"Chodźmy uczciwie jako we dnie"

"Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa." - Rzym. 18:14.

Fragmenty nie czytelne.

Powyższy ustęp z listu do Rzymian jest dobrą nauką odnoszącą się do wstrzemięźliwość. Pośrednio zaś, obejmuje w sobie także naukę odnoszącą się do wszystkich myśli, słów i czynów poświęconego chrześcijanina. Rozpoczyna on się określeniem Boskiego prawa, wykazując zrozumiały charakter tegoż, oraz stosuje się do wszystkich spraw życia. 'Nikomu nic winni nie bądźcie, tylko abyście się społecznie miłowali. Tego zobowiązania względem drugich nigdy pozbywać się nie możemy. Każdego dnia i każdej godziny, oraz we wszystkich sprawach codziennego życia, zobowiązanie to spoczywa na nas. Inne długi i zobowiązania możemy czasami miewać i załatwić się z nimi raz na zawsze, lecz ten dług miłości, ta esencja Boskich przykazań, jest naszym stałym zobowiązaniem wobec Boga, wobec Zboru, wobec naszych rodzin, wobec wszystkich ludzi, a nawet nieprzyjaciół. Czemu? Ponieważ, "kto miłuje bliźniego zakon wypełnił." Nic dziwnego więc, że ani jeden Izraelita nie mógł wypełnić zakonu. Nic też dziwnego, że żaden poganin ani próbował go wypełnić! Jedynie chrześcijanom spłodzonym z ducha świętego Pismo Święte poleca zachowywanie tego prawa miłości. Ci tym samym otrzymują pomoc Boskiej łaski w ich codziennym życiu, oraz miłosierdzie Boże w Chrystusie, na pokrycie ich wszystkich niedoskonałości, wszystkich nie rozmyślnych uchybień. Jednakowoż spodziewanym jest od tych poświęconych, że oni będą zachowywać to prawo. Komukolwiek nie będzie dostawać na tym w duchu, czyli w intencjach serca, taki nie jest odpowiednim do Królestwa, czyli nie znajdzie się w "Małym Stadku." Co więcej, nie będzie on nawet zaliczony do klasy "Wielkiego Grona," ponieważ Bóg nie udzieli żywota wiecznego nikomu, jak tylko tym, którzy w obecnym czasie dojdą do tego stanu miłości w swym sercu, jak również i woli, czyli intencji; zaś w Tysiącleciu, tylko ci otrzymają żywot, co osiągną doskonałą miłość istotnie.

Miłuj bliźniego jako siebie samego

Apostoł wylicza następnie niektóre poszczególne przykazania, mianowicie przykazania przeciwko cudzołóstwu, zabójstwu, kradzieży, fałszywego świadectwa i pożądliwości. Wszytkie te przykazania przewidują upadły stan umysłu tych, którzy nie są w harmonii z Bogiem, czyli serce samolubne. Czy nie samolubstwo powoduje do pożądania cudzych rzeczy? Czy nie samolubstwo prowadzi do fałszywego świadectwa? Co jak nic samolubstwo i chciwość pobudza do kradzieży? Czy nie samolubstwo, które jest hołdowaniem swym żądzom i namiętnościom, jest powodem do wszeteczeństwa i mordów? Treścią tych jak: wszystkich innych przykazań jest miłość, taka sama miłość dla bliźnich jaką mamy dla samych siebie; takie same zainteresowanie w powodzeniu i szczęściu bliźnich jakie mamy w swym własnym. Ktokolwiek dochodzi do stanu zupełnego poświęcenia się Bogu, i został spłodzony z ducha świętego, ma przed sobą te wielkie zadanie - by nauczyć się miłować bliźniego jak samego siebie.

Słusznie dodaje Apostół: "Miłość bliźniemu złości nie wyrządza," czyli żadnej, choćby najmniejszej szkody. Miłość pobudza nas,, by być tak bacznym na zdrowie naszego bliźniego jak na nasze własne; tak bacznym na jego czy to reputację, czy posiadłość, czy też uczucia jak na nasze własne. Jak cudownym będzie ten świat gdy w Królestwie miłego Syna Bożego, w wieku Tysiąclecia zostaną wszyscy doprowadzeni do doskonałości umysłowej, moralnej i fizycznej - do pierwotnej doskonałości ludzkiej natury, na wyobrażenie i podobieństwo miłości Bożej - po wytraceniu tych, co nie zechcą współdziałać i czynić dobrze.

