała, aby się nią w ogóle zajmować, więc powinna być zapomnianą.

Nie ma żadnych wyjątków spod reguły opisanej w Ewang. Mat. 18:15-17; lecz mogą być okoliczności, gdzie reguła ta może być odmiennie tłumaczona i zastosowana. Na przykład: Jeżeli sprawa miała miejsce w rodzinie, mogą zachodzić okoliczności, gdzie właściwym byłoby udać się do głowy rodziny. Jeśliby to było w jakiejś instytucji, a osoba obwiniona byłaby w danym wypadku tylko przedstawicielem pewnego stowarzyszenia, to byłoby rzeczą właściwą udać się do głowy danego stowarzyszenia. Taki sposób postępowania byłby stosowaniem się do reguły zapisanej u Mat. 18:15-17, według logicznej strony tych tekstów. Lecz takie stosowanie tej reguły zachodzi tylko w wypadkach wyjątkowych; gdzie pomimo technicznych różnic nie potrzeba reguły tej ignorować ani jej odsuwać, ale stosować ją należy według mądrości w jakiej dana sprawa powinna być załatwiona.

Bez wątpienia, że większość kłopotów na świecie powstaje z powodu różnych niezrozumień. Należy przeto, aby każdy z ludu Bożego "przyoblekł miłość, która jest związką doskonałości" (Kol. 3:14). Mogą jednak zajść okoliczności, w których ktoś, czując się pokrzywdzonym może z całą właściwością udać się do brata rzekomo krzywdę czyniącego i starać się sprawę wyświetlić. Wyniki takiego postępowania byłyby z pewnością korzystne w każdej sprawie.

Instrukcja zapisana u Mat. 18:15-17 daną jest jedynie Kościołowi, przeto nie może być stosowaną do obcych. Lecz ktokolwiek nauczy się stosować do tej reguły w swoim postępowaniu względem braci, ten pozna, że jest to najmądrzejsza metoda postępowania we wszystkich sprawach życia. Wobec tego, naturalną jego skłonnością będzie stosować tę samą zasadę także do spraw ziemskich i do ludzi światowych. Musi on jednakowoż baczyć, aby posługując się tą regułą względem świata czynił to w sposób mądry i właściwy. Niektóre piękne i kosztowne rzeczy należące do Kościoła, mogą być przez świat zbezczeszczone. Dla tego Pan Jezus napominał, abyśmy nie rzucali "pereł naszych przed świnie". - Mat. 7:6.

Chociaż starać się mamy czynić dobrze wszystkim, to jednak w naszym postępowaniu względem braci powinna ta zasada być szczególnie zrozumiana i stosowana. Możemy także powiedzieć, że niektórzy z ludu Bożego posługują się tą regułą całkiem niewłaściwie gdy stosują ją do spraw małoznacznych. Na przykład: Jeżeli jaki brat zauważy, że drugi brat będący w prawdzie wyróżnia go w swoich uczuciach a innego traktuje lepszą serdecznością aniżeli jego samego, to nie powinien się tym gorszyć ani gniewać, powinien; raczej sobie powiedzieć: "Są przecież różne charaktery i różne upodobania; brat A. widocznie upodobał sobie brata B. więcej niż mnie lub drugich. Radbym aby brat A. mógł mnie miłować; aby nie żywił do mnie uprzedzenia i nie czynił mi krzywdy". Nie ma nic takiego w Słowie Bożym co by wskazywało, że bracia mają być wszyscy jednakowo cenieni!

Pan Jezus sam ujawnił pewne wyróżnienie w Swej miłości. Wyróżnienie Jego nie miało jednak cech stronnictwa, lub obłudy. Z powodu różnic charakterów i upodobań jakie zachodzą w naszej upadłej naturze ludzkiej, niektórzy bracia są więcej zbliżeni do nas pod względem swych upodobań, aniżeli drudzy. Powinniśmy przeto kontentować się tym, że bracia nas miłują i powinniśmy się starać, aby zasłużyć sobie na miłość, a możemy to uczynić przez odnoszenie się do nich słowami i czynami nacechowanymi miłością, a tym sposobem zaskarbiać sobie coraz więcej ich miłość i poważanie. Przez czynienie wymówek tym, którzy nas nie miłują w dość wysokiej mierze, nie możemy od nich pozyskać większego szacunku, ale jedynie przez wyrabianie w sobie charakteru, który zasługiwałby na większy stopień miłości.