Czas, by się obudzić

Musimy mieć na uwadze, że Apostoł w tym liście odzywa się do chrześcijan, w których nowe życie zostało zapoczątkowane. Jego wyrażenia zawierają w sobie to, o czym wiemy, że się często trafia, mianowicie pierwsze doświadczenia chrześcijanina po odwróceniu się od grzechu ku sprawiedliwości, od niewiadomości i przesądów, do wiary i umiejętności, od stanu w którym się było oddalonym od Boga, do stanu członkostwa w rodzinie Bożej, że po niejakim czasie, przychodzi pewnego rodzaju zaniedbywanie się, duchowe drzemanie. Duch tego świata przychodzi i zagraża przemożeniem i osłabieniem Nowego Stworzenia. Wzniosłe prawdy poczynają tracić swoją świeżość, piękność i smak. Rodzi się pożądanie czegoś nowego, co też chętnie dostarczane jest przez onego nieprzyjaciela, pod pozorem lepszego światła, lub w mniejszym lub większym stopniu pozwalania sobie na rzeczy ziemskie.

Siła nowego życia słabnie i następuje duchowy letarg. Radość otrzymana z poznania, iż grzechy zostały nam przebaczone, i że zostaliśmy przyjęci do rodziny Bożej, jak również wyrozumienie konieczności uczenia się w szkole Chrystusowej, bywają stosunkowo zapominane. Niektórzy z takich wołają od czasu do czasu: "Gdzież się podziała ta błogość, jakiej doświadczałem gdym najpierw poznał Pana ? Gdzie się podział on orzeźwiający duszę pogląd na Jezusa i Jego Słowo?" Takie wołanie obejmuje w sobie przebudzanie się, do jakiego właśnie zachęcić chce Apostoł, mówiąc: A to czyńcie, wiedząc czas, iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili, albowiem teraz bliższe nas jest zbawienie aniżeli kiedyśmy uwierzyli. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył; odrzućmyż tedy uczynki ciemności, a obleczmy się W zbroję światłości." W słowach powyższych objęta jest podwójna myśl:

  1. My którzy przyjęliśmy Chrystusa powinniśmy czuwać. Każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok powinien znachodzić nas więcej czynnymi, więcej gorliwymi i oceniającymi nasz przywilej, którym zostaliśmy zaszczyceni. Nasze zbawienie, nasza "przemiana" w zmartwychwstaniu zbliża się niechybnie z każdym dniem.
  2. Z jakiegokolwiek punktu zapatrywania obserwujemy tę sprawę musimy przyznać, że noc grzechu w znacznej mierze już przeszła. Logicznym zdaje się być wniosek, że poranek nowego dnia się zbliżył. Cztery tysiące lat już przeszły a piąty tysiąc był w biegu w czasie gdy Apostół pisał te słowa. Obecnie żyjemy w czasie kiedy wszystkie sześć tysiącletnie dni należą już do przeszłości, a siódmy, obiecane Tysięclecie, chronologicznie już się rozpoczęło.

Tak z ostatniego jak i z pierwszego punktu zapatrywania, przyjmując jeden lub drugi argument, właściwą jest dla nas rzeczą odrzucić uczynki ciemności i wszystko co skłania się do grzechu i błędu, a przyoblec się w zbroję światłości i przygotować się do obowiązków nowego dnia, którego ranne zorze już zaczyna świecić.

Napomnienie Apostała jest tak odpowiednim teraz jak było w ówczas, i siłę tegoż zalecamy wszystkim. Mniemaniem naszym jest, że ludowi Swemu w obecnym czasie zesłał Pan napomnienie w formie Ślubu, któregośmy swego czasu zalecili, aby przez to pomóc do przebudzenia. Pewien drogi brat tak się do nas wyraził: Mówiłem już bratu jak bezbożnym było moje życie zanim poznałem prawdę. Gdy przyjąłem prawdę i poświęciłem się w zupełności Panu, doświadczyłem błogosławieństwa wielkiej radości i pokoju. Później utraciłem to uczucie radości w znacznej mierze. Strata zmartwiła mnie znacznie. Szukałem gorliwie za tym straconym błogiem uczuciem, lecz znaleźć go nie mogłem. Lecz teraz z przyjemnością mogę powiedzieć, iż od czasu kiedy uczyniłem "Ślub Panu" i odnowiłem swój pierwotny ślub ofiarowania, radość pierwotna wróciła się do mnie i odtąd zawsze pozostaję w miłej społeczności z Panem. Staram się, usilnie i nadal pozostać w tej społeczności i bym nie zasmuca! ducha świętego Bożego, którym zostałem zapieczętowany na dzień odkupienia.

Wierzymy, iż podobne doświadczenie jest udziałem wielu, a nauki dla siebie nie potrzeba daleko szukać. Każdy wysiłek zbliżenia się więcej do Pana i każde pokonanie przeszkód i czynienie ścieżek prostych nogami naszymi sprowadza napewno błogosławieństwo Boże.