Jeśliby ktoś podniósł podobną kwestię bądź według reguły zapisanej u Mat. 18:15, bądź inaczej, należałoby mu dać taką radę: "Brat A. nie zdaje się żywić żadnych złych uczuć do ciebie, bracie." Gdyby brat B. skarżył się dalej, że brat A. nie darzy go taką miłością i przyjaźnią jak darzy brata C., to możnaby mu odpowiedzieć: "Drogi bracie, czy my nie mamy prawa mieć bliższej społeczności z jednym bratem, jeżeli nie krzywdzimy drugich? Ja myślę, że możemy, a nawet nasz Pan sam dał nam podobny przykład. Nie znaczy to, że ja mam cię traktować szorstko. Nie jest to żadnym złem, gdy ktoś ma większy szacunek dla jednych niż dla drugich, jeśli tylko nie używa tego wyróżnienia na rozmyślne ubliżanie drugim."

Różne stopnie miłości

Miłość nie jest sprawiedliwością. Miłości nie można nikomu nakazać; ona może być pobudzoną i potrzeba mieć słuszny powód do miłości. Byłoby rzeczą całkiem niewłaściwą mówić, żeby ktoś miłował Boga, podczas gdy ten Bóg byłby istotą niegodną miłości. Czy moglibyśmy miłować jakiekolwiek stworzenie niezasługujące na miłość? Miłujemy braci, ponieważ widzimy w ich intencjach pewne podobieństwo Boże. Do miłowania ich pobudza nas także i to, że oni, jak i my, oddali swe serca Bogu.

Gdy członek Zgromadzenia jest moralnie upadłym, w takim razie nie możemy ku niemu czuć miłości, a zamiast okazywania mu szacunku możemy tylko mieć politowanie. O ile w pewnym bracie, lub siostrze dostrzegamy podobieństwo obrazu Chrystusowego o tyle możemy ich prawdziwie miłować, lecz do każdego brata i do każdej siostry powinniśmy się odnosić szczerze, czyniąc im dobrze; ma się rozumieć, że podobną miłość powinniśmy stosować do wszystkich ludzi, na ile tylko nadarza się sposobność.

Największa trudność w sprawie nieporozumień jest, że rada Pańska nie jest dość ściśle przestrzegana. Bracia zacni, dobrzy i pragnący uczciwie postępować, którzy zdają się być dość kompetentni do radzenia drugim, myślą nieraz, że ich sprawa różni się od spraw innych braci i w załatwianiu tejże ujawniają brak odpowiedniego rozsądku. Zamiast udać się do brata i powiedzieć mu: "Bracie, przyszedłem do ciebie w pewnej małej sprawie, stosując się do rady zapisanej u Mat. 18:15-17"; to przeciwnie, spotyka tego brata i mówi: "Bracie, tyś uczynił to a to." Udaje się do tego brata nie w zamiarze dojścia do porozumienia, ale w celu wykazania, że mu się stała krzywda. Nie jest to właściwy sposób załatwiania tego rodzaju sprawy. Jak jest pewnym, że sprawiedliwość jest gruntem stolicy Bożej, tak również jest pewnym, że ci, co w taki sposób postępują nie stosują się do zasad sprawiedliwości. Nie wyrabiają w sobie odpowiedniego charakteru i tacy nie zdobędą nagrody, jeżeli nie zmienią swego postępowania.

Duchem przykazania Bożego w tym względzie jest, aby bratu pomóc a nie, żeby mu czynić wyrzuty, drażnić go, wyszydzać, lub wmawiać w niego coś takiego czego wcale nie miał zamiaru uczynić, lub wywracać i wykręcać znaczenie słów przez niego wypowiedzianych. Ktokolwiek posiada właściwego ducha, czynić tego nie będzie. W takim duchu nie godzi się zbliżać do żadnego brata. Sprawę jakiegokolwiek nieporozumienia należy się traktować możliwie najdelikatniej, a gdy uczyniliśmy z naszej strony wszystko, co tylko było możliwie a zło nadal jest czynione, w takim razie nie powinniśmy więcej o tym mówić. Ktoś mógłby powiedzieć: "Lecz ten brat choć wie, że mi złość wyrządził, to jednak mnie nie przeprosił." Takiemu odpowiadamy: Pan Jezus nic nie nadmienił o przepraszaniu. Jeżeli jednak obwiniony brat zobaczy, że wyrządził krzywdę a nie nagrodził jej, ani przeprosił pokrzywdzonego, to wyrządza szkodę sam sobie.

Unikajmy wtrącania się do czyich spraw

Jeżeli następny krok zalecony u Mat. 18:15-17 byłby konieczny, to powinien być podjęty dopiero po dobrej rozwadze i modlitwie by się upewnić, jaką jest wola Boża w danej sprawie. Ten, co zamierza podjąć ten krok, powinien się najpierw upewnić czy sprawa jest dostatecznie ważna, aby niepokoić nią drugich braci; powinien się także upewnić, czy ta sprawa dotyczy jego a nie drugich; czy postępek jego nie jest jedynie wtrącaniem się w cudze sprawy; czy sprawa, o którą on brata oskarża nie jest przestarzałą. Jeżeli tak się rzecz ma, przybierz sobie dwóch braci, ale nie mów im: "Ja biorę was na świadków, więc starajcie się trzymać moją stronę." Możebnem jest, że w całej tej sprawie ty sam jesteś stroną błądzącą, a jeżeli tak jest, to powinieneś postarać się, abyś naprawił samego siebie, zamiast naprawiać drugiego.

Gdy się upewnimy, że sprawa jest dosyć ważna, powinniśmy przybrać dwóch takich, o których myślimy, że są przyjaciółmi brata, który nas ukrzywdził oraz ludźmi zdrowo myślącymi i w Zgromadzeniu poważanymi. Gdy znajdziemy się z przybranymi świadkami u brata, z którym mamy nieporozumienie i gdy sprawę przedstawimy, wtenczas byłoby właściwą rzeczą, aby przybrani bracia udzielili nam swej rady. Jeśli rada ich byłaby zdrową i możliwą do przyjęcia, powinniśmy się do niej zastosować i zawrzeć z bratem pokój i zgodę.

Gdyby zaś ten sposób nie przyniósł pożądanego skutku i szkodliwa działalność oskarżonego trwałaby nadal, to byłoby z naszej strony rzeczą właściwą przedstawić tę sprawę Zborowi. Ci dwaj bracia, którzy byli z nami i wraz z nami zadecydowali, że było rzeczą niemożliwą nakłonić brata źle czyniącego do naprawy, powinni powiedzieć starszym zborowym, że mają do przedstawienia Zborowi pewną sprawę, lecz oskarżeń przed braci starszych wnosić nie powinni. Tylko Zbór ma wysłuchać sprawę, aby mógł zadecydować czy jest rzeczywiście uzasadniony powód do skargi. Wszystko, co bracia starsi dotąd powinni wiedzieć, to tylko to, że jest pewna sprawa do przesłuchania. Bracia starsi wtedy powinni zwołać specjalne zebranie, uwiadamiając wpierw Zbór, że jest pewna sprawa do rozważania przez zgromadzenie, oraz zapytać, kiedy byłby najodpowiedniejszy czas dla zgromadzenia zebrać się i sprawę wysłuchać. Tedy Zbór powinien wyznaczyć czas, w którym ma się odbyć zebranie w celu wysłuchania tej sprawy.

Przy tej sposobności byłoby rzeczą właściwą, aby brat, przeciwko któremu zarzuty mają być wnoszone, powiedział starszym braciom: "Prawda, że ten brat mię oskarżył i następnie wraz z nim dwóch innych braci przyszło do mnie, lecz ja, bracia twierdzę, że to oskarżenie jest nieuzasadnione, bo rzecz ta jest moją prywatną sprawą i inni nie mają z nią nic do czynienia"; lub też cokolwiekbądź innego chciałby powiedzieć. Wtenczas powinny być stawione dowody, iż sprawa jest rzeczywiście tego rodzaju, że powinna być wniesiona przed Zbór, powinny być przedstawione dowody, że nie jest to samym tylko wtrącaniem się w cudze sprawy, ponieważ Zborowi nie należy się brać jakiegokolwiek udziału w sprawie, która okazałaby się wtrącaniem się w czyjeś prywatne sprawy.

Wtenczas byłoby rzeczą właściwą dla starszych, dowiedzieć się o sprawie tej tyle, aby mogli zadecydować czy sprawa jest natury prywatnej, czy też jest dość ważna, aby ją Zbór rozsądzał. Jeżeliby zauważyli, że sprawa nie powinna być wnoszona przed Zbór, w takim razie temu, co się czuje poszkodowanym powinni powiedzieć: "Ten brat nie wyrządził ci żadnej szkody"; lecz gdyby którakolwiek strona obstawała za tym, że sprawa ma być rozpatrywana przez Zbór, według Mat. 18:15-17, a starsi Zborowi nie byliby chętni, aby przed Zbór ją wnosić, wtenczas byłoby właściwym, aby Zbór zadecydował czy uważa za właściwe, aby Sprawę tę wysłuchać czy też nie.

Jak przeprowadzać sąd kościoła

Gdy sprawa już przyjdzie przed zgromadzenie, to obie strony powinny otrzymać sposobność przedstawienia sprawy - jedna, by przedstawiła swoje zarzuty, a druga, by mogła odpowiedzieć. W całej tej procedurze nie powinno się pozwalać na jakiekolwiek złośliwe uwagi, lub słowa. Osoba, któraby się nimi chciała posługiwać, powinna być za to zganiona, a postępek jej uznany za złe sprawowanie się. Takim jest sposób, jaki nasz Pan zamierzył, aby w podobnych sprawach postępować. Punkt, o którym zawsze powinno się pamiętać jest ten, aby lud Boży, bądź pojedynczo, bądź zbiorowo nie zajmował się wtrącaniem w cudze sprawy. Ludzie marnują wiele czasu na złe mowy i rady w sposób zupełnie przeciwny Złotej Regule i przepisom podanym w Ew. Mat. 18:15.