"Uczciwie jako we dnie"

Słowo "uczciwie" tu użyte mogłoby właściwiej być przetłumaczone na przyzwoicie lub stosownie; myślą Apostała jest, aby postępować stosownie, odpowiednio do naszej wiary, naszych nadziei i naszego ocenienia Pana jako i ważności chwili, tj. poranku nowego dnia. Dla kontrastu Apostół wymienia niektóre rzeczy należące do nocy, a więc niestosowne dla nas, nie tylko w pełnej ich brzydocie, ale nawet w ogładzonej lub małej mierze. Nie żyjcie w biesiadach i pijaństwach. Z pewnością iż nie tyłoby właściwym dla którego ze świętych na jakiejś biesiadzie lub uczcie upić się literalnie, lecz jest innego rodzaju ucztowanie i upajanie się. Naprzykład: ktoś może się upoić zbytnim zainteresowaniem się jazdą automobilową, inny gra w piłkę, jeszcze inny różnego rodzaju zabawami i t.p. Prawdziwy chrześcijanin powinien rozeznawać te wszystkie rzeczy jako nie należące do poranku nowego wieku, rzeczy przeciwne światłu teraźniejszej prawdy, która objaśnia nas, iż żyjemy w zaraniu nowego wieku i pokazuje nam chwalebną sposobność do ofiarowania obecnego naszego życia i dostąpienia chwały w Królestwie. Jako chrześcijanie nie mamy chodzić (żyć) we wszeteczeństwach (w nielegalnych stosunkach, ani w rozpustach; w gonieniu za rozkoszami) . Rzeczy te mogą stosować się do niektórych w bardzo ogładzonym znaczeniu. Między światłością a ciemnością żadnej społeczności być nie może, ponieważ te rzeczy są sobie przeciwne. Przeto jakakolwiek społeczność z rzeczami ciemności, grzechu, okultyzmu, lub rzeczami nie będącymi w zupełnej harmonii z Bogiem, jest niegodnym, nieprawym stosunkiem czyli społecznością. Podobnież i rozpusta (samolubstwo) może odnosić się do ogładzonej formy samolubstwa czyli do służenia samemu siebie. Może to być służenie apetytowi, lub zaniedbanie w poświęcaniu ziemskich przyjemności, jakich przy ofierze naszej wyrzekliśmy się, na korzyść służenia Panu, prawdzie i braciom, oraz by czynić dobrze wszystkim z którymi się stykamy i na ile sposobność nam się nastręcza.

Chrześcijanin nie powinien chodzić w poswarkach lub zazdrości. Tu również można odróżnić surową jak i ogładzona formę tych grzechów. Dla ??? a poswarki mogłyby być rozumiane jako kłucenie się, lub awantury, a zazdrość jako gorzka zawiść prowadząca do niegodziwych czynów, do mężobójstwa istotnego lub w sercu. Lecz orzeczenia te możemy też stosować do ogładzonych sposobów, i uważać je jako napomnienie skierowane do świętych, aby życie tych, którzy w świętobliwości chcą postępować nie było spornym, lecz, aby naśladowali pokoju i starali się czynić i podtrzymywać pokój wszędzie - czy to w ich domach, czy w sąsiedztwie, czy też pomiędzy ludem Bożym, blisko lub daleko. "Pokoju naśladujcie ze wszystkimi i świętobliwości, bez których żaden nie ogląda Pana." (Żyd. 12:14) Zazdrość w ogładzonej formie można znaleźć w całej ludzkości. Często nierozpoznana przez Nowe Stworzenie zazdrość staje się silnym czynnikiem do powodowania wiele szkody w Kościele, który jest ciałem Chrystusowym. Zazdrość może przynieść więcej szkody nam samym i drugim, aniżeli jakakolwiek inna zła wada. Z tego powodu powinniśmy pozbywać się wszystkich tych rzeczy.

"Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa"

Tu wyrażona jest poważna myśl. Serca nasze są już poświęcone Bogu. Zostaliśmy już przyjęci do Jego rodziny przez spłodzenie z ducha świętego; lecz ciało nasze nie jest doskonałe i w dalszym ciągu lubuje się w tych łachmanach starej natury, których powinniśmy się pozbywać. Stopniowo mamy przywdziewać nową szatę niebiańską, po której wszyscy mogliby nas poznać z powierzchności, tak jak znają nas z naszego wyznania, iż staramy się być dziećmi Bożymi, braćmi Chrystusowymi, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Jezusa Chrystusa Pana naszego.

Obleczenie się w Pana Jezusa nie jest dziełem jednej chwili, lub jednej godziny ani miesiąca, a nawet jednego roku. Jest to dzieło całego życia. Lecz jeżeli nie zostanie rozpoczęte, to też nigdy dokonamy nie będzie. Prawda, że charakterystyka Chrystusa w doskonałej mierze nigdy nie zdobędziemy. Jednak Pan będzie widział nasze wysiłki, nasz wytrwały bój przy pozbywaniu się starej natury, pozbywaniu się uczynków ciała, a przywdziewaniu szaty sprawiedliwości odpowiedniej do naszej społeczności z Nim - czyli w ową szatę niebieską, która wyróżnia nas od świata i poświęca Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.

"Nie czyńcie starania o ciele"

O jak ważny mamy tu punkt do zapamiętania. Na nim w znacznej mierze zależy nasze powodzenie lub zawód w otrzymaniu nagrody. Gdy jako Nowe Stworzenie uczyniliśmy zupełne poświęcenie Panu i wyrzekliśmy się wszystkich praw ludzkiej natury, ciało nasze nie godziło się na taki kontrakt, lecz protestowało przeciwko takowemu. Często wyszukiwało rzekomo dobre podstawy do argumentowania z Nowym Stworzeniem, doradzając mu po cichu, lecz uparcie aby było umiarkowane w sprawiedliwości i samo - ofierze - doradzając nam też, abyśmy nie byli bardziej krańcowymi w poświęcaniu się, aniżeli są drudzy, że nie powinniśmy przez zbytnią gorliwość ośmieszać się w oczach drugich, bo to przyniosłoby ujmę sprawie, której służyć chcemy.

O jak chytrym, jak podstępnym i jak zwodniczym jest ciało! Dając posłuch jego pozornie dobrym rozumowaniom, wnet zaniedbalibyśmy naszego biegu w zupełności; wnet byśmy zaprzestali naszej ofiary, a tym samym utracili sposobność stania się członkami "Królewskiego Kapłaństwa," i uczestniczenia w królewskiej chwale naszego Odkupiciela. Od czasu do czasu Nowe Stworzenie zrywa się i działa energicznie podejmując sposoby samo - ofiary w każdym kierunku, lecz stara natura, ciało wnet pocichu glos swój podnosi argumentując: Ty powinieneś przynajmniej zastrzec sobie tamto lub zatrzymać owo. Nie możesz tego całkiem się pozbyć; byłoby to niesprawiedliwym dla ciebie praktykować zaparcie samego siebie do takiego stopnia. Obowiązkiem twojem jest mieć staranie o ciele. Paweł apostoł jednak mówi: "Nie czyńcie starania o ciele." Ciało zwykle przeprowadza swoje umysły i z tego powodu zwycięskich samo-ofiarników będzie tylko "Maluczkie Stadko, " podczas gdy tych co pójdą na wtóra śmierć, lub do "Wielkiego Grona" będzie znacznie więcej.

Pytanie, czy ja mam czynić staranie o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości, czy też nie mam tego czynić? powinno być rozważane przez każdego poświęconego. Na odpowiedniej decyzji wiele zależy. Było to właśnie z tego względu, że ów "Ślub Panu" został przez nas polecony "domownikom wiary" i okazał się wielkim błogosławieństwem dla wielu. Jest pomocnym właśnie w tym kierunku, aby nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jakichkolwiek jego pożądliwości. Częścią tego ślubu jest ścisłe baczenie na wszelkie myśli, słowa i czyny. Kładzie on więc zaporę na różne słabe strony i tym sposobem zasila Nowe Stworzenie i podtrzymuje go w jego wyższych dążeniach, oraz odpowiednio ukraca wolność starej natury i umartwia (uśmierca) ją.

Stara natura jest niezmiernie zwodnicza. Ona się nie przyzna, że się boi ślubu. Będzie raczej chełpić się, że ona nie potrzebuje takiego ślubu, bo jest już umarłą. Lecz właściwa trudność leży w tym, że stara natura z obawą pilnuje aby Nowe Stworzenie nie zamknęło i na dobre nie zaryglowało dla niej wszelkich drzwi wolności. Ona doradza, że Nowe Stworzenie jeżeli już nie czyni starania o ciele, to przynajmniej nie powinno podejmować tak usilnych zabiegów przeciwko ciału i jego wolności. Dajmy raczej posłuch głosowi Para wypowiedzianemu przez Apostoła i zamknijmy wszystkie ścieżki, którymi ciało nasze mogłoby nas podejść i zaatakować w chwili naszej słabości i niebaczenia. Rozstawmy pikiety modlitwy i czuwania przeciwko wszystkim myślom, słowom i czynem, które nie są w zupełnej harmonii z duchem naszego Pana. Tak więc przy pomocy tegoż ślubu starajmy się oblec w Pana Jezusa Chrystusa i nie czynić starania o ciele ku wykonywaniu jego pożądliwości.

"Straż" nr. 7, 1948r. - "Chodźmy uczciwie jako we dnie" - W.T.4401-1909