Jeżeli zgromadzenie po cierpliwym wysłuchaniu wyraźnych, pewnych i dość poważnych zarzutów dojdzie do przekonania, że osoba, przeciwko której skarga została wniesiona, nie przestaje źle czynić, pomimo podjętych przeciw niej kroków, to powinno zadecydować, że jest ona winną w tym, o co była oskarżoną. Decyzja Zboru powinna zapaść o ile możliwe jednogłośnie; osobiste względy powinny być wykluczone, a ponieważ Zgromadzenie nie wydaje na nikogo wyroku, by kogo skazać na wieczne męki, lub jaką inną karę, więc decyzja zgromadzonych członków Zboru nie powinna nakładać na nikogo jakiejkolwiek kary; oni tylko oświadczają winnemu bratu, lub siostrze, że jego, lub jej postępowanie jest przeciwne Pismu Świętemu; i że jeśli tego postępowania nie zmienią, to nie mogą być nadal traktowani jako należący do zgromadzenia ludu Bożego.

Pozbawiając taką osobę naszej społeczności nie mamy wyrządzać jej nic złego, bo nie czynimy tego celnikom i grzesznikom, lecz celnika ani grzesznika nie zapraszamy do brania udziału w u-słudze czy to jako starszy, czy diakon, czy też w jakiejkolwiek innej usłudze; taki brat nie ma być powoływany do modlitwy, ani do czegokolwiek takiego, do czego nie byłby powoływany obcy. Tym sposobem zgromadzenie pozbawia go swej społeczności. Jest on wciąż jeszcze bratem, lecz pozbawionym bliskiej społeczności, ponieważ nie usłuchał głosu Zgromadzenia, które wypowiedziało się według Pańskiej wskazówki.

Jednak jest rzeczą możliwą dla całego zgromadzenia, popełnić omyłkę przy rozsądzaniu podobnej sprawy i oświadczyć się przeciwko bratu, któryby miał zupełną słuszność. W takim wypadku brat ten mógłby powiedzieć: "Drodzy bracia! Oceniam wasz pogląd na tę sprawę i bardzo mi przykro, że sposób mojego postępowania w tej sprawie wydał wam się godny potępienia. Przyrzekam wam naprawę w tej sprawie o tyle, o ile tylko będę mógł. Chociaż, chcąc być sprawiedliwym dla samego siebie, ja nie mogę zmienić mojego zapatrywania, to jednak szanując waszą jednogłośną decyzję nie będę kierował się swoim sądem, chociaż czuję, że jest on właściwym. Jeśli czyniąc to ja poniosę pewną niesprawiedliwość, to ufam, że Pan policzy mi to jako część mojej ofiary za ciało Jego, którym jest Kościół. Przeto, drodzy bracia, dziękując wam za wasze uprzejmie wyrażone uczucia, to jednak oświadczam, iż one nie były wobec mnie sprawiedliwymi. Mam nadzieję, że jeśli pogląd wasz na tę sprawę ulegnie kiedykolwiek zmianie, to nie omieszkajcie mi o tym powiedzieć."

Jeżeli oskarżony brat byłby rzeczywiście winien, to może gotów byłby powiedzieć: "To tedy wyrzućcie mię ze swego grona". Zgromadzenie mogłoby mu na to powiedzieć: "My cię nie wyrzucamy. Nie mów, że się od nas odłączysz. My nie chcemy uwagi twej rozumieć za twoją ostatnią odpowiedź. Mamy nadzieję, że Pan da ci poznać, że nasz postępek w tej sprawie był dla ciebie bracie jak najbardziej uprzejmym i braterskim, oraz że obowiązkiem naszym teraz jest zastosować się do zdania Zboru. Jeżeli zaś Pan nam pokaże, żeśmy zbłądzili, to chętnie się do tego przyznamy. W międzyczasie zaś, bracie, my nie mamy wcale zamiaru cię krzywdzić tylko chcemy wykonać nasz obowiązek wobec naszego Pana i Jego Słowa."

Takie postępowanie byłoby właściwe; zapory pomiędzy braćmi stawiać nam nie należy. Nie małą szkodę moglibyśmy wyrządzić obwinionemu bratu, gdybyśmy mu powiedzieli: "Nie pokazuj się tu prędzej, aż odwołasz każde słowo, któreś powiedział." Większość ludzi ma tyle poczucia swej godności, że po takim oświadczeniu może by się więcej nie wrócili; mogliby to uczynić gdyby był okazany Duch Pański, Duch Miłości i sprawiedliwości.

W.T.4984